sobota, 14 lipca 2007

Filipek: Łyżwiński żartował

To były żarty - tak skomentował szokujące słowa Stanisława Łyżwińskiego jego partyjny kolega Krzysztof Filipek. - Do worka, k..., potrzymać tydzień i chu...! - to według "Wprost" słowa wypowiedziane przez posła Stanisława Łyżwińskiego do znanego oszusta Andrzeja Pastwy. Łyżwiński miał planować w ten sposób porwanie swojego wspólnika Zbigniewa B., który był mu winien 500 tys. zł. Nagranie całej rozmowy znajduje się w rękach prokuratury.


- Znam posła Łyżwińskiego, na pewno żartował - powiedział Filipek w sobotę wieczorem w TVN 24. - Nie mogę sobie wyobrazić, żeby te materiały zostały uznane przez prokuraturę za materiały dowodowe - dodał.

Stenogram szokującej rozmowy z Pastwą znalazł się według "Wprost" we wniosku o uchylenie immunitetu posłowi Łyżwińskiemu. Potwierdzają to źródła "Gazety Wyborczej".

Wiemy, że została już wykonana specjalistyczna analiza nagrań rozmów Łyżwińskiego z Pastwą. Według "Wprost", eksperci potwierdzili ich autentyczność.

mar
Gazeta.pl
14-07-2007

Giertych: Mam na biurku podpisaną dymisję

Wicepremier Roman Giertych ma na biurku podpisaną dymisję - podaje w sobotę tygodnik "Newsweek" na swojej stronie internetowej.


"Mam na biurku podpisaną dymisję. Jeśli premier chce ją dostać, to wystarczy jeden telefon" - mówi w rozmowie z "Newsweekiem" wicepremier Roman Giertych. Według tygodnika, Giertych zapewnił w imieniu LPR i Samoobrony: "wyborów się nie boimy".

Lepper i Giertych w jednej partii?

Dziś z kolei Andrzej Lepper zapowiedział, że może dojść do połączenia Ligii i Samoobrony w jedna partię. Lider Samoobrony podkreślił, że gdyby obie partie zdecydowały się razem wystartować w wyborach do parlamentu, mogłyby wystąpić pod nazwą "Komitet wyborczy LiS" - Ligi i Samoobrony. - Podpisy są już zbierane - powiedział Lepper w rozmowie z TOK FM. - Konkretne decyzje, np. rejestracja nowej partii, mają zapaść w najbliższych dniach.

W poniedziałek odbędzie się wspólne posiedzenie Samoobrony i LPR. Polityk Ligi Mirosław Orzechowski powiedział wczoraj, że LPR i Samoobrona chcą zacieśnić współpracę w wielu sprawach politycznych. Zaznaczył, że oba ugrupowania mają w wielu sprawach podobne zdanie, i zwrócił uwagę, że w wielu aspektach różni się ono od opinii Prawa i Sprawiedliwości - więcej >>

LPR i Samoobrona są bliskie porozumienia z PO ws. komisji śledczej?

Jak twierdzi "Newsweek", LPR i Samoobrona są bliskie porozumienia z Platformą Obywatelską w sprawie powołania komisji śledczej ds. "afery gruntowej". Decyzje mogą zapaść już w poniedziałek, na wspólnym posiedzeniu władz LPR i Samoobrony.

"Ja jestem bardzo otwartym człowiekiem - wicepremier szeroko się uśmiecha. A PO nie mówi nie. - W tej sprawie coś wyraźnie śmierdzi, komisja śledcza mogłaby to wyjaśnić - przyznaje szef sejmowej komisji ds. służb specjalnych Paweł Graś (PO)" - cytuje wicepremiera Giertycha "Newsweek".

Jak podaje tygodnik, Giertych nie obawia się, że jest kolejny na liście CBA. Lider Ligi uważa jednocześnie, że od początku to Lepper miał być głównym celem akcji CBA. "Nawet dziecko nie może mieć wątpliwości, że to nie chodziło o Rybę. Wedle mojej wiedzy, w piątek po aresztowaniu Leppera mogło dojść do zmiany szefostwa Samoobrony" - mówi Giertych.

"Newsweek" pisze, że premier proponował Giertychowi obejrzenie akt śledztwa, ale odmówił. "Przez ostatni rok wiele się nauczyłem od premiera Kaczyńskiego. Na swoich razach i błędach innych. Dziękuję Bogu, że ostatnią lekcję przeprowadzili nie na mnie. Ale to dobra nauka. Potrzebowałem jej" - pisze gazeta cytując lidera LPR.

mar, PAP
Gazeta.pl
14-07-2007

Gangsterski wątek seksafery - Łyżwiński: Do worka, k...!

- Do worka, k..., potrzymać tydzień i chu...! - to według "Wprost" słowa wypowiedziane przez posła Stanisława Łyżwińskiego do znanego oszusta Andrzeja Pastwy. Łyżwiński miał planować w ten sposób porwanie swojego wspólnika Zbigniewa B., który był mu winien 500 tys. zł. Nagranie całej rozmowy znajduje się w rękach prokuratury. "Gazecie Wyborczej" udało się potwierdzić, że zeznania Pastwy to tzw. gangsterski wątek seksafery w Samoobronie.


Stenogram szokującej rozmowy z Pastwą znalazł się według "Wprost" we wniosku o uchylenie immunitetu posłowi Łyżwińskiemu. Potwierdzają to źródła "Gazety Wyborczej".

Według tygodnika, od 30 listopada 1999 r. do 28 kwietnia 2000 r. Pastwa, główny świadek w "gangsterskim" wątku seksafery, nagrał kilka swoich rozmów z Łyżwińskim, który zlecił mu porwanie Zbigniewa B., wspólnika w interesach. Podobno był on winien posłowi 500 tys. zł. To co znajduje się w stenogramach jest szokujące. Oto fragment opublikowany przez "Wprost":

Stanisław Łyżwiński: I co z tym skur... robimy dalej?

Andrzej Pastwa: Z B. - tak?

SŁ: Tak.

AP: To musi pan zdecydować, panie Stasiu.

SŁ: Do worka, k..., potrzymać tydzień i ch...!

AP: ...

SŁ: I o co chodzi? Trzeba pojechać, wziąć gościa, wsadzić gdzieś do obory czy gdzieś, jednego człowieka przy nim, nie dać mu żryć tam przez trzy dni (...). I go później wypuścić i ch... Mnie ma to oddać. A ja już w tym czasie to alibi mam, sprawa prosta.

Wiemy, że została już wykonana specjalistyczna analiza nagrań rozmów Łyżwińskiego z Pastwą. Według "Wprost", eksperci potwierdzili ich autentyczność.

Jak donosi tygodnik, Łyżwiński spotykał się z Pastwą kilkakrotnie i razem omawiali, jak porwać biznesmena. Na jednym ze spotkań obecny był Andrzej Lepper - lider Samoobrony miał przyznać to podczas przesłuchania w łódzkiej prokuraturze. Nie ma jednak dowodu, aby wiedział o planowanym porwaniu.

Mimo nalegań Łyżwińskiego, do porwania biznesmena jednak nie doszło. Pastwa postanowił sprzedać zapis rozmów z posłem koledze potencjalnej ofiary - pisze "Wprost".

strem
Gazeta.pl
14-07-2007

CBA: Nie przeszukiwaliśmy samochodu Woszczerowicza

- Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego poprosili pana posła o złożenie zeznań, pan poseł wyraził zgodę. Następnie przewieźli go do siedziby CBA w Gdańsku. Tam przed prokuratorem okręgowym pan poseł złożył zeznania i zaraz potem nasi funkcjonariusze odwieźli pana posła do domu - powiedział w sobotę Temistokles Brodowski z CBA. Dodał, że funkcjonariusze CBA "na pewno" nie przeszukiwali samochodu posła.


- Mam informacje, że nasi funkcjonariusze nie przeszukiwali samochodu pana posła i nie jest to prawdą - powiedział rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego w rozmowie z RMF FM, komentując wypowiedź Woszczerowicza dotyczącą porzuconej w aucie kabury. Dodał, że to nie było zatrzymanie - poseł Samoobrony dobrowolnie zgodził się złożyć zeznania.

Frątczak: Akcja CBA nie była żadną formą zatrzymania

Dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak zapewnił, że wieczorna akcja nie była "żadną formą zatrzymania".

- Poseł z dobrej woli wyraził zgodę na złożenie zeznań przed prokuratorem. Po fakcie, został przez funkcjonariuszy odwieziony samochodem do domu. Wszystko działo się na polecenie prokuratury - zapewnił Frątczak, który bagatelizuje sprawę odnalezionej kabury. Według niego to nieprawda, a cała sytuacja przypomina zarzuty innych posłów Samoobrony, którzy zarzucali, że ktoś psuje im zamki w drzwiach .

cheko
Gazeta.pl
14-07-2007

Skąd kabura od pistoletu w samochodzie posła?

Posłanka Samoobrony Danuta Hojarska oczekuje wyjaśnień m.in. od szefa CBA Mariusza Kamińskiego w sprawie przesłuchań posła tego ugrupowania Lecha Woszczerowicza. Został on zatrzymany wczoraj o 21.30 w Sopocie. Rano w swoim samochodzie, z którego został zabrany na przesłuchanie, Woszczerowicz znalazł pustą kaburę pistoletu.





- Żądamy wyjaśnienia od marszałka Sejmu: czy pozwolił na takie coś, a jeżeli nie pozwolił, to niech natychmiast wyciągnie wnioski do tych panów z CBA i żądamy wyjaśnienia od pana Kamińskiego, szefa CBA, dlaczego to było nocą, dlaczego nie w dzień, dlaczego w taki sposób - powiedziała w sobotę w Gdańsku podczas konferencji prasowej Danuta Hojarska.

Woszczerowicz: W samochodzie znalazłem kaburę

Poseł Woszczerowicz poinformował dziennikarzy, że w piątek wieczorem po raz drugi był przesłuchiwany przez funkcjonariuszy CBA. W jego ocenie, został naruszony jego immunitet poselski.

Woszczerowicz relacjonował, że został w piątek wieczorem w Sopocie zabrany na przesłuchanie wprost ze swojego samochodu, a rano odkrył w aucie pustą kaburę pistoletu, której - jak podkreślił - wcześniej tam nie było. O co o 2 w nocy CBA pytało Woszczerowicza? Przeczytaj

Frątczak: Akcja CBA nie była żadną formą zatrzymania

Dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak zapewnił, że wieczorna akcja nie była "żadną formą zatrzymania".

- Poseł z dobrej woli wyraził zgodę na złożenie zeznań przed prokuratorem. Po fakcie, został przez funkcjonariuszy odwieziony samochodem do domu. Wszystko działo się na polecenie prokuratury - zapewnił Frątczak, który bagatelizuje sprawę odnalezionej kabury. Według niego to nieprawda, a cała sytuacja przypomina zarzuty innych posłów Samoobrony, którzy zarzucali, że ktoś psuje im zamki w drzwiach .

Woszczerowicz: Naruszono mój immunitet

Po przedpołudniowej konferencji prasowej, poseł Woszczerowicz pojechał do szpitala.

- Poseł źle się poczuł. On już kiepsko wyglądał na konferencji. Poszedł zrobić badania (...), lekarze mu powiedzą czy ma się położyć, czy jakieś leki dostanie - powiedziała Hojarska.

Według Hojarskiej, po skończeniu badań lekarskich poseł Woszczerowicz zamierza udać się na komendę policji i złożyć doniesienie w związku ze znalezieniem w swoim samochodzie pustej kabury.

Sam poseł twierdzi, że naruszono jego immunitet i zapewnia, że złoży zażalenie na postępowanie CBA.

cheko, PAP
Gazeta.pl
14-07-2007

Maksymiuk: Zostajemy z PiS-em, nawet kosztem Leppera

Wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk powiedział w programie Ranni Politycy w TOK FM, że - bez względu na ostatnie okoliczności, czyli na akcję CBA i dymisję Andrzeja Leppera - Samoobrona musi w koalicji pozostać - on także - choć nie zamierza być wicepremierem.

Maksymiuk dementuje doniesienia "Faktu", jakoby wspólnie z Ryszardem Czarneckim szykował bunt przeciwko Lepperowi. Zaprzeczył, że spotkał się z ministrem Adamem Lipińskim - o czym pisze "Fakt" - i o pogłoskach o buncie mówił: " To jest chore, Witaszek (Zbigniew Witaszek, były poseł Samoobrony, na któego powołuje się Fakt - przyp. red) opowiada bzdury, a ktoś to cytuje, to jest komedia, karuzela".

- Samoobrona - choć jak na razie mówi o plusach pozostania w koalicji - prawdopodobnie poparłaby wniosek o konstruktywne wotum nieufności, gdyby opozycja postawiła taki wniosek - powiedział w TOK FM Maksymiuk.

Na konstruktywne wotum nie godzi sie jednak - jak na razie - ani PO, ani PSL.

Magda Gałczyńska, Tok FM
Gazeta.pl
14-07-2007

Lepper: Rozmawiamy z LPR o połączeniu sił

Samoobrona i Liga Polskich Rodzin zamierzają działać wspólnie na scenie politycznej - zapowiedział Andrzej Lepper. Na razie nie wiadomo, czy będzie to wspólny komitet wyborczy tych partii, czy całkiem nowe ugrupowanie.


Lider Samoobrony podkreślił, że gdyby obie partie zdecydowały się razem wystartować w wyborach do parlamentu, mogłyby wystąpić pod nazwą "Komitet wyborczy LiS" - Ligi i Samoobrony.

- Podpisy są już zbierane - powiedział Lepper w rozmowie z TOK FM. - Konkretne decyzje, np. rejestracja nowej partii, mają zapaść w najbliższych dniach.

W poniedziałek odbędzie się wspólne posiedzenie Samoobrony i LPR. Polityk Ligi Mirosław Orzechowski powiedział wczoraj, że LPR i Samoobrona chcą zacieśnić współpracę w wielu sprawach politycznych. Zaznaczył, że oba ugrupowania mają w wielu sprawach podobne zdanie, i zwrócił uwagę, że w wielu aspektach różni się ono od opinii Prawa i Sprawiedliwości.

Lepper: O Akcji CBA premier wiedział od początku

Premier o akcji CBA wiedział od początku, jestem o tym coraz bardziej przekonany - powiedział w TOK FM, w programie Ranni Politycy Andrzej Lepper.

Pytany, ile i od kiedy premier wiedział o akcji CBA, Lepper odpowiedział: - Coraz bardziej jestem przekonany, że od początku. No, oczywiście, ja dowodów na to nie mam, ale uważam, że ta akcja była przygotowana od początku.

Były wicepremier powiedział, że ma ogromny żal do Jarosława Kaczyńskiego - bo ten "po trupach", poświęcając właśnie Leppera, dąży do utrzymania władzy. - Jako do człowieka mam żal, wielki żal, bo zrobił wielką krzywdę. Mnie, mojej rodzinie. A politycznie - podjął walkę, jaką podjął. Po trupach do władzy: ja i koniec, i nikogo poza mną. Elektorat jest ważny Samoobrony, ale bez Leppera - mówił Lepper.

"Szef ABW złamał prawo"

Przewodniczący Samoobrony uważa, że szef ABW złamał prawo nie informując go jako wicepremiera i ministra rolnictwa o prowadzonej przez CBA operacji ws. podejrzenia korupcji w resorcie rolnictwa.

Lepper podkreślił podczas sobotniej konferencji prasowej w Szczecinie, że - zgodnie z prawem - wicepremier jako konstytucyjny organ państwa powinien wiedzieć o takiej operacji.

W jego ocenie, szef ABW złamał "w szczególności artykuł 5. ustawy o ABW i AW zobowiązujący go do zabezpieczenia i zwalczania zagrożenia wobec konstytucyjnych organów państwa".

ABW: Działamy zgodnie z prawem

- Podejmowane przez ABW działania są zgodne z prawem. Nie zgadzamy się z zarzutem Andrzeja Leppera - tak wypowiedź Leppera skomentowała rzeczniczka ABW Magdalena Stańczyk.

- Zarzut ten nie polega na prawdzie - dodała Stańczyk.

"Ubeckie metody zatrzymania Woszczerowicza"

Metody esbeckie, ubeckie - tak Lepper mówił w TOK FM o zatrzymaniu posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza.

- Metody esbeckie, ubeckie. Zastraszyć to nie mają szansy, bo my właśnie w ten sposób cementujemy się, stajemy się coraz twardsi, bo widzimy, że to jest bezczelna gra.

Piotr Ślusarczyk, Tok FM, cheko, mar, IAR, PAP
Gazeta.pl
14-07-2007

Premier: Dymisjonując Leppera, zaryzykowaliśmy bitwę PiS kontra wszyscy

To PiS zdecyduje, kiedy odbędą się przyspieszone wybory, jeśli okażą się nieuniknione - mówi w wywiadzie dla "Dziennika" premier Jarosław Kaczyński. I dodaje, że "jeśli utrzymamy większość, to na wybory się nie zdecydujemy, bo mamy naprawdę wiele rzeczy do zrobienia. Natomiast jeśli uznamy, że ma to być rządzenie dla rządzenia, to oczywiście na wybory się zdecydujemy".


O sytuacji byłego wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera Jarosław Kaczyński mówi tak: "Są bardzo poważne przesłanki, by stwierdzić, że jest bardzo zła". "Od razu padło, że oni (CBA) chcą to załatwiać w Ministerstwie Rolnictwa, więc to może być Lepper. Potraktowałem to od początku poważnie, brałem pod uwagę w politycznych kalkulacjach. Ale przez wiele miesięcy nie było pewności, do kogo tak naprawdę ci panowie się tam zwracają" - wspomina Jarosław Kaczyński.

Premier: Lepper znalazł się w kręgu podejrzeń

- Nie chciałbym też zbyt wiele mówić o panu Lepperze. Nie rozstrzygnę o jego winie lub niewinności. Trwa postępowanie karne i ono ma to wyjaśnić. Ale swoje przeświadczenie mam i podtrzymuję opinię o tym, że znalazł się w kręgu podejrzeń - wyjaśnia premier w rozmowie z "Dziennikiem".

- Lepper stał się kolejną ofiarą "kaczystowskiego" terroru - podkreśla szef rządu. - Wiem, jaki jest nastrój, ale wiem też, że to jedyna droga, by coś w kraju zmienić. - Wiem, że dymisjonując Leppera, zaryzykowaliśmy bitwę PiS kontra wszyscy. Trudno, ale wybory nie są dziś naszym celem - zapewnia Jarosław Kaczyński. I dodaje, że "choć wojna PiS kontra wszyscy ma swoje wady, ma też i zalety". "Gdyby doszło do wyborów, na pewno nie byłoby tak jak w waszym sondażu, choć rzeczywiście nikt dziś nie wie, jak by było. Mamy tylko jedno niesondażowe doświadczenie, to z Podlasia. Zaczęło się od naszych marnych notowań i niezłych PO. Potem nam rosło, a skończyło się wyraźnym zwycięstwem PiS, zaś PO dostała dużo mniej niż w sondażach" - mówi szef rządu.

"Zakłamanie w życiu publicznym to niestety tragedia"

O wypowiedziach ojca Rydzyka m.in. pod adresem pary prezydenckiej premier mówi tak: "Gdyby porównać je z tym, co się zwykle pojawia w mediach, takie oburzenie powinno wybuchać codziennie". "Media powinny ścigać tych, którzy obrażają głowę państwa. Poziom hipokryzji, który tu wybuchł, to połączenie kabaretu z tragedią, bo takie zakłamanie w życiu publicznym to niestety także tragedia. Ale śmiać też jest się z czego" - komentuje premier.

cheko, PAP
Gazeta.pl
14-07-2007

Prasa: Koalicja Leppera i Giertycha kontra PiS

Sobotnia prasa zapowiada współpracę Samoobrony i LPR skierowaną przeciw PiS-owi.





"Gazeta Wyborcza": W poniedziałek spotkają się Andrzej Lepper i Roman Giertych. Od polityków Samoobrony i PiS można było w piątek usłyszeć, że Giertych i Lepper podziękują za udział w koalicji i stworzą koalicję Samoobrona-LPR w przyspieszonych wyborach.

Działacze LPR od środy zbierają w terenie podpisy pod wnioskiem o rejestrację nowej partii: Liga i Samoobrona - dowiedziała się "Rzeczpospolita". W poniedziałek listy z podpisami dotrą do Warszawy. Akcję zbierania podpisów potwierdziło gazecie kilku wysoko postawionych polityków LPR.

- To jeden ze scenariuszy, które przygotowujemy - powiedzieli "Rz". W środę w Radomiu lokalni działacze LPR i poseł Ligi Witold Bałażak w tajemnicy omawiali szczegóły zakładania nowej partii o nazwie Liga i Samoobrona. - Taka jest inicjatywa, takie jest zadanie na dzień dzisiejszy - przekonywał kolegów Bałażak.

Liga chce pokazać Jarosławowi Kaczyńskiemu, że "przystawki" PiS nie dadzą się łatwo skonsumować. -Na scenie politycznej jest miejsce na blok ludowo-narodowy, który stworzymy wspólnie z Samoobroną - twierdzi jeden z rozmówców gazety. Gorącym zwolennikiem ścisłej współpracy jest m.in. Wojciech Wierzejski, wiceszef LPR. - Powinniśmy wspólnie wystartować w najbliższych wyborach parlamentarnych - powiedział "Rz" Wierzejski.

Roman Giertych chce stworzyć koalicję przeciw braciom Kaczyńskim. Już udało mu się do niej przekonać Leppera. Jeśli Samoobrona wyjdzie z koalicji, wystartują razem w przyspieszonych wyborach - dowiedział się "Dziennik". Gazeta ta podaje, że ostateczną decyzję w sprawie udziału w koalicji Lepper zamierza ogłosić w poniedziałek. Zaraz potem razem z Romanem Giertychem weźmie udział we wspólnym posiedzeniu prezydiów obu partii.

Samoobrona i LPR wystartują razem we wcześniejszych wyborach parlamentarnych, jeśli PiS się na nie zdecyduje. Taka decyzja ma zapaść na poniedziałkowym posiedzeniu obu partii. Liderzy obu ugrupowań myślą, że w ten sposób uda im się przekonać Jarosława Kaczyńskiego, że koalicja PiS-LPR-Samoobrona powinna trwać - podaje "Życie Warszawy".

cheko, PAP
Gazeta.pl
14-07-2007

Dość Rydzyka

Wybitni intelektualiści katoliccy, także wielu księży, apelują do władz Kościoła, by "zrobiły wszystko, co w ich mocy, by publiczne wypowiedzi ks. Tadeusza Rydzyka nie podważały oficjalnego nauczania Kościoła na temat Żydów".


Ten wyjątkowy list zainicjowało jezuickie Centrum Kultury i Dialogu z Krakowa. - Mam taki obowiązek, będąc dyrektorem Centrum, którego zadaniem jest promowanie dialogu i przeciwdziałanie wypaczaniu nauki Kościoła - mówi "Gazecie" ks. Janusz Salamon. - To ważny głos. Nie jest oświadczeniem żadnego organu Kościoła, tylko spontaniczną inicjatywą katolików, którzy wyrażają sprzeciw wobec poczynań o. Rydzyka.

"Boli nas, że pogardliwych i antysemickich wystąpień dopuszcza się reprezentant naszego Kościoła. Taka postawa kapłana jest sprzeczna z Ewangelią miłości, którą głosił Jezus Chrystus" - czytamy w liście podpisanym przez kilkudziesięciu znanych katolików świeckich i duchownych, m.in. prof. Władysława Bartoszewskiego, ks. prof. Wacława Hryniewicza, o. prof. Jana Andrzeja Kłoczowskiego, ks. Pawła Kozackiego, Tadeusza Mazowieckiego, Zbigniewa Nosowskiego, Marcina Przeciszewskiego, prof. Stefana Wilkanowicza.

"Ks. Tadeusz Rydzyk w ostatnich wystąpieniach zrelacjonowanych przez środki masowego przekazu ujawnił pogardę wobec bliźnich - zarówno braci i sióstr wyznających tę samą wiarę w Jezusa Chrystusa, jak też braci i sióstr Żydów" - czytamy.

Chodzi o wykład dyrektora Radia Maryja dla jego studentów ujawniony przez "Wprost". Rydzyk zganił tam prezydenta Kaczyńskiego za przerwanie ekshumacji w Jedwabnem (na prośbę środowisk żydowskich), bo to miałoby zachęcić Żydów do wielkich roszczeń: "Chodzi o 65 mld dol., żeby Polska dała. Przyjdą do pana i powiedzą: proszę mi oddać ten skafander. Ściągaj spodnie" - mówił. Rydzyk nazwał żonę prezydenta "czarownicą".

Apel podpisał Piotr M.A. Cywiński, prezes warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej: - Kościół musi nazywać rzeczy po imieniu. A zaangażowani katolicy nie mogą milczeć, bo mogłoby to robić wrażenie, że aprobujemy język nienawiści i szkalowania ludzi.

Autorzy listu piszą o "poczuciu własnej bezradności". Czego oczekują od władz Kościoła?

- Rydzyk jest księdzem polskim i to idzie na konto polskich katolików na świecie, a tego sobie nie życzę - powiedział prof. Bartoszewski portalowi tvn24.pl. - Oczekuję od jego zwierzchników wywarcia wpływu na konfratra. Może na przykład być misjonarzem w Australii?

- Trzeba zapobiec dalszemu łączeniu polityki i wiary. Już dawno Radio Maryja powinno przestać służyć celom politycznym - mówi nam Józefa Hennelowa z "Tygodnika Powszechnego". - Ale najgorsza byłaby teraz wojna o ks. Rydzyka, którą jego zwolennicy gotowi rozpętać. Dlatego Kościół powinien działać w mądry sposób, na przykład poprzez radę programową radia albo Zespół Duszpasterskiej Troski.

Cywiński: - Jeśli episkopalny zespół nie oceni jednoznacznie tej sytuacji, będzie to oznaczało jego kompletną niemoc.

Kościół latami nie reagował na antysemityzm Radia Maryja ani polityczną propagandę. Powołany w 2002 r. Zespół Duszpasterskiej Troski nie zrobił nic, by poskromić Rydzyka. W zeszłym roku Prezydium Episkopatu upomniało w końcu jego zwierzchnika - prowincjała redemptorystów.

Dwukrotnie interweniował Watykan. "Stolica Apostolska wyraża poważne zastrzeżenia w odniesieniu do zaangażowania się Radia Maryja w sferę ściśle polityczną" - pisał nuncjusz abp Józef Kowalczyk. Wtedy Episkopat powołał radę programową, by nadzorowała audycje radia.

Czy zareaguje teraz? - Władze zakonu redemptorystów dość szybko zajęły się sprawą i to jest właściwa droga. Nie Episkopat jest władzą zwierzchnią dla zakonników, ale ich przełożeni - mówi nam ks. Józef Kloch, rzecznik Episkopatu.

Katarzyna Wiśniewska
Gazeta Wyborcza
14-07-2007

Alfabet Kaczogrodu

W niedzielę słynne miasteczko pielęgniarek pod kancelarią premiera kończy swój żywot. Specjalnie dla naszych czytelników - mała encyklopedia miasteczka protestu.


Butelki

Wypełnione bilonem (symbol "marnych gorszy, które zarabiają pielęgniarki i położne"), kamyczkami i plastikowymi zatyczkami do probówek służyły do "budzenia sumienia rządu". Od trzeciego dnia codziennie o 7.19, a potem co godzinę, pielęgniarki rytmicznie uderzały butelkami w dłonie. Za każdym razem hałasowały przez 31 minut na pamiątkę zepchnięcia protestujących z ulicy na trawnik przez policję 19 czerwca. W kolejnych dniach przyłączyły się bębny (@Regulamin).

Ciemniak Krystyna

Szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych na Opolszczyźnie oraz Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położonych w Opolu.

19 czerwca poprowadziła kilkutysięczny tłum pod kancelarię premiera. Potem spała na środku Alej Ujazdowskich. Nieformalny przywódca protestu. Straciła głos, na półtora dnia pojechała nawet do domu. Lekarze kazali się oszczędzać, ale wróciła do stolicy. Wulkan energii. W dzień podtrzymywała wszystkich na duchu, udzielała wywiadów, chodziła na zebrania, a w nocy planowała wesele córki, które odbyło się 7 lipca. - Będziemy protestować, dopóki premier nie pójdzie na ustępstwa. Zbyt często robiłyśmy krok do tyłu. Pielęgniarek jest 250 tysięcy. Mają mężów, dzieci, to jest nas z milion i my będziemy pamiętać, jak nas potraktowano. Poza tym i lekarze zobaczyli, że bez nas nie dadzą rady. W tej jedności jest ogromna siła. Jeżeli się uda iść do końca razem, to wygramy.

Czepek

Pielęgniarki już go nie noszą w pracy, ale zakładają na uroczystości i manifestacje. 26 czerwca "czepek" (prześcieradło z czarnym pasem) otrzymała sztuczna palma, ozdoba warszawskiego ronda de Gaulle'a. Pomysłodawczyni, doktorantka filozofii: - Ten czepek będzie widoczny z daleka. Przypomni, że kilka kilometrów stąd kobiety śpią na ulicy, a dla rządu nic to nie znaczy. Walczą o swoją godność (@Hilton, te panie, podpaski).

Gardias Dorota

Szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, jedna z czterech @ okupantek. Brała udział w negocjacjach z ministrem zdrowia. Od samego początku podkreślała, że gdyby ktoś z rządu wyszedł do manifestantów, @ Kaczogrodu by nie było. O tym, jak potraktowano je w kancelarii premiera, nie chciała opowiadać. - Przyjdzie na to czas - mówiła. - Nie dam się sprowokować i nie opublikuję dziennika pielęgniarek, które tam były. Wielokrotnie podkreślała, że ma nadzieję na rozwiązanie konfliktu.

Głodówka

Głodowało w sumie 11 kobiet. Zaczęły cztery protestujące w kancelarii premiera (@ okupantki). Premier: - Na razie nie zjadły kolacji. To nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Solidarnościowy protest w @ Kaczogrodzie rozpoczęła Halina Peplińska, dołączyły dwie koleżanki. Dopiero wtedy premier zaprosił @ okupantki na "rozmowę przy dobrej kawie". Później głodowało jeszcze pięć kobiet. 10 lipca pogotowie zabrało ostatnią głodującą Agatę Kaczmarczyk z Krakowa. Była skrajnie wyczerpana.

Higiena

Pielęgniarki myły się nawilżonymi chusteczkami, część korzystała z gościny u mieszkańców Warszawy lub w warszawskim pogotowiu ratunkowym (@ podpaski). Do ośmiu toy-toyów ustawiały się kolejki, momentami w miasteczku żyło nawet 500 osób.

Hilton Hotel

Od 29 czerwca na środku obozowiska zawisł baner „Hilton Hotel" z pięcioma gwiazdkami, co było aluzją do słów posłanki Jolanty Szczypińskiej. Na prośbę kobiet koczujących w kancelarii premiera o karimaty, bo spały na podłodze i przykrywały się gazetami, odpowiedziała, że „to nie Hilton” (@lalka Jola).

Kaczogród

Taksówkarze się śmieją, że pojawił się nowy adres w Warszawie. Klienci prosili: • do pielęgniarek w Aleje Ujazdowskie • do tego nowego Hiltona • do miasteczka premiera i - coraz częściej - • do Kaczogrodu.

Księża

Nikt z biskupów nie chciał mediować. Episkopat w ogólnikowym liście wezwał do dialogu, ale i do "zaniechania nacisku". Strajki w latach 80. miały swoich kapelanów, przed Stocznią Gdańską odprawiano msze polowe. Dlaczego księża omijali Kaczogród? - Do pielęgniarek nie poszedłem, żeby potem nie usłyszeć, że Kościół trzyma z "układem". A potem okazałoby się, że jest na mnie jakaś teczka - przyznał anonimowo warszawski kapłan na łamach "Gazety".

Lalka Jola

Dwie pielęgniarki z Sandomierza zrobiły lalkę blondynę w białym fartuchu i nazwały na cześć posłanki Jolanty Szczypińskiej. Lalka Jola miała nawet torebkę z logo Coco Chanel, jak oryginał. Pielęgniarki nie ukrywały, że mają za złe posłance pielęgniarce, że broni interesów rządu (@Hilton).

Lista obecności

Już pierwszego dnia pojawili się politycy SLD i SdPl. Drugiego dnia przyjechała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz z PO. Byli: literaturoznawca prof. Maria Janion, archeolog Piotr Laskowski, aktorzy Krystyna Janda, Marek Kondrat, Anna Seniuk, pisarka Olga Tokarczuk, piosenkarka Kora Jackowska i showman Kuba Wojewódzki.

"Medyk"

Tak nazwano policyjne zabezpieczenie protestu. Obok umundurowanych pojawili się tajniacy. Mieli zbierać i słać do centrali "wszelkie informacje" dotyczące protestujących pracowników służby zdrowia, wspierających ich środowisk i uruchomić swoje OZI - osobowe źródła informacji. O takie dane prosił wydział do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw Komendy Stołecznej Policji.

Namioty

Pierwszej nocy z 19 na 20 czerwca kilkadziesiąt kobiet spało na kartonach rozłożonych wprost na jezdni przed kancelarią, a cztery pierwsze namioty rozstawione na trawniku były puste. Gdy 20 czerwca o 7.19 kobiety zostały zepchnięte z jezdni przez policję (@butelki), zjeżdżały się - jedna za drugą - delegacje z całej Polski. Kolejne namioty przynosili warszawiacy i pracownicy szpitali. Przez trzy tygodnie przez Kaczogród przewinęło się ok. 20 tys. ludzi, w tym dwie kilkutysięczne manifestacje (@ regulamin).

Okupantki

Osiem dni spędziła w kancelarii premiera delegacja czterech pielęgniarek: Iwona Borchulska, @ Dorota Gardias, Longina Kaczmarska i Janina Zaraś. Weszły tam 19 czerwca, by przekazać postulaty kilkutysięcznej manifestacji służby zdrowia. Premier nie chciał z nimi rozmawiać, więc delegacja została w budynku, a przed gmachem ustawiło się 50 pielęgniarek. Tak zaczął się prawie czterotygodniowy protest. Kobiety nie planowały okupacji kancelarii premiera, nie były na to przygotowane. W tajemniczy sposób czwartego dnia ich komórki przestały działać (@ podpaski).

Płoty

Tuż przed pierwszą manifestacją 19 czerwca wokół wejścia do kancelarii stanął półtorametrowy metalowy płot. Stoi wciąż. Ale ścianą protestu - na wzór bramy Stoczni Gdańskiej z 1980 roku - stał się płot Łazienek, wielkiego parku po drugiej stronie ulicy. Przybywało nazw szpitali, które popierają protest, i haseł, np. "Kwa, kwa, pielęgniarka ciężko ma", "Żoliborz przeprasza za braci".

Podpaski

Trzeciego dnia okupacji kancelarii premiera @okupantki poprosiły o podpaski. Dostały jedną. Kilka dni później dotarła do nich - z opóźnieniem- paczka od koleżanek, ale ktoś w biurze przepustek wyjął z niej bieliznę i artykuły higieniczne. Komunikat związkowy: "koleżanki traktowane są w sposób naruszający ich godność i standardy praw człowieka".

Pogoda

Deszcz, burze, w nocy poniżej 10 stopni. Namioty przeciekały, mokły śpiwory, koce. Nie było gdzie suszyć ubrań. Szczególnie poszukiwano suchych skarpet i majtek.

Protest

Tak nazwano kota, który przybłąkał się do miasteczka. Znalazł nowy dom dzięki ogłoszeniu w gazetce "Kurier Białego Miasteczka" wydawanej codziennie od połowy protestu.

Regulamin

Czwartego dnia Kaczogród ustala: pobudka o godz. 6 (megafonem budzi wszystkich burmistrzowa miasteczka Grażyna Gaj), o 7.19 pierwsze bębnienie butelkami (@ butelki), przerwa na obiad - 29 minut. Cisza nocna od 22.00. Każda grupa musi się zameldować w namiotowym biurze zarządu, wtedy dostaje swój namiot z numerem. Ruch prawostronny. Zakaz palenia i obowiązek sprzątanie po sobie, m.in. toalet.

Serce za serce

Pod takim hasłem pielęgniarki zrobiły warszawiakom ponad 2 tys. bezpłatnych badań profilaktycznych. Na EKG i USG czekano po trzy godziny.

Szatani

"Inni szatani są tam czynni" - powiedział premier o siłach stojących za strajkami służby zdrowia. Paweł Wroński rozpoznał ten cytat z Kornela Ujejskiego. I premier osobliwie pochwalił "Gazetę": - Ja mówiłem, cytując literaturę. Niestety, tylko "Gazeta" to zauważyła. Bardzo jestem tym zmartwiony, że akurat pismo wywodzące się z takiej szczególnej tradycji to zauważa, a te pisma, które jakby chciały budować innego rodzaju tradycję, pod tym względem są tak zdumiewająco słabe". Innym razem Kaczyński mówił, że "szatanów łatwo zidentyfikować, widać te buzie także w mediach". Po miasteczku z koszykiem na datki pod hasłem "Zbieram na egzorcyzmy" chodziła pielęgniarka Teresa Czarkowska z Tczewa: - Chcę pomóc premierowi pozbyć się lęków związanych z szatanem.

Te panie

Tak o pielęgniarkach parokrotnie mówił premier. Ich akcję nazywał przestępstwem. Ogłosił, że podwyżki dla pielęgniarek są możliwe, o ile Polacy zgodzą się w referendum na wzrost podatków. Groził prokuraturą.

Turyści

Do Kaczogrodu warszawiacy i turyści przychodzili na spacery, robili sobie zdjęcia. - Czuje się, że tej grupie o coś chodzi, a to teraz niepopularne - mówiono. Kierowcy trąbili na znak solidarności.

"U Kaczora" (bar)

W centrum obozowiska rano i wieczorem kilkudziesięciu wolontariuszy serwowało z otwartych namiotów po kilka ciepłych posiłków. Jako pierwsi o 4 (!) na kawę przychodzili górnicy z Solidarności '80, którzy dołączyli do protestu. Poza gorącymi napojami przywożono posiłki: dziesiątki litrów kapuśniaku, grochówki i fasolowej przynosili mieszkańcy stolicy i pracownicy szpitali. Największym frykasem były łatwe do przyrządzenia parówki.

Uniwersytet

3 lipca w Kaczogrodzie ruszył tzw. biały uniwersytet. Wykład inauguracyjny pt. „Konflikt, negocjacje, kompromis - doświadczenia pierwszej »Solidarności «" wygłosił prof. Karol Modzelewski (@ lista obecności).

Warszawiacy

Młoda para przyniosła pięć pudeł z pączkami i torcik od Bliklego z napisem "Od wykształciuchów z Warszawy dla Kaczolandu". Starszy pan zamówił 20 pizz. Dwie dziewczyny na rowerach przywiozły 40 kostek masła. Śpiwór przysłał pan z Częstochowy, dokleił karteczkę z adresem, żeby go potem odesłać. Czerwone róże przysłał anonimowy Polak z Anglii. Mieszkańcy przekazywali też pieniądze - po 20, 50 zł, ktoś dał 4 tys.

Agnieszka Pochrzęst
Gazeta Wyborcza
14-07-2007

Agenci złapali agenta?

Jeden z uczestników prowokacji wobec Ministerstwa Rolnictwa okazał się byłym oficerem UOP. - CBA o tym nie wiedziało - przekonywał wczoraj dziennikarzy minister od służb Zbigniew Wassermann


Operacja specjalna CBA, która miała wykryć korupcję w Ministerstwie Rolnictwa, była prowokacją polityczną wobec b. wicepremiera Andrzeja Leppera - twierdzi nie tylko Lepper. Właśnie zyskał kolejny argument.

Przedwczoraj zachęcał dziennikarzy, by poszli tropem jednego z dwóch aresztowanych "załatwiaczy", którzy obiecywali odrolnić grunt koło Mrągowa - Andrzeja Kryszyńskiego. - Nie zdziwię się, jeśli Kryszyński od początku miał zagwarantowane, że będzie świadkiem koronnym - mówił. Tropem poszedł "Dziennik", wczoraj podał, że Kryszyński od września 1990 do października 1991 r. był w szkole szpiegów w Kiejkutach, po czym został oficerem Urzędu Ochrony Państwa. Dosłużył się stopnia podporucznika.

To Kryszyński miał namówić swego kolegę Piotra Rybę, znajomego Leppera, do interweniowania w ministerstwie w sprawie odrolnienia ziemi. To Kryszyński przedstawiał dokumenty spreparowane przez CBA. Według nieoficjalnych informacji także on twierdzi, że słyszał od Ryby, iż Lepper chce łapówkę za załatwienie sprawy. Wreszcie to on w hotelu przeliczał łapówkę, po którą nie zgłosił się jakoby ostrzeżony Ryba.

Czy zatem Kryszyński od początku współpracował z CBA i był motorem całej operacji? Jeśli tak, to CBA nie tylko fałszowało dokumenty potrzebne do prowokacji, ale też agent CBA uczestniczył osobiście w przestępstwie.

- To świadczy, że to była przemyślana prowokacja, mamy wielki kryzys państwa - mówił na konferencji prasowej Lepper. Były wicepremier twierdzi, że Polska upodabnia się do państwa, w którym rządzą tajne służby. - Przypomina się hasło prokuratora Andrieja Wyszyńskiego: pokażcie mi człowieka, znajdzie się paragraf - twierdził.

Lepper przypuszcza, że Kryszyński będzie siedział w areszcie i grał rolę - "na pewnych usługach może być, pewnie by zeznania składać". Klub Samoobrony złoży wniosek, by sejmowa komisja śledcza zbadała kulisy tej operacji.

CBA nie znało przeszłości Kryszyńskiego?

Wczoraj po wahaniach ("nie potwierdzam, nie zaprzeczam") fakt służby Kryszyńskiego w UOP potwierdził minister koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann. Ale dodał, że Kryszyńskiego nic obecnie nie łączy z tajnymi służbami, a CBA nie wiedziało, że ma do czynienia z byłym oficerem UOP.

- Informacji o służbie Andrzeja K. nie ma w aktach sprawy - mówił Wassermann. - Wyciąganie wniosku, że on po 16 latach, bez doświadczenia, mógł akcję zaplanować i nią sterować, jest bezzasadne.

Centralne Biuro Antykorupcyjne w oświadczeniu Tomasza Frątczaka, dyrektora gabinetu szefa CBA, nazwało kłamstwem sugestie "Dziennika", że Kryszyński współpracował z Biurem. CBA "traktuje Andrzeja K. tak samo jak dziesiątki innych zatrzymanych osób, podejrzanych o popełnienie przestępstw. Nie wnioskowało o status świadka koronnego dla Andrzeja K. ani o żadne inne środki umożliwiające uniknięcie kary" - głosi oświadczenie. Przestępstwo płatnej protekcji zagrożone jest karą do ośmiu lat więzienia.

- Jeżeli CBA nie wiedziało o przeszłości Andrzeja K., byłby to podstawowy błąd. Wszystko wskazuje, że była to gra operacyjna, dobrze pomyślana, ale fatalnie zakończona - dziwił się wczoraj w TVN 24 były szef wywiadu Zbigniew Siemiątkowski. Nie wierzy jednak, by Kryszyński "był podstawiony", bo nie zostałby zatrzymany i aresztowany.

Kryszyński lubił się chwalić służbami

Andrzej Kryszyński był wiceprezesem należącej do KGHM firmy telekomunikacyjnej Dialog zaledwie osiem miesięcy - od kwietnia 2006 do stycznia 2007 r. Zetknął się tam z Piotrem Rybą (wtedy dyrektorem ds. organizacji i rozwoju w Dialogu).

W Dialogu uważano, że Kryszyński ma mocne "plecy" w PiS. Według naszych rozmówców w Polskiej Miedzi przyjaźnił się z opolskim senatorem PiS Jarosławem Chmielewskim i z wiceprezesem KGHM Maksymilianem Bylickim, znajomym prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Bylicki był szefem doradców Kaczyńskiego jako prezydenta Warszawy, kierował też biurem edukacji, w którym Kryszyński był radcą prawnym.

Nasi rozmówcy twierdzą, że to właśnie Bylickiemu i Chmielewskiemu Kryszyński zawdzięcza posadę w Dialogu. Z Chmielewskim, który był dyrektorem Poczty Polskiej w Opolu, znają się jeszcze z AWS. Kryszyński doradzał Tomaszowi Szyszce, ZChN-owskiemu ministrowi łączności w rządzie Buzka

Senator Chmielewski stanowczo zaprzecza, że załatwił Kryszyńskiemu pracę w Dialogu. - Znam go i nie będę się tego wypierać - mówi. - Ostatnio spotykałem się z nim w związku z koncepcją budowy narodowego operatora, którą przygotowywałem. Oprócz Dialogu w jego skład miał wejść też należący do PSE Exatel. Ale Kryszyńskiego rekomendował do Dialogu Bylicki, wiceprezes KGHM, któremu podlegają telekomy.

- Nie spodziewałem się, że Kryszyński może mieć związek z jakąś aferą - dodaje Chmielewski. - Nie miałem też pojęcia, że pracował w UOP.

Podobno Kryszyński lubił chwalić się związkami ze służbami specjalnymi, choć w UOP pracował krótko - od 1990 do 1991 r. - Nawet w CV wpisywał ten roczny epizod - mówi nasz rozmówca z KGHM.

Kryszyński wyleciał z Dialogu, bo firma nie przygotowała budżetu. Jego dymisji miał zażądać prezes KGHM.

Poseł Woszczerowicz wiedział o przecieku?

Według naszych informacji prokuratura prowadzi cztery sprawy związane z aferą wokół Leppera. Główna dotyczy podejrzenia o płatną protekcję i powoływanie się na wpływy w Ministerstwie Rolnictwa. Kolejna - zawiadomienia wójta Mrągowa o fałszowaniu dokumentów. Następne gróźb czy raczej ostrzeżenia o "prowokacji" wobec Leppera (z jego doniesienia) oraz przecieku - z CBA? - który przerwał akcję.

O ostrzeżenie Leppera Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego już pytała posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza zatrzymanego w samolocie, który miał lecieć do Gdańska.

Woszczerowicz - jeden z najbliższych współpracowników Leppera - uważany jest za osobę mającą dobre kontakty w tajnych służbach i w biznesie - szczególnie w Prokomie.

Paweł Wroński
Gazeta Wyborcza
14-07-2007

Fajtłapy znów mają się dobrze w polskiej armii

Minister obrony Aleksander Szczygło będzie dawał nagrody pieniężne nawet tym żołnierzom zawodowym, którzy zaliczyli egzamin z wychowania fizycznego na marną tróję. Zamiast 30 zrobili na przykład tylko 16 pompek. Przez ostatni rok taki wojak nie mógł liczyć na żadne profity - pisze DZIENNIK.

Surowe zasady wprowadził w zeszłym roku ówczesny szef MON Radosław Sikorski. Nagrody mieli dostawać tylko ci, którzy się wyróżniają, także pod względem sprawności fizycznej. Kto zdał egzamin z WF na tróję, dostał dwóję, albo nie zdał, nie był premiowany w ogóle, nawet jeśli miał wspaniałe osiągnięcia w innych dziedzinach żołnierskiego rzemiosła. Zaś ten, kto przez dwa sezony nie zdał egzaminu, mógł nawet pożegnać się z mundurem.

Jedni mówili, że Sikorski wyprowadził skostniałą armię zza biurek, inni, że w ten sposób chce się pozbyć starej gwardii z czasów PRL. Ale żołnierze biegali wieczorami, prężyli muskuły w siłowniach, rzucali palenie, by podnieść sprawność, poprawiali oceny. Efekt był - piątek wystawiono w 2006 roku dwukrotnie więcej niż rok wcześniej, średnia ocen w całej armii podskoczyła z 3,45 do 3,85. Tym, którzy zdali na pięć, należała się nagroda - 1000 zł.

Następca Sikorskiego, Aleksander Szczygło, tę poprzeczkę obniżył. Żołnierz, który wykazał się np. brawurową akcją, może teraz liczyć na premię nawet jeśli jest fajtłapą. Dostanie ją więc 55-letni sztabowiec, który np. opracuje nową koncepcję dla armii, ale na egzaminie zrobi tylko 16 pompek (zaliczenie na trójkę), a nie 30 (na piątkę); 25 skłonów w przód, a nie 35 w ciągu dwóch minut; bieg zygzakiem wokół słupków zajmie mu 32,8 sekundy, a nie 30,6; a 3 kilometry pokona w 19 minut 30 sekund, a nie w 16,45.

Podobnie będzie z 36-letnim komandosem, który weźmie np. udział w niebezpiecznej misji, ale na teście przebiegnie 3 km w 15 minut i 10 sekund, a nie w 13 minut i 10 sekund, i pozostałe sprawności zaliczy też na trójkę. "Ocena dostateczna jest oceną pozytywną. Dlatego nie ma uzasadnienia, aby osoba, która zdała pozytywnie egzamin była pozbawiona prawa otrzymywania nagród" - uzasadnia decyzję ministra rzecznik MON Jarosław Rybak. Dla piątkowiczów nadal jest "marchewka" w postaci 1000 zł nagrody.

"Więc teraz popieramy bandę tłuściochów, która pali, pije piwo i nie może zaliczyć WF-u?" - oburza się oficer GROM. "Czy tych ludzi minister chce zostawić w armii? Normy z wychowania fizycznego nie są kosmiczne, to nie są normy dla sportowców! Każdy może się przygotować, ma na to cały rok! To, co wprowadził Sikorski od dawna powinno obowiązywać" - dodaje w rozmowie z DZIENNIKIEM.

Takie stawianie sprawy oburza uczestnika dyskusji na niezależnym forum o wojsku, prawdopodobnie sztabowca. Jego zdaniem promowanie żołnierzy sprawnych fizycznie spowoduje odpływ intelektualistów z armii. " z piątką z WF znajdą się na tych stanowiskach, gdzie potrzeba piątki, ale z myślenia, kojarzenia, wnioskowania, analizy, wariantowania. Kiedyś to się zemści i to prędzej niż MON przypuszcza" - pisze.

"Intelekt powinien iść w parze ze sprawnością fizyczną! Ruch poprawia myślenie. Nawet menedżerzy wysokiego szczebla, którzy pracują za biurkiem po kilkanaście godzin dziennie, zapisują się na baseny, uprawiają sporty siłowe, sporty walki" - odpowiada oficer GROM.

Nie zgadza się z nim mł. chor. sztabowy rez. Sławomir Łazarski, były instruktor z 1. Pułku Specjalnego Komandosów w Lublińcu, który kiedyś także był wuefistą. "Trudno wymagać, żeby osoba pracująca w sztabie miała czwórki i piątki z WF. W przypadku sztabowca nie powinien to być czynnik decydujący o nagrodach" - tłumaczy. Z kolei były szef MON broni swojego pomysłu.

"Obecną decyzję ministra uważam za błąd" - mówi Radosław Sikorski. "Powinny być zarówno bodźce pozytywne w postaci nagród za piątki, jak i negatywne, czyli szlaban na nagrody za tróje. Mnie zależało, by standardem była czwórka, minister go teraz obniża". Jego zdaniem dyskusję, czy ważniejsze są mięśnie czy rozum, zweryfikują misje polskiego wojska. To, jak żołnierz zachowa się, gdy będzie się przygotowywał bądź brał udział w akcji, jak będzie chronił się przed zamachem moździerzowym. "W takiej sytuacji liczy się wszystko: i myślenie, i zimna krew, i szybkość, i sprawność fizyczna" - uzasadnia.

Izabela Leszczyńska
Dziennik.pl
14-07-2007

Współpracownicy o. Rydzyka żądają ścigania TVN 24

Ścigania dziennikarzy telewizji TVN 24 za znieważenie Prezydenta RP domagają się współpracownicy Radia Maryja. Formalne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa skierowano w piątek do Prokuratury Generalnej.


"Po opublikowaniu przez jeden z tygodników taśm z rzekomymi wypowiedziami ojca Rydzyka, oskarżono go o obrażenie pary prezydenckiej. Autentyczność taśm nie jest potwierdzona, ale nawet ich treść została przekłamana przez pozostałych dziennikarzy" - napisano w oświadczeniu odczytanym w piątek wieczorem, w serwisach informacyjnych TV Trwam i Radia Maryja.

Autorzy oświadczenia zaznaczyli, że "należąca do rodziny Walterów TVN 24" w poniedziałek informowała w swych serwisach, że ojciec Tadeusz Rydzyk nazwał prezydenta oszustem, a według nich "takie słowa nie znalazły się na owych taśmach".

"Olejnik i prezenter Faktów powtarzają kłamstwa"

"Pojawiło się jedynie stwierdzenie, że prezydent skłamał w jakiejś jednej sprawie. Następnego dnia kłamstwo to powtórzyła Monika Olejnik, a dziś także (w piątek - red.) prezenter Faktów. W ten sposób stacja ta rozpowszechnia oszczercze stwierdzenie godzące w godność Prezydenta RP" - uznali autorzy oświadczenia.

Jak poinformowano w TV Trwam i Radiu Maryja, zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez TVN 24 podpisali: kpt. Zbigniew Sulatycki - honorowy prezes Polskiego Stowarzyszenia Morsko- Gospodarczego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego i były działacz Społecznego Komitetu Ratowania Stoczni Gdańskiej oraz profesorowie Janusz Kawecki, Zbigniew Jacyna-Onyszkiewicz i Dominik Sankowski - przewodniczący i członkowie "Zespołu Wspierania Radia Maryja w służbie Bogu, Kościołowi, Ojczyźnie i Narodowi Polskiemu".

Media Rydzyka monitorują krytykę na swój temat

Ojciec Tadeusz Rydzyk dotychczas wielokrotnie podkreślał, że założone przez niego media moniturują i archiwizują krytyczne publikacje na swój temat, których liczbę szacują na kilkanaście tysięcy. Duchowny konsekwentnie jednak odmawia występowania przeciwko ich autorom ma drogę sądową, tłumacząc to brakiem czasu, który musiałby poświęcić na występowanie przed sądem i długotrwałością procesów.

W poniedziałek "Wprost" udostępnił w internecie fragmenty nagrania wykładu o. Rydzyka z toruńskiej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Padają w nim stwierdzenia, że prezydent Lech Kaczyński "oszukał" o. Rydzyka. Słowa: "Ty czarownico! Ja ci dam! Jak zabijać ludzi, to sama się podstaw pierwsza", według "Wprost", są skierowane do prezydentowej.

mar, PAP
Gazeta.pl
13-07-2007