czwartek, 19 lipca 2007

Giertych: premier chce promować "pederastię"

Powrót twórczości Witolda Gombrowicza do kanonu lektur szkolnych zapowiedział premier Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej podsumowującej rok funkcjonowania swojego rządu. Jeżeli premier chce wziąć na swoje sumienie wprowadzenie do kanonu lektur książki promującej pederastię, niech to robi. Ja bym na jego miejscu tego nie robił - powiedział telewizyjnej "Panoramie" minister edukacji Roman Giertych. Rzecznik rządu Jan Dziedziczak uznał, że takie opinie są niepotrzebnym zaognianiem sytuacji w koalicji.

O zmianach w kanonie premier wspomniał mówiąc o podjęciu "wysiłku zmierzającego do tego, by szkoła znów przekazywała wartości wspólnotowe". Jak wyjaśnił premier, chodzi o wartości narodowe przekazywane uczniom w oparciu o wiedzę historyczną i literacką.

Wiem, że wokół tego wybuchły różnego rodzaju spory. Chcę poinformować, że podjąłem decyzję w sprawie rozporządzenia odnoszącego się do lektur szkolnych. I te lektury będą takie jak to zapowiadałem - nie będzie eliminacji Gombrowicza, nie będzie także tam pisarzy, których klasę można określić jako średnią, chociaż bardzo dużo napisali; to nie jest przesłanka do tego, by uznać ich jako klasyków - powiedział J.Kaczyński.

Jednocześnie premier zapewnił, że jeśli chodzi o zmiany mające na celu przekazywanie wartości narodowych, to "ten kierunek jest właściwy". I my ten kierunek podtrzymujemy niezależnie od tego, kto za to odpowiada i jakie specyficzne cechy osobiste przejawia - zaznaczył.

Jeżeli premier chce wziąć na swoje sumienie wprowadzenie do kanonu lektur książki promującej pederastię, niech to robi. Ja bym na jego miejscu tego nie robił - powiedział telewizyjnej "Panoramie" minister edukacji Roman Giertych. Wcześniej treści homoseksualne Giertych zarzucał "Transatlantykowi" Gombrowicza i tym uzasadniał nieuwzględnienie tego autora na liście szkolnych lektur.

Jeden z dziennikarzy podziękował premierowi, bo - zwrócił się do szefa rządu - "zdaje się, że w rocznicę PRON (Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego) zakomunikował nam pan, że pewien wybitny autor, twórca PRON-u, nie będzie w lekturach i dzieci nie będą musiały go czytać". (Chodzi o Jana Dobraczyńskiego).

A skąd pan wie? A może to chodziło o kogoś innego, może o Kraszewskiego, też dużo napisał - żartował premier.

Mam nadzieję, że Kraszewski zostanie, jego bajki też bardzo lubię - odparł dziennikarz.

Krasicki pisał bajki, ale wszystko jedno - zauważył J.Kaczyński. Zobaczycie rozporządzenie zmieniające rozporządzenie (w sprawie lektur) i będzie wszystko jasne. Został przywrócony Gombrowicz. I celnie pan to powiedział, domyślił się pan: lepiej pan zna współczesną literaturę, niż XVIII i XIX-wieczną - podkreślił szef rządu.

W wieczornym wywiadzie dla TVP premier przyznał, że mylił się, bo Kraszewski pisał także bajki. Przed chwilą otrzymaliśmy taki sms od zainteresowanego (chodzi o dziennikarza Radia Zet). Muszę wobec tego przeprosić - powiedział J.Kaczyński.

Na początku lipca wicepremier, minister edukacji Roman Giertych podpisał rozporządzenie wprowadzające nowy kanon lektur szkolnych; nie ma w nim żadnego dzieła Gombrowicza, znalazła się za to powieść jednego z twórców PRON Jana Dobraczyńskiego "Cień ojca". Ma ono obowiązywać od nowego roku szkolnego.

Minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski nazwał to "błędną decyzją". Zdaniem Ujazdowskiego, na obecny tekst rozporządzenia powinny zostać naniesione poprawki; tym jednak, według niego, powinni się zająć nie urzędnicy, lecz naukowcy. Wystosował także pismo do Rządowego Centrum Legislacji o wstrzymanie publikacji rozporządzenia oraz rozmawiał w tej sprawie z premierem.

Po tym spotkaniu rzecznik rządu Jan Dziedziczak zapowiedział, że przed podjęciem ostatecznej decyzji w sprawie nowego kanonu lektur szkolnych premier chce poznać opinie wybitnych naukowców- polonistów. Wcześniej J.Kaczyński mówił, że nie wyobraża sobie, aby w kanonie lektur zabrakło dzieł m.in. Gombrowicza.

W ubiegłym tygodniu rozporządzenie dotyczące kanonu opublikowane zostało jednak w Dzienniku Ustaw w wersji podpisanej przez Giertycha. Minister edukacji poinformował, że dostał na to zgodę premiera, oraz że nie ma nic przeciwko dalszej dyskusji nad kształtem ewentualnego przyszłego kanonu.

"Cieszę się, że zgłaszany przeze mnie postulat obecności w spisie lektur utworów Witolda Gombrowicza, Jana Lechonia i Kazimierza Wierzyńskiego znajdzie swój wyraz w nowym dokumencie rządowym" - podkreślił Ujazdowski w oświadczeniu przekazanym w czwartek PAP.

Tymczasem rzeczniczka ministra edukacji Aneta Woźniak, pytana o wypowiedź premiera dotyczącą kanonu lektur, powiedziała PAP, że "MEN nie przewiduje żadnych zmian w rozporządzeniu".

Podczas czwartkowego wystąpienia podsumowującego rok funkcjonowania rządu premier wspomniał także działania na rzecz poprawy bezpieczeństwa w szkołach. Jak mówił, "mamy do czynienia (...) z rozpoczęciem zabiegów o przywrócenie w szkołach elementarnego porządku, bo tego porządku nie było. A ten brak godził przede wszystkim w dobrego, kulturalnego, spokojnego ucznia".

J.Kaczyński zaznaczył, że właśnie z myślą o takim uczniu podjęto działania. Chodzi o to, by mógł on się w szkole czuć spokojnie, by mógł się uczyć, żeby patologiczne zjawiska były zwalczane, by nie udawano, że ich nie ma - dodał.

Premier podkreślił także, że oświata to ważna część życia publicznego, a zmiany w niej to "element budowy nowej formacji ustrojowej, nowego kształtu naszego życia publicznego".

PAP/IAR
wp.pl
19-07-2007

Syn Hojarskiej odpowie w trybie zwykłym. Resort sprawiedliwości zdziwiony

Dziewiętnastoletni Tomasz, syn posłanki Samoobrony Danuty Hojarskiej, został zatrzymany przez policję, gdy jechał rowerem, mając w wydychanym powietrzu 2 promile alkoholu.

Sprawa trafi do zwykłego, a nie 24-godzinnego trybu sądowego. Resort sprawiedliwości poinformował w czwartek po południu, że zbada w prokuraturze, co niezwykłego było w tej sprawie, iż nie trafiła do trybu przyśpieszonego.

- Tomasz H. został zatrzymany w miejscowości Ostaszewo (Pomorskie) w minioną niedzielę. Jechał na rowerze, badania ujawniły, że w wydychanym powietrzu miał 2 promile alkoholu. Sprawę prowadzi teraz prokuratura rejonowa w Malborku - powiedziała Anetta Paterowicz-Sosnowska z Zespołu Komunikacji Społecznej KWP w Gdańsku.

Szef prokuratury w Malborku Waldemar Zduniak potwierdził, że jego prokuratura nadzoruje postępowanie wszczęte przez komendę policji w Nowym Dworze Gdańskim.

- W sprawie tej zostało wszczęte postępowanie w dniu wczorajszym, wydano postanowienie o postawieniu zarzutów, na przyszły tydzień zaplanowane zostały czynności z podejrzanym. Myślimy, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni uda nam się zgromadzić wszystkie dokumenty niezbędne do skierowania w tej sprawie aktu oskarżenia do sądu w Nowym Dworze Gdańskim - powiedział w czwartek Waldemar Zduniak.

Prokurator dodał, że organa prowadzące sprawę uznały, iż nie zachodzi potrzeba nadania sprawie trybu przyspieszonego. Piotr Matczuk z Biura Informacji Ministerstwa Sprawiedliwości powiedział, że resort będzie badał w prokuraturze, czy rzeczywiście sprawa nie kwalifikowała się do trybu przyśpieszonego.

- Jeżeli, tak jak w tej sprawie, mamy do czynienia z zatrzymaniem osoby znanej funkcjonariuszom policji, wcześniej nie karanej za żadne przestępstwa, w pobliżu swojego miejsca zamieszkania, a więc nie stwarzającej zagrożenia dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym dodatkowego, to ten tryb przyspieszony nie był widocznie konieczny i go nie zastosowano. Nie jest to żadnym nadzwyczajnym wydarzeniem, bo tego rodzaju sytuacje są stosowane w podobnych zdarzeniach - wyjaśnił szef prokuratury w Malborku.

Dodał, że Tomaszowi H. może grozić do roku pozbawienia wolności, bądź kara ograniczenia wolności w wymiarze do roku, bądź kara grzywny. "A obligatoryjnie do tego jest jeszcze zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych orzekany" - zaznaczył prokurator.

cheko, PAP
Gazeta.pl
19-07-2007

Lepper po spotkaniu z Giertychem: Do wyborów jest coraz bliżej

Po spotkaniu z Romanem Giertychem Andrzej Lepper ocenił, że jest coraz bliżej do wyborów. "Nie można nas stawiać pod ścianą, żebyśmy tylko my robili co PiS chce" - powiedział.


Lepper powiedział w czwartek po południu dziennikarzom, że jeszcze nie dostał od premiera listu z tzw. warunkami dobrego rządzenia.

Przekazanie koalicjantom - Samoobronie i LPR - tych warunków PiS zapowiedział już w środę wieczorem. Premier uzależnia podtrzymanie koalicji od ich spełnienia. Szef rządu nie chciał w czwartek ujawnić treści całego listu do Leppera i Giertycha, ale powiedział, że jednym z warunków jest brak poparcia dla komisji śledczej w sprawie CBA.

Lepper nie chciał odpowiedzieć co zrobi, jeśli żądaniem premiera, koniecznym do utrzymania koalicji, będzie głosowanie za uchylaniem immunitetów parlamentarnych, jeśli prokuratura będzie o to wnioskowała. Lepper powiedział jedynie, że nie słyszał o takim warunku i że byłaby to zmiana umowy koalicyjnej.

O takim warunku dla koalicjantów mówił w czwartek rano premier Jarosław Kaczyński.

Lepper: PiS musi się wywiązać ze wszystkich zobowiązań

- Jeżeli chcemy usiąść do stołu i rozmawiać od początku o umowie (koalicyjnej) to proszę bardzo - podkreślił szef Samoobrony.

Dodał, że PiS musi wywiązać się ze wszystkich zobowiązań w stosunku do koalicjantów. W tym kontekście wymienił zobowiązania personalne, oraz - jak podkreślił - szczególnie ustawowe "co do polityki prospołecznej, prosocjalnej, prorodzinnej". "Oni mają zobowiązania wobec nas, a nie my wobec ich" - zaznaczył.

Według szefa Samoobrony, jest coraz bliżej do wyborów. "Jeżeli nas się będzie stawiać pod ścianą i mówić, że macie wykonywać wszystko, że wy nie macie prawa głosu, (...) tylko wykonywać wszystko, co chce premier, to takiej koalicji jeszcze nie było w Polsce" - oświadczył.

Wierzejski: Na list premiera odpowiemy pod koniec sierpnia

Wiceszef LPR Wojciech Wierzejski powiedział w czwartek dziennikarzom w Sejmie, że Liga i Samoobrona odpowiedzą na list premiera Jarosława Kaczyńskiego zawierający "warunki dobrego rządzenia" pod koniec sierpnia, kiedy zbierze się Rada Polityczna LiS.

- Na list kierownictwa PiS nasi liderzy odpowiedzią w stosownym czasie, najpierw musi być Rada Polityczna - mówił polityk LPR. Jak dodał, odpowiedź "będzie owocem ustaleń Rady Politycznej Ligi i Samoobrony, której termin został wyznaczony na koniec sierpnia".

"PiS traci coraz więcej przyjaciół w parlamencie"

Pytany o jeden z warunków, o których mówił szef rządu, niedopuszczenie do powstania komisji śledczej ds. akcji CBA, Wierzejski powiedział, że PiS "najpierw stoi za organizowaniem swoistej afery korupcyjnej, a gdy okazuje się, że ta afera nie została zorganizowana dobrze, gdy wszyscy proszą o dowody, mowa jest: >>nie proście, bo nie będzie rządu<<. Tak się nie postępuje" - dodał.

Wierzejski nie wierzy w ewentualność wcześniejszych wyborów parlamentarnych. "Nie PiS będzie decydował o tym, kiedy będą wybory. Musi być zgoda większości parlamentarnej, a swoimi działaniami PiS traci oraz więcej przyjaciół w parlamencie" - powiedział wiceszef LPR.

cheko, PAP, IAR
Gazeta.pl
19-07-2007

Premier: Planujemy powołanie uniwersytetu państwowego nowego typu

Nie jest wykluczone, że niedługo wystąpimy z inicjatywą powołania uniwersytetu państwowego, innego niż dotychczas, nowego typu - zapowiedział premier Jarosław Kaczyński podczas czwartkowej konferencji prasowej podsumowującej 365 dni działania rządu.


- W Polsce jest szereg wybitnych uczonych, którzy chcieliby pracować w warunkach bardziej komfortowych, niż na zasadzie takiej, że tu mamy uczciwych ludzi, a tu mamy takich, którzy współpracowali ze służbą bezpieczeństwa - powiedział premier.

Jarosław Kaczyński podkreślił, że chodzi także o odrzucenie "terroru intelektualnego, intelektualnej poprawności", jakie - jego zdaniem - panują obecnie na wielu uczelniach. Zaznaczył, że - w jego opinii - powołanie takiego uniwersytetu będzie dla znacznej grupy uczonych interesujące.

- Będzie to placówka, która - mam nadzieję - będzie wskazywała drogi nie tylko w sferze intelektualnej, ale także w sferze moralnej, jeżeli chodzi o świat akademicki - mówił premier.

Szef rządu dodał, że trwa reforma szkolnictwa wyższego i nauki, a wydatki na te cele zwiększają się. Jak mówił, tegoroczny 10- procentowy wzrost wydatków na naukę będzie w przyszłym roku znacznie wyższy.

- Już ten rok przyniósł bardzo wyraźny, pierwszy od paru lat wzrost wydatków i kolejne lata też będą przynosiły wzrost wydatków na cele naukowe i to nie tylko wydatków środków europejskich, ale także wydatków z budżetu państwa - zaznaczył premier.

Jarosław Kaczyński zwrócił uwagę, że w ciągu roku pracy jego rządu powołano Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (instytucję realizującą działania z zakresu polityki naukowej i innowacyjnej państwa) oraz znowelizowano ustawę o finansowaniu badań naukowych.

- Wprowadzamy nowe struktury i te reformy będą kontynuowane, bo jest jeszcze pakiet dalszych ustaw dotyczących Polskiej Akademii Nauk i różnego typu instytutów badawczych - podkreślił Jarosław Kaczyński.

az, PAP
Gazeta.pl
19-07-2007

Jak PiS walczy z nepotyzmem

Po egzaminie na aplikację w krakowskiej prokuraturze apelacyjnej na czołowych miejscach znaleźli się m.in. syn szefa owej prokuratury oraz syn ministra Zbigniewa Wassermanna

O 30 miejsc na aplikacji ubiegało się dwa razy tyle chętnych. Zdawali egzamin pisemny i ustny. Listę z wynikami wywieszono kilka dni temu. Na drugim miejscu znalazł się Mariusz Giemza - syn szefa Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Józefa Giemzy, a tuż za nim Wojciech Wassermann, syn obecnego koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna. Zanim zaczął on karierę rządową, pracował właśnie w krakowskiej apelacji. Wysoko na liście jest też córka szefowej szkolenia w tejże prokuraturze.

- Prokurator Giemza nie uczestniczył w pracach komisji egzaminacyjnej, nie było więc podstaw do kierowania syna do innego okręgu, podobnie zresztą jak w przypadku syna ministra Wassermanna - tłumaczy Jerzy Balicki, rzecznik prokuratury apelacyjnej.

W komisji byli jednak podwładni Giemzy: jego zastępca Ryszard Tłuczkiewicz (zarazem szef komisji), niedawno powołana szefowa wydziału postępowania przygotowawczego Małgorzata Tokarczyk oraz Maria Czapik, była szefowa krakowskiej prokuratury okręgowej odwołana w 2001 roku, gdy kierownictwu krakowskiej prokuratury zarzucono m.in. zatrudnianie znajomych i krewnych.

Syn ministra Wassermanna za część ustną egzaminu dostał maksymalną liczbę punktów - 30, a młody Giemza - 25. Kandydatów odpytywano pojedynczo, pytania do ustnego przygotowywano w prokuraturze apelacyjnej. Rzecznik Balicki przyznaje, że układali je także członkowie komisji. Zastrzega zarazem, że pytania odnosiły się do całości materiału i wymagały pełnej znajomości przepisów objętych egzaminem.

Prokurator Józef Giemza szefem krakowskiej prokuratury apelacyjnej został ponad rok temu - mianował go Zbigniew Ziobro.

Walkę o otwarcie korporacji i - w domyśle - oczyszczenia ich z nepotyzmu była jednym z głównych haseł PiS w ostatnich wyborach. Minister Ziobro, komentując wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie otwarcia korporacji, jako przykład patologii podawał sytuację, gdy "w wielu korporacjach dzieci bądź wnukowie adwokatów byli masowo przyjmowani w poczet członków palestry". - W niektórych przypadkach były to statystyki wręcz porażające, bo 90, a nieraz nawet 100 procent osób przyjętych były to osoby rodzinnie powiązane z przedstawicielami palestry. Przecież nikt zdrowo myślący nie może przyjmować, że jedynymi zdolnymi ludźmi do zdania egzaminu korporacyjnego są członkowie rodzin korporacji - powiedział wówczas Ziobro (cytaty za jego stroną internetową).

Teraz jednak Ministerstwo Sprawiedliwości nie widzi problemu w tym, że dzieci wysoko postawionych prokuratorów uzyskują aplikację tam, gdzie pracują ich rodzice. - Wyłączenie dotyczy tylko członków komisji egzaminacyjnych. Inne sytuacje nie są przewidziane w przepisach prawnych. Nie doszło do złamania procedur i przepisów prawa - oświadczył "Gazecie" sędzia Sławomir Różycki z wydziału informacji MS. Według niego nie można też mówić o naruszeniu etyki. - Trudno wymagać, by dziecko prokuratora przeprowadzało się do często bardzo oddalonego miasta, żeby odbywać aplikację, która trwa przeszło trzy lata - uważa Różycki.

Całkiem inaczej rzecz widzi Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, zwolennik otwarcia prawniczych korporacji. - Dzieciom prokuratorów nie możemy zakazać udziału w egzaminie, ale żeby uchylić podejrzenia, powinny składać go w innej prokuraturze apelacyjnej - przekonuje Hołda. - Odsunięcie wszelkich podejrzeń jest obowiązkiem przede wszystkich ich rodziców zatrudnionych w prokuraturze. Inaczej pozostaje wrażenie co najmniej niezręczności.

Dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie Marek Stoczewski podkreśla, że obecnie egzamin na aplikację adwokacką składa się wyłącznie z części pisemnej, czyli anonimowego testu, który przychodzi z Warszawy. - Dane startujących komisja odtajnia po teście. Nie ma żadnego bezpośredniego kontaktu między komisją a kandydatem - podkreśla mec. Stoczewski.

Dlaczego w prokuraturze też nie wprowadzono takiego rozwiązania? Sędzia Różycki nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. - Trudno powiedzieć. Zasady egzaminów aplikanckich rozstrzyga rozporządzenie ministra sprawiedliwości. Skoro tak zdecydował, to tak jest. Zresztą podczas egzaminów aplikanckich w sądzie też jest część ustna - stwierdził.

Jarosław Sidorowicz
Gazeta.pl
19-07-2007

Kaczyński : Warunki PiS albo przedterminowe wybory

Premier Jarosław Kaczyński potwierdza, że przedstawi liderom LPR i Samoobrony tak zwane "warunki dobrego rządzenia". Od ich spełnienia Prawo i Sprawiedliwość uzależnia dalsze trwanie koalicji. Premier powtórzył, że przy rządzie mniejszościowym wcześniejsze wybory parlamentarne są nieuniknione. Zdaniem premiera, rząd mniejszościowy na dłuższą metę jest niemożliwy.


- Nie ma takiej możliwości, żeby przy rządzie mniejszościowym uniknąć wcześniejszych wyborów. (...) Nie widzę możliwości powrotu do wielkiej koalicji - powiedział premier w Polskim Radiu.

- Rząd mniejszościowy na dłuższą metę jest niemożliwy. Natomiast kiedy będą wybory, no to jeszcze będzie sprawa do dyskusji - powiedział Jarosław Kaczyński.

Premier zaznaczył, że jeśli koalicjanci - LPR i Samoobrona - odrzucą tzw. warunki dobrego rządzenia, które ma im przedstawić jeszcze w czwartek, to "powstaje rząd mniejszościowy o innym składzie, niż ten dotychczasowy".

- Będą zmiany - jak daleko idące (...) tego jeszcze w tej chwili nie wiem; ale w każdym razie na pewno choćby tylko wprowadzenie kilku nowych ministrów. Po redukcji ilości wicepremierów ten skład będzie inny - wyjaśnił premier. - Później zobaczymy - dodał.

Premier wyjaśnił, że warunki dla koalicjantów będą bardzo konkretne - "głosowanie za uchyleniem immunitetów, jeżeli prokuratura będzie zgłaszała tego rodzaju wnioski". - Już wiemy, że w przypadku posła Łyżwińskiego to jest wniosek o tymczasowe aresztowanie - zaznaczył Jarosław Kaczyński. Wniosek ma związek z tzw. seksaferą w Samoobronie.

Premier jest gotów poczekać na odpowiedź LPR i Samoobrony kilka dni, ponieważ - jak wyjaśnił wczoraj rzecznik PiS Adam Bielan - zapewne będzie ona wymagała decyzji władz statutowych obu partii.

"Komisja ds. CBA sparaliżuje walkę z korupcją"

- Musi być jasność, że nikt nie będzie chciał powołać na przykład komisji do spraw CBA, bo to by oznaczało nie tylko sparaliżowanie CBA, ale sparaliżowanie wszystkich organów ścigania, jeżeli chodzi o walkę z korupcją na wysokich szczeblach władzy - dodał premier. Według niego, "każdy, kto jest za tą komisją, świetnie to wie". - Wie to Platforma, ale wiadomo, Platforma jest zdecydowanie przeciwko walce z korupcją. Ci, którzy chcą z nami rządzić, muszą być za - powiedział.

W środę PO zgłosiła w Sejmie wniosek o powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie działań CBA w resorcie rolnictwa, które doprowadziły do odejścia z rządu Andrzeja Leppera.

Szef rządu uważa, że jeżeli po śledztwie będą "jakieś realne powody, żeby sądzić, że coś było niedobrze, wtedy można rozmawiać o nadzwyczajnych procedurach, bo komisja jest instytucją nadzwyczajną. Natomiast w tym momencie ktoś, kto chce komisji śledczej, chce paraliżować (...), boi się, bo sam się nakradł czy poddawał się korupcji" - powiedział.

- Pozwólmy skończyć śledztwo - zaznaczył premier. Na pytanie, jaki czas koalicjanci będą mieli na odpowiedź, premier dał do zrozumienia, że będzie to kilka dni.

"Degrengolada w Platformie"

Jarosław Kaczyński ocenił też postawę Platformy Obywatelskiej jako zawód. - To jest partia, która w pewnym momencie - troszkę wbrew swoim korzeniom - zaczęła robić wrażenie partii, która może zaangażować się w budowanie rzeczywistości nowej, IV Rzeczpospolitej (...), ale po roku 2005, po wyborach, zaczęła się - nazwę to tak - degrengolada tej partii w stronę pozycji w istocie SLD-owskich, obrony III Rzeczpospolitej - powiedział premier.

Szef rządu mówił także o reformach. - Chcemy reformować finanse publiczne (...), chcemy reformować oświatę, szkolnictwo wyższe i naukę; chcemy wprowadzić mechanizmy kontrolne w administracji, których w tej chwili praktycznie nie ma - powiedział. Dodał, że rząd chce także modernizować służby policyjne, a także wprowadzać nowe rozwiązania w kulturze.

"Drapieżne kaczory potrafią porwać lisa"

Premier przyznał, że zawsze z radością występował w Radiu Maryja, bo "to jest kontakt z ważną częścią elektoratu". - Ale mogę powiedzieć tutaj jedno - do ojca Rydzyka, do decyzji wszystkich ojców, którzy tę rozgłośnię prowadzą, należy to, czy wolą funkcjonować na zasadzie (...) pluralizmu, czy też angażowania się w przedsięwzięcia marginalne i takie, które - obawiam się - będą w ciągu najbliższego czasu ulegały niesłychanie drastycznej moralnej kompromitacji (...), których nie da się obronić w Kościele - dodał.

Na pytanie, czy wierzy w trwałość formacji LiS (Liga i Samoobrona), szef rządu powiedział: nazwa jest piękna - LiS. - Drapieżne kaczory potrafią porwać lisa, unieść w powietrze i później los lisa jest ciężki - dodał premier.

az, PAP, IAR
Gazeta.pl
19-07-2007

Sędziowie wygrali w Trybunale

Trybunał Konstytucyjny obalił wczoraj przepis, który mógł doprowadzić do wymiany blisko 40 proc. składu Krajowej Rady Sądownictwa przed upływem jej kadencji


To kolejna z ustaw, która - w opinii środowiska sędziowskiego - zmierza do osłabienia niezależności sądownictwa. Na podpis prezydenta czeka inna: znacznie zwiększająca władzę ministra sprawiedliwości nad sądami i dająca możliwość odbierania w pewnych okolicznościach sędziom i prokuratorom immunitetu w 24 godziny. KRS, pierwszy prezes Sądu Najwyższego, rzecznik praw obywatelskich, adwokatura i opozycja apelują o jej niepodpisywanie.

Obalony wczoraj przez Trybunał przepis znalazł się w niedawno uchwalonej prezydenckiej nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Mówił, że nie można łączyć funkcji członka KRS z funkcjami prezesa lub wiceprezesa sądu. W tej chwili w KRS jest dziewięciu prezesów i wiceprezesów sądów powszechnych. Stanęliby więc przed wyborem - zrezygnować z członkostwa w Radzie czy z kierowania sądem.

- Już czterech z nich zapowiedziało, że w razie, gdyby ten przepis wszedł w życie - zrezygnują z KRS. Funkcja prezesa sądu jest z punktu widzenia rozwoju zawodowego sędziego bardziej atrakcyjna niż społeczna praca w KRS. Tak więc grozi nam wymiana składu Rady przed końcem jej kadencji - mówił wczoraj na rozprawie w Trybunale przewodniczący KRS sędzia Stanisław Dąbrowski. - Ten przepis nie tylko spowoduje wymianę składu Rady, ale też ją osłabi. Prezesi sądów to najczęściej osoby, które mają autorytet w swoim środowisku, pod względem osobowości i wiedzy stanowią sędziowska elitę. Jeśli takich ludzi wyeliminuje się z zasiadania w Radzie, to może ona gorzej wypełniać swoje konstytucyjne zadania.

Według konstytucji Krajowa Rada Sądownictwa "stoi na straży niezależności sadów i niezawisłości sędziów". W jej skład wchodzi 15 sędziów, których wybiera sobie środowisko sędziowskie, prezesi Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, minister sprawiedliwości, przedstawiciel prezydenta, czterech posłów i dwóch senatorów.

W uzasadnieniu prezydenckiej nowelizacji napisano, że łączenie funkcji prezesa i wiceprezesa sądu z zasiadaniem w KRS grozi konfliktem interesów. Na przykład sędzia jako prezes rekomenduje powołanie kogoś na funkcję sędziego, a potem jeszcze raz popiera tę kandydaturę jako członek KRS (KRS składa prezydentowi wnioski o nominacje sędziowskie).

- Jeśli chodzi o hipotetyczny konflikt interesów, to mogą go mieć także parlamentarzyści zasiadający w KRS. Uchwalają przepisy, które KRS może chcieć skarżyć - zwróciła uwagę sędzia Teresa Fleming-Kulesza, członkini KRS.

Trybunał przyznał rację Radzie: - Konstytucja wymienia funkcje w konstytucyjnych organach, których nie można ze sobą łączyć. Nie ma wśród nich zakazu łączenia zasiadania w KRS z funkcjami prezesa i wiceprezesa sądu - uzasadniał wyrok sędzia Marek Mazurkiewicz. - Konstytucja mówi też, że prawo wybrania do KRS mają wszyscy sędziowie sądów powszechnych. Wyłączenie spośród nich prezesów i wiceprezesów nie znajduje konstytucyjnego uzasadnienia.

Trybunał podkreślił też, że z niewiadomych powodów pozostawiono prawo zasiadania w Radzie prezesom i wiceprezesom sądów administracyjnych i wojskowych.

Za niekonstytucyjne uznał też to, że nowe zasady miałyby obowiązywać już w trakcie rozpoczętej kadencji Rady, co oznacza zmianę jej składu: - Zmiana reguł gry w trakcie kadencji KRS jest nie do pogodzenia z zasadą zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa.

Trybunał orzekł w pięcioosobowym składzie. Jeden sędzia - Wojciech Hermeliński - zgłosił zdanie odrębne. Uznał że KRS w ogóle nie miała uprawnień do zaskarżenia tych przepisów do Trybunału. Kwestia niepołączalności funkcji nie ma, jego zdaniem, wpływu na konstytucyjne zadania KRS, a tylko w takich sprawach Rada może wnosić skargi.

Ewa Siedlecka
Gazeta Wyborcza
19-07-2007

Jarosław Kaczyński : Nie ma wyjścia, będą wybory

Będą wybory - zapowiada szef rządu w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Podejrzewa, że Samoobrona i LPR chcą stworzyć nową koalicję z Platformą Obywatelską.


Jarosław Kaczyński twierdzi, że miał powody do odwołania Andrzeja Leppera z funkcji wicepremiera. Za wystarczające dowody uznał nagrania Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jak opowiada premier, ciągle jest na nich mowa o "pierwszym", który ma załatwić sprawę oraz bezpośrednio o Lepperze.

Kaczyński przyznaje, że zakładał konieczność rozpisania wcześniejszych wyborów, gdy zgadzał się na operację CBA. Był gotów na upadek rządu. Lepper - twierdzi - nieustannie przychodził do niego ze skargami na toczące się śledztwa przeciwko działaczom Samoobrony. I nie jest gotowy zmienić swoich oczekiwań.

Pytany o obraźliwe słowa ojca Tadeusza Rydzyka pod adresem prezydenta i jego żony, premier powiedział, że duchowny powinien przeprosić. Ale dodał, że są ludzie, którzy znacznie bardziej obrazili prezydenta i to wielokrotnie, jak np. Lech Wałęsa, i media w ogóle nie zwróciły na to uwagi.

LiS w koalicji z PO?

Tymczasem z informacji "Rz" wynika, ze Liga i Samoobrona szukają porozumienia z Płatforma Obywatelską. Politycy PiS podejrzewają, że w ten sposób chcą zbudować nową koalicję większościową i przejąć rządy. W środę miało dojść do tajnego spotkania Romana Giertycha i Andrzeja Leppera z Donaldem Tuskiem. Całą trójkę polityków zaprosił do swojego pałacu w Bobrówce koło Hajnówki arcybiskup Sławoj Leszek Głódź.

Ostatecznie do rozmów z Tuskiem nie doszło. Ale Giertych niczego nie wyklucza. Wprost mówi, że Kaczyński, podając rząd do dymisji, sporo ryzykuje. - Bo chociaż PO twardo mówi dziś, że nie ma mowy o żadnych porozumieniach, może zmienić zdanie - twierdzi w rozmowie z "Rz". - Jestem pewien, że PO wolałaby startować z życzliwym dla siebie rządem za plecami, a nie ze strachem, że codziennie mogą wypływać porażające dokumenty na polityków Platformy - dodaje Roman Giertych.

az, PAP
Gazeta.pl
19-07-2007