Z "Wiadomości", głównego dziennika TVP, odchodzą ci, którzy nie bali się głośno mówić, że program staje się propagandową tubą władzy
- Tą firmą rządzą politycy - mówi "Gazecie były już reporter "Wiadomości" Tomasz Lipko - prezes telewizji Andrzej Urbański na spotkaniu z nami powiedział, że jedyną formą protestu, jaką przewiduje, jest złożenie wymówienia. To złożyłem.
Lipko tłumaczy, że choć nie zajmował się polityką, nie mógł już dłużej udawać, że nie widzi politycznych nacisków.
Dziennikarze "Wiadomości" twierdzą, że o tym, co ma się ukazać w dzienniku, decyduje "polityczny komisariat", czyli szef Agencji Informacji Jarosław Grzelak, jego zastępca Patrycja Kotecka (ma nikłe doświadczenie telewizyjne, za to, jak mówią w "Wiadomościach", dobre układy w PiS) i szefowa "Wiadomości" Dorota Macieja. Dziennikarze mówią, że "komisariat" kieruje się kryteriami politycznymi: powołując się na racje stanu, pilnuje, by w dzienniku ukazywały się informacje nieszkodzące PiS.
W "Gazecie" opisywaliśmy kilka przypadków takich ingerencji w materiał, by jak najmniej szkodził partii rządzącej. Np. na wiosnę w relacji z pogrzebu Barbary Blidy, byłej posłanki SLD, która popełniła samobójstwo, gdy do jej domu wkroczyła ABW, kierownictwo "Wiadomości" zakazało puszczenia słów senatora Kazimierza Kutza, że Blidę "zabili ludzie o kamiennych sercach". Potem Kotecka razem z szefową "Wiadomości" próbowały ocenzurować kazanie abp. Michalika, który zganił PiS za podejście do ustawy antyaborcyjnej.
Do prawdziwej awantury doszło w czerwcu, w dniu, w którym policja zepchnęła z jezdni protestujące pod kancelarią premiera pielęgniarki. Macieja zażądała, by nie była to pierwsza informacja dziennika, bo TVP nie będzie pokazywać incydentalnej sprawy kilku pielęgniarek, które same nie wiedzą, czego chcą, a na dodatek to sprawa polityczna. Dziennikarze "Wiadomości" od razu zwrócili uwagę, że takich samych argumentów używa premier i liderzy PiS. Macieję wspierała Kotecka. Ale zespół wsparł wiceszef "Wiadomości" Grzegorz Kozak (wydawca z ponaddziesięcioletnim stażem) i dlatego materiał o pielęgniarkach ukazał się jako pierwszy. Od wtedy było jasne, że Kozak z "Wiadomości" będzie musiał odejść. I odchodzi. Nie jest już wiceszefem "Wiadomości" i wydawcą. Dowiedział się o tym przypadkiem, podczas urlopu. Dostał propozycję pracy w tworzonym kanale informacyjnym TVPInfo.
Po sprawie pielęgniarek doszło w "Wiadomościach" do buntu: redaktorzy i reporterzy poprosili o spotkanie prezesa Urbańskiego, chcieli, by - zgodnie ze swoimi obietnicami, składanymi po przyjściu do TVP - zatamował polityczne naciski. Ale Urbański stanął po stronie Maciei, Koteckiej i Grzelaka. Twardo zapowiedział, że to nie dziennikarze będą decydować o kształcie programu, a szefostwo. - Zrozumieliśmy, że Urbański popiera polityczny komisariat. I że teraz zaczną się czystki. I się zaczęły - komentują dziennikarze.
Gdy prezenter głównego wydania "Wiadomości" Marcin Leśkiewicz zapytał Urbańskiego, jak ma prowadzić program, skoro jest on nierzetelny, usłyszał, że w IV RP nie ma obowiązku prowadzenia "Wiadomości". Dwa tygodnie później Leśkiewicz z dnia na dzień został zwolniony, choć umowa wygasa mu w 2009 r.
Monika Sieradzka i Piotr Jaźwiński wydawcy "Wiadomości", którzy jak Grzegorz Kozak protestowali przeciwko politycznym naciskom, zostali już częściowo odsunięci od wydawania. Zastąpili ich nowi wydawcy, m.in. Rafał Kotomski, dziennikarz z Poznania, który jest sygnatariuszem apelu w obronie wiceprezesa PR Jerzego Targalskiego (słynie z obcesowego zachowania wobec podwładnych). To w "Wiadomościach" przygotowanych przez Kotomskiego nie było ani słowa o tym, że nowy minister rolnictwa Wojciech Mojzesowicz wystąpił w roli negatywnego bohatera w słynnym nagraniu Renaty Beger. Mojzesowicz, używając słów uważanych za obelżywe, usiłował nakłonić Beger do przejścia do PiS.
W "Wiadomościach" coraz więcej młodych twarzy - to niedoświadczeni dziennikarze z regionalnych ośrodków telewizyjnych bądź radiowych. - To nie gwarantuje, że "Wiadomości" będą programem robionym na przyzwoitym poziomie - mówią dziennikarze. Obawiają się, że tymi młodymi i niedoświadczonymi będzie łatwiej manipulować.
Grzelak, Kotecka i Macieja mają zakaz rozmów z prasą. W chwili zamykania tego wydania "Gazety" rzecznik TVP Aneta Wrona nie odpowiedziała na pytania o sytuację w "Wiadomościach". Wcześniej odmawiała odpowiedzi na pytania o naciski polityczne.
Agnieszka Kublik
Gazeta Wyborcza
03-08-2007