sobota, 14 lipca 2007

Alfabet Kaczogrodu

W niedzielę słynne miasteczko pielęgniarek pod kancelarią premiera kończy swój żywot. Specjalnie dla naszych czytelników - mała encyklopedia miasteczka protestu.


Butelki

Wypełnione bilonem (symbol "marnych gorszy, które zarabiają pielęgniarki i położne"), kamyczkami i plastikowymi zatyczkami do probówek służyły do "budzenia sumienia rządu". Od trzeciego dnia codziennie o 7.19, a potem co godzinę, pielęgniarki rytmicznie uderzały butelkami w dłonie. Za każdym razem hałasowały przez 31 minut na pamiątkę zepchnięcia protestujących z ulicy na trawnik przez policję 19 czerwca. W kolejnych dniach przyłączyły się bębny (@Regulamin).

Ciemniak Krystyna

Szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych na Opolszczyźnie oraz Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położonych w Opolu.

19 czerwca poprowadziła kilkutysięczny tłum pod kancelarię premiera. Potem spała na środku Alej Ujazdowskich. Nieformalny przywódca protestu. Straciła głos, na półtora dnia pojechała nawet do domu. Lekarze kazali się oszczędzać, ale wróciła do stolicy. Wulkan energii. W dzień podtrzymywała wszystkich na duchu, udzielała wywiadów, chodziła na zebrania, a w nocy planowała wesele córki, które odbyło się 7 lipca. - Będziemy protestować, dopóki premier nie pójdzie na ustępstwa. Zbyt często robiłyśmy krok do tyłu. Pielęgniarek jest 250 tysięcy. Mają mężów, dzieci, to jest nas z milion i my będziemy pamiętać, jak nas potraktowano. Poza tym i lekarze zobaczyli, że bez nas nie dadzą rady. W tej jedności jest ogromna siła. Jeżeli się uda iść do końca razem, to wygramy.

Czepek

Pielęgniarki już go nie noszą w pracy, ale zakładają na uroczystości i manifestacje. 26 czerwca "czepek" (prześcieradło z czarnym pasem) otrzymała sztuczna palma, ozdoba warszawskiego ronda de Gaulle'a. Pomysłodawczyni, doktorantka filozofii: - Ten czepek będzie widoczny z daleka. Przypomni, że kilka kilometrów stąd kobiety śpią na ulicy, a dla rządu nic to nie znaczy. Walczą o swoją godność (@Hilton, te panie, podpaski).

Gardias Dorota

Szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, jedna z czterech @ okupantek. Brała udział w negocjacjach z ministrem zdrowia. Od samego początku podkreślała, że gdyby ktoś z rządu wyszedł do manifestantów, @ Kaczogrodu by nie było. O tym, jak potraktowano je w kancelarii premiera, nie chciała opowiadać. - Przyjdzie na to czas - mówiła. - Nie dam się sprowokować i nie opublikuję dziennika pielęgniarek, które tam były. Wielokrotnie podkreślała, że ma nadzieję na rozwiązanie konfliktu.

Głodówka

Głodowało w sumie 11 kobiet. Zaczęły cztery protestujące w kancelarii premiera (@ okupantki). Premier: - Na razie nie zjadły kolacji. To nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Solidarnościowy protest w @ Kaczogrodzie rozpoczęła Halina Peplińska, dołączyły dwie koleżanki. Dopiero wtedy premier zaprosił @ okupantki na "rozmowę przy dobrej kawie". Później głodowało jeszcze pięć kobiet. 10 lipca pogotowie zabrało ostatnią głodującą Agatę Kaczmarczyk z Krakowa. Była skrajnie wyczerpana.

Higiena

Pielęgniarki myły się nawilżonymi chusteczkami, część korzystała z gościny u mieszkańców Warszawy lub w warszawskim pogotowiu ratunkowym (@ podpaski). Do ośmiu toy-toyów ustawiały się kolejki, momentami w miasteczku żyło nawet 500 osób.

Hilton Hotel

Od 29 czerwca na środku obozowiska zawisł baner „Hilton Hotel" z pięcioma gwiazdkami, co było aluzją do słów posłanki Jolanty Szczypińskiej. Na prośbę kobiet koczujących w kancelarii premiera o karimaty, bo spały na podłodze i przykrywały się gazetami, odpowiedziała, że „to nie Hilton” (@lalka Jola).

Kaczogród

Taksówkarze się śmieją, że pojawił się nowy adres w Warszawie. Klienci prosili: • do pielęgniarek w Aleje Ujazdowskie • do tego nowego Hiltona • do miasteczka premiera i - coraz częściej - • do Kaczogrodu.

Księża

Nikt z biskupów nie chciał mediować. Episkopat w ogólnikowym liście wezwał do dialogu, ale i do "zaniechania nacisku". Strajki w latach 80. miały swoich kapelanów, przed Stocznią Gdańską odprawiano msze polowe. Dlaczego księża omijali Kaczogród? - Do pielęgniarek nie poszedłem, żeby potem nie usłyszeć, że Kościół trzyma z "układem". A potem okazałoby się, że jest na mnie jakaś teczka - przyznał anonimowo warszawski kapłan na łamach "Gazety".

Lalka Jola

Dwie pielęgniarki z Sandomierza zrobiły lalkę blondynę w białym fartuchu i nazwały na cześć posłanki Jolanty Szczypińskiej. Lalka Jola miała nawet torebkę z logo Coco Chanel, jak oryginał. Pielęgniarki nie ukrywały, że mają za złe posłance pielęgniarce, że broni interesów rządu (@Hilton).

Lista obecności

Już pierwszego dnia pojawili się politycy SLD i SdPl. Drugiego dnia przyjechała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz z PO. Byli: literaturoznawca prof. Maria Janion, archeolog Piotr Laskowski, aktorzy Krystyna Janda, Marek Kondrat, Anna Seniuk, pisarka Olga Tokarczuk, piosenkarka Kora Jackowska i showman Kuba Wojewódzki.

"Medyk"

Tak nazwano policyjne zabezpieczenie protestu. Obok umundurowanych pojawili się tajniacy. Mieli zbierać i słać do centrali "wszelkie informacje" dotyczące protestujących pracowników służby zdrowia, wspierających ich środowisk i uruchomić swoje OZI - osobowe źródła informacji. O takie dane prosił wydział do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw Komendy Stołecznej Policji.

Namioty

Pierwszej nocy z 19 na 20 czerwca kilkadziesiąt kobiet spało na kartonach rozłożonych wprost na jezdni przed kancelarią, a cztery pierwsze namioty rozstawione na trawniku były puste. Gdy 20 czerwca o 7.19 kobiety zostały zepchnięte z jezdni przez policję (@butelki), zjeżdżały się - jedna za drugą - delegacje z całej Polski. Kolejne namioty przynosili warszawiacy i pracownicy szpitali. Przez trzy tygodnie przez Kaczogród przewinęło się ok. 20 tys. ludzi, w tym dwie kilkutysięczne manifestacje (@ regulamin).

Okupantki

Osiem dni spędziła w kancelarii premiera delegacja czterech pielęgniarek: Iwona Borchulska, @ Dorota Gardias, Longina Kaczmarska i Janina Zaraś. Weszły tam 19 czerwca, by przekazać postulaty kilkutysięcznej manifestacji służby zdrowia. Premier nie chciał z nimi rozmawiać, więc delegacja została w budynku, a przed gmachem ustawiło się 50 pielęgniarek. Tak zaczął się prawie czterotygodniowy protest. Kobiety nie planowały okupacji kancelarii premiera, nie były na to przygotowane. W tajemniczy sposób czwartego dnia ich komórki przestały działać (@ podpaski).

Płoty

Tuż przed pierwszą manifestacją 19 czerwca wokół wejścia do kancelarii stanął półtorametrowy metalowy płot. Stoi wciąż. Ale ścianą protestu - na wzór bramy Stoczni Gdańskiej z 1980 roku - stał się płot Łazienek, wielkiego parku po drugiej stronie ulicy. Przybywało nazw szpitali, które popierają protest, i haseł, np. "Kwa, kwa, pielęgniarka ciężko ma", "Żoliborz przeprasza za braci".

Podpaski

Trzeciego dnia okupacji kancelarii premiera @okupantki poprosiły o podpaski. Dostały jedną. Kilka dni później dotarła do nich - z opóźnieniem- paczka od koleżanek, ale ktoś w biurze przepustek wyjął z niej bieliznę i artykuły higieniczne. Komunikat związkowy: "koleżanki traktowane są w sposób naruszający ich godność i standardy praw człowieka".

Pogoda

Deszcz, burze, w nocy poniżej 10 stopni. Namioty przeciekały, mokły śpiwory, koce. Nie było gdzie suszyć ubrań. Szczególnie poszukiwano suchych skarpet i majtek.

Protest

Tak nazwano kota, który przybłąkał się do miasteczka. Znalazł nowy dom dzięki ogłoszeniu w gazetce "Kurier Białego Miasteczka" wydawanej codziennie od połowy protestu.

Regulamin

Czwartego dnia Kaczogród ustala: pobudka o godz. 6 (megafonem budzi wszystkich burmistrzowa miasteczka Grażyna Gaj), o 7.19 pierwsze bębnienie butelkami (@ butelki), przerwa na obiad - 29 minut. Cisza nocna od 22.00. Każda grupa musi się zameldować w namiotowym biurze zarządu, wtedy dostaje swój namiot z numerem. Ruch prawostronny. Zakaz palenia i obowiązek sprzątanie po sobie, m.in. toalet.

Serce za serce

Pod takim hasłem pielęgniarki zrobiły warszawiakom ponad 2 tys. bezpłatnych badań profilaktycznych. Na EKG i USG czekano po trzy godziny.

Szatani

"Inni szatani są tam czynni" - powiedział premier o siłach stojących za strajkami służby zdrowia. Paweł Wroński rozpoznał ten cytat z Kornela Ujejskiego. I premier osobliwie pochwalił "Gazetę": - Ja mówiłem, cytując literaturę. Niestety, tylko "Gazeta" to zauważyła. Bardzo jestem tym zmartwiony, że akurat pismo wywodzące się z takiej szczególnej tradycji to zauważa, a te pisma, które jakby chciały budować innego rodzaju tradycję, pod tym względem są tak zdumiewająco słabe". Innym razem Kaczyński mówił, że "szatanów łatwo zidentyfikować, widać te buzie także w mediach". Po miasteczku z koszykiem na datki pod hasłem "Zbieram na egzorcyzmy" chodziła pielęgniarka Teresa Czarkowska z Tczewa: - Chcę pomóc premierowi pozbyć się lęków związanych z szatanem.

Te panie

Tak o pielęgniarkach parokrotnie mówił premier. Ich akcję nazywał przestępstwem. Ogłosił, że podwyżki dla pielęgniarek są możliwe, o ile Polacy zgodzą się w referendum na wzrost podatków. Groził prokuraturą.

Turyści

Do Kaczogrodu warszawiacy i turyści przychodzili na spacery, robili sobie zdjęcia. - Czuje się, że tej grupie o coś chodzi, a to teraz niepopularne - mówiono. Kierowcy trąbili na znak solidarności.

"U Kaczora" (bar)

W centrum obozowiska rano i wieczorem kilkudziesięciu wolontariuszy serwowało z otwartych namiotów po kilka ciepłych posiłków. Jako pierwsi o 4 (!) na kawę przychodzili górnicy z Solidarności '80, którzy dołączyli do protestu. Poza gorącymi napojami przywożono posiłki: dziesiątki litrów kapuśniaku, grochówki i fasolowej przynosili mieszkańcy stolicy i pracownicy szpitali. Największym frykasem były łatwe do przyrządzenia parówki.

Uniwersytet

3 lipca w Kaczogrodzie ruszył tzw. biały uniwersytet. Wykład inauguracyjny pt. „Konflikt, negocjacje, kompromis - doświadczenia pierwszej »Solidarności «" wygłosił prof. Karol Modzelewski (@ lista obecności).

Warszawiacy

Młoda para przyniosła pięć pudeł z pączkami i torcik od Bliklego z napisem "Od wykształciuchów z Warszawy dla Kaczolandu". Starszy pan zamówił 20 pizz. Dwie dziewczyny na rowerach przywiozły 40 kostek masła. Śpiwór przysłał pan z Częstochowy, dokleił karteczkę z adresem, żeby go potem odesłać. Czerwone róże przysłał anonimowy Polak z Anglii. Mieszkańcy przekazywali też pieniądze - po 20, 50 zł, ktoś dał 4 tys.

Agnieszka Pochrzęst
Gazeta Wyborcza
14-07-2007

Brak komentarzy: