środa, 1 sierpnia 2007

Samoobrona w swoich klipach wyborczych wykorzysta taśmy Beger

Samoobrona w swoich klipach wyborczych wykorzysta tzw. taśmy Renaty Beger - poinformował rzecznik Samoobrony Mateusz Piskorski. - Chcemy pokazać obłudę PiS i ich prawdziwą twarz. "Taśmy prawdy" doskonale się do tego nadają - podkreślił.





Jesienią zeszłego roku TVN upubliczniła nagrania z ukrytej kamery, w których Wojciech Mojzesowicz (wówczas minister w Kancelarii Premiera, obecnie minister rolnictwa) i wiceprezes PiS Adam Lipiński - w okresie kryzysu w koalicji - rozmawiali z posłanką Samoobrony Renatą Beger m.in. o stanowisku dla niej w Ministerstwie Rolnictwa w zamian za przejście do PiS.

"Ludzie powinni wiedzieć, na kogo głosują"

- Pokażemy jak PiS prowadzi politykę, jakich ludzi promuje i w jaki sposób. Ludzie powinni wiedzieć, na kogo głosują, na jakich ludzi - powiedział

Piskorski.

Rozmowa Adama Lipińskiego z Renatą Beger - zobacz wideo

We wtorek prezydent powołał na ministra rolnictwa Wojciecha Mojzesowicza. Nominacja tego polityka - skonfliktowanego z Andrzejem Lepperem - na stanowisko, które zgodnie z umową koalicyjną obsadzać miała Samoobrona, uznana została przez polityków tej partii za dowód zerwania przez PiS koalicji.

"Chcemy pokazać obłudę PiS i obłudę premiera"

Premier powiedział w trakcie nominacji, że PiS oczekiwało na "merytoryczne propozycje" ze strony Samoobrony, co do obsady stanowiska ministra rolnictwa, ale - jak zaznaczył - "nie doczekało się". Kandydatem Samoobrony do resortu rolnictwa był Krzysztof Sikora.

- Premier powiedział, że Sikora nie był przygotowany merytorycznie, a przecież PiS wcześniej proponował stanowisko ministra rolnictwa pani Beger, osobie która ma dużo niższe wykształcenie niż Sikora. Dlatego chcemy pokazać obłudę PiS i obłudę premiera - powiedział Piskorski.

Zarówno prezydent jak i premier coraz wyraźniej mówią o konieczności przeprowadzenia przedterminowych wyborów parlamentarnych - jeszcze w tym roku lub na wiosnę 2008 r.

mar, PAP
Gazeta.pl
01-08-2007

Obwodnica donikąd

Premier Jarosław Kaczyński zapowiedział wczoraj, że "prace w Dolinie Rospudy nie rozpoczną się do czasu orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości". Jednak praca przy budowie obwodnicy na innych odcinkach wre.





- Próbowałem to załatwić, chciałem przekonać partnerów z Komisji Europejskiej. Musimy wykazać w tej sprawie pewną wstrzemięźliwość. Teraz będą realizowane inne odcinki, bez szkody dla całego przedsięwzięcia - mówił wczoraj podczas zaprzysiężenia ministra rolnictwa premier Jarosław Kaczyński.

Przypomnijmy, że w piątek Komisja Europejska wysłała do unijnego Trybunału Sprawiedliwości wniosek o natychmiastowe wstrzymanie prac przy obwodnicy Augustowa.

Teraz Polskę czeka proces przed ETS, a wyrok może zapaść nawet za dwa lata.

Co w praktyce oznaczają wczorajsze słowa premiera?

- Będziemy budować od Suwałk i od Augustowa w stronę Doliny Rospudy, do granicy terenów chronionych - mówi rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Andrzej Maciejewski.

Jeśli Europejski Trybunał Sprawiedliwości uzna, że inwestycja łamie unijne prawo, budowane teraz drogi nigdy się nie połączą. Odcinek od strony Augustowa będzie można wykorzystać, jeżeli przyjmie się omijający torfowiska wariant ekologów. Ale odcinek od Suwałk pozostanie pięciokilometrową drogą donikąd.

Premier jest jednak o wyrok Trybunału spokojny. - Wygramy, bo i względy formalne, i merytoryczne przemawiają za nami - mówił.

Drogowcy też są spokojni. - Przemawia za nami 15 lat badań i merytorycznych przygotowań, po prostu fakty - mówi nam rzecznik GDDKiA.

Przez tereny chronione programem Natura 2000 przebiegać ma aż jedna trzecia kilkunastokilometrowej obwodnicy Augustowa. Mimo sprzeciwu Unii, która lokalizację inwestycji uważa za sprzeczną z prawem, budowę rozpoczęto w lutym.Sama dolina od marca do dziś chroniona była przed wycinką 27 tys. drzew - bo trwał okres lęgowy ptaków.

Na to, że dzisiaj w dolinie pojawią się buldożery, liczyli augustowianie. By wzmocnić motywację rządu, zorganizowali w poniedziałek blokadę prowadzącej przez miasto drogi krajowej numer osiem. Tiry czekały na przejazd przez miasto do 2 w nocy.

Wczoraj komitet budowy obwodnicy zorganizował w Augustowie konferencję: - Jesteśmy zawiedzeni postawą premiera. Mam nadzieję, że to nie przeleje czary goryczy wśród mieszkańców Augustowa - mówił Jerzy Demianowicz. Komitet chce manifestować pod siedzibą Komisji w Brukseli i słać petycje do Trybunału.

Ekolodzy, którzy w poniedziałek zaczęli zakładać obóz w okolicy Rospudy, po deklaracji premiera zwinęli namioty.

- Nie świętujemy zwycięstwa. O tym będzie można mówić dopiero, gdy rząd zrezygnuje z obecnego, szkodliwego wariantu drogi i zrealizuje taki, który omija najcenniejsze tereny. Przyroda zostanie ocalona, a z miasta znikną tiry - mówi Maciej Pluciński z Koalicji na rzecz Rospudy.

Jakub Medek
Gazeta Wyborcza
01-08-2007

Samoobrona złożyła do prokuratury zawiadomienie przeciw premierowi

Posłowie Samoobrony złożyli we wtorek w prokuraturze okręgowej w Warszawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez premiera Jarosława Kaczyńskiego - poinformował rzecznik partii Mateusz Piskorski.


Premier Jarosław Kaczyński wezwał w miniony piątek szefa Samoobrony Andrzeja Lepper do zrzeczenia się immunitetu poselskiego i poddania śledztwu w sprawie korupcji w ministerstwie rolnictwa. Premier podkreślił w liście do lidera Samoobrony, że jeśli Lepper jest niewinny, "to jest to jedyna droga do szybkiego oczyszczenia się i wyjścia z kręgu podejrzenia".

Według autorów wniosku do prokuratury, premier mógł naruszyć artykuł 231 paragraf 1 Kodeksu Karnego mówiący o przekroczeniu uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.

Zdaniem Piskorskiego, premier - poprzez list - wywierał nacisk na prokuraturę, aby skierowała do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu Leppera, w sytuacji gdy prokuratura takiego wniosku nie przedstawiła.

"Takie naciski na prokuraturę uznajemy za nadużycie władzy przez funkcjonariusza publicznego" - podkreślił Piskorski.

W związku z podejrzeniem korupcji w ministerstwie rolnictwa Lepper został odwołany 9 lipca ze stanowiska wicepremiera i ministra rolnictwa. W efekcie operacji prowadzonej w tej sprawie przez Centralne Biuro Antykorupcyjne aresztowano dwie osoby.

Dziedziczak: To nieudolna próba odwrócenia uwagi od problemów w Samoobronie

Rzecznik rządu Jan Dziedziczak powiedział, że złożenie zawiadomienia jest "nieudolną próbą odwrócenia uwagi od problemów w Samoobronie".

"Premier w żadnym wypadku nie łamał i nie łamie prawa" - powiedział Dziedziczak.

ulast, PAP
Gazeta.pl
31-07-2007

Niech CBA przeprosi nasz urząd za prowokację

Marszałek Warmińsko-Mazurskiego chce przeprosin od Centralnego Biura Antykorupcyjnego za to, że afera gruntowa naraziła na szwank dobre imię jego urzędu. Pyta też prokuraturę, czy agenci Biura mogli preparować dokumenty i podrabiać podpisy jego podwładnych.

Marszałek Jacek Protas (PO) zwołał wczoraj konferencję prasową, by oświadczyć, że od dziś do pracy w urzędzie wraca dyrektor departamentu infrastruktury i geodezji Andrzej Bober. Na dokumentach spreparowanych przez CBA były jego podpisy. Ponieważ papiery były niekompletne, nieświadomi niczego urzędnicy z Ministerstwa Rolnictwa odesłali je do Olsztyna do uzupełnienia. Bober zaczął wyjaśniać, skąd w ministerstwie wzięły się dokumenty, których on nigdy tam nie wysyłał.

Ale właśnie wtedy wybuchła afera gruntowa - CBA zatrzymało dwóch mężczyzn, którzy za łapówkę mieli załatwiać odrolnienie gruntu w Ministerstwie Rolnictwa. Do wręczenia łapówki nie doszło, ale w wyniku afery stanowisko stracił Andrzej Lepper, który - jak wyjaśnił premier - znalazł się "w kręgu podejrzeń".

Zanim wyszło na jaw, że CBA podłożyło do "załatwienia dokumenty całkowicie spreparowane, marszałek Protas zawiesił Bobera i zarządził kontrolę w jego departamencie. - Gdy podejmowałem decyzję, nie wiedziałem, że to prowokacja służb - tłumaczył wczoraj. - Myśleliśmy, że mamy do czynienia z jakimś nieporozumieniem, pomyłką. Kontrola w departamencie wykazała jednak, że pracuje on dobrze, a sprawy załatwiane są wzorcowo.

Marszałek jest oburzony, że do dziś nikt oficjalnie nie poinformował go o prowokacji, w której wykorzystano dokumenty jego urzędu. - Takie zachowanie godzi w samorządność i narusza dobre obyczaje. Przez wiele dni nasz urząd był publicznie wymieniany w kontekście afery łapówkarskiej i nikt nie zdjął z nas tego odium, nikt publicznie nie powiedział: w tym urzędzie wszystko jest w porządku, spreparowaliśmy dokumenty na potrzeby wyższych racji - mówił Protas. W liście do Jarosława Kaczyńskiego domaga się, żeby premier przeprosił i jego, i pracowników urzędu za "kontrowersyjną akcję Centralnego Biura Antykorupcyjnego". Protas oczekuje przeprosin także od szefa CBA Mariusza Kamińskiego.

W liście do premiera Protas zapowiedział, że poprosi prokuraturę o sprawdzenie, czy CBA w ogóle miało prawo bez jego wiedzy i zgody preparować dokumenty z pieczęciami i podpisami jego urzędników.

Rzecznik CBA Temistokles Brodowski nie odpowiedział nam na pytanie, czy urzędnicy marszałka zostaną przeproszeni przez Kamińskiego. Powtarzał tylko, że CBA powołano do skutecznej walki z korupcją, i to było i będzie realizowane, a działania CBA zawsze są zgodne z prawem.

Andrzej Bober dostanie wynagrodzenie za czas, gdy był zawieszony.

Joanna Wojciechowska
Gazeta Wyborcza
01-08-2007

Lekarze skarżą się Parlamentowi Europejskiemu

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy skierował do Parlamentu Europejskiego skargę w sprawie warunków zatrudnienia lekarzy w publicznych zoz-ach, braku dialogu społecznego i ochrony zdrowia finansowanej ze środków publicznych - poinformował we wtorek szef OZZL Krzysztof Bukiel.
- To kłamstwo, że nie ma dialogu - mówi minister zdrowia Zbigniew Religa.

Petycję wysłano wczoraj. Podpisało ją 6 770 lekarzy. Skarżą się oni, że są wyzyskiwani, a rząd, mimo trwającego już od ponad dwóch miesięcy strajku, "nie podejmuje z nimi konstruktywnego dialogu, a jedynie prowadzi kampanię kłamstw i pomówień".

- Chcemy w ten sposób zawstydzić rząd polski. Liczymy na upublicznienie tego, że traktowanie przez polskie władze lekarzy w dziedzinie wynagrodzeń jest kontynuacją tego co było w komunie. Wówczas też wychodzono z założenia, że lekarz nie musi być dobrze wynagradzany, bo może sobie dorobić - powiedział szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel.

Pytany o to minister zdrowia Zbigniew Religa powiedział, że stwierdzenia, iż rząd nie prowadzi dialogu z protestującymi jest "zwykłym kłamstwem".

- To jest bzdura. Ile razy był pan Bukiel u mnie w ministerstwie. A kto się spotykał z nimi (protestującymi lekarzami) w Centrum Dialogu Społecznego. To, że się nie podejmuje z nimi rozmowy jest zwykłym kłamstwem i nieprawdą i jest źle, bardzo źle, jeśli partner mówi nieprawdę - podkreślił.

Bukiel powiedział natomiast, że lekarze przesyłając do PE petycję liczą też na wparcie ze strony europarlamentarzystów.

Autorzy petycji przypomnieli w niej, że w Polsce od 21 maja 2007 roku trwa strajk lekarzy, organizowany przez OZZL. Jego głównymi przyczynami - jak zaznaczyli - są niskie płace lekarzy, "2 do 4 razy niższe niż wynagrodzenia innych porównywalnych zawodów np. sędziów, prokuratorów, urzędników państwowych".

"Przeciętna płaca lekarza specjalisty za jeden etat w publicznej ochronie zdrowia rzadko przekracza przeciętną płacę w gospodarce" - czytamy w dokumencie.

Według jego autorów powodem tak niskich płac są "dramatycznie niskie nakłady na opiekę zdrowotną finansowaną ze środków publicznych".

"Polska - ze środków publicznych przeznacza ? tylko 4 proc. swojego Produktu Krajowego Brutto na ochronę zdrowia, najmniej w Unii Europejskiej. Jednocześnie, formalnie, zapewnia wszystkim swoim obywatelom nieograniczony zakres świadczeń zdrowotnych ? bezpłatnie. Skutek jest taki, że powstaje ogromny niedobór środków, który jest łagodzony przez zaniżanie płac lekarzy i innego personelu medycznego" - zaznaczono w dokumencie.

Jak podkreślają autorzy petycji, jest to "wyzysk pracowników w najczystszej postaci" z którym trudno walczyć - bo stosuje go i utrzymuje swoimi siłami państwo.

W dokumencie przypomniano także treść postulatów strajkujących lekarzy - m.in. zwiększenie płac oraz nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB.

"Pomimo trwającego już ponad dwa miesiące strajku, władze RP nie podjęły jak dotąd żadnego konstruktywnego dialogu z reprezentacją strajkujących lekarzy. Odmówiono Ogólnopolskiemu Związkowi Zawodowemu Lekarzy prawa do samodzielnego negocjowania płac lekarzy. Nie wyrażono zgody na podpisanie układu zbiorowego pracy dla lekarzy. Nie przedstawiono żadnej propozycji spełnienia postulatów strajkujących. Jedyną konkretną odpowiedzią rządzących jest obietnica, że płace lekarskie nie zostaną obniżone, czyli, że nie zostanie zabrana lekarzom podwyżka wywalczona strajkami w roku 2006" - dodano.

Lekarze skarżą się też, że zamiast dialogu, prowadzona jest przez rządzących "kampania kłamstw i pomówień mająca na celu ich skompromitowanie". "Prowadzone są również działania mające na celu zastraszenie strajkujących, jak doniesienia do prokuratury o nielegalności strajku, kontrole policji w szpitalach, sugestie o możliwości powołania lekarzy do armii" - zaznaczono.


Interia.pl/PAP
Interia.pl
31-07-2007