niedziela, 24 czerwca 2007

LiD: Zabrać podwyżki wszystkim, dać strajkującym

Nie będzie podwyżek dla wszystkich, wyższe pensje dostaną lekarze, pielęgniarki i nauczyciele - realizacji takiego scenariusza chce Lewica i Demokraci. LiD apeluje do prezydenta, by nie podpisywał ustawy o obniżeniu składki rentowej. Pieniądze, które miały wspomóc pensje wszystkich, mają dostać strajkujący - proponuje.

W połowie czerwca Sejm przegłosował nowelizację ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, która obniżyła składkę rentową o 7 punktów procentowych. Liderzy SLD, SdPl, Partii Demokratycznej-demokraci.pl i Unii Pracy wyliczyli, że po tej obniżce w tym roku do państwowej kasy trafi 3 miliardy złotych mniej, a w przyszłym roku już 19 miliardów.

"Obniżając składkę, państwo traci z budżetu pieniądze, które można przeznaczyć na rozwiązanie innych palących problemów, na przykład na służbę zdrowia lub edukację" - grzmiał na konferencji prasowej szef SLD Wojciech Olejniczak. "Tym samym zakończymy ten niekończący się protest" - dodaje polityk Sojuszu.

Wtórował mu lider SdPL Marek Borowski. "Dzięki obniżeniu składki rentowej Polakom zostanie w portfelu więcej o 40-50 złotych. To wcale nie oznacza, że będą oni uczyć się albo leczyć w lepszych warunkach" - argumentował.

Lewica i Demokraci skrytykowali pomysł włączenia się wicepremiera Andrzeja Leppera w mediacje między rządem a protestującymi pielęgniarkami. Wojciech Olejniczak powiedział, że Lepper jest członkiem rządu i nie może się uchylać od odpowiedzialności za zły stan służby zdrowia. LiD zarzucił też rządowi arogancję w stosunku do protestujących.

Andrzej Geller
Dziennik.pl
24-06-2007

Wierzejski na celowniku prokuratury

Czy z Ligii Polskich Rodzin wypływały pieniądze na fikcyjne zlecenia? Sprawdza to właśnie warszawska prokuratura. Wkrótce były skarbnik LPR, Wojciech Wierzejski, może usłyszeć zarzuty popełnienia przestępstw finansowych - ustalił "Newsweek".

Doniesienie złożył jeden z byłych działaczy Ligi. Jak powiedział prokuratorom, partia wystawiła na niego umowę na fikcyjne zlecenie. Miała nawet odprowadzić od tego podatek. Tyle tylko, że ów działacz żadnej pracy nie wykonał. Nie otrzymał też ani grosza.

W grudniu 2006 roku wrocławscy prokuratorzy zajęli 19 tomów dokumentów finansowych, jakie LPR złożyła w Państwowej Komisji Wyborczej. To rozliczenia ostatniej kampanii parlamentarnej i prezydenckiej. Sprawę przejęła warszawska prokuratura okręgowa.

"Śledztwo przynosi takie rezultaty, że Wierzejskiemu mogą zostać postawione zarzuty" - przyznaje jeden z informatorów "Newsweeka". "Dowody na nieprawidłowości w kasie LPR są mocne" - dodaje.

LPR temu zaprzecza. Zarówno Wierzejski, jak i obecny skarbnik LPR Piotr Ślusarczyk, zapewniają, że finanse partii są przejrzyste. Podobne śledztwo toczy się także w sprawie Samoobrony - przypomina "Newsweek".

Wierzejski nie chce czekać, aż tygodnik pojawi się w kioskach. Już ma przygotowaną ripostę. "Jutro albo pojutrze złożę pozew cywilny o zniesławienie i naruszenie dóbr osobistych przeciwko dziennikarzom " - zapowiedział w TVN.

Mariusz Nowik
Dziennik.pl
24-06-2007

Pielęgniarki: pierwsza rozmowa przez telefon

- To, co usłyszałyśmy od naszej przewodniczącej, która jest w środku, jest przerażające: koleżanki śpią na podłodze, przykrywają się gazetami, bardzo proszą o zróżnicowane jedzenie. Proszą nas o owoce, soki, witaminy - powiedziała Ewa Obuchowska, rzeczniczka Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych po pierwszej rozmowie telefonicznej z czterema koleżankami, okupującymi od wtorku jedną z sal w kancelarii premiera.


Jak dodała, pielęgniarki okupujące kancelarię proszą o mydło, ręczniki i możliwość wykąpania się.

Szósty dzień trwa protest pielęgniarek przed Kancelarią Premiera. W nocy do protestujących przyszły posłanka Jolanta Szczypińska i senator Janina Fetlińska z Prawa i Sprawiedliwości. Po raz pierwszy udało się wynegocjować rozmowę telefoniczną z pielęgniarkami na terenie kancelarii.

Protestujące pielęgniarki cały czas domagają się rozmowy z premierem Kaczyńskim na terenie jego kancelarii i zapewniają, że nie ustąpią w swoim proteście. - Będziemy trwać tak długo, jak trzeba. Do końca świata i o jeden dzień dłużej. Chcemy tylko przedstawić panu premierowi nasze postulaty i rozpocząć rozmowy na ten temat - mówią pielęgniarki. Protestujące twierdzą, że gdyby premier wyszedł do nich w pierwszym dniu strajku - we wtorek, przed kancelarię premiera, to strajk trwałby tylko ten jeden dzień.

Ewa Obuchowska liczy też na to, że od dzisiaj będzie miała stały kontakt z pielęgniarkami okupującymi Kancelarię Premiera. - Czekamy teraz na odpowiedź, czy będziemy mogły zanieść naszym koleżankom w kancelarii rzeczy, o które proszą oraz na to, czy będziemy mieć stały kontakt z naszą przewodniczącą - mówi Ewa Obuchowska.

mar, IAR
Gazeta.pl
24-06-2007

Rząd osłabia gospodarkę

"To nasi obywatele wypracowują bogactwo i przyszłe emerytury społeczeństwom: Irlandii, Islandii, Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. To nasi obywatele są teraz najbardziej poszukiwanym "towarem". Ministerstwo Gospodarki przyznało, że wzrost gospodarczy mógłby być o 3 i pół punktu procentowego wyższy, gdyby nie emigracja tak dużej rzeszy naszych obywateli."
Wywiad z Andrzejem Sadowskim wiceprezydentem Centrum im. Adama Smitha.

Dlaczego Polacy wyjeżdżają z kraju, czyżby nasz rząd nie starał się wyzwolić ducha przedsiębiorczości podobnego do tego z roku 1989?

- Bo władza dziś nie jest w stanie zakazać nikomu wyjazdu, są tanie linie lotnicze pod ręką i zdecydowanie lepsze warunki niż we własnej Ojczyźnie. Przypomnijmy jak rządzący namawiali i cieszyli się z wyjazdów naszych obywateli. Miało im to rozwiązać "nadmiar" rąk do pracy. Zamiast odblokować gospodarkę, podpisywano kolejne umowy na kontyngenty naszych obywateli do pracy za granicą. A wystarczyło przywrócić ustawę Wilczka i Rakowskiego dającą wolność gospodarcza.

To paradoks historii, że ostatni peerelowski rząd wprowadził najbardziej wolnorynkową ustawę. Ustawa z grudnia 1988 roku o działalności gospodarczej była konstytucja wolnej, polskiej przedsiębiorczości. Każdy następny rząd starał się tę wolność ograniczać w imię etatystycznej filozofii władzy. Jak najwięcej władzy dla samej władzy, odbierając wolność obywatelom w obszarze gospodarczym, ale i też politycznym. Stad porównanie demokracji w Polsce do dekoracji czy fasady przez Stanisława Lema i prof. Marcina Króla. Obrazowo przedstawił tę sytuację Henryk Sawka, rysując jegomościa wygarniającego pliki banknotów z sejfu i mówiącego, że "najwyżej mnie ponownie nie wybiorą".

Czy wprowadzenie odpowiedzialności finansowej dla urzędników skarbówki powstrzyma najgorliwszych z nich od niszczenia firm prywatnych, co widzieliśmy na przykładzie Optimusa lub spółki JTT?

- To nie ma sensu. To jakby sklepową z czasów PRL, która sprzedawała reglamentowane towary, takie jak: mięso i cukier - obwiniać o braki na rynku. Urzędnicy aparatu skarbowego są w tym wszystkim najmniej winni. To wina obowiązującego systemu, który stworzyli polscy politycy i nieustannie go komplikują. Mamy tyle wokół Polski konkurencyjnych systemów podatkowych, że polskie firmy coraz częściej je wybierają. Wybór nowej podatkowej ojczyzny jest koniecznością wobec stanu wiecznej niepewności. Nawet najlepsi doradcy podatkowi nie są w stanie uchronić przed skutkami patologii tego systemu. W Polsce często mówi się o ryzyku kursowym spowodowanym nieobecnością Polski w strefie euro, a jest ono znikome wobec ryzyka, jakim są przepisy podatkowe i ich interpretacja. Urzędnicy aparatu skarbowego robią to, co muszą, sami nawet protestując przeciwko systemowi podatkowemu. Wiedzą doskonale - w przeciwieństwie do polityków - jak system jest patologiczny i absurdalny.

Czy Polsce grozi oddolny bunt obywatelskiego nieposłuszeństwa spowodowany nadmiernym fiskalizmem?

- Ten bunt jest cały czas, najlepszym tego przykładem jest rozwój "gospodarki nierejestrowanej", bo taki termin propaguje prof. J. Oleński, ponowny prezes GUS. Transakcje coraz częściej dokonywane są bez jakiejkolwiek wiedzy urzędów skarbowych. Mamy w Polsce wyraźną wrogość wobec przestarzałego państwa i nieudolnych rządzących. Coraz większa część społeczeństwa w ogóle nie chodzi na wybory, bo nie widzi w nich alternatywy wobec wszystkich z układu władzy. W ten sposób świadomie odmawia się legitymizacji systemowi politycznemu opartemu o marketingowe podziały na partie "lewicy" i równie "prawicy", które są partiami czystej władzy dla niej samej. W programach gospodarczych partii występują naprawdę drugorzędne różnice.

A wszystkie zakładają: większy i bardzo znaczący poziom ingerencji państwa w wolność gospodarczą i policyjny system podatkowej kontroli obywateli. W PRL tylko garstka nielicznych, która przeciwstawiała się systemowi miała swoje "teczki". Dzisiaj każdy ma ,"teczkę" i co gorsza musi sam na siebie składać donos, wypełniając zeznanie podatkowe. Można się zastanawiać, czy obecnie zwykły, nieangażujący się w politykę obywatel nie ma sytuacji gorszej niż w czasach PRL-u. Tegoroczny "pomysł" resortu finansów, aby każdy obywatel niepracujący na etacie był zmuszony płacić podatek VAT i prowadzić ewidencję tego podatku jest poza skalą... To będzie takie państwo, którego wyobraźnia Orwella, Ionesco i Mrożka nie sięgnęła! Tworzy się system totalnej inwigilacji, gdzie każdy obywatel jest zagrożony przez państwo ze względu na skomplikowany system kontroli podatkowej. Tak dalej, a może to doprowadzić do wyłonienia się antysystemowej siły, która będzie chciała doprowadzić do podobnych i tak głębokich zmian, jakie miały miejsce na przełomie lat 80. i 90.

Na początku lat 90. ,"gospodarka nierejestrowana" stanowiła nawet 30 procent całości gospodarki. Dziś wysokie koszty pracy powodują, że młodzi ludzie uciekają za granicę, a państwo sprawia wrażenie jakby to nie stanowiło żadnego problemu. Co zrobić, żeby ich zatrzymać?

- Elita polityczna Polski doskonale zdaje sobie sprawę z tego stanu rzeczy, skoro od lat w zamówionych przez kolejne rządy raportach można przeczytać, że źródłem bezrobocia w Polsce są wyłącznie pozapłacowe koszty pracy, jak ZUS, składki i podatki. Jeden z polityków z kraju, który wydobył się z biedy i korupcji, na pytanie, jakie kompetencje powinien mieć polityk, aby sprawować władzę, odpowiedział, że wyłącznie kompetencję moralną. Pozwala ona dokonać wyboru sprawdzonych rozwiązań, które pomnożą bogactwo własnego narodu.

Jeśli się nie ma własnych pomysłów, wystarczy zastosować te, które się sprawdziły za granicą... Mija już 18 od zmiany systemu i jak niewiele się stało choćby w takiej kwestii, jak realne zniesienie monopolu telekomunikacyjnego, budowa dróg czy dostępność usług medycznych, które świadczone przez rządy stają się nieosiągalne. To pokazuje, że tracimy możliwości łącznie z utratą największego kapitału jaki mamy, a są nim pracowici, przedsiębiorczy i odpowiedzialni Polacy. Ten najcenniejszy dla przyszłości Polski kapitał ludzki został dramatycznie wysoko opodatkowany.

Na pracę w Polsce nałożono akcyzę, taką jak na paliwo, papierosy i alkohol. Na każde 1000 złotych wypłacone pracownikowi do ręki przedsiębiorca musi jeszcze zapłacić rządowi ok. 800 zł (ZUS, składki i podatki) za sam fakt legalnego zatrudniania. Praca jest u nas towarem fiskalnie dyskryminowanych, którzy - jak zwykle w takich przypadkach - znikają i uciekają do gospodarki nierejestrowanej lub do innych krajów. Polska stała się największym eksporterem ,"białej służby" w Europie. To nasi obywatele wypracowują bogactwo i przyszłe emerytury społeczeństwom: Irlandii, Islandii, Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii.

To nasi obywatele są teraz najbardziej poszukiwanym "towarem". Ministerstwo Gospodarki przyznało, że wzrost gospodarczy mógłby być o 3 i pół punktu procentowego wyższy, gdyby nie emigracja tak dużej rzeszy naszych obywateli. Niestety politycy nie dają naszej młodzieży możliwości wyboru. To system zmusza tych ludzi do wyboru innej ojczyzny. Łatwiej było przekonać IRA do porzucenia terroryzmu, niż skłonić naszych rządzących do przywrócenia wolności gospodarczej. A przecie. jak twierdzi. polski ekonomista Ferdynand Zweig "wolność jest najlepszą, najskuteczniejszą i najtańszą sztuką rządzenia i gospodarowania". Dziękuję za rozmowę.

Stanisław Brzeg-Wieluński
Kurier Finansowy
24-06-2007