środa, 13 czerwca 2007

Lepper przegrał polską wódkę

Nieudolność Ministerstwa Rolnictwa będzie nas kosztowała klęskę w Parlamencie Europejskim - pisze DZIENNIK. Niemcy za naszymi plecami skutecznie przekonują, że wódkę można produkować z winogron, kukurydzy czy nawet bananów. Co w tym czasie robi Polska? Zupełnie nic.

Polska na własne życzenie przegrywa walkę o korzystną dla nas definicję wódki. I wszystko wskazuje na to, że wkrótce tę polską specjalność będzie można produkować z winogron, a nawet bananów w całej Europie.
20 czerwca w Parlamencie Europejskim odbędzie się głosowanie nad nową definicją wódki. Sprawa wydaje się przesądzona. Niespodziewanie bowiem do grona przeciwników tradycyjnej receptury wódki z ziemniaków lub zboża dołączyły Niemcy.

Telewizja TVN24 dotarła do listu wysłanego z Berlina do 24 państw Wspólnoty. Dietrich Guth, szef departamentu Unii Europejskiej i Międzynarodowych Spraw Rolniczych niemieckiego Ministerstwa Rolnictwa, namawia w nim do przyjęcia liberalnej definicji wódki. Wśród adresatów pisma zabrakło Polski i Litwy. W naszym Ministerstwie Spraw Zagranicznych zawrzało. "Musimy szybko wyjaśnić tę sprawę, dziś poprosiłem o to zastępcę ambasadora Niemiec" - mówi DZIENNIKOWI wiceminister Krzysztof Szczerski.

Zdenerwowanie MSZ jest zrozumiałe. Jednak to nie resort spraw zagranicznych jest odpowiedzialny za lobbing w sprawie definicji wódki, ale Ministerstwo Rolnictwa. Co Andrzej Lepper jako minister rolnictwa i wicepremier zrobili w tej kwestii? Zadaliśmy to pytanie wicepremierowi przez jego biuro prasowe. Nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi. Andrzej Lepper był wczoraj za granicą.

Wytłumaczenie dla możliwej prestiżowej porażki Polski znaleźliśmy w Brukseli. "Nie było żadnej porządnej dyplomatycznej ofensywy. Polska całą sprawę przespała. I teraz mamy tego efekty" - oskarża Bogusław Sonik, europoseł zajmujący się pracami nad definicją wódki.

Do tej pory wódka produkowana była tylko z ziemniaków, zboża lub w ostateczności buraków cukrowych. W Unii Europejskiej słynęli z niej przede wszystkim Polacy, Litwini i Skandynawowie. "Wódka to tradycja i historia, daje nam poczucie swojskości. Zmiany w jej składzie spowodują wymywanie składników naszej tożsamości narodowej, którą częstokroć odnawiamy przy stole" - mówi antropolog kultury, profesor Roch Sulima.

Wtóruje mu znawca kuchni Robert Makłowicz: "Wódka to nasz flagowy produkt znany na całym świecie. Wprawdzie np. Francuzi próbowali swoich sił w jej produkcji, ale powstało prawdziwe paskudztwo".

Już niedługo takie paskudztwo może zalać unijny rynek wart kilka miliardów euro rocznie. Na prawo do nazwy wódka ostrzą sobie bowiem zęby także inne kraje Wspólnoty. Jeśli Francuzom, Brytyjczykom czy Hiszpanom uda się przeforsować zmianę definicji, będzie ją można robić ze wszystkich płodów rolnych, nawet bananów czy odpadów po winogronach. Co to oznacza? "Spadnie jakość, a wódka utraci swój unikalny smak, co zaszkodzi naszej pozycji wiodącego producenta" - wieszczy Magda Winiarska, redaktor naczelna miesięcznika "Rynki alkoholowe".

Magdalena Janczewska
Dziennik.pl
13-06-2007

Brak komentarzy: