wtorek, 21 sierpnia 2007

PKP winą za brud obarcza gapowiczów

W pociągach i na dworcach zawisną plakaty informujące, że jazda na gapę to kradzież. PKP twierdzi bowiem, że to gapowicze są winni wszelkiemu złu na kolei - pisze DZIENNIK. Plakaty mają się odwoływać do sumienia pasażerów. Czy poruszą ich na tyle, żeby powstrzymać wściekłość na brudne, spóźniające się pociągi, w których bezkarnie hasają kieszonkowcy?

43 mln zł winni są kolei podróżni przyłapani na jeździe bez biletu. Łukasz Kurpiewski, rzecznik spółki PKP Przewozy Regionalne, tłumaczy: "Te pieniądze moglibyśmy przeznaczyć na inwestycje" - mówi. Jakie? Chociażby sprzątanie w wagonach.

Podróżni, z którymi DZIENNIK rozmawiał o akcji plakatowej, są wyłącznie zirytowani. Ich zdaniem PKP szuka łatwego usprawiedliwienia dla swoich przewinień.

"Podróż koleją to koszmar, do pociągu wsiadam w ostateczności" - wyrzuca jednym tchem Aleksandra Olejnik. Rozmawiamy na peronie dworca Łódź Kaliska. Pani Ola jedzie do Helu. Przed nią dziewięciogodzinna podróż. Pociąg miał odjechać już kilkanaście minut temu.

"Opóźnienie to jeszcze nic. Na pewno zastanę brudny przedział, przyprawiający o mdłości zapach w okolicy toalety, nieuprzejmego konduktora" - wylicza Olejnik.

W podobnym tonie wypowiadają się Ewelina i Mariusz Choińscy. Rodzeństwo często podróżuje z Łodzi do Sieradza. "Nasz pociąg co prawda rzadko się spóźnia, ale jego stan jest fatalny. Trzęsie, skrzypi. Gdy pada deszcz, woda leje się na siedzenia" - opowiadają.

Blasków korzystania z usług PKP nie widzą nawet miłośnicy pociągów. Przemysław Trzaskowski należy do klubu miłośników kolei w Olsztynie. Ostatnio chciał pojechać do Białej Podlaskiej. "Sprawdziłem połączenia. Okazało się, że podróż zajęłaby całą dobę. Do tego miałbym pięć przesiadek" - mówi DZIENNIKOWI. "Jesteśmy całe lata świetlne za innymi państwami. W Czechach nikt nie likwiduje połączeń regionalnych. Kursuje tam stary tabor, ale odmalowany, zadbany".

Co na to wszystko rzecznik PKP? Łukasz Kurpiewski broni się tak: "Przez ostatnie dwa lata wydaliśmy 100 milionów euro na ulepszenie taboru, o kolejne pieniądze się staramy. Uruchamiamy punkty informacyjne, szkolimy pracowników. Ale za jednym zamachem wszystkiego nie zrobimy" - tłumaczy Kurpiewski. Nie chce ujawnić, ile PKP wydało na kampanię plakatową.

Po stronie PKP jest ojciec Ambroży Wójcik, bernardyn z Piotrkowa Trybunalskiego, kapelan Katolickiego Stowarzyszenia Kolejarzy: "Podróż bez biletu to grzech, to nie podlega dyskusji. To tak jakby ktoś wszedł do sklepu, wziął kiełbasę i wyszedł, nie płacąc rachunku" - tłumaczy.

Ale czy kampania plakatowa w ogóle ma sens? Przedstawiciel jednej z łódzkich agencji reklamowych, zastrzegając nazwisko do wiadomości redakcji, mówi wprost: "Gdyby ktoś był mi winien pieniądze, zastanawiałbym się, jak je odzyskać, a nie jak przekonać innych, by mnie nie okradali".



Siedem grzechów głównych PKP
1. Brak bezpieczeństwa podróżnych, bezkarność kieszonkowców. Podróż nocnym pociągiem przypomina zabawę bronią - w każdej chwili możemy zostać okradzeni.
2. Zniszczone przedziały, brudne siedzenia, pourywane wieszaki i stoliki, woda lejąca się przez nieszczelne okna. Nawet zasłonki, jeśli w ogóle są, wyglądają jakby prane były ostatni raz przed rokiem.
3. Zły rozkład jazdy niesprzyjający podróżnym. Dziś w miarę wygodnie podróżuje się tylko między największymi miastami.
4. Nagminne opóźnienia pociągów, często przekraczające 60 minut.
5. Zdewastowane dworce, na których brakuje ławek, kosze na śmieci są przepełnione, schody ruchome nie działają, nie ma pochylni dla wózków dziecięcych.
6. Za mało czynnych kas biletowych. Na kupno biletu trzeba rezerwować sobie co najmniej 30 minut.
7. Nieprzyjemny zapach w pociągu. Jego źródłem niemal zawsze są toalety - rzadko gruntownie sprzątane.

Maciej Stańczyk
Dziennik.pl
19-08-2007

Brak komentarzy: