sobota, 30 czerwca 2007

Prof. Zoll: Ministerstwo Sprawiedliwości opanowała fobia

Ministerstwo Sprawiedliwości opanowała fobia. Zbliżamy się do standardów Rosji - mówi w TOK FM prof. Andrzej Zoll


W rozmowie o projekcie nowelizacji KK, w programie "Ranni politycy" w radiu TOK FM prof. Andrzej Zoll powiedział, że wyborcze hasło PiS zaostrzania kar spowoduje, że będziemy krajem posowieckim, ponieważ taki standard represji - ilości osób przebywających w zakładach karnych - jest charakterystyczny dla systemu posowieckiego.

- W Europie Zachodniej siedzi w więzieniach mniej więcej 100 osób na sto tysięcy. W Polsce dzisiaj jest 238 osób na sto tysięcy mieszkańców, czyli dwa razy tyle, co w Europie Zachodniej. Zbliżamy się do Rosji, do standardów rosyjskich i to jest coś dla mnie absolutnie nie do zrozumienia, że w demokratycznym państwie prawnym, gdzie my się zbliżamy do standardów wolnościowych Europy - idziemy teraz w zupełnie innym kierunku.

Na pytanie, czy minister Ziobro nie wie o tym, Andrzej Zoll odpowiada: - Nie wiem. To jest, ja uważam, naprawdę jakaś fobia, która opanowała ten resort i prowadzi to do produkcji recydywy, dlatego że my będziemy mieli za pięc dziesięć lat ogromny wzrost przestępczości ludzi, którzy wychodzą z więzienia. To jest działanie antyspołeczne, a nie w obronie społeczeństwa.

W sejmie trwa praca nad projektem nowelizacji KK, przygotowanym przez resort sprawiedliwości. nad projektem pracuje Komisja "Solidarne Państwo" - na 23 posłów jest w niej 3 prawników.

Odbyło się już pierwsze czytanie projektu. Projekt zakłada około 200 zmian - m.in. zaostrzenia kar za około 100 przestępstw, poszerzenie granic obrony koniecznej, obniżenie wieku odpowiedzialności karnej do 15 lat czy wprowadzenie kary bezwzględnego dożywocia.

O tej ostatniej zmianie prof. Zoll powiedział, że traci charakter kary - staje się jedynie środkiem izolującym. Poza tym - według prof. Zolla - wprowadzenie bezwzględnego dożywocia sprawi, że skazany stanie się wyjątkowo niebezpieczny dla współwięźniów, dla obsługi więziennej.

Magda Gałczyńska, TOK FM
Gazeta.pl
30-06-2007

Nakryli Giertycha

Najwyższa Izba Kontroli badając wykonanie budżetu za rok 2006 r. przez Ministerstwo Edukacji Narodowej uznała, że w podległym ministrowi Romanowi Giertychowi Centralnym Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli forsę podatników wydawano nad wyraz lekką ręką, pisze "Trybuna".


Chodzi aż o milion złotych. Według NIK, w CODN dokonano nielegalnie 16 zamówień publicznych. Zamiast rozpisywać przetargi stosowano praktykę tzw. zapytania o cenę, bez zawarcia pisemnej umowy z wykonawcą. Złamano w ten sposób ustawę Prawo zamówień publicznych. W języku buchalterów nazywa się to naruszeniem "dyscypliny finansów publicznychń, podkreśla gazeta.

Z ustaleń kontrolerów wynika też, że jednemu z pracowników CODN przyznano bezprawnie tzw. dodatek funkcyjny. W efekcie ów pracownik zarobił dodatkowo prawie 10 tys. zł.

Z raportem zapoznała się już sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży. Odpowiedzialność za sytuację w CODN ponosi jego dyrektorka, nominowana przez ministra Giertycha katechetka - Teresa Łęcka.

cheko, PAP
Gazeta.pl
30-06-2007

Bruksela nie chce płacić za renty dla polskich rolników

Rozporządzenie o rentach strukturalnych dla rolników wydane przez Andrzeja Leppera jest niezgodne z prawem unijnym

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która wypłaca rolnikom unijne fundusze, o kłopotach z rentami dowiedziała się w czwartek. Rano do resortu zaproszono szefów agencji. Tam pierwszy zastępca Andrzeja Leppera, wiceminister Maciej Jabłoński (do niedawna szef jego gabinetu politycznego), poinformował ich, że Bruksela odmawia płacenia na renty dla polskich rolników. Powołał się na pismo, które resort otrzymał z Komisji Europejskiej.

Powodem odmowy jest niezgodne z prawem unijnym rozporządzenie Andrzeja Lepper o rentach. Zakłada ono, że jednym z warunków przyznania renty jest przekazanie gospodarstwa następcy (sprzedanie lub darowanie). Zabrakło jednak zdania, że ziemia musi być nadal przeznaczona na cele rolnicze. Takie zastrzeżenie było w poprzednim rozporządzeniu podpisanym przez ministra rolnictwa Wojciecha Olejniczaka, które obowiązywało w latach 2004-06. Lepper, przygotowując swoje na lata 2007-13, sporo zmienił, m.in. znacznie obniżył wysokość płaconych rent. Teraz podstawowa wysokość renty wyniesie ok. 900 zł na osobę, wcześniej było to minimum 1,5 tys. zł na osobę.

Wnioski o przyznanie rent można składać od poniedziałku 25 czerwca - do piątku złożyło je ponad tysiąc rolników, na ponad milion złotych. Wicepremier zapewnił rolników, że renty dostaną najpóźniej trzy miesiące od złożenia wniosku, pod warunkiem że Komisja nie będzie miała żadnych zastrzeżeń. W czwartek okazało się, że Komisja jednak je ma.

Mimo to resort rolnictwa na czwartkowej naradzie nie zdecydował się dostosować rozporządzenie do prawa unijnego. Postanowił wysłać do rolników, którzy o rentę wystąpią, komunikat, że muszą przekazać ziemię na cele rolnicze. Dopiero w piątek, po naszym pytaniu, resort oświadczył, że jednak zmieni rozporządzenie.

Renta będzie przysługiwała rolnikowi, który ukończył 55 lat, prowadził gospodarstwo przez 10 lat, z czego najmniej przez pięć lat był ubezpieczony w KRUS. Aby rolnik uzyskał rentę, jego gospodarstwo musi mieć co najmniej 1 ha ziemi w przypadku gospodarstw w woj. małopolskim, podkarpackim, śląskim i świętokrzyskim, a 3 ha w pozostałych województwach. Renta będzie wypłacana tylko do 65. roku życia. Później rolnik będzie otrzymywał emeryturę z KRUS.

Dotychczas Agencja wypłaciła 1,5 mld zł na renty strukturalne dla 50 tys. rolników. Na lata 2007-13 przeznaczone będzie na ten cel prawie 8 mld zł.

Krystyna Naszkowska
Gazeta Wyborcza
30-06-2007

Giertych nauczył maturzystów lenistwa

Rok temu matury nie zdało aż 21 proc. uczniów. Połowę z nich uratowała amnestia ogłoszona przez Giertycha. Tegoroczni maturzyści wyciągnęli z tego wnioski. Uznali, że skoro w tym roku amnestia też obowiązuje, to jednego z trzech wymaganych przedmiotów nie trzeba się uczyć wcale - pisze DZIENNIK.

Ci, którzy oblali w tamtym roku, nie wiedzieli, że dostaną koło ratunkowe od ministra edukacji. Tegoroczni maturzyści już na wiele miesięcy przed egzaminem wiedzieli, że jak nie zdadzą jednego z trzech egzaminów, to i tak dostaną maturalne świadectwo. I skwapliwie to wykorzystali.

"To co teraz obserwowaliśmy, to była czysta kalkulacja" - ocenia bez żadnych złudzeń Anna Matuszek, polonistka z VIII LO im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie.

Z jej obserwacji wynika, że kalkulowali przede wszystkim słabsi uczniowie. Tego, co nie będzie potrzebne, aby dostać się na studia, uczyli się na pół gwizdka w myśl zasady: jakoś to będzie, w razie czego załapię się na amnestię. " niestety okazuje się, że takie myślenie im się opłaciło - mówi polonistka. - Dlatego cieszę się, że w przyszłym roku nie będzie już amnestii".

Maciej Mikołajczyk, nauczyciel biologii z Krakowa, który dorabia jako korepetytor i prowadzi kursy przygotowujące do matury, też zauważył zgubne skutki amnestii. "Dzisiejszy system szkolnictwa uczy młodych ludzi kombinowania. Kalkulują, co się bardziej opłaca i jak można przejść przez szkołę jak najmniejszym kosztem - mówi. - To widać także na maturze".

Na system, który tak kształtuje młodych ludzi, skarży się Wiesław Włodarczyk, prezes Stowarzyszenia Dyrektorów Szkół Średnich, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. Ruy Barbosa w Warszawie, nauczyciel matematyki.

"My jako nauczyciele jesteśmy oceniani pod względem zdanych egzaminów. Nie mamy czasu na uczenie niezależności sądów, wiedzy erudycyjnej. Po prostu uczymy rozwiązywania testów, jakie są na maturze. Uczniowie kalkulują, ale nie dziwmy się temu. Uczeń będzie się uczył, jeśli mu się to opłaca - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM.

"Jestem z tych nauczycieli, którzy tęsknią za starą maturą. Czy słusznie, nie wiem, bo przecież nikt nie przeprowadził poważnych badań na temat reformy. Nikt naukowo nie zanalizował, jakie przyniosła korzyści, jakie szkody" - dodaje.

Szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Ryszard Legutko stara się tłumaczyć, że wyniki matur wcale nie są takie słabe. "Po tegorocznych wynikach matur widać, że odwróciliśmy tendencję. Ci, którzy wybrali przedmiot na poziomie rozszerzonym, czyli mieli trudniejsze zadania, uzyskali zdecydowanie lepsze wyniki" - mówi.

Wyniki matur jasno pokazują, że uczniowie mają największe trudności w zdaniu języków obcych oraz geografii. Aż 44 proc. uczniów ma mniej niż 30 proc. z jednego egzaminu, właśnie z języka obcego.

Artur Grabarczyk
Dziennik.pl
29-06-2007

Sądy w ręku ministra Ziobry

Minister sprawiedliwości będzie mógł samodzielnie wyznaczać tymczasowych prezesów sądów, zawieszać sędziów w czynnościach i pilne oddelegować ich do innych sądów


Uchwalone wczoraj przez Sejm prawo - zmiana ustawy o ustroju sądów powszechnych - pozwoli też odbierać immunitety sędziom i prokuratorom w trybie 24-godzinnym. Zmianę ustawy przygotował rząd. Wczoraj przeszła ostatecznie po poprawkach Senatu. Krajowa Rada Sądownictwa zapowiedziała, że zaskarży ją do Trybunału Konstytucyjnego, gdyż łamie zasadę niezawisłości sędziów i niezależności sądów. - To prawo ma uczynić sądy agendą rządową - mówi przewodniczący KRS sędzia Stanisław Dąbrowski.

"Przyznane ministrowi sprawiedliwości kompetencje są zbyt daleko idące, ponieważ umożliwiają mu głęboką ingerencję w organy i w prace sądu - tak projekt rządu oceniło Biuro Legislacyjne Senatu. - Minister sprawiedliwości jako prokurator generalny - zwierzchnik prokuratorów - może być zainteresowany zmianą składu sędziowskiego w interesie oskarżyciela publicznego".

Najważniejsze postanowienia nowego prawa są takie: (minister może odsunąć sędziego od obowiązków (do czasu rozpatrzenia sprawy przez sąd dyscyplinarny) - jeśli będzie on podejrzany o popełnienie przestępstwa lub jeśli zrobi coś takiego, że minister uzna, iż trzeba go odsunąć "dla dobra służby" (dotychczas takie prawo miał prezes sądu); (minister może wyznaczać na czas nieokreślony - i bez konsultacji z kolegium sądu - tymczasowego prezesa sądu, jeśli z jakiegoś powodu (np. koniec kadencji, długotrwała choroba, rezygnacja) nie będzie ani prezesa, ani wiceprezesa; (prezes sądu - a nie jak dotąd kolegium sądu - decyduje o zasadach przydziału spraw sędziom i zastępstw sędziów; (minister może w trybie natychmiastowym odwołać sędziego delegowanego do innego sądu (teraz musi go z odpowiednim wyprzedzeniem zawiadomić); (w razie podejrzenia o przestępstwo, za które górna granica kary wynosi co najmniej 8 lat, sąd dyscyplinarny decyduje o uchyleniu immunitetu sędziemu lub prokuratorowi w ciągu 24 godzin, "oskarżony" nie ma prawa zapoznać się z dowodami przeciw sobie. Gdyby był wniosek o aresztowanie sędziego bądź prokuratora - ani on, ani jego pełnomocnik nie miałby prawa w ogóle uczestniczyć w posiedzeniu sądu dyscyplinarnego.

Teraz ustawa idzie do podpisu prezydenta.

W przyszłym roku kończy się kadencja większości prezesów i wiceprezesów sądów. Dzięki nowym przepisom do czasu uzgodnienia nowych kandydatur z kolegiami sądów minister sprawiedliwości będzie mógł samodzielnie bezterminowo wyznaczyć prezesów tymczasowych.

Ewa Siedlecka
Gazeta Wyborcza
30-06-2007

Wyniki lepsze, ale matura gorsza

- Tegoroczną maturę zdało aż 90 proc. uczniów - chwali minister edukacji Roman Giertych. Tyle że co siódmy maturzysta dostał świadectwo dzięki amnestii.





Centralna Komisja Egzaminacyjna wczoraj ogłosiła wyniki tegorocznej matury. Przystąpiło do niej 423 tys. uczniów, a zdało 365 tys. To najlepszy wynik z ostatnich lat: w 2005 r. zdało maturę 86,5 proc. uczniów, a w 2006 r. - tylko 79 proc., teraz byłoby 90 proc. Tyle tylko że co siódmy z tych, którzy zdali (55 tys.), dostanie świadectwo dojrzałości dzięki amnestii maturalnej. Większość z nich (87 proc.) oblała egzamin pisemny, a co trzeci - z języka obcego.

Źle wypadła matura w liceach i technikach uzupełniających - nie zdał tam niemal co drugi uczeń. Tradycyjnie również gorzej poszło maturzystom ze wsi (zdało 79 proc.) niż z dużych miast (91 proc.). Nadal są też dysproporcje między technikami i liceami profilowanymi (zdało ok. 80 proc.) a liceami ogólnokształcącymi (96 proc.). Według danych CKE także dziewczęta zdały o trzy punkty procentowe lepiej niż chłopcy. Jako przedmioty na egzamin do wyboru dziewczęta najchętniej wybierały biologię, geografię i WOS, a chłopcy: geografię i matematykę.

- Największym osiągnięciem tegorocznej matury jest fakt, że wyniki podaliśmy już w czerwcu, co ułatwi rekrutację - komentował wczoraj min. Giertych.

W zeszłym roku wyniki były dopiero w lipcu, a uczelnie tak długo prowadziły rekrutację, że niektórzy maturzyści jeszcze pod koniec września nie wiedzieli, gdzie będą studiować. Giertych kazał maturzystom wybierać, czy zdają egzamin na poziomie podstawowym czy trudniejszym - rozszerzonym (dotychczas każdy musiał zdać podstawowy, a chętni również rozszerzony). Wyniki są więc szybciej, bo było mniej prac do sprawdzenia. Za to jednak maturzyści - bojąc się ryzyka - rzadziej wybierali egzamin na wyższym poziomie: np. rozszerzony polski rok temu zdawało 27 proc., a teraz ledwie 11 proc. uczniów.

Minister nie komentował wczoraj poziomu matury. Podkreślał jednak, że żałuje, iż za rok nie będzie już amnestii maturalnej. Rok temu minister wprowadził ją dla tych, którzy nie zdali jednego egzaminu (było ich 56 tys.). Trybunał Konstytucyjny uznał amnestię za niekonstytucyjną. I zabronił jej od przyszłego roku. W zamian minister da maturzystom możliwość poprawki w wakacje, jeszcze przed końcem rekrutacji na studia.

- W 2010 r. wchodzi na maturę obowiązkowa matematyka. Nie możemy sobie pozwolić, żeby połowa maturzystów nie zdała matury z matematyki, bo w kraju brakuje inżynierów - mówił wczoraj Giertych. I dodał, że wpłynie na CKE, żeby pierwszy egzamin z matematyki nie był na zbyt wysokim poziomie.

Na pytanie "Gazety", czy wyobraża sobie inżynierów, którzy słabo znają matematykę, minister odpowiedział: - Nasze uczelnie są tak dobre, że potrafią wykształcić dobrych inżynierów.

Na konferencję z wynikami tegorocznej matury CKE zaprosiła też rektorów wyższych uczelni. Zapewnili, że rekrutacja na studia zakończy się już w lipcu.

Przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich prof. Tadeusz Luty podkreślał, że kandydatów na studia jest mniej niż miejsc na uczelniach (w sumie jest ok. 500 tys. miejsc na uczelniach publicznych i prywatnych). - Każdy młody człowiek, który nie stroni od nauki, ma w naszym kraju możliwość studiowania - mówił.



Dla Gazety

Irena Dzierzgowska, wiceminister edukacji w rządzie AWS-UW

Minister Giertych obniża poziom matury, żeby uczniowie ją lepiej zdawali. To populizm. Minister powinien się interesować raczej, co zrobić, żeby mieć dobrze wykształconych uczniów, a nie - jak wszystkim dać papierek, który umożliwi im studiowanie. Żeby mieć lepszą maturę z matematyki, trzeba podnieść poziom nauczania matematyki, a nie obniżać poziom pytań. To już lepiej w ogóle zrezygnować z matury i dać każdemu absolwentowi szkoły średniej prawo wstępu na studia. Wtedy jednak elity intelektualne będziemy liczyli dopiero od doktoratu. A czy o to nam chodzi?

Aleksandra Pezda
Gazeta Wyborcza
30-06-2007