poniedziałek, 25 czerwca 2007

MON nie mówi całej prawdy o rannych w Iraku

MON ma dwie różne statystyki na temat żołnierzy rannych w Iraku, którymi żongluje w zależności od potrzeby - pisze DZIENNIK. Oficjalnie rany odniosło 55 polskich żołnierzy, w rzeczywistości ta liczba jest trzy razy wyższa.

Dowódca Wojsk Lądowych generał broni Waldemar Skrzypczak bada w Afganistanie nastroje polskich żołnierzy. Jedenastu z nich chce bowiem wrócić do kraju. Misja w Iraku też nie wygląda tak kolorowo, jak przedstawia ją MON. "Więcej żołnierzy odnosi rany, więcej z nich na własną prośbę wraca do Polski" - mówią nam żołnierze.

Na początku misji w Iraku resort obrony informował niemal o każdym ostrzale czy ataku moździerzowym na polskie bazy. "Teraz opinia publiczna dowiaduje się o nich tylko wtedy, gdy ktoś ginie lub odnosi poważne obrażenia" - mówi nam jeden z żołnierzy. "Nawet nie wiecie, ilu żołnierzy wraca do kraju" - mówi inny.

Zapytaliśmy o to w MON. Jak się okazało, w ministerstwie funkcjonują co najmniej dwie statystyki dotyczące rannych. Na nasze pytanie departament prasowo-informacyjny odpowiedział bowiem oficjalnie: "Dotychczas w Iraku miało miejsce 20 wypadków śmiertelnych oraz 44 przypadki, gdzie żołnierze i pracownicy wojska zostali ranni podczas działań operacyjnych (ostrzał, zasadzka, najechanie na minę, katastrofa śmigłowca, wypadek drogowy w czasie patrolu). W tych okolicznościach 36 żołnierzy odniosło obrażenia poważne (rany od kul i odłamków, naruszenia układu kostnego, ubytek ciała, amputacja części nogi czy dłoni). Łącznie do kraju ewakuowanych było 55 rannych (w tym chorych) osób personelu PKW Irak".

Tymczasem zupełnie inne dane na temat Iraku podał w rozmowie z DZIENNIKIEM rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Jarosław Rybak, gdy... zapytaliśmy go o domniemany bunt na misji w Afganistanie.

Przypomnijmy zdarzenie: dwóch podoficerów w bazie Wazi Khwa namawiało innych żołnierzy do złożenia próśb o powrót do kraju. Dziewięciu się do nich przyłączyło. We wnioskach napisali, że obawiają się o własne bezpieczeństwo, gdyż ich zdaniem samochody humvee, którymi mieli jeździć na patrole, są za słabo opancerzone.

Jarosław Rybak, tłumacząc to zdarzenie, ujawnił faktyczną liczbę żołnierzy rannych w Iraku. Co ciekawe, jest ich o prawie... 100 więcej. "150 rannych żołnierzy rotowano do kraju" - powiedział nam rzecznik resortu obrony.

Jak tłumaczą taką żonglerkę danymi żołnierze? "55 rannych to prawdopodobnie tylko ci, którzy odnieśli naprawdę bardzo poważne obrażenia: zostali mocno postrzeleni, trafieni odłamkami" - podejrzewa chorąży służący w VIII kontyngencie w Iraku.

"Ta okrojona statystyka jest przygotowana dla mediów. Chodzi o to, żeby duża liczba wypadków nie kłuła w oczy. Szersza uwzględnia wszystkie wypadki" - twierdzi mł. chor. sztab. Tomasz Kloc, żołnierz I kontyngentu ciężko ranny podczas akcji. Przy okazji afery afgańskiej okazało się także, że 225 żołnierzy zjechało z Iraku na własną prośbę. Na jaw wyszedł też fakt, że 21 wojaków wróciło stamtąd ze względów dyscyplinarnych.

Kto wprowadził w MON tę cenzurę? Kto żongluje danymi? "Nie o każdym ostrzale się przecież informuje. Podaje się tylko informacje znaczące. Jeżeli wpadał do bazy pocisk moździerzowy i niczego nie niszczył, to nie publikowaliśmy na ten temat komunikatów. Nigdy jednak nie było polityki świadomego przemilczania faktów" - tak tłumaczy nam znikomą liczbę komunikatów Piotr Paszkowski, rzecznik prasowy MON za czasów ministra Radosława Sikorskiego.

Prawda jest taka, że pełniejsze informacje na temat Iraku docierały do kraju do jesieni ubiegłego roku, do kiedy w bazie w Diwaniji był akredytowany korespondent Informacyjnej Agencji Radiowej. "On nas czasem uprzedzał, szybciej podawał informacje" - przyznaje Paszkowski.

Jak naprawdę wygląda więc sytuacja polskich żołnierzy w irackich i afgańskich bazach? "Tam każdy dzień jest loterią, swoistym hazardem" - opowiada nam jeden z irackich weteranów.

Izabela Leszczyńska
Dziennik.pl
25-06-2007

Brak komentarzy: