Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wkrótce ujawni ostateczne wyniki analizy zleconej firmie Scott Wilson, a dotyczącej przebiegu trasy Via Baltica. Jak się dowiedział DZIENNIK, efekty prac ekspertów nie będą miały znaczenia dla rządu. Budowa drogi przez Dolinę Rospudy jest przesądzona.
Wygląda na to, że Rospudę uratować może jedynie Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Tylko on, nakładając na Polskę wielomilionowe kary finansowe, może zakazać budowy drogi w chronionym obszarze Natura 2000.
Ministerstwo Transportu i GDDKiA podjęły już bowiem decyzję i nie ugną się, nawet jeśli naukowcy, którzy analizują warianty przebiegu Via Baltica, jasno powiedzą, że wchodzenie z maszynami do Doliny Rospudy nie ma sensu.
Ze wstępnych analiz firmy Scott Wilson (DZIENNIK pisał o nich w ub. tygodniu), której GDDKiA zleciła badania, wynika, że najlepsze byłoby poprowadzenie trasy przez Łomżę, a nie przez Augustów i Białystok. Generalna Dyrekcja wyników raportu Scotta Wilsona nie przyjęła jednak do wiadomości. Jak tłumaczył na piątkowej konferencji Ministerstwa Transportu Jacek Bojarowicz, wicedyrektor GDDKiA, "raport został odrzucony, bo został przygotowany tendencyjnie".
IZABELA MARCZAK, DZIENNIK: Dlaczego GDDKiA upiera się przy poprowadzeniu Via Baltica przez Białystok?
ZBIGNIEW KOTLAREK*: Bo taki korytarz transportowy, przez Budzisko, Suwałki, Augustów, Białystok, Wyszków i Warszawę, został zapisany na spotkaniu ministrów transportu krajów UE na Krecie i tylko w takim wariancie możemy dostać dofinansowanie z Unii.
Zapytana przez nas Dyrekcja Generalna ds. Energii i Transportu Komisji Europejskiej, czy przebieg trasy jest obligatoryjny, odpowiedziała, że nie.A odpowiedziano wam, od kiedy możemy ewentualnie dokonać jakichś zmian? Wszelkie korekty do wytyczonych korytarzy transportowych państwa UE mogą zgłaszać dopiero po 2010 r. Jeśli coś zmienimy teraz, UE nie da nam na to pieniędzy z funduszy spójności, a to oznacza, że budowę nowo wytyczonego korytarza musielibyśmy finansować sami, z pieniędzy budżetowych. Jak pani widzi, nie mamy alternatywy.
To dziwne, bo nam w Komisji Europejskiej wyraźnie powiedziano, że jeśli jest cel wyższy, to można dyskutować o zmianach.Mówię pani, że wszystko jest możliwe, ale po 2010 r. Oczywiście, możemy wówczas wytyczyć nową trasę korytarza transportowego przez Polskę, ale trzeba się liczyć z tym, że przesunie to rozpoczęcie prac o kilkanaście lat.
Zleciliście firmie Scott Wilson przygotowanie raportu, który miał wskazać najlepszy wariant Via Baltica. Dotychczasowe wyniki analiz mówią, że takim jest poprowadzenie jej przez Łomżę, a nie Białystok, i tym samym przez Dolinę Rospudy.Po pierwsze, raport, o którym pani mówi, nie jest jeszcze zakończony. Nie będę się tu wypowiadał o tendencyjności czy nierzetelności prac Scotta Wilsona, ale muszę powiedzieć, że firma ta zrobiła wiele błędów. Przede wszystkim nie uwzględniła w nich wariantu zerowego, czyli drogi obecnie obowiązującej. Dlatego odrzuciliśmy te badania.
Wariant "0" Scott Wilson uwzględnił, tylko odrzucił jako niekorzystny. Podważanie wiarygodności cenionej na świecie firmy konsultingowej to chyba niewłaściwa forma obrony.Może cenionej na świecie, bo Scott Wilson ma oczywiście znaczenie globalne, ale pamiętajmy, że w Polsce raport przygotowywali polscy naukowcy.
Zrobili analizę 40 wariantów dróg.A ja mogę sobie 80 wariantów zbadać i co? Wie pani, na czym ta ich analiza polega? Rysują sobie na mapie kreskę: kilometr w tę, kilometr w tamtą. Te ich warianty są robione tak, jakby pani sobie kreskę na powiece rysowała. Jednego dnia kreska jest dłuższa, drugiego krótsza. Scott Wilson skupił się właśnie na szukaniu kreski nad rzęsą.
Po co więc właściwie zleciliście te badania?Bo zobowiązuje nas do tego konwencja berneńska (o ochronie gatunków dzikiej flory i fauny europejskiej oraz ich siedlisk - red.).
Jakie jest znaczenie tych badań?Mogą stanowić o wyborze najlepszego wariantu trasy Via Baltica.
No właśnie, a jeśli wyniki raportu Scotta Wilsona będą niekorzystne dla wariantu przez Rospudę, zmienicie przebieg trasy i wyniesiecie się z torfowisk?Nie wiem, jakie będą wyniki, i czy będą potrzebne poprawki. Za blisko 10 dni, kiedy wrócę z urlopu, przedstawimy je opinii publicznej.
Nie będzie tajemnic?Jakich tajemnic? Nie jest prawdą to, co pani napisała, że ekolodzy nie wiedzieli o badaniach, bo sami w nich uczestniczyli. Nikt niczego nie zatajał.
Członkowie Greenpeace’u dziwili się, że wyniki III etapu raportu nie były do wglądu.Po prostu nie mówiliśmy o raporcie, który nie był jeszcze skończony i zawierał błędy. W ogóle cały problem się zaczął, gdy jakieś trzy lata temu pojawił się Greenpeace. Czy widziała pani nad Rospudą inne organizacje?
Wiele, choćby WWF.Eee... tam, WWF to był tam tylko na przyczepkę. Ekolodzy z Greenpeace’u mają swój interes w robieniu burzy wokół budowy dróg.
Jaki interes?Wszyscy wiemy jaki.
*Zbigniew Kotlarek, generalny dyrektor Dróg Krajowych i Autostrad
Izabela Marczak
Dziennik.pl
06-08-2007