Lewica: ustawa groźna dla wolności
SLD zaskarżyło do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o zarządzaniu kryzysowym.
"Władza publiczna uzyskała narzędzie trudnego do skontrolowania wkroczenia w sferę praw i wolności obywateli" - napisała we wniosku do TK grupa posłów Sojuszu. - Ta ustawa może stanowić narzędzie, dzięki któremu państwo będzie miało możliwość wysłania wojska przeciwko niewygodnej dla siebie grupie społecznej czy związkom zawodowym. Ustawa przewiduje możliwość użycia wojska w przypadku strajków czy różnego rodzaju sporów na tle politycznym lub kulturowym - mówił wczoraj w Sejmie, prezentując wniosek do Trybunału, Ryszard Kalisz.
Rządowy projekt Sejm uchwalił kilka miesięcy temu. Największy niepokój lewicy budzą zapisy o tym, jak rozumieć sytuację kryzysową. W ustawie jest ona określona jako "zerwanie lub znaczące naruszenie więzów społecznych przy równoczesnym zakłóceniu w funkcjonowaniu instytucji publicznych". Tak niejednoznaczna definicja może oznaczać, że za sytuację kryzysową zostaną uznane strajki czy demonstracje uliczne. Tym bardziej że zwalczanie sytuacji kryzysowej przez państwo ma - według ustawy - polegać np. na "zapewnieniu przejezdności szlaków komunikacyjnych". Do tych działań, na wniosek wojewodów, mogą zostać przeznaczone jednostki sił zbrojnych.
- W konstytucji mamy już stan wojenny, wyjątkowy i stan klęski żywiołowej. Zupełnie niezrozumiałe jest wprowadzenie kolejnej kategorii z tak dużym polem do interpretacji - mówił Kalisz.
"Gazeta" pisała jeszcze przed uchwaleniem ustawy, że może się ona okazać niezgodna z konstytucją, ponieważ definicja sytuacji kryzysowej jest jak "worek" - zmieści się w niej bardzo dużo. Cytowany w "Gazecie" dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zwracał uwagę, że państwo, zwłaszcza gdy ustanawia przepisy ograniczające prawa człowieka, musi się posługiwać precyzyjnymi definicjami.
Choć do ustawy zastrzeżenia mieli także niektórzy senatorzy i ekspert senacki, przeszła ona przez parlament i podpisał ją prezydent.
w, em
Gazeta Wyborcza
18-07-2007
Gazeta Wyborcza
18-07-2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz