sobota, 23 czerwca 2007

Slezak: Rząd umyje ręce

Klaudiusz Slezak, dziennikarz radia TOK FM komentuje pomysł rządu w sprawie referendum podatkowego

Wypowiedź premiera:


Komentarz:


Klaudiusz Slezak
Tok FM
22-06-2007

Minister Ziobro przesądził: Przecieku w IPN nie było

Prokurator generalny Zbigniew Ziobro powiedział na środowej konferencji prasowej, że prokuratura nie zajmie się z urzędu sprawą ewentualnego wycieku do mediów z IPN tzw. listy pięciuset. Ziobro zadeklarował, że wierzy prezesowi IPN Januszowi Kurtyce, że lista nie wyciekła z IPN.

Czy prokurator generalny w ogóle ma prawo decydować o tym, że prokuratura jakąś sprawą się nie zajmie?

Marek Antoni Nowicki, prezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, b. członek Europejskiej Komisji Praw Człowieka i były prokurator: Ustawa o prokuraturze mówi, że polecenia prokuratora generalnego nie mogą dotyczyć treści czynności procesowych. Tu mamy przypadek, gdy prokurator generalny praktycznie uniemożliwia wszczęcie postępowania, a więc robi rzecz jeszcze dalej idącą. Takie postępowanie w moim mniemaniu nie ma podstawy w obowiązującym prawie. O tym, czy organa ścigania zajmą się jakąś sprawą, nie może przesądzać osobiste przekonanie prokuratora generalnego - ministra sprawiedliwości.

W dodatku mamy do czynienia z ewentualnością popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązku w instytucji państwowej. O tym, czy postępowanie powinno być wszczęte, nie może decydować osobiste zaufanie do jej szefa, który - gdyby się zarzut potwierdził - byłby za to przynajmniej politycznie odpowiedzialny. To sytuacja, która w demokratycznym państwie prawa jest trudna do zaakceptowania.

Ewa Siedlecka
Gazeta Wyborcza
23-06-2007

Ludzie Rydzyka uczą nauczycieli

Publicyści znani z Radia Maryja i TV Trwam uczyli pedagogów z Chełma, że świadkowie Jehowy to sekta, a największe zagrożenia dla młodzieży to horoskopy i wróżby

Konferencja "Złudne uroki, czyli o sektach, subkulturach, wróżbach, horoskopach, magii..." odbyła się w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 6 w Chełmie. Zorganizował ją wojewódzki ośrodek doskonalenia nauczycieli - podległy PiS-owskiemu marszałkowi województwa lubelskiego.

Co działo się na konferencji?

Siostra Michaela Pawlik występująca w TV Trwam opowiadała nauczycielom m.in. o zgubnych skutkach wiary w reinkarnację. Andrzej Wronka, publicysta znany z mediów o. Rydzyka i prezes stowarzyszenia Effatha, które tropi sekty i zagrożenia dla wiary, dał ostrzegawczy wykład o świadkach Jehowy.

- To była żenada, ale musieliśmy pójść. Dyrektorzy nas wysłali, odmowa szefowi nie byłaby mile widziana - mówi nam nauczycielka, która słuchała wykładów.

- Poziom merytoryczny był mizerny - dodaje nauczycielka z Zespołu Szkół Zawodowych w Chełmie (kilka lat temu zmagano się tu z werbunkiem uczniów przez sektę). - Padło kilka banalnych stwierdzeń, o których wie każdy średnio rozgarnięty gimnazjalista.

A co sądzą pracownicy ośrodka doskonalenia nauczycieli? - Zapraszając prelegentów, kierowałem się ich fachowością i doświadczeniem - mówi Jan Ciepałowicz, konsultant ośrodka ds. religii i wychowania fizycznego. - Siostra Michaela i pan Wronka znają się jak chyba nikt w Polsce na tej tematyce.

Joanna Grochola, dyrektor ośrodka: - To sami nauczyciele w ankietach, które otrzymują, zamówili zorganizowanie takiej konferencji.

Organizatorzy tłumaczą: dzieci wyjeżdżają na kolonie, obozy wędrowne i pielgrzymki. Sekty często wykorzystują okres wakacji do werbunku młodych ludzi. Dlatego to świetny moment, żeby na lekcjach wychowawczych uczyć, jak się sekty ustrzec.

Opozycja w sejmiku wojewódzkim jest oburzona. Radny Jacek Czerniak (SLD) zażądał wyciągnięcia konsekwencji wobec kierownictwa ośrodka. - Badamy sprawę. Na razie powstrzymam się od decyzji i komentarzy - mówi marszałek województwa Jarosław Zdrojkowski (PiS).

Tomasz Nieśpiał
Gazeta Wyborcza
23-06-2007

Na co LPR wydał 1 mln zł?

Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnego finansowania Ligi Polskich Rodzin - podał na swoich stronach internetowych tygodnik "Newsweek". O sprawie pisze też weekendowa "Gazeta Wyborcza". Według dziennika, finanse LPR opierają się m.in. na fałszywych dokumentach, firmach-krzakach, ludziach-słupach.

Jak czytamy w "GW", przez ostatnie dwa lata LPR wydała ponad 1 mln zł z państwowych subwencji i dotacji na ekspertyzy, analizy i podobne "umowy o dzieło". "Eksperci" to najczęściej wszechpolacy i młodzi LPR-owcy. Z rozmów dziennika z "analitykami" wynika, że niektóre ekspertyzy nigdy nie powstały. Niekiedy była tylko umowa - żadnej pracy, żadnej zapłaty od Ligi.

Eksperci "służą jako słupy do wyprowadzania kasy z LPR" - już w grudniu 2005 r. ostrzegała Państwową Komisję Wyborczą pracownica komitetu wyborczego Ligi - przypomina gazeta.

Kolejnym odkryciem "GW" są firmy-krzaki zapisane na "znajomych królika". Partia transferuje do nich setki tysięcy złotych.

Dziennik zapytał Wojciecha Wierzejskiego, wiceprezesa i wieloletniego skarbnika Ligi w jakim celu pewni dwaj mężczyźni wypłacili 1,4 mln zł w gotówce z rachunków bankowych LPR. Poseł odpisał: Na walkę z systemem. Np. z "Gazetą Wyborczą".

Według informacji "Newsweeka", śledztwo w tej sprawie kilka miesięcy temu rozpoczął Wydział II d/s Przestępczość Zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu. W grudniu 2006 r. prokuratorzy zajęli 19 tomów dokumentów finansowych LPR znajdujących się w Państwowej Komisji Wyborczej. To rozliczenia z kampanii parlamentarnej i prezydenckiej w 2005 r. - sprawozdania finansowe, wyciągi bankowe, umowy-zlecenia, umowy o dzieło, faktury VAT oraz raporty kasowe.

Dokumenty wydawał prokuratorom dyrektor Krzysztof Lorentz z Zespołu Kontroli Finansowania Partii Politycznych PKW. "Otrzymaliśmy postanowienie o zajęciu dokumentów jako dowodów w postępowaniu prokuratorskim" - opowiada Lorentz w rozmowie z "Newsweekiem".

Na przełomie roku śledztwo zostało przez Prokuraturę Krajową przeniesione z Wrocławia do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Na jakim jest w tej chwili etapie?
"Postępowanie toczy się w sprawie. Z uwagi na dobro tego postępowania, nie udzielamy szczegółowych informacji o wykonanych i planowanych czynnościach procesowych" - mówi prok. Katarzyna Szeska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Piotr Ślusarczyk z LPR przyznaje w rozmowie z tygodnikiem, że liderzy partii wiedzą o prowadzonym postępowaniu, ale patrzą na nie spokojnie. "Liga ma swoje finanse w porządku" - zaznacza.

Więcej na ten temat na stronach internetowych tygodnika "Newsweek" i w weekendowym wydaniu "Gazety Wyborczej". Opis śledztwa "GW" krok po kroku w poniedziałek w "Dużym Formacie".



Komunikat Rzecznika Prasowego LPR
W związku z artykułem w "Gazecie Wyborczej" pt. "Finanse LPR: Jak w rodzinie kasa ginie", informuję, że:
1.Artykuł nie zawiera żadnej informacji, która mogłaby stać się podstawą do sformułowania jakiegokolwiek zarzutu o nieprawidłowościach w prowadzeniu finansów stronnictwa.
2.Dokumenty finansowe Ligi Polskich Rodzin są corocznie sprawdzane przez niezależnego biegłego rewidenta wskazanego przez Państwową Komisję Wyborczą. Roczne sprawozdania finansowe partii oraz sprawozdania finansowe komitetów wyborczych utworzonych przez Ligę Polskich Rodzin są przyjmowane przez Państwową Komisję Wyborczą, która nigdy nie dopatrzyła się żadnych poważnych uchybień w prowadzeniu finansów LPR.
3.Liga Polskich Rodzin niezwłocznie podejmie wszelkie możliwe kroki prawne na drodze sądowej przeciwko redaktorowi naczelnemu "Gazety Wyborczej", wydawcy i wszystkim czterem autorom artykułu, na czele z żądaniem wysokiego zadośćuczynienia finansowego w związku ze zniesławieniem i naruszeniem dobrego imienia stronnictwa oraz naruszeniem dóbr osobistych wymienionych w artykule osób.
4.Liga Polskich Rodzin wystąpi na drogę sądową przeciwko wszystkim innym dziennikarzom i redakcjom, które na podstawie artykułu z "Gazety Wyborczej", bez sprawdzenia zawartych tam informacji, będą formułowały zarzuty w sprawie rzekomych nielegalnych operacji finansowych w LPR.
5.Całą sprawę traktujemy jako najczystszej postaci polityczny odwet za wniosek Ligi Polskich Rodzin o reaktywowanie komisji śledczej ds. afery PKN Orlen, która miałaby zająć się między innymi wyjaśnieniem źródeł finansowania "Gazety Wyborczej" i organizowaniem przez nią kampanii medialnych na rzecz konkretnych opcji prywatyzacyjnych.

Rzecznik Prasowy LPR
Krzysztof Bosak



PAP
Interia.pl
23-06-2007

PiS kontrspotem odpowie PO

PiS przygotowuje spot reklamowy będący odpowiedzią na kampanię PO


- Pracuje nad tym sztab ludzi. Chcemy, aby nasza reklamówka była inna, nieagresywna, niedemagogiczna i żeby dała do myślenia wszystkim, nie tylko PO - powiedziała "Gazecie" jedna z osób, które przygotowują spot PiS.

Reklamówka ma być odpowiedzią na film przygotowany przez Platformę. Pokazana jest w nim dysproporcja pomiędzy kilkudziesięciotysięcznymi pensjami menedżerów firm państwowych z nominacji PiS a niskimi zarobkami lekarzy i nauczycieli. Potem na tle zdjęć z powołania do rządu Andrzeja Leppera lektor mówi: "PiS obiecywał solidarne państwo i opiekę nad słabszymi, a zadbał tylko o własny interes". Na portrecie premiera Kaczyńskiego pojawia się czerwony napis "Oszukali".

Reklamówki nie chce wyemitować telewizja publiczna, którą PO oskarża o cenzurę polityczną. Po krótkim wahaniu spot PO puszczą TVN 24 i Polsat. Zdanie zmieniło też radio publiczne, które początkowo nie chciało puścić spotu. Teraz decyzję o jego emisji podjął prezes radia Krzysztof Czabański. Jak powiedział rzecznik PR Tadeusz Fredro-Boniecki, Czabański uznał, że "reklam politycznych nie można oceniać według takich samych kryteriów jak reklam towarowych". Reklamówki nie będzie w RMF FM. Jak mówi rzeczniczka stacji Anna Kozłowska, wynika to z filozofii radia. - RMF nigdy nie emitowało kampanii reklamowych zlecanych przez partie polityczne i nic się w tej materii nie zmieniło - tłumaczy.

knysz, w, PAP
Gazeta.pl
23-06-2007

Rząd sięga po najprostsze rozwiązanie - wzrost danin

Rząd nie szuka rozwiązań systemowych w ochronie zdrowia, tylko sięga po najprostsze rozwiązanie - wzrost danin - tak przedstawiciele Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych (PKPP) "Lewiatan" ocenili propozycję przeprowadzenia referendum w sprawie służby zdrowia.

Premier zaproponował , aby Polacy zdecydowali w referendum o podniesieniu podatków i przekazaniu tych pieniędzy strajkującej służbie zdrowia.

"Dzisiaj premier Kaczyński, w obliczu kryzysu, z którym Rząd nie umie sobie poradzić, zapowiada referendum dotyczące podniesienia podatków, z których wpływy miałyby pójść na podwyższenie wynagrodzeń pielęgniarek (...) Dzisiaj rząd już nie szuka rozwiązań systemowych w ochronie zdrowia, tylko sięga po najprostsze rozwiązanie - wzrost danin" - uważają przedstawiciele PKPP "Lewiatan".

PKPP "Lewiatan" przypomina, że PiS szedł do wyborów z propozycją obniżenia podatków od dochodów indywidualnych: od 2009 r. ma obowiązywać 2-progowy system podatkowy, ze stawkami PIT 18 proc. i 32 proc.

Według pracodawców skupionych w PKPP, zwiększenie wydatków na ochronę zdrowia bez jej reformy nie jest rozwiązaniem problemów, przed którymi stoi rząd.

"Należy wreszcie zabrać się za systemowe rozwiązania i podjąć decyzje dotyczące: stworzenia koszyka gwarantowanych świadczeń medycznych, umożliwienia dodatkowego ubezpieczenia, współpłacenia za świadczenia medyczne, efektywniejszego wykorzystania majątku służby zdrowia" - uważają.

"Wzrost opodatkowania oznacza ograniczenie oszczędności, które są niezbędne dla finansowania inwestycji. A poziom oszczędności i inwestycji w Polsce, mimo obecnego wzrostu, jest nadal bardzo niski, zaledwie 21 proc. PKB wobec pożądanych 30 proc. (...) wzrost podatków skutkowałby spowolnieniem inwestycji i wzrostu gospodarczego, od którego zależy możliwość finansowania zadań państwa, w tym ochrony zdrowia" - podkreślają przedstawiciele PKPP.

Jak wyliczyli, podwyżki dla pielęgniarek (ok. 2,5 mld zł rocznie) sfinansowane wyłącznie przez osoby najbogatsze oznaczałyby wzrost stawki PIT dla osób najbogatszych z 40 proc. do 55 proc.

"Nadmierny fiskalizm oznacza stopniowy zanik motywacji do pracy, silną zachętę do ukrywania dochodów i w efekcie transfer kapitałów za granicę" - przestrzega PKPP "Lewiatan".

Interia.pl/PAP
Interia.pl
23-06-2007

Prezydent: Gdyby nie wojna Polaków byłoby ponad 38 mln

Nie ma powodu, by historia była cenzurowana, II wojna światowa jest faktem i jest też faktem, że gdyby nie wojna, Polaków byłoby więcej niż 38 mln - powiedział dziennikarzom w sobotę rano w Brukseli prezydent Lech Kaczyński, pytany o wypowiedź premiera, który mówił o polskich stratach wojennych w kontekście negocjacji przywódców UE w sprawie systemu głosowania w Radzie Unii.


Chodzi o wypowiedź premiera Jarosława Kaczyńskiego dla wtorkowych, radiowych "Sygnałów Dnia". "Domagamy się tylko tego, by nam oddano to, co nam zabrano. Gdyby Polska nie przeżyła lat 1939-1945, byłaby dzisiaj, jeśli odwołać się do kryterium demograficznego, państwem 66-milionowym" - powiedział wówczas szef polskiego rządu.

Opierając się na tej wypowiedzi czwartkowy "Financial Times" napisał, że Polska podczas szczytu UE będzie zabiegać o rekompensatę za swoje straty wojenne przy ustalaniu systemu podejmowania decyzji w UE tzw. podwójną większością głosów, gdzie o sile danego kraju decydować ma m.in. liczba jego mieszkańców.

Podczas konferencji prasowej po zakończeniu szczytu europejskiego prezydent zaznaczył, że w długich rozmowach z kanclerz Niemiec Angelą Merkel nie zauważył żadnych oddźwięków tej wypowiedzi.

Dodał, że słyszał tylko jedną negatywną reakcję niemieckiego polityka, który - jak zaznaczył - nie pełni funkcji w administracji niemieckiej.

Słowa polskiego premiera skrytykował przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering. "Deklaracje premiera Kaczyńskiego są dla mnie bolesne i gdy je słyszę, jest mi smutno. Uważam, że nie powinny być używane w XXI wieku" -powiedział Poettering dziennikarzom w czwartek, po zakończeniu pierwszej części szczytu Unii.

"Nie sądzę, żebyśmy mieli cenzurować przeszłość. Nie ma powodu, żeby tę sprawę obejmować jakąś cenzurą" - podkreślił prezydent w sobotę. Jak mówił, "jest też faktem, że gdyby nie II wojna światowa Polska nie liczyłaby 38 mln ludności, ale więcej".

"Nikogo nie obarczamy osobiście" - zastrzegł Lech Kaczyński.

Wypowiedź szefa polskiego rządu krytykowali podczas szczytu także duński premier Anders Fogh Rasmussen (mówił o absurdalności łączenia strat wojennych z sprawą negocjacji europejskich), a także premier Luksemburga Jean-Claude Juncker (zarzucił Polsce obsesję na punkcie Niemiec).

mp, PAP
Gazeta.pl
23-06-2007