poniedziałek, 2 lipca 2007

Premier: szatanów łatwo zidentyfikować, widać te buzie także w mediach

Szatanów bardzo łatwo zidentyfikować, widać te buzie także w mediach - powiedział w poniedziałek premier Jarosław Kaczyński, nawiązując do swojej sobotniej wypowiedzi na konwencji samorządowej Prawa i Sprawiedliwości w Radomiu.


Premier powiedział tam - odnosząc się do protestów służby zdrowia - że gdyby ktoś niechętny Polsce, "w jakiejś innej stolicy", chciał wymyślić scenariusz zaszkodzenia Polsce, to mógłby wymyślić właśnie to, co się teraz dzieje w kraju.

Zaznaczył, że nie jest to oskarżenie pod adresem pielęgniarek i lekarzy, bo - jak mówił - "oni mogą sobie tego nie uświadamiać". "Ale inni szatani są tam czynni" - dodał premier.

Milionerki Kwaśniewska i Gronkiewicz-Waltz

W poniedziałek J. Kaczyński wyjaśnił, że przywołując cytat z wiersza Kornela Ujejskiego odwołał się "do sytuacji, która się nieraz w historii zdarza, kiedy to ci, którzy podejmują jakiś działania, nie do końca rozumieją sens tego działania, albo w każdym razie jego pełny sens".

W tym wypadku - mówił premier - mamy do czynienia z dosyć prostą sytuacją - z jednej strony strajkujące pielęgniarki i lekarze "domagają się cudu, tzn. żebyśmy zaległości z 50-60 lat załatwili w ciągu jednego roku", z drugiej strony obserwuje "niezwykle daleko idące poparcie ze strony mediów".

"Nie słyszałem o tym, żeby panowie (Jan) Wejchert czy (Mariusz) Walter byli tak bardzo zainteresowani losem pielęgniarek, czy innych grup społecznych, którym się działo gorzej niż tym panom, gorzej niż wielu innym w Polsce. Mamy poparcie ze strony pani Gronkiewicz-Waltz, o której chyba można powiedzieć, że jest milionerką, to samo można powiedzieć o pani Kwaśniewskiej" - mówił J.Kaczyński.

Ci ludzie mają inne cele

"W ogóle jest jakieś niezwykle daleko idące wsparcie, domaganie się od władzy, żeby zrezygnowała ze stosowania prawa. Przypomnę, że np. w listopadzie 2002 roku w trakcie okupacji, czy jej kończenia przez siły porządku publicznego panie pielęgniarki były siłą wyciągane, ciągnięte po ziemi i nawet 'Gazeta Wyborcza'", dodatek wrocławski to opisywał i jakoś nikt się tym nie przejmował, nie pamiętam jakiegoś buntu, nikt nie mówił o łamaniu demokracji, o jakichś strasznych zamachach, o tym, że naruszono godność kobiet" - powiedział szef rządu.

Premier stwierdził, że ma podstawy sądzić, iż "ci ludzie nie kierują się tym, co deklarują, tylko naprawdę mają inne cele, panicznie boją się tej władzy, tego rządu, tego, że prawda wyjdzie na jaw, prawda dla nich w najwyższym stopniu smutna".

Szatanów łatwo zidentyfikować

"Tu nie ma żadnych wielkich tajemnic. A to, że dodałem do tego ten element hipotetyczny, międzynarodowy - rzeczywiście jest tak, że gdyby komuś się polski rozwój i polskie umacnianie pozycji nie podobało, to by wymyślił właśnie coś takiego - to jest zupełne oczywiste. Ja nie twierdzę, że tak było, ja tylko twierdzę, że tak by mogło być i to też należy brać pod uwagę" - powiedział J.Kaczyński.

"Ale szatanów bardzo łatwo zidentyfikować - widać te buzie także w mediach" - dodał.

Premier powiedział, że rząd przeprowadził w tym roku w służbie zdrowia 30-proc. podwyżkę, której na taką skalę "nie było od dziesięcioleci". Zadeklarował, że jest gotowy "do kolejnych podwyżek i umocnienia tej".

Podkreślił, że kolejny wzrost płac wynika z obniżki klina podatkowego, i w porównaniu z rokiem 2006 pielęgniarki w 2008 będą miały pensje o 50 proc. wyższe i "perspektywy dalszego wzrostu". "To naprawdę nie jest mało, my proponujemy dużo, ale jakoś się to nie spotyka ze zrozumieniem i dzisiaj panie i panowie opuścili rozmowy, kiedy stwierdzono, zgodnie z tym co zawsze mówiliśmy, że w tym roku podwyżek nie będzie, bo nie ma na to środków" - powiedział.

Trzeba sięgnąć po inne fundusze

Według J.Kaczyńskiego, kolejna podwyżka w tym roku oznaczałaby brak pieniędzy w przyszłym roku na procedury medyczne, czyli na pacjentów. "My takiej zasady 'nic nas nie obchodzi poza naszymi pensjami' nie możemy przyjąć" - stwierdził szef rządu. By zrobić więcej - mówił premier - potrzebne jest referendum. "Czyli zabieranie pieniędzy z jednej strony najbogatszym, ale dziś wiemy ile tych pieniędzy można zabrać, nie jest tego dużo. W związku z tym trzeba sięgnąć po inne fundusze(...) mówię o funduszach społecznych" - dodał.

Na pytanie, czy nie obawia się, że sytuacja w służbie zdrowia się pogorszy, odparł, że to jest kwestia "odpowiedzialności, kwestia przysięgi hipokratesowej, która nie zawsze w tej chwili jest przestrzegana".

Pytany o podniesienie składki zdrowotnej, J. Kaczyński powiedział, że jest gotowy "rozmawiać o różnych sprawach, ale nie tak nagle, z przemyśleniem jak to będzie skutkowało na przyszłość, jakie będą tego efekty gospodarcze, bo szybki wzrost jest Polsce bardzo, bardzo potrzebny". "Nie damy się tutaj sterroryzować i jeżeli ktoś na to liczy, to bardzo proszę, żeby przestał, bo nic nie uzyska" - powiedział premier.

Według ministra zdrowia Zbigniewa Religi, jedynym rozwiązaniem problemów finansowych służby zdrowia jest wzrost składki na ubezpieczenie zdrowotne. Religa uważa, że składka powinna wzrastać co pół roku lub co rok o ok. 0,5 proc., ale jednocześnie powinna być możliwość odpisywania tego od podatku.

met, PAP
Gazeta.pl
02-07-2007

MEN: jeszcze dziś podpisanie rozporządzenia w sprawie lektur

W kanonie lektur szkolnych znajdą się fragmenty "Cierpień młodego Wertera" Goethego i "Innego świata" Herlinga-Grudzińskiego. Uczniowie przeczytają też cztery powieści Sienkiewicza. Rozporządzenie w tej sprawie ma zostać podpisane w poniedziałek wieczorem - poinformowało biuro prasowe Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Projekt rozporządzenia, już po uzgodnieniach międzyresortowych i ocenie Rządowego Centrum Legislacji, został opublikowany na stronach internetowych MEN. Inaczej niż w pierwotnym projekcie, w programie nauki na poziomie podstawowym znalazły się książki: "Inny świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego oraz "Cierpienia młodego Wertera" Johanna Wolfganga Goethego. Utwory te uczniowie poznają we fragmentach.

Ponadto, każdy uczeń szkoły ponadgimnazjalnej będzie musiał przeczytać książkę abp Kazimierza Majdańskiego o losach księży, więźniów hitlerowskiego obozu w Dachau.

Na poziomie rozszerzonym uczniów szkół ponadgimnazjalnych będzie obowiązywała znajomość fragmentów "Szewców" Witkacego i "Procesu" Franza Kafki. W całości zaś będą oni czytać "Zbrodnię i karę" Fiodora Dostojewskiego" i "Lorda Jima" Josepha Conrada.

Kanon lektur na poziomie rozszerzonym został ponadto wzbogacony o wybrane utwory literatury emigracyjnej Andrzeja Bobkowskiego i Józefa Mackiewicza oraz o książkę Wiesława Myśliwskiego "Kamień na kamieniu" lub (do wyboru) "Madame" Antoniego Libery.

Po zmianach w kanonie ma pozostać tylko jedna powieść Jana Dobraczyńskiego - "Listy Nikodema", zniknęły dwa inne utwory tego pisarza: "Marcin powraca z daleka" i "Cień ojca".

W projekcie znalazły się, jak zapowiadał wicepremier minister edukacji Roman Giertych, cztery powieści Henryka Sienkiewicza. W podstawówce lekturą będzie "W pustyni i w puszczy, w gimnazjum "Krzyżacy", w szkołach ponadgimnazjalnych "Potop" i "Quo Vadis".

W kanonie jest też "Pamięć i tożsamość" autorstwa Jana Pawła II oraz biografia papieża "Wujek Karol. Kapłańskie lata Papieża", napisana przez Pawła Zuchniewicza.

Zgodnie z zapowiedziami, uczniowie mają też przeczytać książkę Ryszarda Kapuścińskiego "Cesarz".

W kanonie nie znalazła się żadna książka Witolda Gombrowicza.

mig, PAP
Gazeta.pl
02-07-2007

Giertych: LPR będzie zabiegać o nieratyfikowanie nowego traktatu UE

LPR będzie zabiegać o nieratyfikowanie nowego traktatu reformującego Unię Europejską - zapowiedział lider tej partii, wicepremier Roman Giertych. Według niego, przyjęcie tego dokumentu może pogorszyć sytuację tych Polaków, których mogą dotknąć niemieckie roszczenia majątkowe.


"To może być wielkie zagrożenie dla mieszkańców ziem zachodnich i północnych. Przyjęcie konstytucji europejskiej w tej wersji, która została ustalona" - powiedział Giertych w poniedziałek w Zdorach (woj. warmińsko-mazurskie), gdzie przyjechał spotkać się z panią Olender, która przegrała proces o nieruchomość z dawnym właścicielem, mieszkającym obecnie w Niemczech.

"Polski wymiar sprawiedliwości przechodzi pod orzecznictwo sądów europejskich i poddaje polskie prawa pod nadrzędność prawa unijnego. Może to sprawić zwielokrotnienie takiego problemu, jak tu w Zdorach, na terenie ziem odzyskanych" - podkreślił wicepremier, mówiąc o konsekwencjach przyjęcia nowego traktatu UE.

Zapowiedział, że o działaniach na rzecz odrzucenia nowego traktatu Unii będzie dyskutował sobotni kongres Ligi. Jak mówił, jego partia traktuje tę sprawę priorytetowo.

mig, PAP
Gazeta.pl
02-07-2007

PO pozwie TVP za niewyemitowanie spotu

Prawnicy Platformy Obywatelskiej pracują nad pozwem przeciwko TVP za niewyemitowanie przez nią spotu "Oszukali".


- Ostateczna decyzja czy pozwać TVP ma zapaść w najbliższych dniach - powiedział Sławomir Nowak, który odpowiada za kampanie medialne Platformy.

- Nasze kancelarie prawnicze pracują nad analizą odpowiednich przepisów prawa. Wychodzi, że począwszy od konstytucji, a skończywszy na dyrektywie usługowej UE, Telewizja Polska najprawdopodobniej złamała obowiązujące prawo - mówił Nowak.

Reklamę nadają TVN 24, Polsat, PR i Zetka

Spoty Platformy wyemitowały telewizje TVN24 i Polsat, mają one też wersję radiową i internetową - w Polskim Radiu i Radiu Zet.

TVP uznała za konieczne przeprowadzenie ekspertyzy prawnej niezbędnej ws. treści i formy reklamówki PO. Platforma uważa, że TVP cenzuruje spot z powodów politycznych.

W ubiegły poniedziałek dom mediowy, który na zlecenie PO kieruje kampanią wysłał pismo do TVP, że zatrzymuje emisję spotu ze względu na zakończenie tej części kampanii.

Rynkun-Werner "piluje standardów"?

Poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza" przytacza wypowiedź Roberta Rynkuna-Wernera, członka zarządu TVP z rekomendacji Samoobrony, odpowiedzialnego za pion reklamy. Powiedział on "GW", że osobiście zdecydował o tym, żeby nie emitować reklamówki Platformy, bo "jest przykładem brudnego PR", a w telewizji publicznej trzeba pilnować standardów.

Nowak nazwał wypowiedź Rynkun-Wernera "kompromitującą". - Telewizja Polska nie jest od oceniania wartości merytorycznych ani etycznych materiałów politycznych - komentował.

PO o tłumaczeniach TVP: Bzdura

Rzeczniczka TVP Aneta Wrona mówiła w ubiegłym tygodniu, że prezes TVP Andrzej Urbański po zapoznaniu się z ekspertyzami prawnymi podjął w piątek przed dwoma tygodniami decyzję o wyemitowaniu spotów Platformy. Jednak - jak podkreśliła - ze względu na późne godziny wieczorne nie można było już uruchomić odpowiednich procedur, a w poniedziałek Platforma wycofała się z emisji.

- Kompletna bzdura - skwitował tę wypowiedź Nowak. - Biuro Reklamy normalnie funkcjonuje, można nas było w dowolny sposób skutecznie poinformować, że jednak się decydują na emisję. Myśmy przecież podjęli decyzję o wycofaniu ze względu na bezczynność telewizji publicznej przez dwa tygodnie. Ile można było czekać? - powiedział Nowak.

Będzie nowy spot?

PiS przygotowało jako odpowiedź dla PO przygotowało spot od hasłem "Kampania przeciw obłudzie", nad którego emisją TVP się zastanawia.

Nowak deklaruje, że jeśli PO zdecyduje się ostatecznie pozwać TVP, zrobi to niezależnie od tego, czy telewizja publiczna wyemituje spot Prawa i Sprawiedliwości.

Ze źródeł zbliżonych do kierownictwa Platformy dowiedziała się, że PO pracuje nad kolejnym spotem. Nowak nie zaprzeczył ani nie potwierdził tej informacji.

mar, PAP
Gazeta.pl
02-07-2007

Diakon Miszk bez święceń za karę

Andrzej Miszk domagał się szybkiego ujawnienia agentów SB w zakonie. Nie został wyświęcony, a przełożeni sugerują mu odejście z zakonu jezuitów - pisze "Rzeczpospolita".

Miszk miał przyjąć święcenia w czerwcu. Część zakonnych współbraci odmowę sakramentu kapłaństwa przyjęła z oburzeniem. "Diakon Miszk nie został dopuszczony do święceń z powodu postawy, jaką prezentował przy okazji dyskusji o lustracji. Wykazał brak dojrzałości i posłuszeństwa. Tak nie powinien postępować jezuita" - tłumaczy gazecie krakowski prowincjał o. Krzysztof Dyrek.

Z informacji "Rz" wynika też, iż prowincjał sugerował Miszkowi, by opuścił zakon. Czy tak było? "To są nasze wewnętrzne sprawy, które załatwiamy w obrębie zakonu" - mówi o. Dyrek.

Andrzej Miszk u jezuitów jest już 11. rok. Jeszcze jako osoba świecka w latach 60. działał w "Solidarności" oraz ruchu Wolność i Pokój. Kilka lat wraz z kolegą prowadził jezuicki portal Tezeusz. Na jego stronach umieścił w ubiegłym roku teksty krytykujące niechętne podejście hierarchów Kościoła do lustracji oraz wzywał jezuitów do zbadania i ujawnienia, kto z nich współpracował z "SB" - czytamy w "Rzeczpospolitej".

mar, PAP
Gazeta.pl
02-07-2007

Ultranacjonaliści z poparciem PiS?

"Nie będzie Żyd pluł nam w twarz!" - śpiewało w sobotę w Myślenicach 30 członków ONR. Przewodził im Tomasz Piczura. Jego ojciec, szef PiS w powiecie tatrzańskim, chce, by PiS stanął w obronie syna


Ultranacjonaliści z Obozu Narodowo-Radykalnego przyjechali uczcić 71. rocznicę "najazdu na Myślenice" Adama Doboszyńskiego - największe przed wojną antyżydowskie zamieszki, podczas których bojówki splądrowały żydowskie sklepy i próbowały podpalić synagogę.

Sobotnia demonstracja była nielegalna, władze miasta odmówiły zgody na manifestację, obawiając się o bezpieczeństwo mieszkańców. To nauczka po 2005 r., kiedy miasto zgodziło się na przemarsz ONR-u, co wywołało oburzenie w całym kraju.

W sobotę mimo zakazu policjanci pozwolili grupie ogolonych na łyso młodzieńców z neofaszystowskimi emblematami przejść ulicami Myślenic na rynek. Podczas marszu krzyczeli: "Polska dla Polaków!", "Tu jest Polska, nie Izrael!". Odśpiewali też "Rotę", dodając od siebie strofę: "Nie będzie Żyd pluł nam w twarz!".

Demonstracja zaskoczyła kilku mieszkańców Myślenic siedzących w słoneczne sobotnie popołudnie na ławkach w rynku.

- Jak możecie pozwalać na faszystowską manifestację!? - 50-letni mężczyzna miał pretensje do policjantów spokojnie obserwujących ONR-wców.

- Oni nie mają wyraźnych faszystowskich symboli - bronił się jeden z policjantów. - A poza tym spisaliśmy organizatorów tej nielegalnej manifestacji i poniosą za nią odpowiedzialność. Dostaną wezwania do sądu.

Do Myślenic przyjechali ultranacjonaliści z Krakowa, Sosnowca i Zakopanego. Na czele manifestacji szedł Tomasz Piczura - przywódca podhalańskiego oddziału ONR.

Piczurę czeka proces karny za antysemicką kampanię wymierzoną w Janusza Majchra z Partii Demokratycznej, kontrkandydata PiS podczas ostatnich wyborów na burmistrza Zakopanego.

Policja ma film, na którym widać, jak dwóch na łyso ogolonych mężczyzn maluje gwiazdy Dawida na plakatach wyborczych. Nieoficjalnie funkcjonariusze mówią, że prawdopodobnie był to Piczura i jego kolega z ONR.

Prywatnie działacz ONR z Podhala jest synem Jana Piczury, szefa PiS w powiecie tatrzańskim.

Ojciec, który jest także ławnikiem sądowym, nie widzi nic złego w zachowaniu syna. - Nie mam mu nic do zarzucenia. Ma prawicowe przekonania, sam mam takie same. Nic takiego złego nie zrobił, za co należałoby go skazać. Społecznie działa w Obozie Narodowo-Radykalnym na rzecz idei narodowej. To dobry chłopiec. Dlatego podczas procesu zamierzam przedstawić poręczenia za niego członków PiS na Podhalu - zapowiada Jan Piczura.

Rozmowa z posłem Arkadiuszem Mularczykiem

szefem okręgu nowosądecko-podhalańskiego PiS

Bartłomiej Kuraś: Czy wypada, by działacz PiS bronił swojego syna, który działa w ONR?

Arkadiusz Mularczyk: Nie wiem, co to jest za organizacja.

ONR uznawany jest za ruch faszyzujący, głosi hasła antysemickie.

- To musiałyby wyjaśnić organy ścigania.

Czy Jan Piczura pod szyldem PiS powinien bronić swojego syna?

- Nie dziwię się panu Piczurze, że broni syna. Z dziećmi zdarzają się różne sytuacje.

Ale przecież szef PiS w regionie angażuje partię w obronę tej organizacji.

- Nie chcę rozstrzygać kwestii politycznych. W powiecie tatrzańskim jest trudna sytuacja dla PiS, bo tam zmieniły się władze, które wcześniej sympatyzowały z naszą partią.

Czym jest ONR?

ONR to marginalna organizacja, która nawiązuje do faszyzującego ruchu z dwudziestolecia międzywojennego. Legalnie działa od 2003 r. Szczególnie aktywna jest w południowo-zachodniej części kraju, głównie na Opolszczyźnie.

Bartłomiej Kuraś
Gazeta Wyborcza
02-07-2007

Zawód bez nadziei

Na 180 ubiegłorocznych absolwentek studiów pielęgniarskich z Małopolski tylko 40 podjęło pracę. Reszta zmienia zawód lub wyjeżdża za granicę - sygnalizuje "Dziennik Polski".

"Tygodniowo podpisuję 17-19 zaświadczeń o uznaniu kwalifikacji za granicą" - powiedział gazecie Tadeusz Wadas, przewodniczący Małopolskiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych. Te siostry, które zostają, muszą poradzić sobie z nadmiarem pracy.

- Na oddziale mamy 50 pacjentów, więc aby wszystkim zapewnić opiekę, powinny dyżurować co najmniej cztery pielęgniarki, ale dyżurują tylko dwie - mówi pielęgniarka ze Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. - A zakres naszych obowiązków jest bardzo rozległy; od opieki medycznej po prace czysto porządkowe, bo odkąd zwolniono salowe, wiele ich obowiązków spadło na nas - dodaje.

W Polsce na tysiąc mieszkańców przypada pięć pielęgniarek. W takich krajach, jak Anglia czy Niemcy - dziewięć. Ile zarabiają siostry? Pielęgniarka z 14-letnim stażem pracująca w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie otrzymuje około 2 tys. zł brutto (podstawa). Biorąc 6-7 dyżurów nocnych, jest jeszcze w stanie dorobić jakieś 400 zł, dzięki czemu na rękę dostaje 1500 zł. Jeszcze gorzej jest w małych szpitalach powiatowych. Tam pielęgniarka zarabia 1200 zł netto, pracując również nocą i w weekendy.

Za dyżur w zwykły dzień pielęgniarka otrzymuje około 30 zł, za świąteczny ? 70 zł. - I nie ma mowy, żeby chociaż przez chwilę się zdrzemnąć - mówi pielęgniarka z oddziału ginekologicznego w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Pielęgniarki w szpitalach pracują najczęściej w systemie zmianowym: od godz. 7 do 19 i następnego dnia od 19 do 7. Po każdym dyżurze nocnym powinny mieć dwa dni wolnego, ale wiele z nich przyznaje, że zwykle po jednym dniu odpoczynku muszą wracać do pracy.

- Jest nas za mało. Jeśli jakaś koleżanka zachoruje, to muszę ją zastąpić i mam 12 dyżurów w miesiącu - mówi pielęgniarka ze szpitala w Bochni. W dużych miastach pielęgniarki mają możliwość zatrudnienia się w prywatnych gabinetach i klinikach, gdzie mogą zarobić od 10 do 15 zł za godzinę, pracując na umowę zlecenia - zauważa "DP".

Takiej szansy na dodatkowy zarobek nie mają pielęgniarki z przychodni, bo pracują w stałych godzinach. Pielęgniarka środowiskowa z 20-letnim stażem zarabia około 2 tys. zł brutto, a młoda pielęgniarka 1600 zł brutto. W niepublicznych zakładach opieki zdrowotnej pensje są niewiele wyższe, ale zwykle pracodawcy przyznają miesięczne premie. Siostrom pozostaje jeszcze świadczenie prywatnych usług pielęgniarskich, ale pacjenci, przyzwyczajeni do bezpłatnej służby zdrowia, wciąż niechętnie wydają pieniądze na taką opiekę - czytamy w "Dzienniku Polskim".


PAP/Dziennik Polski
Interia.pl
02-07-2007

Unia pozwoli nam odliczać cały VAT od paliwa?

Europejski Trybunał Sprawiedliwości sprawdza, czy nasz fiskus może ograniczać przedsiębiorcom odliczanie VAT od kupionego paliwa, pozwalając na to jedynie tym, którzy mają ciężarówki. Jeśli stwierdzi, że to nadużycie, państwo będzie musiało zwrócić nam zapłacony podatek.

Czy polski fiskus ma prawo zabronić nam odliczania 22-procentowego VAT-u od paliwa kupionego do zarejestrowanego na firmę samochodu? Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie, do którego wpłynęło takie pytanie, ma co do tego poważne wątpliwości. I, jak pisze "Gazeta Prawna", zwrócił się z prośbą o rozstrzygnięcie tej kwestii do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Unijne prawo nie wprowadza bowiem ograniczeń w odliczaniu VAT-u od paliwa dla samochodów zarejestrowanych jako firmowe. W Polsce mogą jednak zrobić to tylko nieliczni. Zgodnie z naszym prawem podatek od benzyny, oleju napędowego czy autogazu przedsiębiorca może odliczyć tylko wtedy, jeśli tankuje nimi samochody ciężarowe - o masie całkowitej większej niż 3,5 tony. Wcześniej mógł też od mniejszych, ale wówczas fiskus pozwalał na odliczanie tylko limitowanych kwot.

Eksperci nie mają wątpliwości: to nadużycie polskiego fiskusa, który - tak jak w przypadku wygórowanej akcyzy za sprowadzane z UE używane auta - próbuje wyciągnąć z naszych portfeli więcej, niż pozwalają mu na to wspólnotowe przepisy. Jest niemal pewne, że trybunał zdecyduje o zniesieniu krzywdzącej właścicieli firm ustawy. I nakaże zwrot pieniędzy za niesłusznie ściągany podatek za paliwo.

Jeśli wyrok unijnego trybunału będzie korzystny, każdy, kto ma firmowy samochód, będzie miał prawo domagać się zwrotu części kosztów za paliwo do niego, kupowane od maja 2004 roku, kiedy w Polsce wprowadzono ograniczenia. A państwo będzie musiało zwrócić pieniądze.


Agnieszka Kozera
Dziennik.pl
02-07-2007

Giertych: szkoła powinna uczyć, że aborcja to zabójstwo

Roman Giertych zapowiedział, że podpisze kanon lektur szkolnych wraz ze wszystkimi zmianami, które do tej pory były przedstawiane. Ale to nie koniec zmian. Ministerstwo przygotuje nowe podstawy programowe do nauki biologii. Uważam, że każde dziecko powinno się dowiedzieć, że aborcja to zabójstwo - powiedział Giertych w wywiadzie dla "Naszego Dziennika".


Jeśli chodzi o język polski, największe zmiany dotyczą lektur dziecięcych. Zdaniem Giertycha, to bardzo ważny element, gdyż te książki budują świat młodego człowieka. Idąc dalej zaznaczam, że na pewno nie będzie Gombrowicza. Jeśli chodzi o pozycje Franza Kafki, to jednak do końca bym ich nie likwidował, choć z niektórymi jego poglądami mogę się nie zgadzać. Na pewno zostanie też "Lord Jim". Oczywiście uczniowie będą mieli obowiązek zapoznać się z pozycją "Pamięć i tożsamość" Karola Wojtyły, a także z "Opowieściami z Narnii" i "Listami starego diabła do młodego" C. S. Lewisa - mówi minister.

Roman Giertych poinformował również o przygotowywaniu dla szkół nowych podstaw programowych w odniesieniu do kwestii życia w rodzinie i do biologii. Na biologii wszyscy powinni się uczyć m.in. o ochronie życia człowieka. Uważam, że każde dziecko powinno się dowiedzieć, że aborcja to zabójstwo - powiedział Giertych.

PAP
Nasz Dziennik
02-07-2007

Macierewicz nie oddał wywiadowi archiwum WSI

Antoni Macierewicz nie przekazał Służbie Wywiadu Wojskowego archiwum informacji o tajnych operacjach Wojskowych Służb Informacyjnych - informuje "Newsweek". Chodzi m.in. o działania służb w Iraku, Afganistanie czy Libanie. Według tygodnika wywiad wojskowy nie ma dostępu do wiedzy o operacjach WSI ani z czasów PRL, ani z lat 90.

Zdaniem "Newsweeka" najbardziej niepokojące jest to, że w takiej sytuacji wywiad nie może odtworzyć pracy wywiadowczej z ostatnich lat. Kierowana przez Witolda Marczuka Służba Wywiadu Wojskowego nie dostała np. dokumentów głośnej operacji o kryptonimie Kandahar, ktrą WSI prowadziły jeszcze przed rokiem w Afganistanie "Wywiad bez archiwum nie istnieje. Jeśli oficerowie nie mają zaplecza analitycznego, nie mogą sprawdzać wiarygodności bieżących informacji i informatorów. Tak naprawdę są ślepi i głusi" - mówi "Newsweekowi" Piotr Niemczyk, były wiceszef wywiadu Urzędu Ochrony Państwa.

Po likwidacji WSI we wrześniu 2006 r. ich system informatyczno-łącznościowy oraz archiwum przejęła kierowana przez Macierewicza Służba Kontrwywiadu Wojskowego. SKW nie odpowiedziała na pytanie "Newsweeka" dlaczego nie przekazała dokumentów wywiadowi. "To są sprawy objęte klauzulą tajności" - tłumaczył Zbigniew Wassermann, koordynator ds. służb specjalnych.

Co się stało z dokumentami operacyjnymi WSI? "Być może Macierewicz zachował kwity, by z nich korzystać. Jako szef komisji weryfikacyjnej za wszelką cenę chce udowodnić, że WSI było organizacją przestępczą. Dlatego za nic nie odda papierów, które mogą udowodnić tę tezę" - powiedział gazecie jeden z posłów opozycji.

Inni rozmówcy "Newsweeka" twierdzą, że część dokumentów mogła zostać omyłkowo zniszczona przy okazji wymiany komputerów na przełomie 2006/2007 roku.

O tym, że SWW nie dostała dokumentów od Macierewicza, wiedzą posłowie z sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Trzy tygodnie temu na tajnym posiedzeniu speckomisji poinformował ich o tym sam szef SWW Witold Marczuk, który oskarża likwidatora WSI o to, że utrudnia mu tworzenie wywiadu - pisze "Newsweek".

"Sprawą materiałw operacyjnych WSI powinien zająć się prokurator. Organy ścigania muszą zbadać, czy dokumenty nie zaginęły i czy Macierewicz nie działa na szkodę wojskowego wywiadu" - zaznaczył wojskowy prawnik.

Przewodniczący komisji Paweł Graś powiedział, że "jest całkiem prawdopodobne, że dokumenty, które już normalnie powinny znaleźć się w agencji wywiadu, nie znalazły się". Zaznaczył jednak, że nie może udzielić bliższych informacji. "Jako komisja obradujemy w trybie ściśle tajnym, więc nie mogę nic na ten temat
powiedzieć" - podkreślił. "Antoni Macierewicz lubi kolekcjonować informacje. Są duże problemy, Najwyższa Izba Kontroli wykryła, że zginęły dokumenty dotyczące finansów WSI z ostatniego roku funkcjonowania" - twierdzi Graś. I dodatkowo krytykuje Macierewicza za niewystarczającą - jego zdaniem - współpracę z Komisją ds. służb specjalnych.


Bartosz Wawro
Dziennik.pl
01-07-2007

TVP spotu PO nie puści

Telewizja publiczna na pewno nie wyemituje anytpisowskiej reklamówki Platformy. Nie wiadomo, co będzie z kontrreklamówką PiS.

- Osobiście podjąłem decyzję, że nie puszczamy spotu PO. Ten spot jest przykładem brudnego PR, a w telewizji publicznej musimy pilnować pewnych standardów - powiedział "Gazecie" Robert Rynkun-Werner, który w zarządzie TVP (z rekomendacji Samoobrony) odpowiada za pion reklamy.

Chodzi o reklamówkę wyprodukowaną na zlecenie Platformy. PO zestawia w niej zarobki lekarza i nauczycielki z kilkudziesięciotysięcznymi pensjami działaczy PiS, którzy z rekomendacji tej partii zostali prezesami w spółkach skarbu państwa. Zestawienie podsumowane jest stwierdzeniem: "PiS obiecywał solidarne państwo" i zdjęciem premiera Jarosława Kaczyńskiego z hasłem "oszukali".

Film jest reakcją Platformy na strajki nauczycieli i służby zdrowia. Telewizja publiczna przez ponad tydzień nie chciała dać jednoznacznej odpowiedzi, czy puści spot. Po wahaniach zdecydowały się ją wyemitować Polsat i TVN, a w wersji audio Radio ZET i radio publiczne. PiS szybko przygotował odpowiedź. Pod hasłem "Kampania PiS przeciw obłudzie" pokazuje w spocie fotografię lidera PO Donalda Tuska i jego miesięczne zarobki - w sumie 23 tys. zł. Głos z offu mówi: "Faktami, obrazem i słowami można manipulować". Zarobki Tuska PiS wziął z roku, w którym był on wicemarszałkiem Sejmu i wydał książkę.

- Nie wyobrażam sobie, żeby ten film poszedł. W sytuacji braku zgody na emisję spotu PO rozpaliłoby to do białości konflikt wokół tej sprawy. Film PiS jest zresztą tak samo niesmaczny jak spot PO - mówi nieoficjalnie jeden z dyrektorów TVP.

Ale Rynkun-Werner nie chce powiedzieć, co myśli o filmie PiS. - Na razie to tylko jeden z projektów, nawet nieprzedstawiony oficjalnie. Będę mógł się wypowiedzieć na jego temat, kiedy dostaniemy go jako gotowy film - odpowiada. Jednocześnie podkreśla, że jego decyzja w sprawie spotu PO jest ostateczna. - Jeżeli doszłoby w tej sprawie do różnicy zdań między mną a prezesem i innym osobami z zarządu, do końca będę głosował przeciw.

- To dobrze, że po prawie dwóch tygodniach zwodzenia wreszcie wiemy, kto personalnie odpowiada za tę decyzję, która ma charakter cenzury politycznej. Uwzględnimy to, podejmując odpowiednie kroki prawne - komentuje wypowiedź Rynkun-Wernera poseł PO Sławomir Nowak, współtwórca kampanii medialnych Platformy. I dodaje: - Skład zarządu telewizji został tak dobrany, by wypełniać służebną funkcję wobec rządzącego PiS i widać, jak to teraz działa. Formalnie stanowisko TVP nie ma już dla nas znaczenia, bo wycofaliśmy zlecenie na emisję naszego spotu.

Wojciech Czuchnowski
Gazeta Wyborcza
02-07-2007

Bp Dec: Radio Maryja i Telewizja to wielki dar od Boga

"Wielkim darem od Pana Boga" nazwał ordynariusz świdnicki bp Ignacy Dec Radio Maryja i Telewizję Trwam. Duchowny w niedzielę uczestniczył w IX Polonijnej Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja w Doylestown w Stanach Zjednoczonych.


- Radio Maryja i Telewizja Trwam uczą nas dobrego, ewangelicznego myślenia w wymiarach naszego kraju i niemal całego świata. Zauważmy, że jest to dzisiaj na polskim rynku medialnym jedyne niezależne i naprawdę wolne, katolickie, nie manipulowane radio i wolna telewizja - powiedział w homilii bp. Dec do Polaków z Kanady i USA.

- Nie obowiązuje tu tzw. poprawność polityczna, nie obowiązują wskazania ukrytych mocodawców -finansistów. Obowiązuje tu jedynie wierność ewangelii i prawemu sumieniu - dodał. Biskup świdnicki zachęcał wiernych do "duchowego i materialnego wspierania" Radia Maryja i Telewizji Trwam.

Radio Maryja uczy poprawnego myślenia

- Dla was, siostry i bracia, w waszej nowej ojczyźnie to radio i ta telewizja nie tylko pozwalają wam wspólnie się modlić, ale także sprowadzają wam tutaj kawałek polskiego nieba, przynoszą wam zapach polskiej ziemi, piękno i urok waszej pierwszej ojczyzny. Radio Maryja i Telewizja Trwam uczą nas poprawnego myślenia, promują wartości katolickie i narodowe - mówił.

W uroczystej mszy świętej z okazji pielgrzymki uczestniczył o. Tadeusz Rydzyk.

asz, PAP
Gazeta.pl
01-07-2007