sobota, 7 lipca 2007

Szmajdziński: Giertych jest niepełnosprawny intelektualnie

Nie będę podejmował czynności prawnych wobec Romana Giertycha - powiedział Jerzy Szmajdziński, jeden z polityków LiD, których szef LPR nazwał na sobotnim kongresie swojej partii "popaprańcami". Szmajdziński ocenił, że Giertych to "osoba niepełnosprawna intelektualnie", która próbuje zbudować siłę swojej partii na używaniu obraźliwych określeń.


Zdaniem lidera LiD, przed wejściem do Sejmu politycy powinni okazywać badania psychiatryczne.

- On wydaje tylko o sobie świadectwo - skomentował Szmajdziński wypowiedź Giertycha. - W stosunku do osób niepełnosprawnych intelektualnie jak pan Giertych podejmowanie czynności prawnych zostawiam moim młodszym kolegom - dodał.

Giertych: LiD to popaprańcy

Giertych powiedział podczas kongresu w Warszawie, że jego partia jest atakowana, bo broni polskich interesów narodowych. Kongres jest początkiem kampanii na rzecz odrzucenia Traktatu Konstytucyjnego Unii Europejskiej.

Giertych uważa, że wśród najzagorzalszych przeciwników LPR są politycy wywodzący się z dawnej PZPR i Unii Wolności. - Te wszystkie LiD-y, popaprańcy różnego rodzaju, zebrani razem; ci, którzy rzekomo walczyli o demokrację i niepodległość i rzekomo byli drugą stroną Okrągłego Stołu, są dzisiaj w jednej partii, w jednym stronnictwie - powiedział dziś szef LPR

mar, IAR
Gazeta.pl
07-07-2007

O. Rydzyk: Prawdziwie katolickie media to zdrowie

O wspieranie "prawdziwie polskich" i katolickich mediów, których - jak mówił - jest bardzo niewiele, zaapelował o. Tadeusz Rydzyk, na zakończenie mszy rozpoczynającej na Jasnej Górze XV Pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja. - To jest zdrowie, to nie jest trucizna w pięknym opakowaniu- powiedział szef Radia Maryja.


Wcześniej Rydzyk poinformował, że "mediom laickim" nie są wydawane akredytacje na Jasną Górę. Zgodę na transmisję, poza Radiem Maryja i TV Trwam, otrzymał tylko oddział katowicki TVP.

O. Rydzyk o abp. Wielgusie: Bał się o swoje życie

Przemawiając na zakończenie sobotniej mszy, dyrektor Radia Maryja nawiązał też do rezygnacji abp. Stanisława Wielgusa z funkcji metropolity warszawskiego. Hierarcha miał powiedzieć, że obawiał się o swoje życie w przypadku, gdyby nie ustąpił.

- Usłyszałem to i powiem. W tych dniach ktoś był u ks. abp. Wielgusa i ks. abp powiedział tak: "Gdybym nie zrezygnował, to by mnie zabili". Wszystko możliwe - powiedział o. Rydzyk.

Bp Stefanek: Media potężniejsze niż wodzowie

Podczas mszy ordynariusz diecezji łomżyńskiej biskup Stanisław Stefanek dużą część homilii poświęcił mediom i pracy dziennikarzy. Jak mówił, współczesne media mogą być zarówno "centrum śmierci, jak i rozwoju" - w zależności od intencji ich właścicieli.

W ocenie bp. Stefanka, właściciele mediów mają większą władzę niż dawni wodzowie. - Czy któryś w nich jednym naciśnięciem, jednym skinięciem, potrafił uruchomić w całym świecie wrzask przeciwko człowiekowi, produkcję kłamstwa i śmiercionośną, pełną jadu, propagandę? Nikt z tamtych ludzi nie był tak sprawny, jak są dzisiejsi władcy - powiedział.

"Przybywacie promieniście"

Pielgrzymów powitał w Częstochowie podprzeor Jasnej Góry o. Piotr Polek. - Przybywacie promieniście z całej naszej ojczyzny i spoza jej granic, by w duchowej stolicy Polski, wieczerniku polskiego narodu (...) stanowić jedno serce i jednego ducha - powiedział.

Po mszy w programie pielgrzymki przewidziano modlitwę w intencji pokoju, później Apel Jasnogórski, nocne czuwanie, a o północy mszę dla pielgrzymów, którą odprawi bp Edward Frankowski z Sandomierza.

Główne uroczystości pielgrzymkowe odbędą się w niedzielę. Ma w nich wziąć udział premier Jarosław Kaczyński. Kulminacyjnym punktem będzie msza św. na jasnogórskim szczycie. Odprawi ją biskup sandomierski Andrzej Dzięga. On też wygłosi homilię.

Coroczna pielgrzymka Rodziny Radia Maryja należy do najliczniejszych, przybywających do częstochowskiego sanktuarium. W ubiegłych latach w niedzielnej mszy uczestniczyło ponad 200 tys. osób.

mar, PAP
Gazeta.pl
07-07-2007

Komorowski: Komisja śledcza ws. śmierci Blidy "absolutnie niezbędna"

Komisja śledcza ds. śmierci Barbary Blidy jest "absolutnie niezbędna" - uważa wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO).


Komorowski odniósł się do czwartkowej konferencji prasowej ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry na temat publikacji "Gazety Wyborczej" o naciskach politycznych w śledztwie w sprawie śmierci byłej posłanki SLD. Wicemarszałek Sejmu wyraził zdziwienie, że Ziobro spotkał się z dziennikarzami jeszcze przed ukazaniem się artykułu.

"Komisja śledcza, parlamentarna, w tej sytuacji jest absolutnie niezbędna, bo jeżeli pan minister, szef prokuratury, zaczyna się w ten sposób zachowywać, to jest rzeczywiście problem" - powiedział Komorowski w sobotę w TOK FM.

"Komisje śledcze w Sejmie powinno się powoływać wtedy, jeżeli istnieje ryzyko matactwa ze strony organów powołanych do ścigania. Prokurator Generalny jest właśnie takim organem" - dodał poseł PO.

"To się rzadko zdarza, żeby minister zwoływał konferencję w przeddzień ukazania się artykułu (...) i musi się wtedy liczyć z tym, że będą podejrzenia, że ma to - nie wiem - z tajnych służb albo od jakichś niejasnych informatorów itd." - powiedział Komorowski.

"Według mnie pan minister Ziobro zachowuje się nerwowo, tak, jakby chciał potwierdzić to, że sprawy z jego punktu widzenia idą źle, tzn. że za chwilę sam zostanie oskarżony albo będzie podejrzewany o to, że podległe mu służby maczały palce w politycznych motywacjach związanych ze śledztwem, momentem aresztowania itd." - stwierdził wicemarszałek Sejmu.

Poparcia dla powołania komisji śledczej ws. śmierci Blidy nie wykluczył też poseł Krzysztof Sikora z Samoobrony. "Wydaje mi się, że na pewno nie będzie kwestii dyscypliny" - dodał.

W piątek szef klubu SLD Jerzy Szmajdziński zapowiedział, że przed pierwszym po wakacjach posiedzeniem Sejmu będzie ponownie wnosić o powołanie komisji śledczej w sprawie śmierci Barbary Blidy.

Według piątkowej "Gazety", z zeznań czwórki prokuratorów: Tomasza Balasa, Małgorzaty Kaczmarczyk-Suchan, Sebastiana Głucha i Piotra Wolnego, którzy tworzyli grupę śledczą badającą sprawę mafii węglowej i powiązań z nią polityków (głównie lewicy) wynika, że działali oni pod presją. Decyzję o zatrzymaniu byłej minister - podaje "GW" - podjęli niejednogłośnie, a datę zatrzymania Blidy narzucili im przełożeni. Wcześniej tę datę miała też znać ABW.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro skomentował doniesienia "GW" na konferencji prasowej już w czwartek. W piątek zarzucił "Gazecie", że naruszyła fundamenty prawa prasowego, ponieważ nie zwróciła się do ministerstwa z pytaniami, które miałyby weryfikować podane w artykule informacje. Dodał, że nie wyklucza podjęcia działań prawnych.

us, PAP
Gazeta.pl
07-07-2007

Kongres LPR: powstanie Ruch Edukacji i Rodziny

Liga będzie domagać się referendum ws. traktatu i nie zgodzi się na wprowadzenie w Polsce euro - zapowiedział Roman Giertych na sobotnim kongresie LPR w Warszawie. - Nie chcemy drugiego Księstwa Warszawskiego - mówił szef LPR. Politycy Ligii zapowiedzieli powstanie Ruchu Edukacji i Rodziny, postawi sobie za cel obronę polskiego interesu narodowego.





- Zadaniem Ruchu jest skupienie tych, którzy chcą razem z nami walczyć przeciwko ratyfikacji Traktatu Reformującego. Ten ruch, jako stowarzyszenie, będzie prowadził różnego rodzaju akcje informujące i będzie skupiał ludzi w walce o zachowanie suwerenności Polski - mówił podczas kongresu Giertych.

Ruch skupi LPR, UPR i PSL-Piast, zajmie się m.in. referendum

Jak dodał pełnomocnik stowarzyszenia, eurodeputowany Ligi Sylwester Chruszcz, celem Ruchu jest łączenie środowisk "obozu polityki polskiej - LPR, UPR i PSL-Piast". - To będzie ruch, w którym spotykają się rozmaite środowiska polityczne i społeczne - mówił z kolei przewodniczący kongresu, wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski.

Pierwszą akcją stowarzyszenia będzie zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Reformującego. - Chcemy położyć też nacisk na edukację narodową - dodał Orzechowski. Przedstawiciele PSL-Piast i Unii Polityki Realnej byli gośćmi sobotniego kongresu LPR w Warszawie.

"LPR zrobi wszystko, aby Polska nie ratyfikowała traktatu"

- Liga Polskich Rodzin zrobi wszystko, aby Polska nie ratyfikowała unijnego Traktatu Reformującego - zapowiedział na kongresie Giertych.

Jak podkreślił, LPR będzie domagała się w tej sprawie referendum ogólnokrajowego. - Niech naród zdecyduje, ale zróbmy uczciwą kampanię, w której obywatele dowiedzą się o wszystkich konsekwencjach - powiedział Giertych.

Giertych: "Nie" dla super państwa

- Traktat Reformujący oznacza stworzenie jednego superpaństwa europejskiego - mówił Giertych. - UE będzie prowadziła politykę zagraniczną, będzie podpisywała umowy międzynarodowe. Miejmy świadomość, co nam się proponuje - apelował.

W jego przekonaniu przyjęcie Traktatu Reformującego oznacza nadrzędność prawa europejskiego nad polskim, nadrzędność sądów europejskich nad sądami polskimi.

Giertych o mieszkańcach Ziem Odzyskanych

- Co to będzie oznaczało dla polskich obywateli na Ziemiach Odzyskanych? Co będzie, jeśli o kwestii własności będą decydować sądy unijne, a sądy unijne oznacza głównie sądy niemieckie - pytał wicepremier.

Podkreślił także, że Polska nie może się zgodzić, aby Ziemie Odzyskane były jeszcze przedmiotem jakichś targów międzynarodowych. - Ta sprawa została zamknięta i nie ma do niej powrotu. A kto próbuje podważać ustalenia w sprawach Ziem Odzyskanych, podważa wyniki II wojny światowej - dodał.

us, mar, PAP
Gazeta.pl
07-07-2007

Kurski przed sąd dyscyplinarny za torebkę Szczypińskiej

Jacek Kurski stanie przed sądem dyscyplinarnym PiS za swoje wypowiedzi na temat poseł Jolanty Szczypińskiej - powiedział TVN 24 rzecznik dyscypliny PiS Karol Karski. Niespełna miesiąc temu Kurski zdradził, że Szczypińska kupiła torebkę z logo Coco Chanel za 50 złotych od Wietnamczyka.


Jak mówi Karol Karski "chodzi o sprawę jego zachowania się wobec pani poseł Szczypińskiej, jego odnoszenia się do innych kolegów posłów, stawiania innych posłów, w tym pani poseł Szczypińskiej no w takich sytuacjach poniżających dla nich. Pan poseł Kurski ma wyjątkowy dar wypowiadania się w sprawach, o których nie ma pojęcia" - mówił Karski. Jak dodał, o wszczęcie postępowania wnioskował prezes PiS Jarosław Kaczyński i szef klubu Marek Kuchciński.

Zaznaczył, że postępowanie dyscyplinarne wobec Kurskiego nie ma związku z jego wypowiedziami o Pawle Zalewskim. Jacek Kurski bronił Zalewskiego. Mówił, że sprawa wiceszefa PiS, szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych powinna być załagodzona, bo spór nikomu nie służy.

W sprawie torebki Szczypińskiej Kurski był bezlitosny. Zadeklarował, że kupi poseł Szczypińskiej oryginalną torebkę Coco Chanel. "Jedni mówią, że oryginalna torebka kosztuje 10 tysięcy złotych. Inni, że kilkaset euro. Dowiedziałem się też, że w internecie można kupić oryginalne torebki z certyfikatami za kilkaset złotych - mówił poseł w TVN 24 - i dodał, że po bliższe informacje zgłosi się do 'dwóch ekskluzywnych żon swoich przyjaciół'".

Posłanka Szczypińska powiedziała Radiu Gdańsk, że niektóre wypowiedzi posła Kurskiego są dla niej krzywdzące.

met, PAP, IAR
Gazeta.pl
07-07-2007

O. Rydzyk: Bez akredytacji dla mediów laickich na pielgrzymkę

O. Tadeusz Rydzyk poinformował w sobotę, że mediom laickim nie są wydawane akredytacje na XV Pielgrzymkę Rodzin Radia Maryja na Jasną Górę. Zgodę na transmisję, poza Radiem Maryja i TV Trwam, otrzymał tylko oddział katowicki TVP.


Dwudniowa pielgrzymka pod hasłem "Przypatrzmy się powołaniu naszemu" zaczyna się w sobotę wieczorem mszą świętą na Wałach Jasnogórskich.

- W związku z tym, że różne media laickie zwracają się do nas o akredytacje na XV Pielgrzymkę Radia Maryja na Jasną Górę, w sobotę i niedzielę, informujemy, iż nauczeni przykrymi manipulacjami mediów liberalnych, dokonywanymi na Radiu Maryja, na posługujących w nim słuchaczach i pielgrzymach, nie wyrażamy zgody na akredytację tym mediom - powiedział o. Rydzyk w Radiu Maryja.

O. Rydzyk: TVP ma korzystać z sygnału TV Trwam

- Zgodziliśmy się na TVP SA - Oddział Katowice, na przekazywanie na żywo relacji z tej pielgrzymki dzięki skorzystaniu z sygnału Telewizji Trwam - dodał redemptorysta.

Dyrektor Radia Maryja i Telewizji Trwam zaapelował o uszanowanie zgromadzenia modlitewnego i nieprzeszkadzanie "pseudomedialnymi zachowaniami".

- Mamy nadzieję, iż na przyszłość, gdy będzie inaczej, gdy media będą rzetelnie, w prawdzie wykonywać swoją misję, wszystko może się zmienić - powiedział.

Ojciec Rydzyk zwrócił się również do pielgrzymów, aby "uważali na nagabujących ich ludzi z kamerami i mikrofonami", a także "na przeróżne zachowania grup politycznych czy sekciarzy".

us, PAP
Gazeta.pl
07-07-2007

5 mln zł na "szybkie sądy", a efekty?

Przed szybkimi sądami stają w 80 proc. pijani kierowcy i rowerzyści. Na same honoraria dla adwokatów z budżetu w ciągu dwóch miesięcy wydano ponad 5 mln złotych. Nie tak miało być - ocenia "Życie Warszawy".

Dziennik zaznacza, że 24?godzinne sądy miały stać się batem na chuliganów i stadionowych pseudokibiców. Ale zajmują się głównie pijanymi kierowcami i rowerzystami. Sędziowie, prokuratorzy i policjanci są zgodni: pijani piraci karani są szybko, ale zbyt drogo. W podobnym tempie usłyszeliby wyrok w zwykłym, mniej kosztownym trybie.

Od 12 marca, - kiedy ruszyły sądy 24-godzinne, do końca maja w trybie przyspieszonym zapadło 14 tys. wyroków skazujących. Najwięcej wniosków trafiło do sądów okręgu wrocławskiego, poznańskiego i łódzkiego. Najmniej -bielskiego.

Niezależnie od miejsca, główny "klient" jest taki sam: kierowca i rowerzysta przyłapany na jeździe po pijanemu.
- Praktycznie tylko oni są sądzeni w trybie przyspieszonym. Raz, czy dwa zdarzyli się sprawcy przestępstw innych kategorii - mówi Józef Juszczyk, wiceprezes Sądu Okręgowego w Częstochowie.
- Chulignów nie ma, nawet gdy na mecze piłkarskie przyjechały drużyny nie darzące się sympatią - dodaje wiceprezes.

W innych częściach kraju jest podobnie: przeważają piraci drogowi "na gazie". ­ Pijani kierowcy, rowerzyści i ci, którzy jechali bez prawa jazdy stanowią u nas ponad 80 procent spraw w sądach 24-godzinnych - mówi sędzia Andrzej Almert, rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie.

Chuligani, wandale, sprawcy drobnych kradzieży i stadionowi zadymiarze - w szybkim trybie są sądzeni rzadko. Od marca do maja w sądach 24-godzinnych osądzono ok. 2,5 tys. sprawców przestępstw innych niż jazda w stanie nietrzeźwym.

Sędziowie i prokuratorzy są zgodni: tryb przyspieszony jest zbyt kosztowny, gdy porównać go z efektami. Żeby postawić "klienta" przed szybkim sądem, angażowana jest cała armia ludzi.

Za czerwiec i lipiec nie ma jeszcze statystyk. Ale - jak wynika z danych Komendy Głównej Policji - liczba wniosków o ukaranie w tym trybie co miesiąc jest mniejsza.

PAP/Życie Warszawy
Interia.pl
07-07-2007

Sejm nie myśli o pielgrzymach i turystach

W 12 świątecznych dni handel jest zabroniony - tak postanowili posłowie. 15 sierpnia - także. To oznacza, że pielgrzymi świętujący na Jasnej Górze Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny nie kupią tego dnia bułki, wody mineralnej ani różańca na pamiątkę.


Zmieniając 6 lipca kodeks pracy, posłowie zabronili handlu w Nowy Rok, oba dni Wielkanocy, 1 i 3 maja, niedzielę Zielonych Świątek, Boże Ciało, 15 sierpnia, 1 i 11 listopada oraz święta Bożego Narodzenia.

- Bez żadnych wyjątków?! - dopytywała w Sejmie częstochowska posłanka PO Halina Rozpondek. - To co będzie z pielgrzymami przybywającymi na Jasną Górę?

- No i usłyszałam od wiceminister pracy Haliny Olendzkiej z PiS-u, żebym się nie martwiła, bo pielgrzymi do Częstochowy przyjeżdżają się modlić, a nie robić zakupy - opowiada Rozpondek "Gazecie". - Próbowałam tłumaczyć, że - oczywiście - pątnicy nie chodzą do supermarketów, ale muszą gdzieś kupić bułkę, jakiś jogurt czy wodę. Nie pomogło. Zmiany przeszły i nie ma wyjątków - ani dla pielgrzymów, ani dla turystów w kurortach.

W świąteczne dni handlować mogą tylko właściciele sklepów niezatrudniający pracowników. To oznacza, że 3 maja czy 15 sierpnia pielgrzymi odejdą z kwitkiem spod księgarni św. Jacka przy Jasnej Górze, sklepów Claromontana czy Veritas z pamiątkami i dewocjonaliami. A także spod sklepów spożywczych, np. chętnie przez nich odwiedzanych delikatesów Społem w Alejach...

- Oj, to chyba znowu nie była przemyślana ustawa - stwierdza Ryszard Buła, wiceprezes częstochowskiego Społem. - Przecież 15 sierpnia w naszych sklepach jest spory ruch, bo odwiedzający Jasną Górę muszą jeść. My w naszej piekarni wypiekamy dla nich świeży chleb specjalnie na ten dzień - gdyby nie było wtedy popytu na pieczywo, nie uruchamialibyśmy przecież zakładu. Dla nas to niedobra decyzja, ale jeszcze gorsza dla pielgrzymów i mieszkańców Częstochowy, którzy przyjmują pielgrzymów w swoich domach. Co zrobią, gdy gości pojawi się więcej i jedzenia zabraknie? Podejrzewam, że to będzie kolejna ustawa, którą szybko trzeba będzie zmieniać. Nie bardzo sobie wyobrażam także Zakopane, w którym w święta Bożego Narodzenia zamyka się wszystkie sklepy...

Także ojcowie paulini z Jasnej Góry nie wydają się zachwyceni. Kilka lat temu, gdy zaczynała się dyskusja o zakazie handlu w niedziele, rzecznik klasztoru o. Stanisław Tomoń tłumaczył, że handel w sklepach obsługujących pielgrzymów to nie praca, lecz służba. Co myśli teraz, gdy dyskusje przerodziły się w nowe prawo?

- Sprawa ostatniej nowelizacji kodeksu pracy dotyczy nie tylko Jasnej Góry, ale także ponad 500 sanktuariów maryjnych w całej Polsce. Wymagać więc będzie na pewno odniesienia ze strony oficjalnych przedstawicieli Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce - mówi o. Tomoń. Ponieważ klasztor szykował się do przyjęcia w ten weekend kilkuset tysięcy pielgrzymów Radia Maryja, rzecznik nie zdążył uzgodnić z przeorem oficjalnego stanowiska Jasnej Góry w sprawie decyzji Sejmu.

A co na nią władze Częstochowy? Pod nieobecność prezydenta Tadeusza Wrony jego rzecznik Ireneusz Leśnikowski zapowiada, że trzeba będzie przeanalizować, jakie skutki może mieć znowelizowane prawo pracy, a dopiero potem podejmować jakieś działania.

Posłanka Rozpondek ma jedną pocieszającą informację: nowe prawo ma wejść w życie dopiero w listopadzie, więc w tym roku pielgrzymi przybyli na święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny nie spędzą dnia 15 sierpnia głodni i spragnieni.

Dorota Steinhagen
Gazeta Wyborcza Częstochowa
06-07-2007

Odwet Ziobry za krytykę

Prokuratorzy, którzy apelowali o nieuleganie naciskom politycznym, sami stali się obiektem śledztwa. Prokuratura bada, czy nie przekroczyli uprawnień. Jeden z inicjatorów apelu - szef Stowarzyszenia Prokuratorów RP Krzysztof Parulski - złożył wypowiedzenie z pracy: - Bo chodzi o honor


Wczoraj, dzień po tym, jak "Gazeta" napisała o apelu, Stowarzyszenie Prokuratorów odczuło konsekwencje. Krzysztofa Parulskiego wezwano do prokuratury wojskowej w Warszawie, która podlega Ministerstwu Sprawiedliwości (Parulski jest prokuratorem wojskowym): - Dowiedziałem się, że wszczęto postępowanie, które ma wyjaśnić, czy funkcjonariusze publiczni nie przekroczyli swoich uprawnień.

"Gazeta": - O kogo chodzi?

Krzysztof Parulski: - Dowiedziałem się, że mam stawić się wraz z listą uczestników konferencji [ok. 100 osób], której owocem był apel. Mam również podać okoliczności, które zainspirowały prokuratorów do tego apelu.

Dwa tygodnie temu kierowane przez Parulskiego Stowarzyszenie Prokuratorów RP podjęło uchwałę, w której apelowało o nieuleganie naciskom politycznym, niesprzeniewierzanie się etyce zawodowej czy ślubowaniu prokuratorskiemu. O uchwale napisała w środę "Gazeta". Prokurator Parulski wtedy mówił: - Od dłuższego czasu niezależnie od rządzącej opcji obserwujemy tendencje do używania prokuratury w sposób nie zawsze zgodny z wymogami ustawy. Sytuacja zaostrza się ostatnimi laty.

Apel prokuratorów nie odnosi się wprost do żadnej opcji politycznej, i - jak podkreślał Parulski - miał mieć wymiar uniwersalny. Prokuratorzy napisali tam m.in.:

¨ Nic nie może zdjąć z prokuratorów obowiązku pracy rzetelnej, obiektywnej i opierającej się wyłącznie na przepisach ustawowych, bezstronnej i wolnej od spełniania politycznych czy partyjnych oczekiwań. Takiej też prokuratury oczekuje społeczeństwo.

¨ Pragniemy podkreślić, że jesteśmy prokuratorami Rzeczypospolitej Polskiej, a nie partii, rządów czy ministrów.

¨ Zdajemy sobie sprawę, że naturalną cechą ludzką jest doskonalenie się i dążenie do awansów. Nie może to jednak odbywać się za cenę rezygnacji z tożsamości zawodowej i z naruszeniem ludzkiej godności. Nigdy nie możemy zapominać o celach, jakie ma realizować prokuratura - strzeżenia praworządności i czuwania nad ściganiem przestępstw (...).

Samo stowarzyszenie naraziło się obecnym władzom już wcześniej: bo krytycznie wypowiadało się o jego zmianach prawa dotyczących prokuratur, które wychodziły z gabinetu ministra Zbigniewa Ziobry.

"Gazeta": - Jak pan odbiera wszczęcie tego śledztwa?

Krzysztof Parulski: - Podniosłem problem z innymi prokuratorami i teraz próbuje się mój głos wytłumić. Wszczęcie postępowania wobec to krok wyjątkowo drastyczny. Jesteśmy stowarzyszeniem, a nasz statut został zatwierdzony przez sąd i funkcjonujemy w granicach prawach. Sięganie po instrument tak drastyczny i toporny jak wszczynanie postępowania potraktowałem jednoznacznie: złożyłem wypowiedzenie z pracy. Zmusiło mnie do tego poczucie honoru. W takich warunkach trudno jest pracować.

Jerzy Kwieciński, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, której podlega prokuratura prowadząca śledztwo: - To postępowanie jest związane z wypowiedziami pana Parulskiego. Tyle mam do powiedzenia.

"Gazeta": - Parulski powiedział nam, że "próbujecie go wytłumić".

Jerzy Kwieciński: - Nie zamierzam tego komentować.

Mec. Mariusz Paplaczyk, wiceprezes Zrzeszenia Prawników Polskich: - Dotarły już do nas informacje o represjach, które dotknęły prokuratora Parulskiego. To niedopuszczalny skandal! Przygotowujemy oficjalny protest w tej sprawie do ministra Ziobry.

Marcin Kącki, Michał Kopiński
Gazeta Wyborcza
07-07-2007

Kontratak ministra Ziobry trwa

- "Gazeta Wyborcza" usiłuje przeprowadzić nagonkę polityczną i brutalny atak na funkcjonowanie prokuratury - zaczął wczoraj swoją konferencję minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.


Była to już druga reakcja Ziobry na piątkowy artykuł "Gazety", w którym ujawniliśmy fragmenty zeznań katowickich prokuratorów z grupy śledczej prowadzącej sprawę przeciwko Barbarze Blidzie - byłej posłance SLD i byłej minister budownictwa. Blida 25 kwietnia zastrzeliła się po wejściu ABW do jej domu z prokuratorskim nakazem zatrzymania.

Publikując fragmenty zeznań, "Gazeta" odsłoniła kulisy nacisków na prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie tzw. mafii węglowej, do którego Blida (podejrzewana o korupcję) miała zostać zatrzymana.

Dowody manipulacji

Minister Ziobro już dzień przed ukazaniem się tekstu zwołał konferencję, na której oświadczył, że artykuł "Gazety" będzie "zmanipulowany", a publikację nazwał "prowokacją polityczną". Wczoraj wypowiadał się w podobnym tonie, tym razem mówiąc o "planowanej akcji politycznej" prowadzonej "w obronie tych wszystkich, którym prokuratura wadzi". Następnie zastępca Ziobry Jerzy Engelking przez kilkadziesiąt minut próbował udowodnić, że skróty redakcyjne, jakich musieliśmy dokonać, publikując wyjątki z prawie 200 stron protokołów, są manipulacją i przeinaczają zeznania prokuratorów. Zarzucał m.in., że nie we wszystkich miejscach zaznaczone zostały skróty, co jego zdaniem było działaniem celowym.

SLD chce komisji

Tymczasem politycy opozycji powtórzyli wczoraj żądanie powołania sejmowej komisji śledczej, która wyjaśniłaby wszystkie wątpliwości wokół śmierci Blidy.

SLD uzupełniane wnioski w sprawie rozpoczęcia debaty nad powołaniem komisji składał już kilkakrotnie. Wczoraj szef klubu SLD Jerzy Szmajdziński zapowiedział, że przed pierwszym po wakacjach posiedzeniem Sejmu będzie ponownie wnosić o jej powołanie. Dodał, że publikacja "Gazety" dowodzi, iż sprawa Blidy nie wyglądała tak, jak ją w Sejmie i na posiedzeniu komisji ds. służb specjalnych przedstawiali Ziobro i koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann.

- W interesie prokuratury i ministra sprawiedliwości jest wyjaśnienie wszystkich okoliczności dotyczących tej sprawy - stwierdził szef klubu SLD.

Podkreślił też, że zwołana naprędce przed publikacją "Gazety" konferencja Ziobry świadczy o tym, że minister "nie ma czystych rąk" w sprawie Blidy. - Przez atak chce pokryć wszystko, co sami prokuratorzy w tej sprawie mówią - ocenił.

- Pan minister Ziobro powinien być pierwszym zwolennikiem powołania komisji śledczej i przedstawienia wszystkich dowodów, które jeśli są takie, jak mówi, to się same obronią. Prawo będzie znaczyło prawo, a sprawiedliwość - sprawiedliwość - dodał Szmajdziński.

Zdaniem Szmajdzińskiego tekst "Gazety" pokazuje, że "w strukturze prokuratury są miejsca bardziej dyspozycyjne, które podlegają ręcznemu sterowaniu". Szef SLD zaapelował też, by rządzący "opamiętali się" i nie wykorzystywali prokuratury.

Platforma też

Wniosek SLD chce też poprzeć opozycyjna PO. - Jeżeli powoływać komisje śledcze, to właśnie w takich sprawach, gdzie stroną są instytucje państwa, które mogą nie zachowywać obiektywizmu - mówił przed tygodniem szef sejmowej komisji ds. służb specjalnych Paweł Graś (PO).

Cezary Grabarczyk (PO) z sejmowej komisji sprawiedliwości: - Jestem gorącym zwolennikiem tej komisji i będę przekonywał klub. Stopień zaangażowania prokuratury krajowej i prokuratora generalnego w dyskusję z mediami wskazuje na to, że tym bardziej powołanie takiej komisji jest potrzebne. Dwa dni prokuratura broni siebie, zamiast zajmować się swoimi ustawowymi obowiązkami.

Pełnomocnik rodziny Barbary Blidy mec. Leszek Piotrowski mówił w tym samym tonie: - Konieczne jest powołanie komisji. Prawdopodobnie prokuratura będzie robiła wszystko, aby swoim włos z głowy nie spadł.

Marek Opioła (PiS) z komisji ds. służb specjalnych powołaniu komisji śledczej się sprzeciwia. - Nie ma żadnego powodu, by przypuszczać, że ktoś cokolwiek ukrywa - powiedział nam wczoraj.

Zaznaczył jednak, że protokołów przesłuchań prokuratorów ujawnionych przez "Gazetę" nie zna. - Dla mnie istotne są informacje, które wskazują na to, że prokuratura i ABW działały w tej sprawie prawidłowo - mówi poseł Opioła.

- Marszałek Sejmu podejmie decyzję po wakacjach, czyli w sierpniu. Nie wyklucza żadnej. Najpierw chce potwierdzić autentyczność i wiarygodność dokumentów prezentowanych przez "Gazetę" - przekazał nam Witold Lisicki, rzecznik marszałka Ludwika Dorna.

Ziobro pytany, jaki jest jego stosunek do pomysłu powołania komisji śledczej, stwierdził: - Jestem za powołaniem komisji, ale do wyjaśnienia kulisów mafii węglowej.



Prokuratorzy z Katowic się boją

Żadnych komentarzy - to jedyne słowa jakie usłyszeliśmy wczoraj w katowickiej prokuraturze okręgowej. - Pan prokurator jest zajęty. Od rana ma spotkanie z przedstawicielami ministerstwa - powiedziała nam sekretarka Krzysztofa Błacha, szefa prokuratury okręgowej. Czy rozmawiano w sprawie publikacji "Gazety"? - Postanowiliśmy niczego nie komentować. Ani jako prokuratura, ani ja jako osoba występująca w sprawie. Życzę "Gazecie" dalszych sukcesów medialnych - uciął Tomasz Balas zastępujący rzecznika prasowego prokuratury.

Balas wraz z trzema innymi prokuratorami zeznawali w sprawie Blidy. To ich wyjaśnienia opublikowaliśmy.

Od samego rana w prokuraturze panowała nerwowa atmosfera. Kopia artykułu krążyła po biurkach wszystkich śledczych. - W tej sprawie mogą polecieć głowy. Lepiej o nic nie pytać, bo i tak wszyscy się boją. Za dużo przecieków, a Blida to poważna sprawa - mówił nam jeden z prokuratorów przebywający również na urlopie.

ABW tymczasem chce do redakcji przysłać sprostowanie. - Po raz kolejny przeczytałem o sobie, że na Śląsk w dniu zatrzymania Blidy przyjechałem specjalnie. Po raz tysięczny powtarzam: dzień wcześniej byłem na pogrzebie w Krakowie. W Katowicach mam dom, więc po drodze do Warszawy zostałem na Śląsku. Rano w drodze na dworzec dowiedziałem się o wszystkim. Trudno więc, bym nie pojechał do Siemianowic, do domu Blidy - tłumaczy z kolei Grzegorz Ocieczek, wiceszef ABW.

Wojciech Czuchnowski
Gazeta Wyborcza
07-07-2007

Kaczyński: Zalewski przekroczył miarę

Awantury o Pawła Zalewskiego dzień drugi. - Popełnił bardzo ciężki błąd, a za takie błędy w polityce trzeba płacić - powiedział wczoraj premier Jarosław Kaczyński




Czy dla Zalewskiego jest jeszcze miejsce w PiS? - Zdecyduje sąd partyjny. Wielokrotnie przymykałem oko na dziwne zachowania pana Pawła Zalewskiego, ale tym razem tego uczynić nie mogłem, bo przekroczył wszelką miarę - powiedział premier Kaczyński dziennikarzom w Sejmie.

I dodał: - Wrócił do polityki dzięki PiS, czyli w jakimś sensie dzięki Lechowi Kaczyńskiemu. Zalewski ma dodatkowe zobowiązania, a nie bierze ich pod uwagę.

Wiceprezes PiS, szef komisji spraw zagranicznych został zawieszony w prawach członka PiS w czwartek za "wypowiedzi kwestionujące politykę zagraniczną państwa". - Chodzi o lojalność wobec kraju - mówi premier.

- Na komisji spraw zagranicznych zrobił minister Fotydze ścieżkę zdrowia, potem skrytykował ją w Radiu TOK FM. Zaatakował de facto prezydenta i premiera, bo to oni negocjowali na szczycie Unii - tłumaczy nam jeden z polityków PiS. "Ścieżka zdrowia" to dociekanie, co się stało na szczycie Unii Europejskiej, zwłaszcza w sprawie tzw. Joaniny. Przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych nie doczekał się wyjaśnień szefowej MSZ Anny Fotygi i opowiedział o tym w radiu. Minister - jak słyszymy od polityków PiS - poskarżyła się prezydentowi.

Zalewskiego broni minister kultury Kazimierz M. Ujazdowski, który zaapelował o wycofanie wniosku do sądu partyjnego. Zalewski, Ujazdowski i jeszcze kilku posłów PiS to byli politycy Przymierza Prawicy, zwarta, ale i nieliczna grupa konserwatystów w PiS. Czy opuszczą PiS, jeśli będzie kara dla Zalewskiego?

- Nie chciałbym gdybać. Mam nadzieję, że wniosek o ukaranie Zalewskiego zostanie wycofany. Nie myślimy o wyjściu z partii - mówi "Gazecie" Piotr Krzywicki, również wywodzący się z Przymierza Prawicy.

- Dla wyborców Paweł Zalewski jest anonimowy. Jeśli nie zauważyli odejścia Marka Jurka, to tym bardziej nie wstrząśnie nimi wyrzucenie czy wyjście Zalewskiego - mówi nam jeden z byłych posłów PiS. I dodaje: - Sądzę jednak, że grupa konserwatystów wyjdzie w końcu z PiS i to już będzie poważny sygnał degeneracji partii rządzącej.

Po czwartkowym wywiadzie prezydenta dla TVP, w którym Lech Kaczyński powiedział, że kończy znajomość z Zalewskim, a dotychczasowe sankcje uznał za "bardzo łagodne", wielu posłów PiS unikało rozmowy. Zbigniew Girzyński odesłał nas do Zalewskiego.

Inny polityk PiS: - Jestem bardzo zakłopotany tą sytuacją. Nie, nie może pan mnie cytować.

Część - jak szef klubu Marek Kuchciński czy rzecznik partyjnej dyscypliny Karol Karski - powtarza jedynie: premier ma rację.

Konserwatywny poseł PiS: - Nie patrzyłbym na to jak na konflikt z konserwatystami. Podchodzili dziś do mnie posłowie PiS odlegli ideowo ode mnie, by powiedzieć, że premier przesadził. Posłowie z tylnych ław nie robią wielkiej polityki, oni czują po ludzku, że Zalewski został niesprawiedliwie potraktowany, skrzywdzony. Dotąd uważali premiera za szefa surowego, ale sprawiedliwego. Jeśli zostanie tylko surowość, to PiS będzie miał kłopoty.

Wojciech Szacki
Gazeta Wyborcza
07-07-2007

O. Rydzyk o lekarzach-hienach i sępach

O. Rydzyk odrzucił prośbę Krzysztofa Bukiela, szefa protestujących medyków, o audycję w Radiu Maryja. - Wiem o przypadkach, że lekarze potrafią handlować organami ludzkimi - stwierdził w czwartek w nocy.

Dyrektor Radia Maryja przyznał, że dostał list od Bukiela. Szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy prosił w nim o umożliwienie przedstawienia na antenie stacji trudnej sytuacji w służbie zdrowia. O. Rydzyk list zignorował, bo - jak twierdzi - w przeszłości został wykorzystany przez lekarza-związkowca. - Dałem się wpuścić w maliny raz z tym panem, to było parę lat temu, też były strajki - opowiadał w czwartek w nocy na antenie swojej stacji.

- Ci panowie i te panie mają masę mediów liberalnych do dyspozycji. To po co jeszcze w Radiu Maryja?

- Sytuacja jest tragiczna i ludzie ze służby zdrowia są godni największego szacunku. Oni nie pracują dla pieniędzy - przyznał redemptorysta. - Ale są po drodze i hieny. Ja na przykład wiem o przypadkach, przychodzą do nas informacje, że lekarze potrafią handlować organami ludzkimi. I tak jak te sprawy w Łodzi wyciągnęli, tzw. skórami handlowali, to teraz po 4 tys. potrafi wziąć za taki organ. I wszystko robi, żeby człowieka nie ratować, tylko ma organ. U nas jest korupcja potworna! I jest zdeprawowane sumienie. Widać to. To się wyć chce.

O. Rydzyk skrytykował też protestujących medyków, którzy odchodzą od łóżek pacjentów.

- Ludzkim cierpieniem nie można szafować dla swojego egoizmu. To jest diabelskie - mówił.

Zdaniem redemptorysty strajki w służbie zdrowia są manipulowane, to "podpalanie Polski", a protestujący lekarze chcą przejąć na własność szpitale. - Ilu jest lekarzy, tych speców, już czekają tylko jak sępy, żeby szpitale przejąć, sprywatyzować, czyli dostać za darmo - stwierdził szef Radia Maryja. - Znam państwowe uczelnie, które przejęli komuniści, ale przedtem jeszcze remonty robili za pieniądze społeczne.

Redemptorysta wezwał protestujących do porozumienia: - Trzeba porozmawiać, usiąść. Jeżeli to są ludzie inteligentni, jeżeli im zależy na sprawie, bo my sami niszczymy ojczyznę. A może komuś jeszcze z zewnątrz na tym zależy? - pytał. - Ja wiem o takich przypadkach i też mówić nie mogę: liderzy pewnych bardzo wielkich ugrupowań, jakie mają powiązania z pewnymi ludźmi, którzy Polski nie kochają. Ludzie by się zdziwili. I zawsze ci mają wejście do radia czy do telewizji, są na pierwszych stronach i nigdy nie są atakowani. A to są fakty.

Jacek Hołub
Gazeta Wyborcza
07-07-2007

Miasteczko znów głośne

Pielęgniarki mówią już o likwidacji białego miasteczka. Tymczasem o to, czy jest legalne, kłócą się wojewoda (PiS) z prezydent miasta (PO)





Pole namiotowe przed kancelarią premiera jest nielegalne, a władze stolicy popełniły uchybienie, bo nie rozwiązały nielegalnego zgromadzenia - uznał w piątek wojewoda mazowiecki Jacek Sasin (PiS). I wezwał prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz do "doprowadzenia do stanu zgodnego z prawem".

Ta jednak nie zamierza niczego likwidować, bo jej zdaniem demonstracja jest legalna. - Sasin chce moimi rękoma wykończyć pielęgniarki - powiedziała nam.

- Wojewoda z PiS dostał polecenie premiera Kaczyńskiego: zlikwidować "miasteczko". I robi, co może, żeby rozkaz wykonać - denerwuje się Longina Kaczmarska ze związku pielęgniarek i dodaje: - Zostaniemy tu tak długo, jak będzie trzeba.

Na miasteczko poskarżyła się władzom stolicy też kancelaria premiera. W pracy przeszkadza jej "uporczywy i długotrwały hałas".

Tymczasem wczoraj pod kancelarią hałas był jeszcze większy. Protestujące pielęgniarki postanowili poprzeć m.in. górnicy, kolejarze, a nawet marynarze z Forum Związków Zawodowych. Ok. 2,5 tys. osób przez dwie godziny grzechotało butelkami z bilonem i gwizdało.

Związkowcy postanowili poprzeć pielęgniarki, po ogłoszeniu przez ministra zdrowia Zbigniewa Religę, że w tym roku podwyżek w służbie zdrowia nie będzie. Ale od tej deklaracji minęło pięć dni i wiele się zmieniło, bo przez cały tydzień trwały negocjacje rządu z lekarzami i pielęgniarkami. W czwartek związek pielęgniarek zaproponował: 40 proc. z nadwyżki NFZ powinno pójść na podwyżki. Z tej kwoty 80 proc. niech trafi do pielęgniarek. To by oznaczało, że w czwartym kwartale tego roku na podwyżki dla nich może być 380 mln, bo NFZ spodziewa się nawet 1,2 mld zł ponad plan.

Minister Religa uzgodnił propozycję z premierem. Jarosław Kaczyński zgadza się na nią, ale stawia dwa warunki: • koniec z namiotami pod jego urzędem, • ofertę muszą przyjąć wszystkie związki.

Wszystko ma się wyjaśnić we wtorek. Tego dnia wszystkie związki spotykają się z ministrem zdrowia. Na razie OPZZ się zastanawia. "Solidarność" uważa, że podwyżki powinni dostać wszyscy pracownicy ochrony zdrowia, a Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy ogłosił wczoraj, że może nawet zrezygnować z podwyżek w tym roku, jeśli rząd zagwarantuje wzrost płac dla lekarzy w kolejnych latach, tak by specjaliści mogli zarabiać 7,5 tys. zł.

- Liczymy na to, że rozwiązanie nastąpi po wtorkowych rozmowach - mówiła wczoraj do manifestujących Dorota Gardias, szefowa związku pielęgniarek i położnych.

Krzysztof Bukiel, szef OZZL: - Nie wierzę, by we wtorek doszło do porozumienia z rządem, bo nasza sytuacja nie zmieniła się od czasu, gdy zaczęliśmy protest.

W całym kraju strajkuje jeszcze 260 szpitali. Najbardziej dramatyczna sytuacja jest w Łódzkiem, gdzie z powodu głodówek lekarzy kilku placówkom grozi ewakuacja. Wczoraj "o umiar w wyborze form protestu i powstrzymanie się od działań, godzących w bezpieczeństwo zdrowotne obywateli" zaapelował do nich RPO. Wcześniej do lekarzy zwrócił się ich naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej, by działania podejmowane w czasie strajków nie były skierowane przeciw pacjentom.

acz, domi, ula
Gazeta Wyborcza
07-07-2007

Giertych: we wtorek lub środę publikacja rozporządzenia dot. lektur

We wtorek lub w środę rozporządzenie w sprawie kanonu lektur szkolnych ukaże się drukiem w Dzienniku Ustaw - zapowiedział w piątek w Dubrowniku wicepremier, minister edukacji Roman Giertych. Dodał też, że nie ma nic przeciwko dalszej dyskusji nad kształtem ewentualnego przyszłego kanonu.


Giertych przebywa w Dubrowniku na konferencji przywódców państw europejskich "Szczyt Chorwacja'2007: Nowe Europejskie Południe".

Giertych poinformował dziennikarzy, że rozmawiał z premierem Jarosławem Kaczyńskim na temat podpisanego przez siebie rozporządzenia. Pytany, czy do tej rozmowy doszło już po spotkaniu szefa rządu z ministrem kultury Kazimierzem Michałem Ujazdowskim powiedział, że tak, oraz że uzyskał zapewnienie premiera o możliwości druku rozporządzenia.

Zdaniem Giertycha, konsultacje z wybitnymi naukowcami- polonistami, o których wspominał premier, odbędą się później i dotyczyć będą ewentualnego nowego rozporządzenia w przyszłości.

Kanon bez Gombrowicza

Giertych podkreślił, że w roku szkolnym 2007-2008 w szkołach będzie obowiązywał taki kanon lektur jaki zawiera rozporządzenie podpisane przez niego w mijającym tygodniu.

We wtorek wicepremier Giertych podpisał rozporządzenie wprowadzające nowy kanon lektur; nie ma w nim żadnego dzieła Witolda Gombrowicza. Ujazdowski nazwał to "błędną decyzją". Wystosował także pismo do Rządowego Centrum Legislacji o wstrzymanie publikacji rozporządzenia.

W środę na konferencji prasowej Ujazdowski mówił, że po spotkaniu z premierem, na którym przedstawił szefowi rządu swoje argumenty w sporze z szefem resortu edukacji, kwestia rozporządzenia zmieniającego kanon lektur "traktowana jest jako otwarta".

Zdaniem Ujazdowskiego, na obecny tekst rozporządzenia powinny zostać naniesione poprawki. Jako przykład wymienił dodanie do kanonu lektur jednego utworu Witolda Gombrowicza i wyboru wierszy Jana Lechonia oraz Kazimierza Wierzyńskiego. Tym jednak, według niego, powinni się zająć nie urzędnicy, lecz naukowcy.

Również w środę rzecznik rządu Jan Dziedziczak poinformował, że premier Jarosław Kaczyński przed podjęciem ostatecznej decyzji w sprawie nowego kanonu lektur szkolnych chce poznać opinie wybitnych naukowców-polonistów.

az, PAP
Gazeta.pl
06-07-2007