środa, 5 września 2007

Marszałek Sejmu: O "ścierwojadach" nie mówiłem publicznie

Marszałek Sejmu Ludwik Dorn zaznaczył w środę, że określenia "ścierwojady" pod adresem niektórych fotoreporterów nie wypowiedział publicznie, a - jak dodał - "jeśli ktoś podsłuchał, to jego problem".


"Wczoraj nazwał pan fotoreporterów, którzy pracują w Sejmie +ścierwojady+, chciałabym zapytać czy pan przeprosi fotoreporterów za to słowo i czy to jest może jakiś cytat?" - pytała marszałka dziennikarka podczas konferencji w Sejmie.

"Nie wypowiedziałem tego słowa w żaden sposób publicznie, jeśli ktoś podsłuchał - to jego problem" - powiedział Dorn.

"Moje doświadczenia z fotoreporterami są takie, że wbrew mojej woli sfotografowali mnie półnagiego, w samych majtkach na szpitalnym łóżku, na którym ja leżałem ze złamanym kręgosłupem, że zepsuli mi wydarzenie w życiu ważne, czyli ślub, że ostatnio fotoreporter, nawet teraz, kiedy chodzę o kulach, stanął w drzwiach do wyjścia do gabinetu i musiał być siłą przez oficera BOR stamtąd wypychany" - mówił marszałek.

Dorn deklarował, że "ma duży szacunek dla nienachalnych, przestrzegających elementarnych reguł zachowania fotoreporterów, ale istnieje też taka grupa, którą określa tak, jak określa".

ulast, PAP
Gazeta.pl
05-09-2007

Geremek: Szefowi PiS puszczają nerwy u progu kampanii wyborczej

Szefowi PiS-u "puszczają nerwy" u progu kampanii wyborczej - tak prof. Bronisław Geremek ocenia wypowiedź premiera Jarosława Kaczyńskiego, oskarżającego go o szkodzenie Polsce. "To, co robię, przywraca szacunek dla Polski w Europie" - zaznaczył Geremek, dodając że słowa premiera to "styl bananowej republiki".

O tym, że redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik i Geremek "szkodzą Polsce", premier mówił w środę w radiowych "Sygnałach Dnia".

"Myślę, że szefowi PIS-u puszczają nerwy na progu kampanii wyborczej. W kulturze demokratycznego państwa nie mieści się taka wypowiedź, jaka w stosunku do mnie została skierowana. Te słowa i tego typu działania są sprzeczne z zasadami państwa prawnego i to one szkodzą Polsce. To jest styl bananowej republiki, a Polska nie jest bananową republiką" - powiedział europoseł Partii Demokratycznej - demokraci.pl Bronisław Geremek.

Adam Michnik nie chce odnieść się do słów premiera.

W "Sygnałach Dnia" premier był pytany o wypowiedź b. prezydenta Czech Vaclava Havla, że w Polsce powinny odbyć się jak najszybciej wolne wybory, a "w interesie wszystkich obywateli Polski" byłoby, gdyby przyjechali na nie międzynarodowi obserwatorzy.

Według J. Kaczyńskiego "smutne jest to, że w Polsce są ludzie o bardzo znanych nazwiskach, którzy potrafią doprowadzić tego rzeczywiście powszechnie znanego w świecie polityka, do takiego poziomu niepoinformowania".

"Szkodzą Polsce w sposób straszny. Michnik szkodzi Polsce, Geremek szkodzi Polsce. Ci wszyscy, którzy opowiadają tę bajkę o państwie, w którym zagrożona jest demokracja" - powiedział premier.

"To, co robię, w moim przekonaniu, na miarę moich sił, przywraca szacunek dla Polski w Europie. I własnym przykładem dowodzę, że w Polsce jest swoboda myśli i wypowiedzi publicznej, że w Polsce są godni szacunku sędziowie" - powiedział PAP Geremek, odnosząc się do wypowiedzi premiera.

"W utarczki z urzędującym szefem rządu nie wchodzę" - zaznaczył polityk. Jak dodał, "szef partii może sobie pozwolić na szaleństwo; szef rządu nie ma takiego prawa, (...) nie może rzucić oskarżenia na obywatela".

Geremek nie zamierza podjąć żadnych działań prawnych w związku ze słowami premiera. "Nie robię tego, bo uczestniczę w życiu publicznym, i chciałbym wreszcie, żeby te awantury się skończyły" -

tłumaczył. Polityk jest jednak przekonany, że gdyby wystąpiłby na drogę prawną, to "trwałoby to pewnie lata, ale kompromitacja człowieka, który powiedział to, co powiedział, przez wyroki sądu byłaby jednoznaczna."

Pytany przez PAP, czy słowa premiera zabolały go, europoseł odparł: "W ostatnich latach miałem poczucie goryczy i bólu, ale w ciągu ostatnich miesięcy mam przede wszystkim poczucie wstydu za to, co się dzieje w tej chwili w moim własnym kraju".

"Wszystkie moje wypowiedzi sprzed kilku tygodni wydają się +kaszką manną+ (w porównaniu) z tym, co przedstawiciele układu rządzącego sami mówią o stanie państwa" - dodał polityk.

"Oczekuję, że ta fala błota, która panuje na scenie publicznej w kraju, że te kłótnie i konflikty, żeby to wszystko wreszcie opadło, bo to szkodzi nam wszystkim" - powiedział Geremek.

cheko, PAP
Gazeta.pl
05-09-2007

Premierze, nie agituj

Państwowa Komisja Wyborcza gani rządzących za wykorzystywanie stanowisk do walki wyborczej. - Nie dziwię się Komisji. Sobotnie orędzie premiera w TVP było typową agitką - mówi prof. Andrzej Zoll


Komisja odwołuje się do utrwalonych praktyk i kultury politycznej: "Osoby pełniące funkcje publiczne będące jednocześnie liderami partii czy też mające zamiar kandydować w wyborach powinny oddzielać działalność w ramach sprawowanego urzędu lub pełnionej funkcji publicznej od działań o charakterze agitacyjnym" - ostrzegła wczoraj Państwowa Komisja Wyborcza. "W przeciwnym razie - pisze dalej PKW - może mieć miejsce zabronione faktyczne finansowanie partii ze środków publicznych". Komisji może chodzić o czas antenowy w mediach publicznych, za który normalnie partie muszą płacić.

Komunikat PKW wydała trzy dni po orędziu premiera Jarosława Kaczyńskiego w TVP.

- Chciałem serdecznie podziękować wszystkim, którzy nas popierają. Ale chciałem zwrócić się także do tych, którzy zwątpili, w tym zalewie szumu, w zalewie kłamstwa. Poprzyjcie nas! Ta walka, którą prowadzimy, jest walką w interesie Polaków, w interesie narodu - mówił w sobotę premier.

Czy było to piętnowane przez PKW "działanie o charakterze agitacyjnym"?

- Jarosław Kaczyński zawsze sygnalizuje, kiedy występuje jako premier, a kiedy jako prezes PiS. Nie wszyscy wiedzą, że na spotkania partyjne jeździ skodą, a na rządowe - samochodem rządowym - mówi rzecznik rządu Jan Dziedziczak. - Zresztą przy złej woli każdemu premierowi od 1989 r. można zarzucić, że agitował za swoją partią. A w orędziu Jarosława Kaczyńskiego ani razu nie padło słowo "wybory" czy "PiS". Było tylko o działaniach rządu - przekonuje Dziedziczak.

- Oceniam to inaczej. Orędzie było typową agitką wyborczą - uważa prof. Andrzej Zoll, przewodniczący PKW na początku lat 90., potem prezes Trybunału Konstytucyjnego.

I dodaje: - Nie dziwię się Komisji. Są reguły prowadzenia kampanii, zasady bezpłatnego dostępu do mediów publicznych. Premier i jego ministrowie wykorzystują stanowiska i te zasady łamią.

Kampania, choć uchwały o skróceniu kadencji Sejmu jeszcze nie było, rozkręciła się na dobre. Na ulicach są billboardy PiS (z premierem i hasłem "Zasady zobowiązują") i PO, telewizje emitowały spoty PiS i LiD. W Lubinie na obchodach rocznicy zbrodni lubińskiej do poparcia rządzących wezwał prezydent Lech Kaczyński, gdańskich obchodów rocznicy Porozumień Sierpniowych do walki o wyborców użył szef Platformy Donald Tusk.

PKW przypomniała więc wczoraj w komunikacie, że właściwa kampania rozpoczyna się dopiero z dniem ogłoszenia postanowienia prezydenta o zarządzeniu wyborów. Dotyczy to wszystkich partii. Przedtem - pisze PKW - działania promujące partie powinny być wolne od elementów mających cechy kampanii wyborczej, a "w szczególności nie powinny zawierać apelu o poparcie konkretnego ugrupowania ani też wzywania do nieoddawania głosu na partie konkurencyjne".

- Każda partia ma prawo do komunikowania się z wyborcami i nikt nam tego prawa nie odbierze - komentuje rzecznik PiS Adam Bielan.

Inny polityk PiS: - Wiemy, że jesteśmy niewygodni dla różnych środowisk. Mamy z PKW problemy, ale nas nie zaknebluje.

Na początku sierpnia PKW odrzuciła sprawozdania finansowe PiS i SLD. Obie partie odwołały się do Sądu Najwyższego, ale jeśli tam przegrają, stracą wielomilionowe subwencje budżetowe. Jedyną pewną drogą ucieczki są dla nich przyspieszone wybory, które kasują karę.

Wojciech Szacki, pap
Gazeta Wyborcza
05-09-2007

Premier: Michnik i Geremek szkodzą Polsce

- Szkodzą Polsce ludzie, którzy opowiadają bajkę o państwie, w którym zagrożona jest demokracja - powiedział w środę premier Jarosław Kaczyński. Do takich ludzi zaliczył Adama Michnika i prof. Bronisława Geremka. Była to reakcja na wypowiedź b. prezydenta Czech Vaclava Havla, który uważa, że w Polsce powinny odbyć się jak najszybciej wolne wybory. Havel mówił też, że "w interesie wszystkich obywateli Polski" byłoby, gdyby przyjechali na nie międzynarodowi obserwatorzy.


Według Jarosława Kaczyńskiego "smutne jest to, że w Polsce są ludzie o bardzo znanych nazwiskach, którzy potrafią doprowadzić tego rzeczywiście powszechnie znanego w świecie polityka, do takiego poziomu niepoinformowania".

- Szkodzą Polsce w sposób straszny. Michnik szkodzi Polsce, Geremek szkodzi Polsce. Ci wszyscy, którzy opowiadają tę bajkę o państwie, w którym zagrożona jest demokracja - stwierdził premier w radiowych Sygnałach Dnia. Dodał, że jeżeli "w Polsce są jakieś elementy zagrożenia demokracji, no to ze strony właśnie tych panów". - Jeżeli Michnik wzywa do tego, żeby pewnych polityków eliminować z wyborów, to jest zagrożenie dla demokracji - bo w końcu mówi to ktoś, kto ma duże wpływy - przekonywał . Jarosław Kaczyński wyraził tez ubolewanie, iż "w Polsce są ludzie o bardzo znanych nazwiskach, którzy potrafią doprowadzić tego rzeczywiście powszechnie znanego w świecie polityka, do takiego poziomu niepoinformowania".

Havel o wyborach

W poniedziałek, podczas promocji swej nowej książki w Krakowie, Vaclav Havel powiedział, że w Polsce powinny się odbyć jak najszybciej wolne wybory. - Uważam, że byłoby w interesie wszystkich obywateli Polski, gdyby na te wybory zostali zaproszeni międzynarodowi obserwatorzy - powiedział podczas poniedziałkowego spotkania z dziennikarzami na Wawelu. Dodał też, że przedterminowe wybory to żaden wstyd dla demokracji i nie jest hańbą zaproszenie na nie obserwatorów z UE, OBWE czy innych organizacji.

W publikowanym dziś przez ''Gazetę Wyborczą'' wywiadzie, były prezydent odpowiedział na sugestie premiera Kaczyńskiego. - Adama Michnika i kilka innych osób, które znam z czasów dysydenckich już od 30 lat, uważam za swoich przyjaciół, ich poglądy rzeczywiście mnie interesują i często są zbliżone do moich. Jest jednak absurdem uważanie nas wzajemnie za podszeptywaczy: że Michnik podpowiada mi, kogo mam popierać w Polsce, albo ja Michnikowi, kogo się wystrzegać w Republice Czeskiej - mówił Havel.

Dodał, że Czechy zawsze zapraszają na wybory obserwatorów. - Wydaje mi się, że w demokracji jest czymś zupełnie oczywistym, iż nawzajem się kontrolujemy. Gdyby tak nie było, to każdy rząd mógłby się obrazić, że istnieje Najwyższa Izba Kontroli.

- Jeśli moją marginesową uwagę ktoś zrozumiał jako atak na polską demokrację czy jako jej kwestionowanie albo wręcz obrazę Polaków, to naturalnie mnie to martwi i bardzo za to przepraszam - odparł na pytanie o oburzenie, jakie wywołała jego wypowiedź wielu polskich polityków wywiadzie były prezydent.

ulast, PAP, jas
Gazeta.pl
05-09-2007

Lech Kaczyński oberwał od "bogaczy"

Polska gospodarka nadal boryka się z problemami, takimi jak 500 mld zł długu, a rząd PiS nie zrealizował nawet 10 proc. obietnic, które miały poprawić jej stan - napisał w liście otwartym do prezydenta Lecha Kaczyńskiego prezes Business Centre Club, Marek Goliszewski.

Według prezesa BCC, mamy 500-miliardowy dług publiczny, pieniądze w budżecie państwa są marnotrawione, środki z UE wykorzystywane są w niespełna 40 procentach, a szara strefa sięga 30 procent.

"Zabiegając o władzę, partia, której był Pan członkiem, a dziś jest orędownikiem, złożyła wyborcom 245 obietnic działań mających zlikwidować te mankamenty. Po dwóch latach nie zrealizowała nawet 10 procent" - napisał Goliszewski.


"Likwidacja tych bolączek wymaga ogólnospołecznego zaangażowania, w tym przede wszystkim owych "bogaczy". I zgody narodowej. Tymczasem nie tylko odstąpił Pan od umowy społecznej, ale wypowiada Pan słowa, które antagonizują Polaków" - dodał prezes BCC.

Goliszewski odniósł się w liście otwartym do słów wypowiedzianych w ubiegły piątek przez prezydenta w Lubinie. Lech Kaczyński powiedział wówczas, że "trzeba przeciwstawić się planowi budowy Rzeczpospolitej dla bogaczy, skonstruowanej w ten sposób, aby przewagę mieli ci, którzy mają pieniądze i tylko oni decydowali o państwie".

Goliszewski pisze też do prezydenta: "Przeciwstawia się Pan władzy elit na szczeblu lokalnym i centralnym. Otóż każda władza, czy chcą tego jej członkowie czy nie, staje się elitą".

Prezes BCC skrytykował też podpisane niedawno porozumienie rządu z NSZZ "Solidarność", m.in. o podwyższeniu płacy minimalnej i podwyżce wynagrodzeń w sferze budżetowej. Według niego, było to porozumienie podpisane "koniunkturalnie, bez oglądania się na inne związki i pracodawców oraz skutki finansowe przyjętych zobowiązań".

Interia.pl/PAP
Interia.pl
05-09-2007

Apteki i stacje nieczynne w święta

Wejście w życie nowelizacji kodeksu pracy, wprowadzającej zakaz pracy w placówkach handlowych w święta, spowoduje, że nie będzie wiadomo, które obiekty handlowe będą otwarte w 12 dni świątecznych w roku - czytamy w "Gazecie Prawnej".

Dziennik wyjaśnia, że w prawie nie ma przepisu, który definiuje, czym jest placówka handlowa. Dodatkowo, jeśli przy interpretacji zmian w kodeksie zostaną wykorzystane przepisy posiłkowe (np. Polska Klasyfikacja Działalności), to może okazać się, że praca w święta będzie zakazana nie tylko w sklepach, ale także w aptekach i na stacjach benzynowych.

Zdaniem ekspertów z prawa pracy zakaz pracy w święta da się także łatwo ominąć. Wystarczy, że pracodawcy będą stosować w swoich zakładach zmianowy czas pracy lub system pracy weekendowej. Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu "Gazety Prawnej".

PAP/Gazeta Prawna
Interia.pl
05-09-2007

Kto za Rydzykiem, kto za Dziwiszem

Jestem mu wdzięczny za ten komentarz, solidaryzuję się z nim w pełni - tak abp Józef Życiński skomentował krytyczne wystąpienie kard. Stanisława Dziwisza o Radiu Maryja. A premier broni Rydzyka



Kard. Dziwisz przemawiał do biskupów 25 sierpnia na Jasnej Górze. Jego przemówienie ujawnił wczoraj "Tygodnik Powszechny" (przedrukowała je też wczoraj "Gazeta").

Krakowski metropolita stwierdził w nim, że powołanie nowego zarządu Radia Maryja i Telewizji Trwam jest "bezwzględnie konieczne", ponieważ rozgłośnia o. Rydzyka "coraz częściej nie jest składnikiem jedności Kościoła, lecz staje się elementem rozgrywek politycznych".

- Pewien typ amatorskiej polityki i komentarzy, które ranią Bogu ducha winne osoby, jak i sojuszy, które nie mają nic wspólnego z Ewangelią, trudno jest obronić. Kard. Dziwisz nazwał podobne postawy po imieniu - mówił abp Życiński. I dodał: - Mam nadzieję, że ci wszyscy, którym kard. Dziwisz kojarzy się z Janem Pawłem II, zrobią sobie teraz rachunek sumienia, pytając: skoro najbliżsi papieża rozumują w ten sposób, to czy moja ocena nie wymaga rewizji?

Wystąpienie kard. Dziwisza rozpoczęło dyskusję, po której hierarchowie przegłosowali wydanie listu do generała zakonu o. Josepha Tobina. Napisze go trzech biskupów. Możliwe, że znajdzie się w nim prośba o odwołanie o. Rydzyka.

Nie oznacza to, że biskupi chcą rozwiązania radia. Abp Henryk Muszyński: - Nikt nie żąda likwidacji Radia Maryja, myślę jednak, że powinno ono prezentować tę formę katolickości, która jest oczekiwaniem biskupów. Pytany, czy potrzebna jest interwencja Watykanu, odparł: - To jest nasz wewnętrzny problem i jestem przekonany, że biskupi sami się z nim uporają. Abp Tadeusz Gocłowski: - Radio Maryja nie może działać dwutorowo. Musi być wzorem postaw religijnych, etycznych i patriotycznych. Musi również bardzo ściśle współpracować z Episkopatem.

Zdaniem bp. Tadeusza Pieronka bardzo dobrze się stało, że kard. Dziwisz tak postawił sprawę. - Trudno zaakceptować w Kościele rządy i ustawianie całego duszpasterstwa przez radiostację czy przez telewizję, która jest narzędziem polityki państwa - stwierdził krakowski biskup.

Kilka godzin później na konferencji prasowej premier Jarosław Kaczyński proszony o komentarz mówił: - Radio Maryja umocniło polski Kościół i przywróciło prawa obywatelskie wielu Polakom. To radio to jeden człowiek. Zabrać tego człowieka - nie ma radia.

Generał redemptorystów komentować nie chciał, a abp Sławoj Leszek Głódź, który na Jasnej Górze bronił o. Rydzyka, wczoraj w rozmowie z PAP bagatelizował: - Wychodzi coś prawdziwe czy nieprawdziwe i my mamy komentować drugiego biskupa? Ja tego nie komentuję, czy to jest przeciek, czy nie, i czy to kogoś zadowala, czy też nie.

Komentarza odmówił też biskup łomżyński Stanisław Stefanek (zwolennik Radia Maryja), uznając, że "wystąpienie kard. Dziwisza to jego pogląd i jego sprawa".

Katarzyna Wiśniewska, KAI
Gazeta Wyborcza
05-09-2007

Opozycja odwołuje ministrów z rządu Kaczyńskiego

Sejmowe komisje taśmowo opiniują wota nieufności dla kolejnych ministrów rządu Jarosława Kaczyńskiego.

Wnioski o wotum nieufności wobec 19 ministrów złożyła w lipcu Platforma Obywatelska. W piątek i sobotę będzie nad nimi głosował Sejm.

Seweryński przegrał

Wczorajsze głosowania zaczęły się od komisji edukacji. Za odwołaniem ministra nauki i szkolnictwa wyższego Michała Seweryńskiego głosowało 18 posłów opozycji, 13 było przeciw. Dyskusji nie było na wniosek Szymona Girzyńskiego (PiS). - Po co merytorycznie dyskutować, skoro to wniosek polityczny? - pytał.

Woźniak też

Kolejne głosowanie - komisja gospodarki. Tu przed głosowaniem nad wotum nieufności dla ministra gospodarki Piotra Woźniaka opozycja próbowała odwołać szefa komisji Maksa Kraczkowskiego z PiS. Miał go zastąpić Adam Szejnfeld z PO. Ale wynik głosowania był remisowy 14:14, bo część posłów opozycji spóźniła się na posiedzenie. Kraczkowskiego uratował głos Andrzeja Rucińskiego, b. posła Samoobrony, niedawno przyjętego do PiS, który w chwili głosowania wszedł na salę.

Później była dyskusja. Adam Szejnfeld przekonywał, że minister powinien zostać odwołany za nieład w ministerstwie i podległych mu instytucjach. Minister Woźniak - że ma za tę opinię do Szejnfelda "osobisty żal". Posłowie opozycji tu mieli większość - 14 głosowało za odwołaniem Woźnika, a 12 go broniło.

I Szczygło

Zaraz po tym - komisja obrony narodowej. Szef klubu Samoobrony Krzysztof Sikora śpieszy się na konferencję prasową Andrzeja Leppera. Składa wniosek o głosowanie wotum nieufności bez dyskusji. Szef MON Aleksander Szczygło ma pretensje, że nie daje mu się dojść do głosu. Wniosek Sikory nie przechodzi. Po godzinnej debacie komisja głosuje za odwołaniem Szczygły. 10 posłów jest za, 8 przeciw.

Dziś Fotyga?

O tej samej porze w sali obok zaczynało się posiedzenie komisji spraw zagranicznych. Pytamy jednego z posłów Platformy: - Będziecie dziś próbowali odwołać szefa komisji Pawła Zalewskiego (PiS)? - Po co. To porządny facet. Ale jutro będzie się działo - odpowiedział nam ten poseł. Będzie się działo, bo komisja ma opiniować wotum nieufności dla szefowej MSZ Anny Fotygi.

Jasiński bez szans

Opozycja miał też większość w komisji skarbu państwa i przegłosowała poparcie dla odwołania ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego (więcej o Jasińskim i PZU - s. 24).

Już po zamknięciu tego numeru "Gazety" komisja infrastruktury kończyła dyskusję nad wnioskiem o odwołanie ministra transportu Jerzego Polaczka. A później komisja administracji miała opiniować wotum nieufności wobec szefa kancelarii premiera ministra Mariusza Błaszczaka.

Dominik Uhlig
Gazeta Wyborcza
05-09-2007

Lepper o "układzie Kaczyńskiego"

- Apelujemy do dziennikarzy śledczych, by zbadali tę sprawę do końca - mówił wczoraj Andrzej Lepper.

Podczas jego konferencji prasowej na ścianie wyświetlano multimedialną prezentację "układu zbudowanego przez Jarosława Kaczyńskiego", a posłowie Samoobrony odczytywali fragmenty mające dowodzić, że Kaczyński i grupa działaczy PC, zakładając w 1990 r. spółkę Telegraf, a później Fundację Prasową Solidarności, w niejasny sposób doszli do wielkich fortun.

Prezentacja była wzorowana na zeszłotygodniowej prezentacji prokuratury w sprawie Kaczmarka. - Tylko poruszających się po mapie kropek nam brakuje, ale i do tego dojdziemy - mówił nam jeden z polityków Samoobrony.

Sprawę "Telegrafu" komentował wczoraj premier Jarosław Kaczyński. - To, że pan Lepper, także na mój temat i na temat mojej obecnej i przeszłej partii, łgał po staremu, to nic zaskakującego, wcześniej pisywał to w swoich broszurkach. Nieustannie odgrzewa się stare kotlety, z początku lat 90. kiedy to Polska była na niebywałą skalę rozkradana, a tych którzy z tym walczyli próbowano uczynić złodziejami. Ja siedziałem wtedy często w swoim w najwyższym stopniu skromnym pokoju, gdzie nie było nawet jednego całego mebla i jednocześnie słyszałem, że należę do ludzi, którzy się niebywale dorobili na polityce, a na prowincji byłem pytany o majątki wręcz miliardowe.

kid, PAP
Gazeta Wyborcza
05-09-2007

Premier: Radio Maryja umocniło polski Kościół

Radio Maryja umocniło polski Kościół, czynny polski katolicyzm i przywróciło realne prawa obywatelskie niemałej grupie Polaków - powiedział premier Jarosław Kaczyński. Podkreślił, że to radio jednego człowieka.







Premier odniósł się w ten sposób do przemówienia kard. Stanisława Dziwisza do biskupów diecezjalnych na Jasnej Górze. Metropolita miał zażądać m.in. zmiany zarządu Radia Maryja i TV Trwam.

"To radio to jeden człowiek. Zabrać tego człowieka - nie ma radia. To jest dla mnie coś zupełnie oczywistego" - powiedział premier.

Dodał, że są takie media, które wiążą się z osobą jednego człowieka. Jako przykład podał "Gazetę Wyborczą" i Adama Michnika.

Jarosław Kaczyński zaznaczył, że decyzja w sprawie Radia Maryja nie należy do niego, ale do Kościoła.

met, PAP
Gazeta.pl
04-09-2007

PKW upomina rządzących: Oddzielcie agitację od pracy

Państwowa Komisja Wyborcza w wydanym we wtorek komunikacie zwróciła uwagę, że "działania promujące partie polityczne, które zamierzają uczestniczyć w wyborach, powinny przed dniem wyborów być wolne od elementów mających cechy kampanii wyborczej".

Według PKW, te działania "w szczególności nie powinny zawierać apelu o poparcie w wyborach konkretnego ugrupowania politycznego, ani też wzywania do nieoddawania głosu na inne konkurencyjne partie polityczne".

PKW przypomniał, że kampania wyborcza rozpoczyna się z dniem ogłoszenia postanowienia prezydenta o zarządzeniu wyborów i kończy się 24 godziny przed głosowaniem.

W komunikacie podkreślono, że "zgodnie z utrwaloną praktyką wyborczą, jak i dobrze rozumianą kulturą polityczną, osoby pełniące funkcje publiczne będące jednocześnie liderami partii politycznych czy też mające zamiar kandydować w wyborach lub aktywnie uczestniczyć we właściwej kampanii wyborczej, powinny oddzielać swoją działalność w ramach sprawowanego urzędu lub pełnionej funkcji publicznej od działań o charakterze agitacyjnym".

"W przeciwnym razie może mieć miejsce zabronione prawnie faktyczne finansowanie partii ze środków publicznych" - głosi komunikat PKW.

met, PAP
Gazeta.pl
04-09-2007

Kaczmarek ujawnia, gdzie bije serce układu

"Polityka" podała treść rozmowy, jaką dzień przed zatrzymaniem Janusz Kaczmarek przeprowadził z Sylwestrem Latkowskim i Piotrem Pytlakowskim. B. minister spraw wewnętrznych miał w niej ujawnić, gdzie znajduje się centrum układu. - To układ wyniósł mnie na funkcję ministra - powiedział Kaczmarek.


Według Kaczmarka, spoiwem, które w Trójmieście łączy ważne postacie, jest kancelaria prawna Głuchowski, Jedliński, Rozdziewicz, Zwara i Partnerzy. - Tam się bywa zapraszanym i wtedy trudno nawet odmówić. To rodzaj salonu - pisze "Polityka".

W kancelarii mieli spotykać się Ryszard Krauze, Lech Kaczyński, Kazimierz Marcinkiewicz, prezydenci Gdyni, Sopotu i Gdańska, Jaromir Netzel, Wiesław Walendziak i sam Kaczmarek. - Wszyscy, dosłownie wszyscy - stwierdził b. minister spraw wewnętrznych Kaczmarek. Ten układ - jak twierdzi Kaczmarek - wyniósł go na funkcję prokuratora krajowego i ministra.

Lech Kaczyński dorabiał w kancelarii Głuchowskiego

Jeden z właścicieli kancelarii, Marek Głuchowski, jest szefem rady nadzorczej PKO BP. Drugi, Adam Jedliński, jest przewodniczącym rady nadzorczej SKOK i wiceprezesem zarządu związanej ze SKOK Fundacji na Rzecz Polskich Związków Kredytowych. Na początku lat 90. przewodniczącym rady nadzorczej tej fundacji był Lech Kaczyński. W kancelarii Głuchowskiego i Jedlińskiego Lech Kaczyński dorabiał, kiedy odszedł z NIK. Teraz robi w niej aplikanturę adwokacką jego córka - twierdzi "Polityka".

Od naszych trójmiejskich rozmówców wiemy, że od kiedy w sprawie Janusza Kaczmarka doszło do przesilenia, Adam Jedliński przestał pokazywać się publicznie - pisze "Polityka".

Portal Gazeta.pl dowiedział się, że na początku lat 90. Jedliński, jeszcze jako asystent wykładowcy prawa cywilnego na Uniwersytecie Gdańskimm, przyznawał się studentom, że jest gorącym zwolennikiem Porozumienia Centrum.

asz
Gazeta.pl
04-09-2007

Kaczmarek: Ziobro kłamie po wielokroć

Będę zeznawał wszystko co wiem przed sądem i ewentualnie przed sejmową komisją śledczą, a nie przed prokuraturą - zapowiedział b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek i zarzucił ministrowi sprawiedliwości, że "kłamie po wielokroć".





Kaczmarek wyjaśnił na dzisiejszej konferencji, że nie chce składać wyjaśnień, bo "zaraz to by się znalazło w mediach". Za to - jego zdaniem - odpowiadałby minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

B. minister spraw wewnętrznych zapewnił, że 5 lipca rozmawiał z prezydentem Kaczyńskim o akcji CBA. Dzisiaj rano Zbigniew Ziobro stwierdził, że z zeznań Kaczmarka wynika, iż tematu akcji CBA nie poruszano podczas tego spotkania.

Lech Kaczyński zapewnia, że nigdy nie zamienił słowa z Kaczmarkiem na temat akcji CBA, a spotkanie 5 lipca dotyczyło antyterroryzmu. W "najbliższym możliwym czasie" prokuratura ma przesłuchać prezydenta i spytać m.in. o przebieg spotkania z 5 lipca - w przeddzień planowanej akcji CBA, a na krótko przed nocną wizytą Kaczmarka w hotelu Marriott, gdzie według prokuratury spotkał się z Ryszardem Krauzem.

"Nie byłem żródłem przecieku"

Kaczmarek zarzucił ministrowi sprawiedliwości upolitycznienie sprawy przecieku z akcji CBA. Były szef MSWiA zwrócił uwagę, że Ziobro mówi, iż się wyłączył z nadzoru nad tym śledztwem i nie zna akt sprawy, a zarazem zapowiada ujawnienie nowych dowodów. Zaapelował do Ziobry, by całą sprawę traktował w "sposób normalny i obiektywny". Kaczmarek powtórzył, że nie był źródłem tego przecieku. Zasugerował, że jego żona była na podsłuchu.

"Powinien powstać nowy techniczny rząd"

B. szef MSWiA przeprosił za swe słowa o "państwie totalitarnym". - Powiedziałem to w emocjach - powiedział Kaczmarek na wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie.

- Powinien powstać nowy, "techniczny" rząd, a to czy ja powinienem być na czele tego rządu, to sprawa drugorzędna i dla mnie mało istotna - oświadczył. Kandydaturę Kaczmarka na nowego premiera wraz z wnioskiem o konstruktywne wotum nieufności dla obecnego rządu zgłosiły LPR i Samoobrona.

Politycy Samoobrony poinformowali w poniedziałek, że zwrócili się do Kaczmarka o wycofanie przez niego kandydatury. Kaczmarek powiedział na wtorkowej konferencji prasowej, że rozmawiał już o swojej kandydaturze na funkcję premiera z szefem Samoobrony Andrzejem Lepperem.

"Rozmawiałem z Lepperem na temat seksafery"

B. szef MSWiA przyznał, że rozmawiał z liderem Samoobrony Andrzejem Lepperem o seksaferze. Dodał, że wcześniej o tym fakcie nie pamiętał. Kaczmarek powiedział równocześnie, że Lepper skarżył mu się w tej rozmowie na działania prokuratury i mówił, że nie ma ona dowodów. - W mojej opinii prokuratura dowody miała - podkreślił Kaczmarek. Pytany przez dziennikarzy dlaczego wcześniej mówił, że nie rozmawiał o tej sprawie z Lepperem, podkreślił, że "niektórych rzeczy człowiek może nie pamiętać".

az, asz, PAP, IAR
Gazeta.pl
04-09-2007