- Dziewczyny prosiły o mydło, majtki i podpaski. A posłanka Szypińska spytała: A co w zamian? - opowiadają pielęgniarki o sytuacji koleżanek w kancelarii premiera. Szczypińska (PiS): - To kłamstwo.
"Nasze koleżanki traktowane są w sposób naruszający ich godność i standardy praw człowieka" - napisały wczoraj w komunikacie władze związku pielęgniarek.
Pielęgniarki nie były przygotowane do okupacji gmachu kancelarii premiera. Weszły tam we wtorek w delegacji, która miała przekazać postulaty pracowników służby zdrowia. Premier nie chciał z nimi rozmawiać. Delegacja została w budynku, a przed gmachem - 50 pielęgniarek. Tak zaczęła się trwająca szósty dzień pikieta.
Pielęgniarki na zewnątrz mają utrudniony kontakt z czterema koleżankami w środku (budynek chroni tzw. kurtyna zakłócająca połączenia komórkowe). Ale od czwartku wiedzą, że koleżanki proszą o podpaski.
- Byłem świadkiem, jak o to prosiły - mówi Wiesław Siewierski, szef Forum Związków Zawodowych. - Dostały jedną podpaskę. Następnego dnia, w piątek, dały BOR-owcom pieniądze. Przynieśli im dwie podpaski. Trzy podpaski dostały w sumie.
Pikietującym pielęgniarkom udało się skontaktować z szefową związku Dorotą Gardias w nocy z soboty na niedzielę - posłanka PiS Jolanta Szypińska zadzwoniła ze swojej komórki na telefon stacjonarny w kancelarii.
Siewierski: - Jak Dorota zaczęła mówić, jak tam jest, dziewczyny płakały, a jedna zemdlała.
- To przerażające, bo prosiły o mydło, ręczniki, majtki i podpaski. A posłanka Szypińska spytała tylko: A co w zamian? - mówi Krystyna Ciemniak z władz związku pielęgniarek. - One żyją tam, śpią na podłodze, przykrywają się gazetami.
Potwierdza to Siewierski: - Kiedy padło pytanie, czy chociaż można dostarczyć karimaty, poseł Szczypińska powiedziała, że nie, to nie Hilton. A na pytanie, czy można dostarczyć podstawowe rzeczy, usłyszeliśmy: w zamian za co?
"W ten sposób majtki pielęgniarek stały się kartą przetargową" - piszą pielęgniarki w komunikacie.
Grażyna Gaj, sekretarz związku pielęgniarek, dodaje: - Już w czwartek przekazałyśmy paczkę dla dziewczyn. Był koc i pakunek z bielizną i środkami higienicznymi. Kiedy rozmawiałyśmy w nocy z Dorotą Gardias, dowiedziałyśmy się, że dostały koc. To niewyobrażalne.
Siewierski: - Reszta została w biurze przepustek. W sobotę dziewczyny dowiedziały się, że mogą ją sobie odebrać... jak będą wychodziły.
Agnieszka Kublik: Czy negocjowała pani z pielęgniarkami w sprawie dostarczenia podpasek?Jolanta Szczypińska (PiS): Nie. To nie był temat negocjacji.
Ale wie pani, że proszą o podpaski?- O podpaskach usłyszałam po raz pierwszy w niedzielę, około trzeciej nad ranem. Pani Gardias przedstawiła listę, zażyczyła sobie m.in. dresów, skarpetek i środków higieny osobistej, w tym podpasek. Pielęgniarki miały przygotować paczkę. Nie wiem, dlaczego tego nie zrobiły.
Związkowcy twierdzą, że w sprawie podpasek miała pani zapytać: "co w zamian?".- To kłamstwo. Nie wiem, czy potrzebują podpasek. Żadna z pielęgniarek nie sygnalizowała mi tego.
Przecież powiedziała pani, że o podpaskach usłyszała pani wczoraj w nocy.- A teraz mówię, że nie nie pamiętam, co było na tej liście. A dlaczego mnie o to pani pyta?
Bo podkreślała pani w czwartek w Sejmie, że to pani koleżanki pielęgniarki i jest pani z nimi w stałym kontakcie.- Nic nie wiem, że potrzebują podpasek. Co chcą, dostają. Sama zaniosłam dwie paczki. Gdyby pielęgniarki chciały przekazać podpaski, toby przekazały.
Najwyraźniej nie, skoro prosiły panią o podpaski o trzeciej nad ranem.- Nie wiem, czy prosiły o podpaski.
To teraz już pani wie. Czy im je pani zawiezie?- Nie, bo jeśli ich nie potrzebują, to nie będę zawoziła.
Co by się stało, gdyby w odruchu kobiecej solidarności przyniosła im pani paczkę podpasek?- Nie życzę sobie takiej rozmowy.
Agnieszka Pochrzęst, Adam Czerwiński
Gazeta Wyborcza
25-06-2007