środa, 18 lipca 2007

M. Giertych: Merkel działa jak Hitler

"Życie Warszawy": Hitler chciał doprowadzić do utworzenia supermocarstwa w Europie. Podobnie działa Angela Merkel, ale ona jest dużo sprytniejsza - to kolejne bulwersujące wypowiedzi eurodeputowanego Macieja Giertycha.

Według niego, Merkel jest jednak dużo sprytniejsza, bo nie sięga po argumenty siły. - Idzie na pozorne ustępstwa, ale tak naprawdę dba, by Niemcy miały najsilniejszą propozycję w Unii Europejskiej - podkreśla profesor Maciej Giertych.

W TVN24 Maciej Giertych powiedział, że nie ma podobieństwa działalności Merkel i Hitlera, co do metod, ale cele są identyczne. - Mówię o pewnym, trwającym tysiąclecia, ciągu działań Niemiec, polegających na tym, że Niemcy chcą zdominować Europę.

Na pytanie czy nie sądzi, że tego typu słowa zaszkodzą Polsce, Giertych powiedział, że Polsce szkodzi traktat konstytucyjny. - Nie widzę w swoich słowach nic niestosowanego. A w "ŻW" cała historia jest źle odpisana, bo została wyrwana z kontekstu historycznego, w który wpisuje się i Hitler i Merkel - dodaje europoseł LPR.

Wypowiedziami europosła oburzeni są inni polscy posłowie w Parlamencie Europejskim: - Pan Giertych pilnie potrzebuje opieki lekarskiej. Niemcy od 40 lat wprowadzają zasady państwa demokratycznego i mamy wielką szansę na zawarcie z nimi korzystnego sojuszu, ale takie wypowiedzi wszystko niweczą - uważa Dariusz Rosati.

- Europosłowie tacy jak Rosati nie są oczywiście zadowoleni, że ja obnażam to, co przygotowała Merkel dla Europy - ripostuje w TVN24 Maciej Giertych.

Według innego eurodeputowanego - Konrada Szymańskiego (PiS), Giertych użył bardzo nierozsądnego porównania. - Jedyna nadzieja w tym, że nikt na arenie międzynarodowej nie weźmie na poważnie kolejnej bezsensownej wypowiedzi Macieja Giertycha - mówi.

Ojciec Romana Giertycha, wicepremiera i ministra edukacji, zasłynął na arenie Parlamentu Europejskiego już kilkakrotnie. Na początku 2006 r. zorganizował wystawę o aborcji z plakatami porównującymi przerywanie ciąży do obozów koncentracyjnych. W dniu, kiedy PE uczcił ofiary wojny domowej w Hiszpanii, Giertych chwalił faszystowskich dyktatorów, takich jak gen. Franco. Maciej Giertych twierdził również, że teoria ewolucji nie jest prawdziwa, a dowodem na to mają być m.in. potwór z Loch Ness i smok wawelski, które żyły wśród nas.

PAP/TVN24
Onet.pl
18-07-2007

Rządowa lancia potrąciła motocyklistę

W lancii, która przed kancelarią premiera staranowała motocyklistę, był poseł i gość ministra z kancelarii premiera - ustalił dziennik.pl. Ranny motocyklista trafił do szpitala. Groźny wypadek spowodował kierowca lancii. Nieprawidłowo włączył się do ruchu.

Limuzyna należała do kancelarii. Był w niej kierowca, poseł Andrzej Adamczyk (PiS) oraz Kamil Kamiński, wiceszef Polskich Portów Lotniczych - ustalił dziennik.pl. Wyjeżdżali ze spotkania u ministra z kancelarii premiera, Jacka Kościelniaka. Przód limuzyny zahaczył o rozpędzony motocykl. Wytrącony z równowagi pojazd przewrócił się.

Karetka na sygnale odwiozła rannego motocyklistę do szpitala. Jedna nitka Alej Ujazdowskich jest zablokowana. Na ulicy leży rozbity motocykl.

Policjanci przesłuchali mężczyznę, który prowadził rządowy samochód. Motocyklista i kierowca lancii byli trzeźwi. Wypadek spowodował kierowca limuzyny. Nieprawidłowo włączył się do ruchu. Tak wynika z pierwszych ustaleń drogówki.

O wypadku poinformował serwis tvn24.pl.

Magdalena Rubaj, Mariusz Nowik
Dziennik.pl
18-07-2007

Dorn: wniosek o powołanie komisji śledczej ds. CBA poczeka 6 miesięcy

- PO jeszcze dzisiaj złoży wniosek o powołanie komisji śledczej ws. "afery gruntowej" - zapowiedział lider PO, Donald Tusk. Komisja miałaby wyjaśnić okoliczności działania CBA, w wyniku którego z rządu odszedł wicepremier Andrzej Lepper. Marszałek Sejmu Ludwik Dorn poinformował, że nie wprowadzi do porządku obrad - przed upływem regulaminowego terminu 6 miesięcy - wniosku PO.


"Nie ma żadnych powodów, aby to robić, oznaczałoby to sparaliżowanie prowadzonej przez ten rząd walki z korupcją także we własnym zapleczu politycznym i parlamentarnym. Nie widzę powodu, aby pozwolić opozycji paraliżować wysiłki rządu" - stwierdził Dorn na konferencji prasowej.

Platforma sama złoży wniosek

Wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski poinformował wcześniej, że Dorn nie zgodził się, aby to prezydium Sejmu wystąpiło z inicjatywą powołania komisji śledczej do zbadania akcji CBA, w wyniku której z rządu odszedł Andrzej Lepper.

Komorowski przekonywał, że gdyby projekt firmowało całe prezydium, zdecydowanie zwiększyłyby się szanse powołania takiej komisji, jako inicjatywy całego Sejmu.

Ponieważ Dorn nie dał się przekonać, Platforma - zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami - złoży swój, klubowy projekt powołania komisji - zapowiedział Komorowski

PiS: PO przyłącza się do "frontu walki" z tymi, którzy likwidują korupcję

Poseł PiS Zbigniew Girzyński odpowiadając na propozycję Platformy ocenił, że PO "przyłącza się do frontu walki z tymi, którzy starają się zlikwidować w Polsce korupcję".

- CBA podjęło bardzo intensywne działania, których ukoronowaniem jest akcja związana z nieprawidłowościami w ministerstwie rolnictwa - ocenił poseł PiS. Działania antykorupcyjne - mówił - są "narażone na storpedowanie poprzez wnioski PO, której nie podoba się nasze twarde stanowisko przeciwko korupcji".

"PO rozpoczęła walkę z tymi, którzy walczą z korupcją, (...) oczekujemy, że PO się opamięta" - powiedział inny poseł PiS Karol Karski.

mp, jg, PAP
Gazeta.pl
18-07-2007

KE krytykuje polską ustawę o supermarketach

Komisja Europejska skrytykowała w środę podpisaną w ubiegłym tygodniu przez prezydenta ustawę o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych (WOH), zapowiadając dokładne zbadanie jej pod kątem zgodności z prawem europejskim.


"Ustawa jest potencjalnym złamaniem podstawowych, zagwarantowanych w unijnym traktacie swobód wspólnego rynku: swobody przepływu kapitału i swobody świadczenia usług" - oświadczył rzecznik unijnego komisarza ds. rynku wewnętrznego, Oliver Drewes.

Przypomniał, że Komisja Europejska w przeszłości rozpoczęła procedury karne przeciwko krajom UE, które przyjęły analogiczne przepisy ograniczające rozwój sieci supermarketów - m.in. Francji, Hiszpanii i Holandii.

"Polskie prawodawstwo jest przez nas stale monitorowane. Przyjrzymy się tej ustawie z bliska, czy to na wniosek zainteresowanej strony, czy też z własnej inicjatywy, stojąc na straży traktatów UE" - zapowiedział Drewes.

Ustawa, która wejdzie w życie po upływie dwóch miesięcy od dnia ogłoszenia, budziła wiele kontrowersji. Krytykowali ją nie tylko handlowcy, ale i pracodawcy zrzeszeni w organizacjach, wskazując, że nowe przepisy wpłyną na wzrost bezrobocia i ograniczą inwestycje. Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" oraz Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji apelowały o skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego.

Uchwalona przez Sejm w maju tego roku ustawa - autorstwa Samoobrony - przewiduje, że utworzenie sklepu o powierzchni sprzedaży od 400 do 2 tys. metrów kw. będzie wymagało zezwolenia gminy, a powyżej 2 tys. m kw. będzie wymagać zezwolenia gminy i sejmiku wojewódzkiego. Zezwolenia nie będzie wymagała budowa obiektu handlowego o powierzchni handlowej do 400 m kw.

Ustawa uzyskała negatywne stanowisko rządu. Urząd Komitetu Integracji Europejskiej dwukrotnie stwierdzał jej niezgodność z prawem europejskim. Jako niezgodną z Konstytucją RP i prawem UE odrzuciły ją też dwie komisje senackie oraz Biuro Legislacyjne Senatu. Senat chciał odrzucenia ustawy, jednak Sejm wniosku nie przyjął.

PAP
Gazeta.pl
18-07-2007

KE pyta, czy prace w dolinie Rospudy naprawdę ruszą

Komisja Europejska chce dowiedzieć się od polskich władz, jakie są intencje w sprawie obwodnicy w dolinie Rospudy i czy rzeczywiście prace budowlane zostaną wznowione od sierpnia - oświadczyła w środę rzeczniczka KE ds. środowiska Barbara Helfferich.


"Komisarz (Stawros) Dimas jeszcze dziś skontaktuje się w tej sprawie z ministrem (Janem) Szyszko, najprawdopodobniej drogą mailową, by spytać, jakie są intencje Polski. Na podstawie tej odpowiedzi będziemy mogli podjąć jakąś decyzję" - powiedziała PAP Helfferich.

Rozpoczęcie, wstrzymanych na okres wylęgu ptaków, prac ziemnych i budowlanych nad Rospudą zapowiedział w poniedziałek dyrektor Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Zbigniew Kotlarek.

KE chce jednak uzyskać jednoznaczną odpowiedź od samego ministra Szyszki - powiedziała PAP Helfferich.

Powtórzyła, że Komisja Europejska jest gotowa zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości UE o wydanie pilnego nakazu wstrzymania prac w dolinie Rospudy, jeśli rzeczywiście zostaną one wznowione od sierpnia.

31 lipca kończy się termin ochronny lęgu ptaków. Prace przy budowie obwodnicy Augustowa trwają już od strony Białegostoku, na odcinku 5 km. Za kilka dni - jak zapowiedział Kotlarek - mają ruszyć prace od strony Suwałk.

Wniosek o natychmiastowe wstrzymanie prac w dolinie Rospudy jest gotowy od marca, kiedy to Komisja Europejska skierowała pozew przeciwko Polsce do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu, w związku z budową obwodnic Augustowa i Wasilkowa na terenach chronionych Natura 2000. Wniosek nie został jednak wysłany, bowiem prace wstrzymano w związku z trwającym od 1 marca czteromiesięcznym okresem ochronnym. KE może go jednak w każdej chwili wysłać. Nie stoi na przeszkodzie przerwa wakacyjna.

Na wniosek KE, jeszcze przed ostatecznym wyrokiem w sprawie Rospudy, Trybunał może wydać natychmiastowy nakaz wstrzymania prac, by uniknąć nieodwracalnych szkód w środowisku naturalnym.

KE od grudnia kwestionuje budowę obwodnicy w dolinie Rospudy, uznając ją za teren unikatowy, gdzie żadne kompensaty (np. nasadzenia drzew) nie są w stanie naprawić szkód, jakie wywołałaby budowa obwodnicy. Dlatego komisarz Dimas apelował o wyznaczenie alternatywnej trasy.

PAP
Gazeta.pl
18-07-2007

Rząd Kaczyńskiego chwali się sukcesami gospodarczymi

Za największe osiągnięcia rządu premier Jarosław Kaczyński uważa sukcesy gospodarcze i poprawę bezpieczeństwa. W wydanej przez CIR broszurze podsumowującej rok rządu premiera Kaczyńskiego czytamy, że w Polsce mamy rekordowy wzrost gospodarczy i najniższe od wielu lat bezrobocie.


To zdaniem autorów tekstu efekt rozpoczętej reformy finansów publicznych, likwidacji bariar dla przedsiębiorców i obniżenia kosztów pracy. Autorzy broszury podkreślają, że rząd nie zapomina też o najbiedniejszych stosując się do zasad państwa solidarnego i prowadząc politykę prorodzinną.

Zobacz broszurę na stronie kancelarii premiera

We wstępie do ponad 70-stronicowej publikacji o 365 dniach rządu premier podkreślił, że obejmował tę funkcję z "precyzyjnym planem budowy nowoczesnego i solidarnego Państwa".

"Ten plan sprawdza się w praktyce. To był bardzo dobry rok. Nie bacząc na ostrą krytykę, wbrew trudnościom i atakom kontynuujemy trud naprawy Polski" - uważa J.Kaczyński. "Opozycja żyje w wykreowanym przez siebie wirtualnym świecie - my żyjemy w świecie realnym, w świecie liczb i faktów" - ocenia.

J.Kaczyński podkreśla, że Polska ma "rekordowy wzrost gospodarczy", dzięki temu wzrosły płace; "w rekordowym tempie napływają do nas inwestycje dające nowe miejsca pracy". Premier deklaruje, że rząd "dąży do zmniejszenia obszaru biedy", a "badania wskazują, że dzięki wydatkom socjalnym spada poziom ubóstwa".

"Wzrosła płaca minimalna, podnieśliśmy pensje nauczycielom i policjantom. To mój rząd wprowadził największą, bo 30 proc. podwyżkę dla lekarzy i pielęgniarek" - wylicza J.Kaczyński. Zapewnia też, że jego gabinet "zgodnie z zasadą solidarności dzieli unijne fundusze".

W ocenie premiera, w ciągu minionego roku jego rządowi udało się więcej niż poprzednikom. "Odważnie przystąpiliśmy do reformowania finansów publicznych. Chcemy dostępniejszych usług medycznych i zracjonalizowania ich kosztów" - podkreślił.

Duże znaczenie w budowaniu państwa nowoczesnego i solidarnego ma też walka z korupcją. Jarosław Kaczyński pisze, że Centralne Biuro Antykorupcyjne nie cofnie się nawet przed działaniami wobec wysokich urzędników państwowych. Do tego reformowany jest wymiar sprawiedliwości i zlikwidowano WSI, które - zdaniem premiera - były źródłem nieprawidłowości na styku polityki i gospodarki.

W broszurze napisano, że zmieniło się też oblicze polityki zagranicznej, której celem podstawowym jest teraz interes narodowy. Zdaniem premiera, Polska jest coraz bardziej liczącym się krajem na świecie. "Zrezygnowaliśmy z założenia, że jak panna jest brzydka i nieposażna, to musi być miła i się uśmiechać" - pisze premier. Na uwagę zdaniem autorów broszury zasługują też działania rządu w celu zapewnienia Polsce bezpieczeństwa energetycznego.

J.Kaczyński przyznał, że ekipa rządowa nie jest nieomylna, ale "błędów nie popełniają tylko ci, którzy stoją z boku i nie podejmują żadnych decyzji".

Rok swoich rządów premier Jarosław Kaczyński podsumuje na jutrzejszej konferencji prasowej.

kar, IAR, PAP
Gazeta.pl
18-07-2007

Czy Lepper przygotowuje kontratak?

Samoobrona próbuje zbierać materiały prokuratury i UOP na temat braci Kaczyńskich z początku lat 90.


- Chodzi m.in. o akta spółki Telegraf i cały szereg materiałów z rozpracowywania przez UOP Porozumienia Centrum [partia Jarosława Kaczyńskiego założona w 1990r.] w kontekście afery Art-B, FOZZ itp. - relacjonuje b. wysoki oficer UOP, do którego zgłosił się wysłannik partii Andrzeja Leppera. O co prosił? - Interesowały go wszelkie materiały na temat podjętej w 1991 r. próby powołania przez Lecha i Jarosława Kaczyńskich nowej formacji o charakterze służby specjalnej - twierdzi nasz rozmówca, dodając, że sprawę badał UOP, bo działania te odbywały się poza wiedzą ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy, w którego kancelarii Jarosław był szefem, a Lech nadzorował BBN.

Według informacji "Gazety" wysłannikiem Leppera był dawny oficer WSI. W Samoobronie działa ich kilku skupionych wokół gen. Zenona Poznańskiego i płk. Marka Mackiewicza w latach 90. pracujących w wojskowych specsłużbach, dzisiaj ekspertów partii Leppera.

Były oficer miał mówić, że Samoobrona dysponuje już aktami umorzonej przez prokuraturę sprawy Telegrafu - spółki założonej w 1990 r. przez braci Kaczyńskich, Andrzeja Urbańskiego (dziś prezes TVP) Krzysztofa Czabańskiego (prezes Polskiego Radia) i Macieja Zalewskiego. W sprawie chodziło m.in. o wyłudzenie przez Telegraf 40 mld starych złotych (4 mln nowych) z Banku BPH. Materiały te Samoobrona chce wykorzystać w publikacji, która ma być odwetem Leppera za niedawną dymisję ze stanowiska wicepremiera i ministra rolnictwa.

Sprawa Telegrafu powraca co kilka lat. Ostatnio w grudniu 2006 r. odtajnienia akt Telegrafu domagał się w piśmie do premiera szef klubu SLD Jerzy Szmajdziński - do dzisiaj nie dostał odpowiedzi.

Wysłannik Leppera miał też mówić, że Samoobrona dysponuje już kopiami materiałów UOP, który badał informacje o finansowaniu Porozumienia Centrum z pieniędzy FOZZ i spółki Art-B.

Czy Samoobrona rzeczywiście szykuje kontratak? Rzecznik partii poseł Mateusz Piskorski jest tajemniczy: - Nie potwierdzam, że przygotowujemy coś konkretnego. Ale zaraz dodaje: - Na pewno mamy prawo przypominać niewygodne dla PiS sprawy z początku lat 90.

Wojciech Czuchnowski
Gazeta Wyborcza
18-07-2007

Raport o Rospudzie: Nie budować!

Grupa europosłów domaga się, by Europejski Trybunał Sprawiedliwości natychmiast zablokował prace budowlane w dolinie Rospudy. Proszą o pomoc Komisję Europejską


- To jest pewne. Polska łamie unijne przepisy. Wasze władze zrobiły wszystko, żeby zmarginalizować alternatywne trasy obwodnicy Augustowa, żeby ośmieszyć przeciwników budowy drogi przez Dolinę Rospudy - mówił wczoraj holenderski eurodeputowany Thijs Berman.

W poniedziałek napisaliśmy w "Gazecie", że rząd i inwestor obwodnicy chcą ruszyć z pracami dolinie Rospudy 1 sierpnia (wtedy kończy się okres lęgowy ptaków), choć sprawa tej budowy jest już w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości. - To jest prowokacja wobec Parlamentu Europejskiego i całej Unii Europejskiej! - oburza się Berman.

Jest on, razem z dwoma innymi eurodeputowanymi (brytyjskim chadekiem Martinem Callananem oraz Hiszpanem Davidem Hammerstein Mintzem), autorem nowego raportu w sprawie obwodnicy Augustowa. W czerwcu byli oni w Polsce. Odwiedzili Dolinę Rospudy, Augustów i Białystok. W Warszawie spotkali się m.in. z przedstawicielami rządu.

Konkluzja raportu jest jednoznaczna: obwodnica Augustowa musi zostać wytyczona w innym miejscu, niż chcą polskie władze.

We wtorek nad raportem Bermana miała obradować komisja petycji Europarlamentu. Jednak jej przewodniczący, polski europoseł Marcin Libicki z PiS uznał, że z pełną debatą należy się wstrzymać, bo nie wszystkie dokumenty przetłumaczono. Pod presją innych członków komisji zgodził się jednak, by wysłać prośbę o interwencję do Komisji Europejskiej, która już wcześniej zapowiadała, że jest gotowa szybko zwrócić się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości o wydanie oficjalnego zakazu rozpoczęcia prac budowlanych w Rospudzie.

Berman przyznaje, że wytyczenie obwodnicy Augustowa inną trasą oznacza uciążliwe dla augustowian opóźnienie. - Ale budowa drogi według pierwotnych planów też może się opóźnić, bo będą komplikacje techniczne - podkreśla Holender. Jest też zdziwiony, że władze Augustowa nie wprowadziły żadnych tymczasowych zabezpieczeń (np. dodatkowej sygnalizacji świetlnej), by choć trochę ulżyć mieszkańcom miasta, przez które przejeżdża 4 tys. TIR-ów dziennie.

Przedstawiciele polskich organizacji pozarządowych, na wniosek których komisja petycji PE zajęła się całą sprawą, nie ukrywali zadowolenia z konkluzji raportu i z tego, że Europarlament poprosi o pomoc Komisję Europejską. - Ta sprawa jest pilna. Jak najszybciej musimy uzyskać decyzje ETS o wstrzymaniu prac - uważa Małgorzata Znaniecka z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.

- Minimum tego, co polski rząd teraz powinien zrobić, to rozpatrzenie alternatywnej trasy obwodnicy. Bo inaczej mieszkańcy Augustowa będą czekać na coś, co nigdy nie nastąpi - mówiła europosłanka Lidia Geringer de Oedenberg (SLD). Stanowiska polskich władz w sprawie obwodnicy Augustowa broniła Barbara Kudrycka (PO). - Będziemy jeszcze starali się wpłynąć na zmianę tej rekomendacji - mówiła.

Konrad Niklewicz
Gazeta Wyborcza
18-07-2007

Strajkujcie, będziemy wiedzieli, który szpital zamknąć

Minister zdrowia likwiduje strajkujące Centrum Zdrowia Matki Polki: chce tam zamknąć połowę oddziałów


Nie byłoby tej historii, gdyby nie poniedziałkowa wizyta dyrektora łódzkiego Centrum u ministra Religi.

Łódzki instytut leczy najbardziej skomplikowane przypadki z całej Polski i wygrywa w rankingach na najlepszą placówką ginekologiczno-położniczą. Ale tysiącłóżkowy gigant ma 130 mln długu. Od miesiąca trwa tu strajk. Podobnie jak w 200 innych szpitalach, lekarze przyjmują tylko pacjentów, których życie lub zdrowie jest zagrożone. Szpital nie realizuje więc kontraktu z NFZ i nie zarabia.

Dyrektor postanowił to wykorzystać do przeprowadzenia swojego planu: likwidacji Instytutu i przekształcenia go w placówkę podległą łódzkiemu Uniwersytetowi Medycznemu. Matka Polka działałaby nadal, tylko pod innym szyldem i bez długów.

Dyrektor starał się o to od roku. Strajk dawał mu nadzieję, że tym razem minister zdrowia podejmie decyzję.

- Bez długów szpital mógłby normalnie funkcjonować - tłumaczy prof. Przemysław Oszukowski, dyrektor Centrum. Jego plan zakładał, że 200 pracowników szpitala przeszłoby na etaty nauczycieli akademickich, czyli płaciłaby za nich uczelnia.

Minister wysłuchał i przedstawił całkiem inną wizję Centrum.

- To bankrut, moloch nie dostosowany do obecnych potrzeb pod żadnym względem. Musi zniknąć - mówił na antenie radia TOK FM. - Ten szpital powstał w połowie lat 80., zaprojektowano go w połowie lat 70. - inny świat, inne potrzeby, inna medycyna. Kolejny strajk go dobija. Trzeba zrobić ruch, ogłosić upadłość i zastanowić się, jakie oddziały są potrzebne. Mogę z góry powiedzieć, że tylko płowa. Jeden budynek oddamy Uniwersytetowi Medycznemu. A to, co zostanie, będzie w stanie się utrzymać z kontraktów z NFZ.

Zaskoczone władze łódzkiej uczelni nie chcą decyzji ministra komentować. A dyrektor Matki Polki próbuje uspokajać i mówi, że jeszcze żadne decyzje nie zapadły. Tyle że podejście do łódzkiego Centrum jest najwyraźniej częścią szerszego planu resortu zdrowia. Podobny los może spotkać inne szpitale. W ten sposób zamknięte zostaną niepotrzebne placówki, które i tak znalazłyby się poza projektowaną przez ministerstwo siecią szpitali.

Projekt ustawy o sieci przyjął na razie rząd. Są w nim wytyczne, jak ustalić, który szpital w regionie jest niezbędny, a który nie. Decyzje w tej sprawie należałyby do samorządów - a to rodzi konflikty. Jednak gdy szpital strajkuje, trudno go bronić. Można powiedzieć, że do zamknięcia doprowadzili sami strajkujący lekarze.

Minister Religa daje przykład Górnego Śląska, gdzie strajkuje większość szpitali. - Ale tam szpitali jest za dużo. Lekarze strajkując wychodzą naprzeciw ustawie o sieci. Zrealizują jej przepisy zanim wejdzie w życie - zdradził minister zdrowia.

Jak to możliwe, tłumaczy szef NFZ Andrzej Sośnierz: - Wysokość kontraktów, które zawieramy ze szpitalami, zależy od tego, ilu pacjentów przyjmują. Te szpitale, w których z powodu strajku będzie mniej pacjentów, dostaną na przyszły rok niższe kontrakty. A to zmusi dyrektorów do zamknięcia niektórych oddziałów.

Adam Czerwiński
Gazeta Wyborcza
18-07-2007

Lewica: ustawa groźna dla wolności

SLD zaskarżyło do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o zarządzaniu kryzysowym.


"Władza publiczna uzyskała narzędzie trudnego do skontrolowania wkroczenia w sferę praw i wolności obywateli" - napisała we wniosku do TK grupa posłów Sojuszu. - Ta ustawa może stanowić narzędzie, dzięki któremu państwo będzie miało możliwość wysłania wojska przeciwko niewygodnej dla siebie grupie społecznej czy związkom zawodowym. Ustawa przewiduje możliwość użycia wojska w przypadku strajków czy różnego rodzaju sporów na tle politycznym lub kulturowym - mówił wczoraj w Sejmie, prezentując wniosek do Trybunału, Ryszard Kalisz.

Rządowy projekt Sejm uchwalił kilka miesięcy temu. Największy niepokój lewicy budzą zapisy o tym, jak rozumieć sytuację kryzysową. W ustawie jest ona określona jako "zerwanie lub znaczące naruszenie więzów społecznych przy równoczesnym zakłóceniu w funkcjonowaniu instytucji publicznych". Tak niejednoznaczna definicja może oznaczać, że za sytuację kryzysową zostaną uznane strajki czy demonstracje uliczne. Tym bardziej że zwalczanie sytuacji kryzysowej przez państwo ma - według ustawy - polegać np. na "zapewnieniu przejezdności szlaków komunikacyjnych". Do tych działań, na wniosek wojewodów, mogą zostać przeznaczone jednostki sił zbrojnych.

- W konstytucji mamy już stan wojenny, wyjątkowy i stan klęski żywiołowej. Zupełnie niezrozumiałe jest wprowadzenie kolejnej kategorii z tak dużym polem do interpretacji - mówił Kalisz.

"Gazeta" pisała jeszcze przed uchwaleniem ustawy, że może się ona okazać niezgodna z konstytucją, ponieważ definicja sytuacji kryzysowej jest jak "worek" - zmieści się w niej bardzo dużo. Cytowany w "Gazecie" dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zwracał uwagę, że państwo, zwłaszcza gdy ustanawia przepisy ograniczające prawa człowieka, musi się posługiwać precyzyjnymi definicjami.

Choć do ustawy zastrzeżenia mieli także niektórzy senatorzy i ekspert senacki, przeszła ona przez parlament i podpisał ją prezydent.

w, em
Gazeta Wyborcza
18-07-2007

Kaczyński stał się zakładnikiem instytucji, które stworzył

Tkwiąc w koalicji z Samoobroną i LPR, Jarosław Kaczyński ośmiesza partię o nazwie Prawo i Sprawiedliwość. Zrywając koalicję, może oddać pod kilof instytucje IV RP, dla których z taką determinacją parł do władzy w 2005 roku


Co czeka Polaków - wybory czy nowa koalicja? Jarosław Kaczyński: - Fifty-fifty. Pół na pół. Za koalicją przemawia możliwość pata po wyborach. Za wyborami fakt, iż pojawiają się żądania, których nie możemy spełnić i nie spełnimy. Tak - to jest m.in. kwestia ceny.

To fragment wywiadu, jakiego premier udzielił prawie rok temu, podczas jednego z koalicyjnych kryzysów. To samo mógłby powiedzieć dziś. Trwanie koalicji zależy od ceny, jaką PiS przyjdzie za nią płacić.

W książce "O dwóch takich... alfabet braci Kaczyńskich" szef rządu tak mówił o korzyściach, jakie daje współpraca z LPR i Samoobroną: "Sama likwidacja WSI czy stworzenie Urzędu Antykorupcyjnego (CBA) są dużo ważniejsze niż kompromisy, które przyszło nam zawierać". Możliwość budowania instytucji IV PR rękami posłów Samoobrony i LPR to nadal ważny argument za trwaniem do końca kadencji.

Słupek "koszta" wciąż jednak rośnie. PiS szedł do władzy jako partia jakobińskiej uczciwości. A tkwi w koalicji z Samoobroną skompromitowaną aferami typu "praca za seks". I z Romanem Giertychem, o którym nawet naczelny "Dziennika" Robert Krasowski pisał: "To jest plaga. Dzisiejszy tolerancyjny stosunek (PiS) do niego na lata zdefiniuje wizerunek polskiej prawicy".

Koalicja w obecnym składzie ośmiesza partię o nazwie Prawo i Sprawiedliwość. Nie oznacza to jednak, że wybory będą już w listopadzie. Zrywając z Lepperem i Giertychem, premier pokazałby, że wyżej ceni zasady niż władzę. Ale tracąc władzę, naraziłby instytucje IV RP, które przez dwa lata budował.

Ich zachowanie wydaje się głównym priorytetem Kaczyńskiego. Wybory tymczasem to wielka niewiadoma. Jeśli powstanie po nich rząd PO-LiD, większość tych instytucji (na pewno CBA) pójdzie pod kilof.

Kiedy więc Kaczyński mówi, że wyborów nie chce, mówi prawdę. Ale prawdę mówi także wtedy, gdy ostrzega, że nie zapłaci za trwanie koalicji ceny przegrywanych głosowań czy wystawienia pod sąd sejmowej komisji CBA.

Na razie szuka wyjścia z sytuacji bez wyjścia. By uwiarygodnić własną uczciwość, wyrzuca Leppera z rządu. By nie stracić tego, co zbudował, trzyma Samoobronę w koalicji. Po ewentualnych wyborach też będzie gotów zapłacić wysoką cenę za pozostanie u władzy.


Wojciech Załuska
Gazeta Wyborcza
18-07-2007

Urzędnicy zalegalizowali związek homoseksualistów

To pierwszy taki przypadek w Polsce. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Chorzowie uznał, że dwaj mieszkający ze sobą i będący parą mężczyźni mają wobec siebie takie obowiązki, jak małżonkowie. I dlatego odmówił jednemu z nich przyznania zasiłku i ubezpieczenia.

Jak pisze "Gazeta Wyborcza", Tomasz Bąk i Piotr Wroński są razem od kilku lat. Bąk choruje i w każdej chwili może trafić do szpitala. Do tej pory miał ubezpieczenie w urzędzie pracy. ZUS uznał go jednak za niezdolnego do pracy, więc urząd Bąka wyrejestrował.

Na rentę mężczyzna będzie musiał poczekać, więc najpierw złożył w ośrodku pomocy wniosek o stały zasiłek i ubezpieczenie. I wtedy się zaczęło. Na podstawie wywiadu środowiskowego dyrektorka ośrodka uznała, że skoro Bąk i Wroński są parą, to żadna pomoc Bąkowi się nie należy. Bo to Wroński - jako jego partner - jest odpowiedzialny za utrzymanie mężczyzny.

"Nie interesuje mnie, jakie uczucie łączy tych panów. Sprawdzaliśmy, czy prowadzą wspólne gospodarstwo domowe i jaki jest ich dochód" - tłumaczy "Gazecie Wyborczej" Bożena Antończyk, szefowa MOPS, która od Bąka zażądała zaświadczenia o zarobkach Wrońskiego. Bąk odmówił.

"Jakim prawem mogę żądać zaświadczenia o zarobkach od osoby prawnie mi obcej? Przecież zgodnie z polskim prawem mój partner nie ma wobec mnie żadnych obowiązków" - tłumaczy. Ale dopóki zaświadczenia nie dostarczy, zasiłku nie dostanie.

Jak pisze "Gazeta Wyborcza", mężczyźni starali się wspólnie o dodatek do czynszu. "Dostaliśmy, ale kazano nam złożyć osobne wnioski, bo nie jesteśmy rodziną. Nie mamy żadnych praw jako związek. A teraz na siłę tworzy się z nas rodzinę, żeby nam nie pomóc" - skarżą się Bąk i Wroński.

Dziennik.pl
17-07-2007