piątek, 6 lipca 2007

Zalewski: zarzuty nie mają podstaw, oskarżenia o nielojalność są bezpodstawne

Zawieszony w prawach członka PiS Paweł Zalewski uważa, że nie ma podstaw dla stawianych mu zarzutów; oskarżenia o nielojalność ocenił jako bezpodstawne. "Jestem członkiem PiS" - zadeklarował.





Zalewski - wiceszef PiS i przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych - został w środę zawieszony w prawach członka partii przez Jarosława Kaczyńskiego. Premier nakazał też wszczęcie wobec Zalewskiego postępowania dyscyplinarnego. Rzecznik dyscypliny PiS Karol Karski tłumaczył, że powodem postępowania dyscyplinarnego wobec Zalewskiego są jego wypowiedzi "kwestionujące politykę zagraniczną państwa".

- Jestem przekonany, że nie ma podstaw dla stawianych mi zarzutów. Oskarżenia o nielojalność są bezpodstawne, bowiem lojalność to także obowiązek wskazywania problemów, tak by je rozwiązać - podkreślił Zalewski.

W piątek premier powiedział dziennikarzom w Sejmie, że "wielokrotnie przymykał oko na dziwne zachowania pana Pawła Zalewskiego, ale tym razem, w takiej sytuacji już tego uczynić w żadnym wypadku nie może, bo po prostu przekroczył wszelką miarę".

- Nie wiem, co pan premier ma na myśli - skomentował słowa szefa rządu Zalewski. Jak dodał, zwrócił się przez Kancelarię Premiera z prośbą o wyznaczenie terminu jego spotkania z J.Kaczyńskim.

Zawieszony za stawianie pytań?

Powodem zawieszenia w prawach członka partii rządzącej stała się wtorkowa wypowiedź Zalewskiego w radiu TOK FM. Pytany o ustalenia czerwcowego szczytu UE w kontekście pojawiających się w tej sprawie pytań Zalewski odparł, że "komisja spraw zagranicznych usiłowała w ubiegłym tygodniu dojść do odpowiedzi na nie". - I muszę przyznać, że zamiast uzyskać jednoznaczne potwierdzenia minister SZ Anny Fotygi, mamy coraz więcej pytań - powiedział poseł. - Minister Fotyga w kluczowych kwestiach odmawiała odpowiedzi, kierując się ważnym interesem państwa - mówił Zalewski.

- Jeżeli MSZ twierdzi, że mandat (negocjacyjny) jest precyzyjny, a ze strony premiera słyszę, że nie jest precyzyjny; jeśli słyszę od pani minister, że tej kwestii nie będziemy poruszali na Konferencji Międzyrządowej, to rzeczywiście jest coraz więcej pytań, które sobie zadaję" - podkreślił Zalewski w radiu TOK FM.

- Podtrzymuję to, co powiedziałem. Ponieważ dostrzegłem, że pani minister Fotyga w sposób odmienny od premiera wypowiada się na temat szczytu chciałem podczas posiedzenia komisji spraw zagranicznych postawić pytania, które miałyby wyjaśnić wątpliwości. Jestem politykiem PiS, ale także mam obowiązki jako szef komisji spraw zagranicznych. Działałem lojalnie wobec partii, ale wypełniałem też obowiązek przewodniczącego - tłumaczył w piątek Zalewski.

Zalewski: Traktuję swoją funkcję jako misję

Polityk powtórzył, że w sprawie rezultatów negocjacji na czerwcowym szczycie UE w Brukseli wiążące są dla niego słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego. - W moim przekonaniu wszystkie ugrupowania w Sejmie powinny poprzeć pana premiera, tak by podczas Konferencji Międzyrządowej wywalczyć najlepszą pozycję dla Polski w UE po 2017 r. - dodał.

Pytany, czy słyszał o planach pozbawienia go funkcji szefa komisji SZ, Zalewski odparł, że traktuje pełnioną przez siebie funkcję jako misję. - Jeżeli będę miał możliwość wykonywania zadań z nią związanych, będę uważał, że ta misja nie została wypełniona. Jak na razie nie słyszałem plotek związanych z pełnieniem przeze mnie tej funkcji - zaznaczył.

Zalewski nie chciał komentować słów prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w czwartkowym wywiadzie dla TVP powiedział, że uważa swoją znajomość z szefem komisji SZ za zakończoną.

az, PAP
Gazeta.pl
06-07-2007

Związki zawodowe razem

Ponad 2 tys. osób z różnych organizacji związkowych wzięło udział w dzisiejszej manifestacji przed kancelarią premiera, zorganizowanej przez Forum Związków Zawodowych (FZZ). Pikieta miała być wyrazem wsparcia dla pielęgniarek, od ponad dwóch tygodni protestujących przed siedzibą szefa rządu.

Szef Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek podkreślił, że związek domaga się podwyżek dla wszystkich grup zawodowych w służbie zdrowia i gdyby było inaczej, to "Solidarność" nie miałaby moralnego prawa do używania nazwy "Solidarność". To komentarz do wczorajszej propozycji pielęgniarek, by część środków z nadwyżki NFZ przeznaczona dla pracowników w 80 proc. trafiła właśnie do tej grupy zawodowej.

Według szefa FZZ Wiesława Siewierskiego, w pikiecie wzięło udział ok. 2,5 tys. osób; zdaniem policji, było ich ok. 2,2 tys.

Głównym hasłem pikiety było "związki zawodowe razem". Manifestacja przebiegała spokojnie, nie wznoszono żadnych okrzyków. Protestujący mieli jedynie flagi z logo związku, który reprezentowali. Wystąpienia kolejnych przemawiających protestujące pielęgniarki nagradzały gromki brawami.

- Pikieta jest wyrazem poparcia naszych słusznych postulatów przez wszystkie związki zrzeszone w Forum Związków Zawodowych. Z własnej woli przyjechały tu inne związki. Czekamy z nadzieją, że we wtorek (wtedy ma dojść do kolejnych rozmów z rządem) dojdzie do porozumienia - powiedziała rzeczniczka Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Ewa Obuchowska.

Szef FZZ Wiesław Siewierski podkreślał, że manifestacja ma charakter pokojowy i ma to być "gest wyciągniętej ręki w stronę rządu".

W manifestacji wzięli udział górnicy z Sierpnia'80, związkowcy z OPZZ, hutnicy, nauczyciele, kolejarze, kierowcy, a także m.in. przedstawiciele związków zawodowych policjantów, marynarzy i rybaków.

- Gdyby była wola polityczna tego rządu, dostalibyśmy z budżetu państwa pieniądze już dawno. Nie byłoby tego problemu, tego "białego miasteczka". Żądamy "okrągłego stołu" w sprawie naprawy służby zdrowia w Polsce - mówiła do zgromadzonych szefowa OZZPiP Dorota Gardias.

Oprócz podziękowań dla przybyłych związkowców Gardias podziękowała też ministrowi zdrowia Zbigniewowi Relidze za "podjęcie dialogu z protestującymi".

Siewierski zapowiedział, że podczas posiedzenia Komisji Trójstronnej zaproponuje "70 dni oddechu dla rządu."
- Jeżeli we wtorek dojdzie do porozumienia z rządem, zawieszamy nasz protest, tak aby spokojnie przygotować umowę społeczną dotyczącą służby zdrowia - mówił.

Pielęgniarki pikietę zakończyły prawie godzinnym rytmicznym uderzaniem pustymi plastikowymi butelkami, gwizdaniem, trąbieniem i dźwiękiem syreny alarmowej.

Pielęgniarki protestują przed kancelarią od dwóch tygodni. Piątkowa pikieta była trzecią demonstracją mającą na celu wsparcie protestujących pielęgniarek. Wcześniej solidarność z białym personelem manifestowali górnicy z Wolnego Związek Zawodowego Sierpień'80. Na wtorek zaplanowano kolejne rozmowy ministra zdrowia z przedstawicielami związkowców służby zdrowia.

Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski zaapelował do protestujących w Łodzi i regionie lekarzy o umiar w wyborze form protestu i powstrzymanie się od działań, godzących w bezpieczeństwo zdrowotne obywateli. Od połowy czerwca w akcji strajkowej w Łódzkiem biorą udział lekarze większości szpitali (według OZZL - 41, według służb wojewody łódzkiego - 32 placówki na 49 istniejących). Pod koniec miesiąca nastąpiła eskalacja protestu. Część medyków podjęła głodówkę, która prowadzona jest w siedmiu szpitalach.

Tymczasem lekarze ze szpitala w Bełchatowie nie będą już głodować, bo przed południem podpisali z dyrekcją placówki porozumienie. Do końca roku otrzymywać będą dodatkową premię w wysokości 700 zł.

Coraz mniej lekarzy głoduje w województwie śląskim, gdzie strajk głodowy rozpoczął się w poniedziałek. Z powodów zdrowotnych wielu z nich wzięło zwolnienie lekarskie. W kilkudziesięciu szpitalach trwa nadal strajk absencyjny. Ponad 500 śląskich lekarzy złożyło dotychczas wypowiedzenia z pracy - poinformowały służby wojewody śląskiego.

Strajk głodowy zakończyli po czterech dniach m.in. wszyscy 24 lekarze protestujący w ten sposób w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 4 w Bytomiu. Po dwóch dniach głodówkę zakończyło siedmiu lekarzy katowickiej Kliniki Elektrokardiologii Górnośląskiego Centrum Medycznego.

Czterech lekarzy głoduje w szpitalu Zagórze w Sosnowcu, gdzie tę formę protestu podjęły w poniedziałek 22 osoby. Również cztery osoby głodują w Szpitalu Miejskim nr 1 w Sosnowcu, kilkanaście innych przerwało protest z powodów zdrowotnych, podobnie jak lekarka z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie.
- Akcję zakończyła w piątej dobie, miała objawy kwasicy. Obecnie głoduje jeden nasz kolega, ale prawdopodobnie dołączą do niego inni - powiedział Krzysztof Jarzębski z częstochowskiego szpitala.

Kilkanaście osób - lekarzy i pielęgniarek - głoduje natomiast wciąż w Szpitalu Specjalistycznym im. Starkiewicza w Dąbrowie Górniczej.

Z 15 do 14 (na 24 ogółem) zmalała liczba lecznic strajkujących w Świętokrzyskiem. Personel szpitala powiatowego w Końskich przerwał protest po porozumieniu z dyrekcją, które mówi, że pracodawca zrekompensuje wynagrodzenia za okres strajku "przy pełnej realizacji umów z NFZ", a z kolei pracownicy nadrobią straty finansowe, powstałe w czasie protestu.

67 spośród 144 koneckich lekarzy postanowiło wcześniej zrezygnować z pracy w tamtejszym szpitalu. Liczba lekarskich wypowiedzeń w całym regionie wynosi 572.

W woj. lubuskim pacjenci nie mają większych problemów z dostępnością do usług medycznych wykonywanych przez szpitale - poinformował szef lubuskiego oddziału OZZL Mariusz Pawlak. Lekarze w tym regionie solidaryzują się z kolegami protestującymi w kraju, jednak nadal nie przyłączyli się czynnie do protestu, za wyjątkiem lecznicy w Drezdenku.

Sytuacja strajkowa na Mazowszu także nie uległa zmianie. Od poniedziałku z kolei do akcji włączyć się mają dwa szpitale warszawskie: ginekologiczno-położniczy przy ul. Karowej oraz dziecięcy przy ul. Niekłańskiej, jeszcze później szpital w Grodzisku. Obecnie na Mazowszu strajkują 32 szpitale, w tym 16 w Warszawie.

W Wielkopolsce strajkuje 15 z 60 szpitali - poinformowała szefowa wielkopolskich struktur OZZL Halina Bobrowska. Normalnie funkcjonują placówki ochrony zdrowia w kujawsko- pomorskim, gdzie lekarze od początku trwania ogólnokrajowego protestu nie przystąpili do strajku.


- Protest pielęgniarek przed kancelarią premiera jest nielegalny - uznał wojewoda mazowiecki Jacek Sasin. W piśmie do prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz wezwał do "doprowadzenia do stanu zgodnego z prawem".

Wojewoda uważa, że z analizy dokumentów, dotyczących zgromadzenia organizowanego przez Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych wynika, iż demonstracja i namiotowe miasteczko przed kancelarią od 19 czerwca, od godz. 15 są nielegalne. Zdaniem wojewody, władze stolicy popełniły uchybienie, polegające na tym, że nie rozwiązały nielegalnego zgromadzenia.

Rząd i wojewoda moimi rękami chcą rozwiązać problem, ja się do tego na pewno nie przysłużę - powiedziała prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz, odnosząc się do pisma wojewody mazowieckiego Jacka Sasina.

Prezydent Warszawy dodała, że prawnicy, z którymi się konsultowała, uważają, że "zgromadzenie jest legalne i uzyskało odpowiednia zgodę". Zaznaczyła, że w porównaniu z wojewodą ma "inną koncepcję wolności zgromadzeń".

Gronkiewicz-Waltz podkreśliła, że zgromadzenie można rozwiązać jedynie, gdy zagraża ono życiu lub zdrowiu bądź mieniu. "W tym wypadku takie okoliczności nie występują, jest to pokojowa manifestacja" - zaznaczyła.

PAP
Interia.pl
06-07-2007

PO do KRRiT: TVP rażąco łamie prawo i dobre obyczaje

Platforma Obywatelska złożyła w piątek wniosek do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o podjęcie wobec Telewizji Polskiej SA czynności kontrolnych i nadzorczych, w związku z "rażąco sprzeczną z prawem i dobrymi obyczajami" decyzją TVP o odmowie emisji antypisowskiego spotu PO. Spot zestawiał wysokie zarobki działaczy PiS z pensjami lekarzy i pielęgniarek.


Platforma zaskarżyła też działania TVP do Rady Etyki Mediów. Zarzuca Telewizji Polskiej stosowanie cenzury prewencyjnej.

We wniosku do szefowej KRRiT Elżbiety Kruk PO zwróciła się o podjęcie wobec TVP "natychmiastowych działań prawnych", w szczególności zażądania od TVP szczegółowych wyjaśnień w zakresie zgodności z prawem odmowy emisji spotu PO. Platforma chce też, aby KRRIT wezwała TVP do "zaniechania działań w zakresie dyskryminacji i stosowania cenzury prewencyjnej wobec PO".

PO zarzuca TVP naruszenie artykułów konstytucji zapewniających: wolność działania partii politycznych, równość wszystkich wobec prawa oraz zakazujących cenzury prewencyjnej środków masowego przekazu i gwarantujących wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.

Platforma twierdzi, że TVP naruszyła zapis ustawy o radiofonii i telewizji, zgodnie z którym jednostki publicznej radiofonii i telewizji stwarzają partiom politycznym możliwość przedstawienia stanowiska w węzłowych sprawach publicznych. PO zgłasza też naruszenie ustawy o partiach politycznych, zgodnie z którym zapewnia się im prawo dostępu do państwowego radia i telewizji.

W spocie Platforma zestawiła zarobki ludzi PiS - prezesa zarządu Stoczni Gdańskiej Andrzeja Jaworskiego (31 tys. zł) i prezesa zarządu KGHM Krzysztofa Skóry (55 tys. zł) z zarobkami: lekarza po 13 latach pracy, zarabiającego 1840 zł i nauczycielki z 28-letnim stażem i 1618 zł pensji. Zza kadru, na tle zdjęć m.in. z powołania do rządu Andrzeja Leppera słychać: "PiS obiecywał solidarne państwo i opiekę nad słabszymi, a zadbał tylko o własny interes". Na ekranie pojawia się czerwony napis "Oszukali".

Spoty Platformy wyemitowały telewizje TVN24 i Polsat, mają one też wersję radiową i internetową.

TVP: przed emisją ekspertyza prawna

TVP uznała natomiast za konieczne przeprowadzenie ekspertyzy prawnej niezbędnej ze względu na wątpliwości co do treści i formy reklamówki PO, dlatego wstrzymała emisję do momentu otrzymania ekspertyzy.

Przed dwoma tygodniami dom mediowy, który na zlecenie PO kieruje kampanią wysłał pismo do TVP, że zatrzymuje emisję spotu ze względu na zakończenie tej części kampanii.

Rzeczniczka TVP Aneta Wrona poinformowała że prezes TVP Andrzej Urbański po zapoznaniu się z ekspertyzami prawnymi podjął w piątek przed dwoma tygodniami decyzję o wyemitowaniu spotów Platformy. Jednak - jak podkreśliła - ze względu na późne godziny wieczorne nie można było już uruchomić odpowiednich procedur, a w poniedziałek Platforma wycofała się z emisji.

Nowak: TVP podjęła decyzję polityczną

"Kompletną bzdurą" nazwał wersję rzeczniczki TVP Sławomir Nowak, który współodpowiada za kampanie medialne PO. Tłumaczył, że poprzez Biuro Reklamy TVP mogła poinformować PO, że ostatecznie zgadza na emisję, a decyzję o wycofaniu emisji PO podjęła właśnie ze względu na "bezczynność" telewizji publicznej.

W uzasadnieniu wniosku do KRRiT PO podkreśla, że TVP nie wskazała żadnych konkretnych przepisów ustawy, co do których mogłyby się pojawić wątpliwości natury prawnej. Śledząc doniesienia medialne - twierdzi PO - należy przyjąć, że "decyzję w tej sprawie podjęto jedynie z powołaniem się na argumenty o charakterze politycznym".

az, PAP
Gazeta.pl
06-07-2007

Min. Ziobro o artykule "Gazety Wyborczej"

- "Gazeta Wyborcza" naruszyła prawo prasowe - powiedział na konferencji prasowej minister Zbigniew Ziobro ws. opublikowanego dziś artykułu "GW", w którym przedstawiono fragmenty dokumentacji ze śledztwa ws. Barbary Blidy. Minister nazwał dziennikarzy, którzy donieśli mu o powstającym wczoraj artykule, "przyzwoitymi".
Ziobro po raz kolejny zaatakował "Gazetę" i zarzucił jej prowokację.





Ziobro powiedział, że prokuratorzy prowadzą śledztwa dotyczące ludzi wpływowych w sposób "dynamiczny i pryncypialny" oraz zaznaczył, że popiera to i tego właśnie od prokuratorów oczekuje.

- Chciałbym podziękować tym dziennikarzom, którzy byli uprzejmi mnie poinformować, że "Gazeta Wyborcza" szykuje prowokację - powiedział minister. Ziobro dodał, że jest zadowolony, iż "Gazeta" "mimo swojej medialnej pozycji nie jest w stanie przyzwoitych dziennikarzy skłonić do nieprzyzwoitych działań".

Według ministra, naruszenie prawa przez "Gazetę" polega m.in. na tym, że "nie zgłosiła się do nas (Ministerstwa Sprawiedliwości - red.) z jakimikolwiek pytaniami i próbowała przeprowadzić nagonkę polityczną". Po wystąpieniu ministra Ziobry zastępca prokuratora krajowego Jerzy Engelking przez ok. pół godziny porównywał protokoły z przesłuchań z publikacja "Gazety".

Czuchnowski: Nie zgadzam się z ministrem Ziobrą

- Minister nie rozumie, że dla potrzeb publikacji tekst trzeba było skrócić. Tam są całe fragmenty w specjalistycznym, niezrozumiałym języku prawniczym - powiedział autor artykułu Wojciech Czuchnowski. - Spodziewałem się, że argumenty ze strony ministra Ziobro będą poważniejsze - dodał dziennikarz "GW" odnosząc się do zarzutu manipulacji, wyciągania wypowiedzi z kontekstu i skracania. Jak podkreślił, 200 stron dokumentów nie da się umieścić w gazecie.





mar, az
Gazeta.pl
06-07-2007

Ujazdowski: Giertych ma "obsesję seksualności"?

Minister jest też zdania, że wypowiedzi Romana Giertycha w stosunku do literatury Witolda Gombrowicza wskazują, że wicepremier ma najwidoczniej "obsesję seksualności".


Gombrowicz został usunięty z kanonu lektur przez MEN, ale z taką decyzją nie może zgodzić się minister kultury. Szef resortu kultury odniósł się do sprawy w radiowej "Jedynce".

Ponadto - zdaniem Ujazdowskiego - nie powinno się skreślać w ten sposób książek autorów wybitnych, w sytuacji, gdy "wpycha się tam autorów z drugiej półki". Jak dodał - literatury nie powinno się również ideologizować.

Ujazdowski ma nadzieję, że konflikt pomiędzy ministerstwem kultury, a ministerstwem edukacji zostanie wkrótce zażegnany. Przypomniał, że premier zgodził się na propozycję jego resortu, aby przed opublikowaniem kanonu projektowi przyjrzała się grupa ekspertów.

mp, PAP
Gazeta.pl
06-07-2007

Giertych chce być marszałkiem Sejmu

"Chcę być marszałkiem Sejmu" - ujawnia swoje ambicje Roman Giertych w wywiadzie dla "Dziennika". Ale równocześnie zapowiada, że z Jarosławem Kaczyńskim chce budować wielki obóz polityczny.


Pytany o Brukselę i traktat konstytucyjny, Giertych odpowiada, że stanowisko LPR jest jasne: nie ma zgody na traktat konstytucyjny. Ten spór podzieli na nowo scenę polityczną - uważa rozmówca gazety.

"Rozpadu koalicji nie przewiduję. A ostatecznie o losie traktatu zdecyduje ratyfikacja. Ja wcale nie wiem, jak w tej sprawie zagłosuje w parlamencie Prawo i Sprawiedliwość. Zrobię wszystko, aby nie było w klubie PiS dyscypliny. I żeby traktat nie uzyskał większości 2/3. A odchodząc z koalicji, straciłbym wpływ na dalszy rozwój wydarzeń" - mówi Giertych "Dziennikowi".

"Gdybyśmy przeszli do opozycji, siła mojego stanowiska byłaby mniejsza. Teraz mogę wpływać na PiS" - powiada lider LPR. Czym kieruje się Kaczyński, przyznając panu prawo do oddzielnego zdania? - pyta "Dziennik". "Zależy mu na koalicji. I nasza obecność w koalicji wzmacnia jego pozycję negocjacyjną wobec Unii. Zawsze może się powoływać na obawę przed upadkiem własnego rządu" - mówi Giertych.

Nie kryje on, że chce tworzyć z Jarosławem Kaczyńskim wielki obóz polityczny. "Razem będziemy powoływać komisje śledcze, przekształcać Trybunał Konstytucyjny..." - powiada. A na pytanie, kim będzie za trzy lata? Politycznym emerytem, filarem obozu Kaczyńskiego, Giertych odpowiada: "Chcę być marszałkiem Sejmu". Cały wywiad w dzisiejszym wydaniu "Dziennika".

mp, PAP
Gazeta.pl
06-07-2007

Kto kazał zatrzymać Blidę?

Prokuratorzy prowadzący sprawę Barbary Blidy działali pod presją. Decyzji o zatrzymaniu byłej minister nie podjęli jednogłośnie. Datę zatrzymania narzucili im przełożeni. Wcześniej tę datę znała ABW. Dziś ujawniamy tajemnice przesłuchań. Ziobro już wczoraj zarzucił nam prowokację.


W czerwcu łódzka prokuratura - wyjaśniając samobójczą śmierć Barbary Blidy podczas akcji ABW - przesłuchała czworo prokuratorów z Katowic. Prokurator Tomasz Balas oraz asesorzy Małgorzata Kaczmarczyk-Suchan, Sebastian Głuch i Piotr Wolny tworzyli grupę śledczą badającą sprawę mafii węglowej i powiązań z nią polityków - głównie lewicy.

Jedną z podejrzewanych była Blida, b. posłanka SLD, minister budownictwa i wiceprzewodnicząca Sojuszu. Zastrzeliła się 25 kwietnia, gdy po 6 rano do jej domu w Siemianowicach z prokuratorskim nakazem rewizji i zatrzymania wkroczyła ABW.

Znamy zeznania prokuratorów złożone w łódzkim śledztwie. Opowiadają, że działali pod nieustanną kontrolą przełożonych. Ponaglano ich i naciskano, by zatrzymali wszystkich podejrzewanych.

Datę zatrzymania Blidy wyznaczył nie prokurator prowadzący śledztwo, lecz kierownictwo prokuratury w Katowicach.

Prokurator Balas tak relacjonuje polecenie zwierzchnika: "Do mojego pokoju przyszedł prok. Wójcik [Marek, zastępca prokuratora okręgowego]. Wyraził to takimi słowami: prok. okręgowy Krzysztof Błach chciałby, aby ta realizacja miała miejsce 24 lub 25 kwietnia. Rzeczą, która gdzieś tam człowieka dotknęła, jest fakt, że ktoś przychodzi i proponuje termin".

"Zainteresowanie sprawą ze strony przełożonych, jak również ilość spotkań i merytorycznych rozmów były rzeczą nadzwyczajną, niespotykaną w innych sprawach, może z wyjątkiem Orlenu - zeznaje w innym miejscu Balas. - Odniosłem wrażenie, że prokurator okręgowy stara się nas kontrolować".

Wśród czterech wątków śledztwa dwa dotyczyły Blidy, a jeden też innych działaczy SLD. Barbara Kmiecik- potentatka handlu węglem i przyjaciółka Blidy - miała w zamian za obciążające Blidę zeznania dostać gwarancję bezkarności od zarzutu korupcji. Naciskali na to przełożeni; prokuratorzy prowadzący chcieli jej zarzut postawić.

Katowiccy prokuratorzy zeznają, że podejmując decyzję o zatrzymaniu, nie byli jednomyślni. Balas i Kaczmarczyk-Suchan uważali, że wystarczy Blidzie doręczyć wezwanie na przesłuchanie. Mówią o swoich obawach, że sprawa będzie wykorzystana propagandowo przez ich przełożonych i Ministerstwo Sprawiedliwości.

Z zeznań prokuratorów wynika także, że w dniu zatrzymania Blidy spodziewano się na Śląsku przyjazdu ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i konferencji prasowej z jego udziałem. Dzień przed zatrzymaniem urzędnik z Prokuratury Krajowej pytał prokuratora Balasa, jakie zarzuty zostaną przedstawione Blidzie. Balas: "Zadałem mu pytanie, skąd wie, że pisałem zarzuty, skoro nie nadzoruje Katowic i wcześniej nie rozmawialiśmy o tej sprawie. Powiedział, że przygotowuje materiały na konferencję, która jutro ma się odbyć".

Prok. Piotr Wolny mówi, że o dacie planowanej akcji w domu Blidy ABW wiedziała przed prokuratorem prowadzącym sprawę.

Wojciech Chuchnowski
Gazeta Wyborcza
06-07-2007

Tomasz Lis o "komisarzach politycznych PiS" w TVP

Przed warszawskim sądem starły się wczoraj publiczna TVP i prywatny Polsat. Poszło o polityczną niezależność, a więc wiarygodność.

Jak na procesy o ochronę dóbr osobistych sprawa jest niezwykła, może nawet precedensowa. TVP domaga się od Polsatu i reporterki "Wydarzeń" Małgorzaty Zientkiewicz przeprosin i 20 tys. zł na cel społeczny.

Zarzuca konkurencyjnej stacji, że naruszyła dobre imię publicznej telewizji, a tym samym naraziła na szwank jej wiarygodność stacji.

Poszło o materiał w "Wydarzeniach" z lipca 2006 r. Zwłaszcza o słowa (przywołane za anonimowymi rozmówcami z TVP): "PiS cenzuruje nam program", "komisarze polityczni pojawili się na etatach w redakcjach informacyjnych".

TVP kwestionuje też omówione w "Wydarzeniach" dane o spadającej oglądalności programów informacyjnych TVP oraz pasma publicystycznego "Nie ma przebacz" (niewielu je pamięta, bo z powodu braku zainteresowania widzów zniknęło z anteny). Analizą danych zajęły się przed sądem panie z biur programowych obu stacji.

Po prezentacji tabelek za barierką dla świadków stanęły gwiazdy mediów. Najpierw Andrzej Mietkowski powołany przez b. prezesa TVP Bronisława Wildsteina na szefa TAI, potem Agencji Informacji (odszedł z TVP, gdy Wildstein stracił prezesurę).

Uznał materiał Polsatu za nierzetelny, zaprzeczył, by w TVP pojawili się "komisarze polityczni", bo nie spotkał się z takimi stwierdzeniami z ust dziennikarzy.

- Albo nie mieli do niego zaufania, albo ich nie słuchał - komentował w kuluarach mec. Marek Markiewicz, pełnomocnik Zientkiewicz.

Tomasz Lis, członek zarządu Polsatu odpowiedzialny za programy informacyjne, zaczął od deklaracji: - To była moja prośba, żeby nie przepraszać za cokolwiek, bo nie została złamana żadna reguła rzetelnego dziennikarstwa.

Pochwalił Zientkiewicz za profesjonalizm, wziął na siebie odpowiedzialność za jej materiał, bo zeznał, że zapoznał się z nim przed emisją.

Na godzinę sala sądowa zamieniła się jakby w jego program "Co z tą Polską".

- Można próbować dowodzić, że czysto polityczne nominacje nie mają związku z tym, jak telewizja publiczna funkcjonuje, ale to skazane jest na niepowodzenie - mówił.

Sędzia Krzysztof Kluj: - Za pomocą jakich mechanizmów wola partii politycznych przekładana jest na język audycji informacyjnych?

Mietkowski: - W czasie, kiedy kierowałem agencją, nie poznałem takiego mechanizmu, ale mogę sobie taki mechanizm wyobrazić.

Lis: - Na trzy sposoby: czasem dzwoni ktoś z samej góry (zarządu) do szefa programu albo do wydawcy, jeśli ma do niego zaufanie; wydawca mówi, jak ma być; po jakimś czasie dziennikarz sam wie, bo to jego być albo nie być w telewizji.

Tomasz Lis mówił dalej: - Ryba psuje się od głowy. Wybiera się politycznie przechyloną KRRiT, ta wybiera polityczną radę nadzorczą, ta polityczny zarząd i tak to idzie w dół, czasem aż do wydawców i dziennikarzy. Władza wzięła wszystko, mianowała ludzi, co do których lojalności nie miała wątpliwości. Ale okazało się, że najwierniejsi z wiernych okazali się wierni za mało, gdy zaostrza się rewolucja.

Tu Lis przywołał Bronisława Wildsteina, który w lutym - po odwołaniu z szefa TVP - twierdził, iż stało się to z "przyczyn politycznych".

W sądowych kuluarach Lis, a na sali rozpraw pełnomocnik Małgorzaty Zientkiewicz, deklarowali, że byli dziennikarze TVP są skłonni zeznawać i wskazać "politycznych komisarzy PiS".

Może stanie się to w październiku, na następnej rozprawie.

wrób
Gazeta Wyborcza
06-07-2007

PiS karze za krytykę Fotygi

Wiceprezes PiS oraz szef komisji spraw zagranicznych Sejmu Paweł Zalewski został zawieszony w prawach członka partii. Bo krytykował szefową MSZ. Ujął się za nią premier i prezydent.





Rzecznik dyscypliny PiS Karol Karski na wniosek premiera wszczął wczoraj postępowanie dyscyplinarne. Powodem - jak wyjaśnił - są działania i wypowiedzi Pawła Zalewskiego "kwestionujące politykę zagraniczną państwa".

Chmury nad głową Zalewskiego zbierały się od tygodnia. W ubiegły piątek na posiedzeniu sejmowej komisji spraw zagranicznych zbyt dociekliwie - jak na PiS - dopytywał szefową MSZ Annę Fotygę, co tak naprawdę delegacja rządowa osiągnęła na szczycie w Brukseli. A we wtorek w radiu TOK FM dalej krytykował Fotygę: - W kluczowych kwestiach odmawiała odpowiedzi, kierując się ważnym interesem państwa. Jeżeli MSZ twierdzi, że mandat (negocjacyjny) jest precyzyjny, a ze strony premiera słyszę, że nie jest precyzyjny, to coraz więcej pytań sobie zadaję - mówił.

Tę wypowiedź Zalewskiego uznano w PiS za atak nie tylko na minister Fotygę, ale w na prezydenta i premiera, którzy przedstawiali negocjacje w Brukseli jako wielki sukces.

Rzecznik prezydenta Maciej Łopiński mówił wczoraj w TVN 24, że odbiera słowa Zalewskiego jako "nielojalne wobec prezydenta, premiera i PiS". Łopiński twierdzi, że Fotyga proponowała posłom komisji spraw zagranicznych złożenie szerszych wyjaśnień na zamkniętym posiedzeniu. Wskazywał też, że PiS-owski przewodniczący sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej Karol Karski nie miał takich problemów z szefową MSZ.

- Kowal zawinił, Cygana powiesili - skomentował wiceszef PO Bronisław Komorowski. Uważa on, że zawinili minister Fotyga i prezydent Kaczyński, a "chcą wieszać Zalewskiego, najsensowniejszego człowieka w tym środowisku, który zajmował najbardziej logiczną postawę wobec negocjacji traktatu unijnego".

Premier do wniosku o sąd partyjny dołączył materiały "obciążające" Zalewskiego. Według naszych informacji, to nie tylko wywiad w TOK FM, ale też inne wcześniejsze wypowiedzi, które, zdaniem premiera, podważały polityczną linię partii. Kaczyński oczekuje, że sprawa Zalewskiego będzie "rozwiązana szybko".

- Nie byłem nielojalny, byłem nawet nadlojalny - odpowiadał wczoraj w Sejmie dziennikarzom Paweł Zalewski. - Mam nadzieję, że wszystko to zostanie wyjaśnione w rozmowie z premierem.

Zalewski jest jednym z najbardziej cenionych parlamentarzystów (w opublikowanej właśnie ankiecie "Polityki" na najlepszego posła zajął pierwsze miejsce).

Wiceprezesem PiS został ledwie dwa miesiące temu po Marku Jurku, który odszedł z partii. Od dawna też jego kandydatura była wymieniana jako następcy Fotygi w MSZ. W początkach swojej kariery politycznej należał do Unii Demokratycznej.

Ośniecka-Tamecka też ma dość

Najprawdopodobniej z Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej odejdzie jego szefowa Ewa Ośniecka-Tamecka, jeden negocjatorów traktatu europejskiego. O jej zamierzonej dymisji poinformowała wczoraj "Rzeczpospolita" i miał to być efekt konfliktu z minister Fotygą. Ośniecka-Tamecka jest na zwolnieniu lekarskim, ale na przyszły tydzień zapowiada rozmowę z premierem.

Po odejściu z rządu miałaby zostać dyrektorem jednego ze znanych ośrodków zajmujących się integracją europejską.



Zalewski: jestem lojalny wobec PiS

Czy podtrzymuje pan to, co powiedział w radiu TOK FM, a wywołało tak zdecydowaną reakcję premiera?

Paweł Zalewski: - Podtrzymuję. Uważam, że rolą polityka jest zwracanie uwagi na pewne problemy. To, co robię, wynika z lojalności wobec swojego ugrupowania i kraju.

Mnie naprawdę bardzo zależy na utrzymaniu znaczenia Polski w Unii Europejskiej, szczególnie po 2017 r., a o to samo chodziło przecież w trakcie negocjacji prezydentowi, premierowi i minister spraw zagranicznych.

Jarosław Kaczyński i niektórzy politycy PiS uważają jednak, że swoimi wypowiedziami podważa pan linię partii.

- Wymiana poglądów jest tym, co tworzy przestrzeń działania politycznego każdego ugrupowania. Nigdy do tej pory nie byłem krytykowany za to, co mówiłem. Pierwszy raz mnie to spotkało.

Miał pan działać na szkodę PiS.

- Ja tego zarzutu nie rozumiem. Mnie zależy na sukcesie prezydenta, premiera oraz PiS, bo to będzie sukcesem Polski. Działalność w tej partii traktuje jak działalność na rzecz sukcesu kraju.



Co powiedział Zalewski z TOK FM

- Jeżeli słyszę, iż minister spraw zagranicznych twierdzi, że mandat jest precyzyjny, a ze strony premiera słyszę, że nie jest precyzyjny, jeżeli słyszę od pani minister, że nie będziemy tej kwestii poruszali na konferencji międzyrządowej, no to muszę powiedzieć, że rzeczywiście jest coraz więcej pytań, które sobie zadaję.

Igor Janke: Pan podważa, że szefowa MSZ jest świadoma tego, co się działo podczas negocjacji.

- Niczego nie podważam, odnoszę się do wypowiedzi, które padły publicznie a także do wypowiedzi podczas obrad komisji. Zamiast odpowiedzi jest coraz więcej znaków zapytania.

Paweł Wroński
Gazeta Wyorcza
06-07-2007

Prezydent: Moją znajomość z posłem Zalewskim uważam za zakończoną

- Moją znajomość z posłem Zalewskim uważam za zakończoną - powiedział w wywiadzie dla TVP 1 prezydent Lech Kaczyński. Zalewski to wiceprzewodniczący PiS i szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Dziś partia zawiesiła go w prawach członka za krytykowanie minister Anny Fotygi. Zdaniem prezydenta, postawa Zalewskiego "jest tak zdumiewająca jak to jest tylko możliwe". Zalewskiego broni za to minister kultury.


Rzecznik dyscypliny Karol Karski wszczął - na polecenie premiera - postępowanie dyscyplinarne wobec Zalewskiego. Zalewski jest zawieszony w prawach członka partii do czasu podjęcia decyzji przez sąd koleżeński.

Karski wyjaśnił, że powodem postępowania są działania i wypowiedzi Pawła Zalewskiego "kwestionujące politykę zagraniczną państwa".

Ujazdowski broni Zalewskiego

Szefa komisji spraw zagranicznych broni minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski.

- Apeluję o wycofanie wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego w stosunku do posła Pawła Zalewskiego - czytamy w oświadczeniu Ujazdowskiego.

Minister podkreśla, że "nawet w najtrudniejszych sprawach różnice stanowisk powinny być przedmiotem dyskusji i wewnętrznych procedur politycznych, nie zaś postępowania dyscyplinarnego".

Jak ocenił, debata wewnętrzna leży w interesie Prawa i Sprawiedliwości

Zalewski w TOK FM

Zalewski pytany we wtorek w radiu TOK FM o ustalenia czerwcowego szczytu UE w kontekście pojawiających się w tej sprawie pytań odparł, że "komisja spraw zagranicznych usiłowała w ubiegłym tygodniu dojść do odpowiedzi na nie". - I muszę przyznać, że zamiast uzyskać jednoznaczne potwierdzenia minister spraw zagranicznych Anny Fotygi, mamy coraz więcej pytań - powiedział poseł. - Minister Fotyga w kluczowych kwestiach odmawiała odpowiedzi, kierując się ważnym interesem państwa - podkreślił Zalewski.

- Jeżeli MSZ twierdzi, że mandat jest precyzyjny, a ze strony premiera słyszę, że nie jest precyzyjny; jeśli słyszę od pani minister, że tej kwestii nie będziemy poruszali na Konferencji Międzyrządowej, to rzeczywiście jest coraz więcej pytań, które sobie zadaję - mówił Zalewski.

Łopiński: Zalewski był nielojalny wobec PiS i prezydenta

- Wypowiedź szefa komisji spraw zagranicznych o szefowej polskiej dyplomacji odebrałem jako nielojalną wobec prezydenta, rządu i PiS - powiedział dzisiaj sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Maciej Łopiński. - Łopiński podkreślił, że jest zdziwiony zachowaniem Zalewskiego. - Jestem zaskoczony jego stanowiskiem, zdziwiony jego wywiadem, nie rozumiem tego. Tym bardziej, że przewodniczący Komisji ds. Unii Europejskiej z kolei nie ma wcale takich rozterek - powiedział.

Zalewski: Czasem byłem "nadlojalny"

Sam Zalewski twierdzi, że zawsze był lojalny wobec PiS. - Czasem nawet nadlojany - mówił Zalewski - wideo >>

- Jeśli problem się pojawia, to trzeba go rozwiązać dla dobra Polski. Zależy mi na sukcesie prezydenta, premiera i tej partii - mówił.

W ostatnim rankingu tygodnika "Polityka" Paweł Zalewski został wybrany najlepszym posłem mijającego sezonu. Doceniono jego wiedzę nt. dyplomacji i umiejętność prowadzenia dialogu z opozycją. "Biegle porusza się w trudnym temacie polityki międzynarodowej, bez zgrzytu kieruje komisją spraw zagranicznych i udowadnia, że są w PiS politycy potrafiący rozmawiać o Unii Europejskiej, Rosji, Niemczech spokojnie, kompetentnie. Typ arystokraty w najlepszym tego słowa znaczeniu" - pisze "Polityka".

mar, asz
Gazeta.pl
05-07-2007