wtorek, 21 sierpnia 2007

Czy szatan miałby szóstkę z religii?

Religia wliczana do średniej ocen. Ostra reprymenda biskupów poskutkowała. Rząd kategorycznie odciął się od wątpliwości ministra edukacji


Sprawa musiała być gorąca, skoro w sobotnią noc Centrum Informacyjne Rządu wkroczyło w kompetencje ministra edukacji i wydało komunikat: "Rząd działa zgodnie z postanowieniami Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, w związku z czym ocena z religii będzie wliczana do średniej ocen na świadectwie".

Zaczęło się we wtorek. Nowy minister edukacji Ryszard Legutko powiedział w TVN 24, że "ma wątpliwości" co do rozporządzenia Romana Giertycha. W "Fakcie" poszedł dalej: "Rozporządzenie o wliczaniu religii do średniej ocen prawdopodobnie będzie musiało być zawieszone. Trzeba sprawdzić, czy to rozwiązanie jest zgodne z konstytucją".

Hierarchowie zareagowali z pasją. Kardynał Stanisław Dziwisz powiedział KAI, że Kościół "nie chciałby wrócić do czasów walki z religią w szkole". Abp Sławoj Leszek Głódź, współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, twierdził w "Dzienniku", że "nowy minister rozpoczyna urzędowanie od konfliktu z Kościołem"

- Jeżeli min. Legutko chce konfliktu i dysharmonii społecznej, to będzie ją miał. Zapowiedź zniesienia religii z listy przedmiotów wliczanych do średniej bez konsultacji z Kościołem uważam za arogancję. Religia nie jest polem do eksperymentów, a Kościół manekinem, na którym można sobie prowadzić badania - stwierdził arcybiskup znany z "betonowych" wypowiedzi, obrony abp. Wielgusa i pewnej życzliwości wobec Radia Maryja, które Episkopat powierzył jego trosce.

Wczoraj w Radiu ZET Roman Giertych przypominał, że zmiany rozporządzenia nie można dokonać bez konsultacji z Kościołem.

Ma rację. Punkt 2 art. 12 ustawy oświatowej stwierdza, że zmiany nauczania religii muszą być konsultowane z Kościołami i związkami wyznaniowymi. Zostały przeprowadzone, gdy 13 lipca eksminister podpisał rozporządzenie o wprowadzeniu religii do średniej ocen. Zostało to uzgodnione już rok temu przez Komisję Wspólną Rządu i Episkopatu.

Przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Wychowania Katolickiego i metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz tłumaczył "Gazecie", że idzie o uszanowanie czyjejś pracy. - Katecheza jest przedmiotem nadobowiązkowym, ale wybieranym przez 95 proc. dzieci i 90 proc. młodzieży. Jeśli się przyjmuje obowiązki wynikające z uczęszczania na te lekcje, to powinno się uwzględnić ocenę przy wyliczaniu średniej.

Ale sprawa budzi fundamentalne wątpliwości. Według b. ministra edukacji prof. Henryka Samsonowicza religia "dotyka odmiennej rzeczywistości" niż inne przedmioty szkole. Publicystka katolicka Halina Bornowska zwraca uwagę, że religia to nie tylko wiedza, ale i uczucia. I pyta, czy szatan, który ponoć doskonale zna Boga, ale go nie kocha, zasługuje na szóstkę z religii?

Wczoraj SLD zapowiedział, że zaskarży rozporządzenie do Trybunału Konstytucyjnego. Ocena z religii w ogóle nie powinna się znajdować na świadectwie, bo religia jest przedmiotem nadobowiązkowym - mówił szef SLD Wojciech Olejniczak. Dodał, że zgodnie z listem Episkopatu Polski przy wystawianiu oceny z religii bierze się pod uwagę także praktyki religijne. A to jest dyskryminujące dla tych, którzy z tych praktyk nie korzystają.

Min. Legutko wycofał się wczoraj wieczorem z dyskusji: - Gdy wypowiadałem się o rozporządzeniu, nie miałem wiedzy, którą mam teraz, że sprawa została ustalona na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu. To jest już przesądzone, obowiązuje przecież zasada "pacta sunt servanda" - powiedział "Gazecie".

Paweł Wroński
Gazeta Wyborcza
20-08-2007

Ziobro: Kaczmarek jest w desperacji

Za "wyssane z palca" minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro uznaje zarzuty b. szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, że "prokuratura i służby specjalne są narzędziem w ręku władzy". Ziobro ujawnił wyciągi z akt personalnych Kaczmarka, by dowieść, że w 2001 r. zataił on, iż był członkiem PZPR.


"Są sprawy, które nie dotyczą zwykłych przestępców, gdzie pana ministra (sprawiedliwości) interesują tylko sprawy, gdzie są politycy. Sprawy nie są kończone i cały czas mają charakter otwarty" - mówił w poniedziałek Kaczmarek, który tego dnia wrócił z zagranicy. "Tak, aby można je było wykorzystać w takim czy innym momencie" - dodał. Według Kaczmarka, może to wypaczyć wyniki wyborów.

"Kaczmarek jest w desperacji"

"Kaczmarek niekoniecznie kieruje się chęcią pokazania prawdy, a jego wypowiedzi wynikają z sytuacji, w której się znalazł" - powiedział Ziobro na konferencji prasowej. Według ministra, Kaczmarek jest "w sytuacji człowieka, który jest w desperacji, który panicznie obawia się działań organów wymiaru sprawiedliwości, które zmierzają do ustalenia prawdy i być może też do pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej".

"Dzisiaj więc łatwo mu sięgać po takie argumenty, które zawsze trafiają do wyobraźni, zwłaszcza polityków opozycji, które nie są prawdziwe oczywiście; to są argumenty wyssane z palca" - oświadczył Ziobro.

Podkreślił, że zarzutów o politycznym sterowaniu prokuraturą Kaczmarek nie wysuwał, gdy był prokuratorem krajowym. Dodał, że to typowy "przedwyborczy argument".

Ziobro o działalności Kaczmarka w PZPR

Ziobro udostępnił dziennikarzom wyciągi z akt personalnych Kaczmarka co do jego przynależności do PZPR - tak, by media same ustaliły, jaka jest prawda. Zaznaczył, że to tylko wyciąg, nie ujawniający prywatnych informacji z akt Kaczmarka.

W ankiecie personalnej Kaczmarka z 1989 r. jest notatka o jego przynależności do PZPR od 3 lutego 1986 r.; informacja, że był on lektorem komitetu miejskiego PZPR w Gdyni oraz że należał do Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej od 17 lutego 1986 r. Wśród pokazanych dokumentów była opinia służbowa z praktyki Kaczmarka w sądzie Marynarki Wojennej w Gdyni z 1988 r. z której wynika, że został on przyjęty do PZPR i "wykazał się wzorową postawą ideową".

Jak podkreślił zaś pracownik biura prasowego MS Piotr Matczuk, kiedy w 2001 r. Kaczmarek zaczynał prace w resorcie, gdy ministrem był Lech Kaczyński, napisał w kwestionariuszu, że nigdy nie był członkiem PZPR, a jedynie kandydatem na członka.

"Nie manipulowałem nagraniem rozmowy z Lepperem"

Ziobro zaprzeczył też zarzutom Andrzeja Leppera, by manipulował nagraniem swej z nim rozmowy z 14 czerwca tego roku. Lepper twierdzi, że Ziobro ostrzegł go wtedy o przygotowywanej przez CBA akcji w Ministerstwie Rolnictwa. Ziobro zaprzeczył i nazwał Leppera "kłamcą i oszczercą". Nagranie jest już w prokuraturze, która powołała biegłych do oceny jego autentyczności.

Dziś prokuratura nie boi się prowadzić śledztwa wobec polityków - oświadczył Ziobro na poniedziałkowej konferencji prasowej. Podkreślił, że tak było w Polsce przez długie lata, ale dziś "wszyscy są równi wobec prawa".

Ziobro uważa, że Janusz Kaczmarek jako szef MSWiA nie informował prezydenta Lecha Kaczyńskiego o domniemanych nieprawidłowościach w prokuraturze, gdyż wtedy prezydent skontaktowałby się z nim jako ministrem sprawiedliwości.

Ziobro udostępnił dziennikarzom wyciągi z akt personalnych Kaczmarka co do jego przynależności do PZPR - tak, by media same ustaliły, jaka jest prawda.

ulast, PAP
Gazeta.pl
20-08-2007

Kaczmarek: Nie chcę być drugą Blidą

- Pana ministra Ziobro interesują tylko sprawy, które dotyczą polityków. Nie są one kończone, trwają i mają otwarty charakter tak, aby można je było wykorzystać w takim czy innym momencie - mówił w Sejmie b. szef MSWiA i kandydat LiS na premiera, Janusz Kaczmarek. - Wybory parlamentarne mogą być wypaczone jeśli służby i prokuratura będą w rękach osób, które dziś rządzą - mówił. - Nie poddam się, na pewno będę walczył, nie dam się zastraszyć, nie dam satysfakcji, aby być drugą Barbarą Blidą - dodał Kaczmarek.


- To co miało być dobre, to co miało służyć prawdzie wykorzystuje się dla utrzymania władzy, dla podtrzymywania postępowań przygotowawczych spraw, gdzie występują politycy - mówił Kaczmarek.

Powiedział, że podzieli się szczegółami o tym, jakie to sprawy tylko przed sejmową komisja śledczą i że tylko tam będzie mówił "wszem i wobec o nieprawidłowościach, które są".

Były minister zaznaczył też, że szef LPR Roman Giertych "był jedyną osobą z realnego świata polityki, która w atmosferze nagonki powiedziała, że mnie zniszczą, jeśli będę sam". Jak dodał, Giertych zaproponował "wspólne działanie i wspólnie pokazanie jak można niszczyć konkretną osobę".

- To zdecydowało, że wyraziłem zgodę na utworzenie rządu ugody narodowej - dodał Kaczmarek. . - Mam świadomość, że moja kandydatura obniża moją wiarygodność, ale dzisiaj nie mogę się wycofać - powiedział Kaczmarek. Były minister powiedział też, że ustąpi z kandydowania na premiera, jeżeli pojawi się inny kandydat.

"Nie byłem zatrudniony w komitecie PZPR"

- Nie byłem zatrudniony w Komitecie Miejskim PZPR - mówił Kaczmarek, komentując doniesienia na ten temat w mediach.

Odnosząc się do swojego życiorysu, o którym pisały media, Kaczmarek zaprzeczył, aby wykładał w szkole oficerów. - Byłem tam na zasadzie powołania wojskowego. Byłem tam jako podchorąży przez trzy i pół miesiąca - dodał.

- Jeśli chodzi o sprawę pani Barbary Blidy, miał być wykazany układ. Nie wiem, czy rzeczywiście tak było. Ale referat prokuratora pokazywał, że mieliśmy do czynienie z jednym zeznaniem pani Barbary Kmiecik i jednym świadka ze słuchu - mówił Kaczmarek. Dodał, że odradzał zatrzymanie Blidy na tak kruchych podstawach, bo w takich wypadkach zeznania często są później odwoływane.

"Atakują moją rodzinę, bo moja wiedza jest niewygodna"

- Od pewnego czasu w stosunku do mojej osoby trwały działania nielegalne, działania naruszające moje prawa, prawa mojej rodziny, miały one charakter łamania praw człowieka - mówił Kaczmarek. - Moja wiedza jest komuś niewygodna. Byłem jedną z najbardziej zaufanych osób (premiera), wracam jako jedna z najgorszych - mówił.

- Zaatakowano moją osobę, zaatakowano moją rodzinę. Wiem, że szuka się materiałów na mojego ojca - mówił Kaczmarek. - Obserwuje się mnie, obserwuje się moją żonę. Sprawdza się moje billingi. Mam na to wszystko dowody.

Kaczmarek został odwołany z funkcji ministra spraw wewnętrznych 8 sierpnia. Premier Kaczyński powiedział, że znalazł się on w "kręgu podejrzeń" w sprawie ujawnienia przecieku o akcji CBA w resorcie rolnictwa.

W sobotę szef LPR Roman Giertych - po spotkaniu z Kaczmarkiem we Włoszech - mówił, że przekazane mu przez niego informacje, dotyczące "różnego rodzaju planów" premiera Jarosława Kaczyńskiego są "porażające".

"Nie spodziewałem się dymisji"

- Nie spodziewałem się dymisji, rozmowa z premierem na to nie wskazywała - mówił Kaczmarek.

Kaczmarek został odwołany z funkcji ministra spraw wewnętrznych i administracji 8 sierpnia. Premier Jarosław Kaczyński powiedział wówczas, że znalazł się on w "kręgu podejrzeń" w sprawie ujawnienia przecieku o akcji CBA w resorcie rolnictwa.

Były szef MSWiA przyznał, że nie może powiedzieć, iż jest jakaś "grupa hakowa". "Stwierdzam, że postępowania, w których występuje polityk, grupa polityków, partia, są postępowaniami, które są najbardziej hołubione przez pana ministra (Zbigniewa Ziobrę-PAP), są postępowaniami, które są pod ścisłym nadzorem pana ministra" - dodał. Zaznaczył, że ma w tej sprawie wiedzę, ale nie może jej ujawnić podczas konferencji prasowej.

jg, mar, PAP
Gazeta.pl
20-08-2007

PKP winą za brud obarcza gapowiczów

W pociągach i na dworcach zawisną plakaty informujące, że jazda na gapę to kradzież. PKP twierdzi bowiem, że to gapowicze są winni wszelkiemu złu na kolei - pisze DZIENNIK. Plakaty mają się odwoływać do sumienia pasażerów. Czy poruszą ich na tyle, żeby powstrzymać wściekłość na brudne, spóźniające się pociągi, w których bezkarnie hasają kieszonkowcy?

43 mln zł winni są kolei podróżni przyłapani na jeździe bez biletu. Łukasz Kurpiewski, rzecznik spółki PKP Przewozy Regionalne, tłumaczy: "Te pieniądze moglibyśmy przeznaczyć na inwestycje" - mówi. Jakie? Chociażby sprzątanie w wagonach.

Podróżni, z którymi DZIENNIK rozmawiał o akcji plakatowej, są wyłącznie zirytowani. Ich zdaniem PKP szuka łatwego usprawiedliwienia dla swoich przewinień.

"Podróż koleją to koszmar, do pociągu wsiadam w ostateczności" - wyrzuca jednym tchem Aleksandra Olejnik. Rozmawiamy na peronie dworca Łódź Kaliska. Pani Ola jedzie do Helu. Przed nią dziewięciogodzinna podróż. Pociąg miał odjechać już kilkanaście minut temu.

"Opóźnienie to jeszcze nic. Na pewno zastanę brudny przedział, przyprawiający o mdłości zapach w okolicy toalety, nieuprzejmego konduktora" - wylicza Olejnik.

W podobnym tonie wypowiadają się Ewelina i Mariusz Choińscy. Rodzeństwo często podróżuje z Łodzi do Sieradza. "Nasz pociąg co prawda rzadko się spóźnia, ale jego stan jest fatalny. Trzęsie, skrzypi. Gdy pada deszcz, woda leje się na siedzenia" - opowiadają.

Blasków korzystania z usług PKP nie widzą nawet miłośnicy pociągów. Przemysław Trzaskowski należy do klubu miłośników kolei w Olsztynie. Ostatnio chciał pojechać do Białej Podlaskiej. "Sprawdziłem połączenia. Okazało się, że podróż zajęłaby całą dobę. Do tego miałbym pięć przesiadek" - mówi DZIENNIKOWI. "Jesteśmy całe lata świetlne za innymi państwami. W Czechach nikt nie likwiduje połączeń regionalnych. Kursuje tam stary tabor, ale odmalowany, zadbany".

Co na to wszystko rzecznik PKP? Łukasz Kurpiewski broni się tak: "Przez ostatnie dwa lata wydaliśmy 100 milionów euro na ulepszenie taboru, o kolejne pieniądze się staramy. Uruchamiamy punkty informacyjne, szkolimy pracowników. Ale za jednym zamachem wszystkiego nie zrobimy" - tłumaczy Kurpiewski. Nie chce ujawnić, ile PKP wydało na kampanię plakatową.

Po stronie PKP jest ojciec Ambroży Wójcik, bernardyn z Piotrkowa Trybunalskiego, kapelan Katolickiego Stowarzyszenia Kolejarzy: "Podróż bez biletu to grzech, to nie podlega dyskusji. To tak jakby ktoś wszedł do sklepu, wziął kiełbasę i wyszedł, nie płacąc rachunku" - tłumaczy.

Ale czy kampania plakatowa w ogóle ma sens? Przedstawiciel jednej z łódzkich agencji reklamowych, zastrzegając nazwisko do wiadomości redakcji, mówi wprost: "Gdyby ktoś był mi winien pieniądze, zastanawiałbym się, jak je odzyskać, a nie jak przekonać innych, by mnie nie okradali".



Siedem grzechów głównych PKP
1. Brak bezpieczeństwa podróżnych, bezkarność kieszonkowców. Podróż nocnym pociągiem przypomina zabawę bronią - w każdej chwili możemy zostać okradzeni.
2. Zniszczone przedziały, brudne siedzenia, pourywane wieszaki i stoliki, woda lejąca się przez nieszczelne okna. Nawet zasłonki, jeśli w ogóle są, wyglądają jakby prane były ostatni raz przed rokiem.
3. Zły rozkład jazdy niesprzyjający podróżnym. Dziś w miarę wygodnie podróżuje się tylko między największymi miastami.
4. Nagminne opóźnienia pociągów, często przekraczające 60 minut.
5. Zdewastowane dworce, na których brakuje ławek, kosze na śmieci są przepełnione, schody ruchome nie działają, nie ma pochylni dla wózków dziecięcych.
6. Za mało czynnych kas biletowych. Na kupno biletu trzeba rezerwować sobie co najmniej 30 minut.
7. Nieprzyjemny zapach w pociągu. Jego źródłem niemal zawsze są toalety - rzadko gruntownie sprzątane.

Maciej Stańczyk
Dziennik.pl
19-08-2007