sobota, 14 lipca 2007

Agenci złapali agenta?

Jeden z uczestników prowokacji wobec Ministerstwa Rolnictwa okazał się byłym oficerem UOP. - CBA o tym nie wiedziało - przekonywał wczoraj dziennikarzy minister od służb Zbigniew Wassermann


Operacja specjalna CBA, która miała wykryć korupcję w Ministerstwie Rolnictwa, była prowokacją polityczną wobec b. wicepremiera Andrzeja Leppera - twierdzi nie tylko Lepper. Właśnie zyskał kolejny argument.

Przedwczoraj zachęcał dziennikarzy, by poszli tropem jednego z dwóch aresztowanych "załatwiaczy", którzy obiecywali odrolnić grunt koło Mrągowa - Andrzeja Kryszyńskiego. - Nie zdziwię się, jeśli Kryszyński od początku miał zagwarantowane, że będzie świadkiem koronnym - mówił. Tropem poszedł "Dziennik", wczoraj podał, że Kryszyński od września 1990 do października 1991 r. był w szkole szpiegów w Kiejkutach, po czym został oficerem Urzędu Ochrony Państwa. Dosłużył się stopnia podporucznika.

To Kryszyński miał namówić swego kolegę Piotra Rybę, znajomego Leppera, do interweniowania w ministerstwie w sprawie odrolnienia ziemi. To Kryszyński przedstawiał dokumenty spreparowane przez CBA. Według nieoficjalnych informacji także on twierdzi, że słyszał od Ryby, iż Lepper chce łapówkę za załatwienie sprawy. Wreszcie to on w hotelu przeliczał łapówkę, po którą nie zgłosił się jakoby ostrzeżony Ryba.

Czy zatem Kryszyński od początku współpracował z CBA i był motorem całej operacji? Jeśli tak, to CBA nie tylko fałszowało dokumenty potrzebne do prowokacji, ale też agent CBA uczestniczył osobiście w przestępstwie.

- To świadczy, że to była przemyślana prowokacja, mamy wielki kryzys państwa - mówił na konferencji prasowej Lepper. Były wicepremier twierdzi, że Polska upodabnia się do państwa, w którym rządzą tajne służby. - Przypomina się hasło prokuratora Andrieja Wyszyńskiego: pokażcie mi człowieka, znajdzie się paragraf - twierdził.

Lepper przypuszcza, że Kryszyński będzie siedział w areszcie i grał rolę - "na pewnych usługach może być, pewnie by zeznania składać". Klub Samoobrony złoży wniosek, by sejmowa komisja śledcza zbadała kulisy tej operacji.

CBA nie znało przeszłości Kryszyńskiego?

Wczoraj po wahaniach ("nie potwierdzam, nie zaprzeczam") fakt służby Kryszyńskiego w UOP potwierdził minister koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann. Ale dodał, że Kryszyńskiego nic obecnie nie łączy z tajnymi służbami, a CBA nie wiedziało, że ma do czynienia z byłym oficerem UOP.

- Informacji o służbie Andrzeja K. nie ma w aktach sprawy - mówił Wassermann. - Wyciąganie wniosku, że on po 16 latach, bez doświadczenia, mógł akcję zaplanować i nią sterować, jest bezzasadne.

Centralne Biuro Antykorupcyjne w oświadczeniu Tomasza Frątczaka, dyrektora gabinetu szefa CBA, nazwało kłamstwem sugestie "Dziennika", że Kryszyński współpracował z Biurem. CBA "traktuje Andrzeja K. tak samo jak dziesiątki innych zatrzymanych osób, podejrzanych o popełnienie przestępstw. Nie wnioskowało o status świadka koronnego dla Andrzeja K. ani o żadne inne środki umożliwiające uniknięcie kary" - głosi oświadczenie. Przestępstwo płatnej protekcji zagrożone jest karą do ośmiu lat więzienia.

- Jeżeli CBA nie wiedziało o przeszłości Andrzeja K., byłby to podstawowy błąd. Wszystko wskazuje, że była to gra operacyjna, dobrze pomyślana, ale fatalnie zakończona - dziwił się wczoraj w TVN 24 były szef wywiadu Zbigniew Siemiątkowski. Nie wierzy jednak, by Kryszyński "był podstawiony", bo nie zostałby zatrzymany i aresztowany.

Kryszyński lubił się chwalić służbami

Andrzej Kryszyński był wiceprezesem należącej do KGHM firmy telekomunikacyjnej Dialog zaledwie osiem miesięcy - od kwietnia 2006 do stycznia 2007 r. Zetknął się tam z Piotrem Rybą (wtedy dyrektorem ds. organizacji i rozwoju w Dialogu).

W Dialogu uważano, że Kryszyński ma mocne "plecy" w PiS. Według naszych rozmówców w Polskiej Miedzi przyjaźnił się z opolskim senatorem PiS Jarosławem Chmielewskim i z wiceprezesem KGHM Maksymilianem Bylickim, znajomym prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Bylicki był szefem doradców Kaczyńskiego jako prezydenta Warszawy, kierował też biurem edukacji, w którym Kryszyński był radcą prawnym.

Nasi rozmówcy twierdzą, że to właśnie Bylickiemu i Chmielewskiemu Kryszyński zawdzięcza posadę w Dialogu. Z Chmielewskim, który był dyrektorem Poczty Polskiej w Opolu, znają się jeszcze z AWS. Kryszyński doradzał Tomaszowi Szyszce, ZChN-owskiemu ministrowi łączności w rządzie Buzka

Senator Chmielewski stanowczo zaprzecza, że załatwił Kryszyńskiemu pracę w Dialogu. - Znam go i nie będę się tego wypierać - mówi. - Ostatnio spotykałem się z nim w związku z koncepcją budowy narodowego operatora, którą przygotowywałem. Oprócz Dialogu w jego skład miał wejść też należący do PSE Exatel. Ale Kryszyńskiego rekomendował do Dialogu Bylicki, wiceprezes KGHM, któremu podlegają telekomy.

- Nie spodziewałem się, że Kryszyński może mieć związek z jakąś aferą - dodaje Chmielewski. - Nie miałem też pojęcia, że pracował w UOP.

Podobno Kryszyński lubił chwalić się związkami ze służbami specjalnymi, choć w UOP pracował krótko - od 1990 do 1991 r. - Nawet w CV wpisywał ten roczny epizod - mówi nasz rozmówca z KGHM.

Kryszyński wyleciał z Dialogu, bo firma nie przygotowała budżetu. Jego dymisji miał zażądać prezes KGHM.

Poseł Woszczerowicz wiedział o przecieku?

Według naszych informacji prokuratura prowadzi cztery sprawy związane z aferą wokół Leppera. Główna dotyczy podejrzenia o płatną protekcję i powoływanie się na wpływy w Ministerstwie Rolnictwa. Kolejna - zawiadomienia wójta Mrągowa o fałszowaniu dokumentów. Następne gróźb czy raczej ostrzeżenia o "prowokacji" wobec Leppera (z jego doniesienia) oraz przecieku - z CBA? - który przerwał akcję.

O ostrzeżenie Leppera Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego już pytała posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza zatrzymanego w samolocie, który miał lecieć do Gdańska.

Woszczerowicz - jeden z najbliższych współpracowników Leppera - uważany jest za osobę mającą dobre kontakty w tajnych służbach i w biznesie - szczególnie w Prokomie.

Paweł Wroński
Gazeta Wyborcza
14-07-2007

Brak komentarzy: