500 tys. zł po dziewięciu miesiącach pracy? Nawet tyle dostali dyrektorzy w TVP zatrudnieni przez jej poprzedniego szefa Bronisława Wildsteina, którzy niedawno odeszli z Telewizji Polskiej.
I tak Andrzej Mietkowski, przyjaciel Wildsteina, dostanie 561 tys. zł. Od lipca 2006 do marca 2007 r. był dyrektorem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, która nadzoruje wszystkie programy informacyjne TVP. Razem z premią zarabiał 33 tys. zł. Kontrakt gwarantuje mu sześciomiesięczne odszkodowanie i wypłatę rocznych poborów, jeśli nie zacznie pracować u konkurencji TVP.
Mietkowski odszedł, gdy na Woronicza przyszedł Andrzej Urbański. Ten sam los spotkał Marcina Mazurka, szefa biura zarządu Telewizji i prawą rękę Wildsteina od jego pierwszego dnia na Woronicza. W sumie Mazurek dostanie 568 tys. zł (składa się na to 12-miesięczne odszkodowanie i wypłata rocznych poborów, jeśli nie zacznie pracować u konkurencji).
706 tysięcy dla dyrektora biura finansówAle i tak nie są rekordzistami. Piotr Dmochowski-Lipski, dyrektor biura finansów i restrukturyzacji, także przyjaciel Wildsteina, ma w podpisanym przez poprzedniego prezesa kontrakcie zapisaną sumę 706 tys. zł. Składa się na nią wypłata odszkodowania w wysokości rocznego wynagrodzenia (353 tys. zł) i przysługująca mu roczna pensja, o ile nie pójdzie pracować do konkurencji. Na razie Dmochowski-Lipski na Woronicza pracuje.
Najmniejsze z tej grupy zagwarantowane pieniądze ma Dariusz Wieromiejczyk, szef Agencji Filmowej nadal zatrudniony w TVP. Gdyby Telewizja rozwiązała z nim umowę, dostałby ok. 246 tys. zł.
Wildstein zmienił kontrakty, gdy zaczął się spodziewać odwołaniaZ naszych informacji wynika, że Wildstein zmienił kontrakty na korzystniejsze dla dyrektorów, a mniej korzystne dla TVP, gdy zaczął spodziewać się, że zostanie odwołany. Wcześniej krytykował swego poprzednika Jana Dworaka za powołanie tuż przed odejściem kilku nowych kierowników, m.in. Krzysztofa Knittla (publicystyka kulturalna w "Jedynce"), i Stanisława Wójcika (dyrektora ekonomicznego).
Mieli oni jednak zwykłe umowy o pracę z trzymiesięcznym wypowiedzeniem. Wildstein zwolnił ich w pierwszych dniach urzędowania. Knittel ogłosił wtedy, że swoją odprawę (24 tys. zł netto) przeznaczy w połowie na rodzinne domy dziecka towarzystwa Nasz Dom.
B. szef TAI: To standardowe kontraktyMietkowski w rozmowie z "Gazetą" nie chce potwierdzić wysokości swojego odszkodowania. - Nie sumowałem tego - tłumaczy i dodaje: - Nie wiem, czy np. za miesiąc nie podejmę pracy w konkurencyjnej firmie i wtedy przestanie obowiązywać umowa o zakazie pracy dla konkurencji.
Były szef TAI mówi też, że kontrakty podpisywane z dyrektorami za prezesury Wildsteina są standardowe, jak za poprzednich prezesów.
Pracownik pionu finansów: Tak wysokich odpraw nigdy nie było- To nieprawda - zaprzecza jeden z pracowników pionu finansów TVP. Jako przykład podaje najwyższą jak dotąd odprawę, którą dostał Tomasz Posadzki, wieloletni szef zarządu z czasów prezesury Roberta Kwiatkowskiego i Dworaka - 342 tys. zł (82 tys. zł odszkodowania i 260 tys. zł w ramach "klauzuli konkurencyjności").
Jarosław Szczepański, b. rzecznik TVP za czasów Dworaka, potwierdza: - Standardowe umowy dyrektorów generalnych przewidywały od 6 do 12 miesięcznych wynagrodzeń. Tak wysokich odpraw jak 500 czy 700 tys. zł nie było.
- Praca w TVP jest tak niepewna, że każdy stara się wynegocjować taki kontrakt, by gdy z dnia na dzień straci pracę, miał za co żyć, zanim znajdzie następną - opowiada nam jeden z byłych dyrektorów TVP. - Ale o tak wysokich odprawach nigdy nie słyszałem - zastrzega.
TVP nie chce komentowaćTelewizja Polska odmówiła nam skomentowania sprawy odpraw dla dyrektorów mianowanych przez Wildsteina. Czy obecni dyrektorzy TVP mają podobne kontrakty? Aneta Wrona, rzecznik Telewizji:- W kontraktach nie ma zapisów o takich odprawach.
Nasi rozmówcy z rady nadzorczej Telewizji podkreślają, że umowy zawierane w czasach poprzedniego prezesa są zgodne z prawem, choć "nieetyczne", bo tak wysokie.
Wildstein nie chciał z nami rozmawiać: - Nie będę pani udzielał żadnego komentarza ani dziś, ani żadnego innego dnia.
Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski
Gazeta Wyborcza14-06-2007