Urzędy nie są gotowe na e-podpis
MSWiA kończy nowelizację ustawy o e-podpisie, która ma wejść w życie w połowie 2008 roku. Część branży ją krytykuje, część uważa, że to krok do przodu w upowszechnieniu e-podpisu. Obecnie e-podpisów jest tylko nieco ponad 10 tys., a wartość tego rynku nie przekracza 1 mln zł.
Na złożenie drogą elektroniczną deklaracji podatkowej czy wniosku o wydanie paszportu trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji kończą się dopiero prace nad nowelizacją ustawy o podpisie elektronicznym. We wrześniu gotowy projekt ma trafić do konsultacji i uzgodnień międzyresortowych.
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, ustawa będzie mogła wejść w życie w połowie przyszłego roku. To mój cel - mówi Grzegorz Bliźniuk, wiceminister w MSWiA, odpowiedzialny za informatyzację.
Nowela ma pomóc rynkowi
Zmiany zdaniem ministra mają uprościć procedurę wydawania certyfikatów oraz wpłynąć na szybszy rozwój rynku. Nowela ma ujednolicić standardy, według których wydawane są certyfikaty. Wprowadza też nowe definicje: podpisu zaawansowanego i zaawansowanego podpisu bezpiecznego. Precyzuje też definicję urządzeń do obsługi e-podpisu. Nowością będzie też możliwość złożenia podpisu przez osobę fizyczną w imieniu firmy lub instytucji, co dotychczas było skomplikowane - brakowało elektronicznej pieczęci przedsiębiorcy, co powodowało, że firma musiała kupić certyfikaty dla wszystkich uprawnionych do kontaktów z ZUS, ale jeśli ktoś uprawniony odszedł z pracy, pracodawca musiał kupować nową kartę.
- System będzie bardziej kompatybilny, na rynku powstanie większa konkurencja, firmom łatwiej będzie prowadzić interesy, a obywatelom - załatwiać swoje sprawy - tłumaczy Grzegorz Bliźniuk.
- Nowelizacja to dobry krok w kierunku upowszechnienia e-podpisu. Upraszcza wiele nazw i definicji i wprowadza ułatwienia dla firm - mówi Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.
Mało kto korzysta
Co można zrobić za pomocą e-podpisu?
- Zapłacić podatek dochodowy, składając zeznanie przez internet, śledzić swój rachunek w ZUS, złożyć podanie o dowód osobisty czy paszport, zdobyć wyciąg z ksiąg wieczystych - dodaje Grzegorz Bliźniuk.
To teoria. W praktyce jest to jednak o wiele bardziej skomplikowane - dziś każdy obywatel może bowiem korzystać z e-podpisu, ale mało kto to robi.
- Na prywatny użytek e-pod-pis kupili jak na razie nieliczni. Nie potrafię podać liczby, ale w KIR jest z pewnością kilkunastu, może kilkudziesięciu użytkowników, którzy mają certyfikat dla siebie. Ale to są naprawdę wyjątkowe przypadki. Wynika to przede wszystkim z możliwych zastosowań e-podpisu. Obecnie systemy informatyczne akceptujące e-podpis są tworzone pod firmy, a nie przeciętnego obywatela - mówi Robert Podpłoński, dyrektor Krajowej Izby Rozliczeniowej, jednego z trzech centrów certyfikacyjnych, działających na rynku.
Polskie urzędy miały być przygotowane do przyjmowania od nas dokumentów z e-podpisem już w połowie sierpnia ubiegłego roku. Ale Sejm uchwalił ustawę, przedłużającą ten termin do maja przyszłego roku. Powód? Zaledwie 10 proc. urzędów samorządowych było w stanie przyjąć e-podpisy.
Według różnych szacunków, w Polsce wydano dotychczas e-podpisy co najmniej 10 tys. osób, ale może ich być kilkanaście tysięcy.
- Użytkownikami są wyłącznie osoby fizyczne, bo tego wymaga prawo. Natomiast niemal wszystkie są kupowane przez pracodawców dla swoich pracowników. To na razie wszystko - dodaje Robert Podpłoński.
Wydają je trzy firmy - Krajowa Izba Rozliczeniowa, Unizeto i Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych.
Spór o zalety nowej ustawy
Wartość tego rynku szacowana jest na kilkaset tysięcy złotych do maksymalnie 1 mln zł rocznie. Firmy liczą jednak, że r ynek znacznie powiększy się od lipca przyszłego roku - wtedy wszystkie firmy zatrudniające powyżej pięciu osób, przekazując dokumenty do ZUS, będą musiały korzystać z bezpiecznego podpisu elektronicznego.
Firmy działające na rynku uważają jednak, że nie można spodziewać się, że po wej- ściu przygotowywanej przez MSWiA nowelizacji Polacy nagle ustawią się w kolejkach po własny e-podpis.
Robert Podpłoński z KIR uważa wręcz, że nowelizacja może rynkowi zaszkodzić.
- Są w niej wady, zmiany na gorsze i wiele zapisów wątpliwych prawnie. Wiele propozycji spowoduje wzrost ryzyka biznesowego dla centrów certyfikacyjnych. Wszystkie te wady skutkowałyby znacznymi kosztami po stronie administracji oraz sektora prywatnego i często wymagałyby zmian jeszcze wielu ustaw - dodaje.
- Rozwój rynku e-podpisu na masową skalę zależy w dużej mierze od sektora publicznego - wyjaśnia Marek Barszczyński, kierownik działu sprzedaży Sigillum PCCE (Polskie Centrum Certyfikacji Elektronicznej).
- Obecnie obserwujemy duży nacisk na informatyzację urzędów. Największe szanse stwarzają takie projekty jak Płatnik, w którym zwykły certyfikat zostanie zastąpiony kwalifikowanym, oraz narzędzia, z których będą mogli korzystać wszyscy obywatele, np. e-PUAP czy e-Deklaracje.
Co rozwinie rynek
Zdaniem Jarosława Jabłonowskiego, współwłaściciela firmy Waja, zajmującego się świadczeniem rozwiązań informatycznych dla administracji publicznej, rozwój rynku blokują trzy rzeczy: brak edukacji społeczeństwa, wysoka cena e-podpisu (od 300 do 500 zł) oraz brak usług, czyli powodu, dla którego warto mieć e-podpis.
- Podpis elektroniczny stanie się masowy, jeśli będzie dostępny za darmo albo bardzo tanio, a zarabiać będzie się na usługach z nim związanych, np. e-płatność, e-faktura, e-bankowość. Gdyby obywatel czy firma mogli, korzystając z podpisu, załatwić wszystkie formalności w urzędzie skarbowym, ZUS-ie czy gminie, wówczas pojawiłby się popyt - podkreśla.
Dodaje, że przy zmianie modelu na usługowy, dopuszczającego zarabianie na usługach, oprócz centrów certyfikacji, na zyski liczyć będą mogły firmy usługowe zajmujące się e-płat-nościami, e-fakturą czy e-admi-nistracją.
Jak kupić e-podpis?
Podpisując umowę z firmą wydającą certyfikaty, otrzymuje się kartę kryptograficzną, odpowiednie klucze. Kartę instaluje się później na komputerze, a przez internet ze strony certyfikatora ściąga się odpowiednią aplikację, pozwalającą na stosowanie podpisu. Można podpisać nim wszystko - od zdjęcia, po dokument w dowolnym formacie. Potem można go wysłać do innej osoby, która dzięki podpisowi może sprawdzić autentyczność dokumentu. Podobnie jak my, musi jednak zainstalować odpowiednią aplikację.
Opinia
Maciej Witkowski, wicedyrektor biura sprzedaży mBanku
Są co najmniej dwa obszary, gdzie e-podpis mógłby bardzo ułatwić życie klientom. Pierwszy z nich to zawarcie pierwszej relacji z bankiem (najczęściej rachunek bieżący). Dziś trwa to z reguły kilka dni. Są natomiast sytuacje, kiedy rachunku potrzebujemy od razu. W przypadku użycia podpisu elektronicznego proces otwarcia rachunku mógłby zostać praktycznie w całości zautomatyzowany, co pozwoliłoby na skuteczne otwarcie rachunku, np. o godzinie 23.
Drugi obszar to procesy kredytowe, gdzie obecnie klient musi pojawić się w banku osobiście, aby złożyć własnoręczne podpisy na dokumentach. Dzięki upowszechnieniu się e-podpisu liczba kontaktów klienta z pracownikiem banku w procesie kredytowym mogłaby zostać istotnie zmniejszona.
Gazeta Prawna
03-08-2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz