Grunt to rodzina Leppera
Jak kupić państwową ziemię dwa razy taniej, niż wynika z przepisów? Wiedzą to córka i syn wicepremiera Leppera
Lada dzień Małgorzata Lepper, córka Andrzeja Leppera, zostanie właścicielką 57 ha państwowych gruntów, za które zapłaci ok. 450 tys. zł. Koszalińska filia Agencji Nieruchomości Rolnych mogłaby za tę ziemię wziąć dwa razy tyle.Ważny szczegół: dyrektorem tej filii ANR jest Henryk Barancewicz nominowany przez Samoobronę. A minister rolnictwa Andrzej Lepper sprawuje nadzór nad ANR.
Jesienią w Karniszewicach (woj. zachodniopomorskie) Agencja zorganizowała przetarg na dzierżawę ziemi we wsiach Kopica i Drozdowo. Stawiło się dziewięciu rolników. Licytację wygrał mieszkający w sąsiedniej wsi Tomasz Lepper, syn wicepremiera. Przebił wszystkie oferty, stając się dzierżawcą 186 ha atrakcyjnej ziemi.
W kuluarach nie ukrywał, że jest zainteresowany jej wykupem. Przepisy mówią, że dzierżawca może zostać właścicielem gruntów, jeśli zapłaci państwu minimum 15-krotność rocznego czynszu dzierżawnego.
- Tomasz Lepper wylicytował tak wysoki czynsz, że przy wykupie musiałby zapłacić ok. 18 tys. zł za hektar - kalkuluje nasz rozmówca, wysoki urzędnik Agencji.
Jednak po podpisaniu umowy dzierżawnej z ANR Tomasz Lepper zrezygnował z dzierżawy ok. jednej trzeciej ziemi - 57 ha (resztę wciąż dzierżawi, ale chce ją wykupić).
- Gdy ktoś po wygranym przetargu nie podpisuje umowy dzierżawy, to traci wadium - mówi urzędnik ANR. - Ale Tomasz Lepper podpisał umowę, grunty zostały mu już wydane, więc wadium nie stracił. To niebywałe, że Agencja poszła mu na rękę, godząc się na jego rezygnację z części ziemi, nie zabezpieczając w umowie swoich interesów.
Owe 57 ha, które oddał Tomasz Lepper, ANR wystawiła na sprzedaż w przetargu ograniczonym (mogą w nim startować tylko mieszkańcy danej gminy, wystarczy ogłoszenie w gminie, a nie gazecie ogólnopolskiej).
Wtedy ziemią, której nie chciał syn, zainteresowała się córka wicepremiera. Małgorzata Lepper była jedyną osobą, która stanęła w marcu do przetargu. Dlatego kupiła po 7,8 tys. zł za hektar - czyli ponad dwa razy mniej, niż musiałby zapłacić jej brat.
- To bardzo dziwna sytuacja, moim zdaniem złamano prawo - mówi działacz ludowy Leszek Dydyna, zachodniopomorski delegat do Krajowej Izby Rolniczej, który był obserwatorem jesiennego przetargu w Karniszewicach. - Jeśli Lepper zrezygnował z części dzierżawy, to powinien ją dostać rolnik, który dawał największą cenę z pozostałych ośmiu.
Jak to możliwe, że do przetargu na ziemię, którą interesowało się tylu rolników, staje tylko jedna osoba?
- Dobre pytanie - śmieje się mój rozmówca z ANR. - Niech pan zapyta dyrektora z Koszalina.
- Wszystko odbyło się zgodnie z procedurami i niczego pan tu nie znajdzie - ucina Barancewicz, były wojskowy desygnowany na posadę dyrektora ANR w Koszalinie przez Samoobronę.
Według informacji "Gazety" przełożony Barancewicza, szef oddziału terenowego ANR w Szczecinie Stanisław Stępień, zwrócił uwagę na dziwną transakcję z Lepperami. Efekt? Samoobrona żąda odwołania Stępnia. On sam odmówił "Gazecie" komentarza w tej sprawie.
W ostatnich dniach o ziemskich interesach z Lepperami zrobiło się głośno w centrali Agencji. Z dwóch źródeł wiemy, że jeden z dyrektorów ANR sporządził opinię, według której na interesie z dziećmi wicepremiera państwo straci ok. 400 tys. zł.
Pytam o tę opinię w ANR. - Niech pan prześle pytanie na piśmie - mówi rzeczniczka Agencji Grażyna Kapelko, która sprawia wrażenie, że doskonale zna przebieg przetargu w Karniszewicach. - Zajmę się sprawą w poniedziałek.
Skądinąd dyr. Barancewiczem interesuje się CBA. Wicewojewoda zachodniopomorski Marcin Sychowski potwierdził "Gazecie", że osobiście zawiadomił CBA o domniemanych korupcyjnych propozycjach, które miał składać Barancewicz. Nie chciał podać szczegółów. Jak ustaliliśmy, pewien prawnik zeznał, że Barancewicz oferował mu pracę w ANR w zamian za pomoc w wykupie długów Barancewicza.
Andrzej Lepper odmawia komentarza, twierdzi, że to prowokacja. Jego rzecznik poseł Mateusz Piskorski mówi: - Dorosłe dzieci przewodniczącego są rolnikami i mogą kupować, co chcą. Przetargi odbyły się zgodnie z procedurami. A jeśli są jakieś zarzuty do pana Barancewicza, to dobrze, by zbadało je CBA.
CBA od kilku miesięcy bada różne wątki działalności ludzi Samoobrony w instytucjach rolnych. Jeden z nich - opisany przez "Gazetę" - dotyczy Małgorzaty Gut, doradczyni Leppera, która miała domagać się od szefa KRUS ustawienia przetargu na obsługę prawną tej instytucji. Od wielu miesięcy CBA ma w ręku obciążające ją zeznania. Efektów tych śledztw CBA na razie nie widać.
Sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński: - Zgodnie z ustaleniami koalicyjnymi to Samoobrona bierze pełną odpowiedzialność za to, co dzieje się w agencjach rolnych. My się pod ich decyzjami nie podpisujemy. Tę ostatnią sprawę trzeba wyjaśnić. Jeśli jest nieczysta, to jestem pewien reakcji premiera.
Gazeta Wyborcza
16-06-2007