sobota, 14 lipca 2007

Fajtłapy znów mają się dobrze w polskiej armii

Minister obrony Aleksander Szczygło będzie dawał nagrody pieniężne nawet tym żołnierzom zawodowym, którzy zaliczyli egzamin z wychowania fizycznego na marną tróję. Zamiast 30 zrobili na przykład tylko 16 pompek. Przez ostatni rok taki wojak nie mógł liczyć na żadne profity - pisze DZIENNIK.

Surowe zasady wprowadził w zeszłym roku ówczesny szef MON Radosław Sikorski. Nagrody mieli dostawać tylko ci, którzy się wyróżniają, także pod względem sprawności fizycznej. Kto zdał egzamin z WF na tróję, dostał dwóję, albo nie zdał, nie był premiowany w ogóle, nawet jeśli miał wspaniałe osiągnięcia w innych dziedzinach żołnierskiego rzemiosła. Zaś ten, kto przez dwa sezony nie zdał egzaminu, mógł nawet pożegnać się z mundurem.

Jedni mówili, że Sikorski wyprowadził skostniałą armię zza biurek, inni, że w ten sposób chce się pozbyć starej gwardii z czasów PRL. Ale żołnierze biegali wieczorami, prężyli muskuły w siłowniach, rzucali palenie, by podnieść sprawność, poprawiali oceny. Efekt był - piątek wystawiono w 2006 roku dwukrotnie więcej niż rok wcześniej, średnia ocen w całej armii podskoczyła z 3,45 do 3,85. Tym, którzy zdali na pięć, należała się nagroda - 1000 zł.

Następca Sikorskiego, Aleksander Szczygło, tę poprzeczkę obniżył. Żołnierz, który wykazał się np. brawurową akcją, może teraz liczyć na premię nawet jeśli jest fajtłapą. Dostanie ją więc 55-letni sztabowiec, który np. opracuje nową koncepcję dla armii, ale na egzaminie zrobi tylko 16 pompek (zaliczenie na trójkę), a nie 30 (na piątkę); 25 skłonów w przód, a nie 35 w ciągu dwóch minut; bieg zygzakiem wokół słupków zajmie mu 32,8 sekundy, a nie 30,6; a 3 kilometry pokona w 19 minut 30 sekund, a nie w 16,45.

Podobnie będzie z 36-letnim komandosem, który weźmie np. udział w niebezpiecznej misji, ale na teście przebiegnie 3 km w 15 minut i 10 sekund, a nie w 13 minut i 10 sekund, i pozostałe sprawności zaliczy też na trójkę. "Ocena dostateczna jest oceną pozytywną. Dlatego nie ma uzasadnienia, aby osoba, która zdała pozytywnie egzamin była pozbawiona prawa otrzymywania nagród" - uzasadnia decyzję ministra rzecznik MON Jarosław Rybak. Dla piątkowiczów nadal jest "marchewka" w postaci 1000 zł nagrody.

"Więc teraz popieramy bandę tłuściochów, która pali, pije piwo i nie może zaliczyć WF-u?" - oburza się oficer GROM. "Czy tych ludzi minister chce zostawić w armii? Normy z wychowania fizycznego nie są kosmiczne, to nie są normy dla sportowców! Każdy może się przygotować, ma na to cały rok! To, co wprowadził Sikorski od dawna powinno obowiązywać" - dodaje w rozmowie z DZIENNIKIEM.

Takie stawianie sprawy oburza uczestnika dyskusji na niezależnym forum o wojsku, prawdopodobnie sztabowca. Jego zdaniem promowanie żołnierzy sprawnych fizycznie spowoduje odpływ intelektualistów z armii. " z piątką z WF znajdą się na tych stanowiskach, gdzie potrzeba piątki, ale z myślenia, kojarzenia, wnioskowania, analizy, wariantowania. Kiedyś to się zemści i to prędzej niż MON przypuszcza" - pisze.

"Intelekt powinien iść w parze ze sprawnością fizyczną! Ruch poprawia myślenie. Nawet menedżerzy wysokiego szczebla, którzy pracują za biurkiem po kilkanaście godzin dziennie, zapisują się na baseny, uprawiają sporty siłowe, sporty walki" - odpowiada oficer GROM.

Nie zgadza się z nim mł. chor. sztabowy rez. Sławomir Łazarski, były instruktor z 1. Pułku Specjalnego Komandosów w Lublińcu, który kiedyś także był wuefistą. "Trudno wymagać, żeby osoba pracująca w sztabie miała czwórki i piątki z WF. W przypadku sztabowca nie powinien to być czynnik decydujący o nagrodach" - tłumaczy. Z kolei były szef MON broni swojego pomysłu.

"Obecną decyzję ministra uważam za błąd" - mówi Radosław Sikorski. "Powinny być zarówno bodźce pozytywne w postaci nagród za piątki, jak i negatywne, czyli szlaban na nagrody za tróje. Mnie zależało, by standardem była czwórka, minister go teraz obniża". Jego zdaniem dyskusję, czy ważniejsze są mięśnie czy rozum, zweryfikują misje polskiego wojska. To, jak żołnierz zachowa się, gdy będzie się przygotowywał bądź brał udział w akcji, jak będzie chronił się przed zamachem moździerzowym. "W takiej sytuacji liczy się wszystko: i myślenie, i zimna krew, i szybkość, i sprawność fizyczna" - uzasadnia.

Izabela Leszczyńska
Dziennik.pl
14-07-2007

Brak komentarzy: