środa, 29 sierpnia 2007

Podsłuchy wstrząsnęły Sejmem

Kiedy posłowie usłyszeli o podsłuchiwaniu członków rządu, przerwali wczorajsze czytanie stenogramu z wystąpienia b. szefa MSWiA Janusza Kaczmarka przed speckomisją. - Żyjemy w państwie Orwella - tak Kazimierz Marcinkiewicz komentuje informację, że też mógł być podsłuchiwany.


"Dołóżmy jeszcze jednego, żeby lepiej wyglądało" - tak miał powiedzieć minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro do swego zastępcy Janusza Kaczmarka, gdy na początku lutego podpisywał wniosek o założenie podsłuchu u byłego wicepremiera Andrzeja Leppera.

To cytat ze stenogramu z przesłuchania Kaczmarka, który wczoraj posłom odczytywał podczas utajnionych obrad marszałek Sejmu Ludwik Dorn. Miał zakończyć czytanie, które zaczął w nocy z piątku na sobotę. Miał czytać 3 godziny, ale po 20 minutach przerwał mu Roman Giertych (LPR), były wicepremier w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Właśnie przy fragmencie o zakładaniu podsłuchu u Leppera. - Moment wybrał bardzo dobrze, bo byliśmy wstrząśnięci tym, co usłyszeliśmy - relacjonują posłowie.

Wprawdzie Dorn pominął nazwiska podsłuchiwanych polityków, ale z kontekstu wynikało, że chodzi o podsłuch zakładany przez CBA u Leppera w związku z podejrzeniami, że miał on brać łapówki w zamian za odrolnienie gruntów.

Na taki podsłuch musi wyrazić zgodę prokurator generalny. Nie wiadomo, czy Ziobro w końcu wpisał jeszcze jednego na listę osób, u których miał być założony podsłuch. A jeśli tak, czy na pewno był to członek gabinetu Kaczyńskiego.

- To oburzające, żeby prokurator generalny chciał kogoś podsłuchiwać nie dlatego, że jest podejrzany o przestępstwo, ale "by to lepiej wyglądało". Co ma znaczyć takie sformułowanie. Przecież podsłuch to jedna z najpoważniejszych ingerencji w sferę wolności - mówią posłowie opozycji.

Giertych twierdzi, że dzięki podsłuchowi założonemu u Leppera, Ziobro i premier Kaczyński wiedzieli, jakie plany polityczne mają obaj koalicyjni wicepremierzy.

Według naszych informacji Ziobro kilka tygodni temu w rozmowie - przy której było kilka osób - chwalił się, że wie, o czym Giertych rozmawia z Lepperem. Nawet cytował fragmenty dialogów. Giertych skierował wczoraj w sprawie podsłuchów oficjalne pytanie do premiera Kaczyńskiego.

Wczoraj Dorn zdążył przeczytać jeszcze ze stenogramu, jak po dymisji Kaczmarka (8 sierpnia) zrewidowano dom szefa jego gabinetu politycznego i jego rodziców oraz jak ABW odnalazła opiekunkę dziecka Kaczmarka. Funkcjonariusze żądali od niej kluczy do jego mieszkania, bo chcieli je przeszukać, gdy on był na wakacjach z rodziną we Włoszech. Okazało się, że ABW znała adres opiekunki, choć nie znali go nawet Kaczmarkowie.

Kaczmarek opowiadał też o tym, jak ówczesny szef CBŚ Jarosław Marzec mówił Ziobrze po fiasku akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa, że to może być jego wina, bo "na lewo i prawo chlapał" o podsłuchu założonym u Leppera. Marzec został odwołany, gdy premier zdymisjonował Kaczmarka. Ale w śledztwie w sprawie przecieku o akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa prokuratura Marca nie przesłuchała.

Kaczmarek twierdzi, że funkcjonariusz ABW, który robił rewizję w jego domu, mówił, że szukają "czegokolwiek". Ale jego zdaniem w rzeczywistości szukano dokumentów, które mogłyby obciążać Ziobrę.

Mimo że czytanie szybko przerwano, atmosfera na sali była wczoraj spokojniejsza niż w nocy z piątku na sobotę (wtedy część posłów krzyczała, a nawet przeklinała). Pełniejsze były też ławy PiS.

Opozycja już wcześniej planowała przerwanie wtorkowego odczytywania stenogramu. Chodziło o to, by ten punkt obrad nie został zamknięty. Wtedy nie byłoby już możliwości rozszerzenia go o odczytanie stenogramu z przesłuchania kolejnych świadków. Opozycji zależy przede wszystkim na zeznaniach b. komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego i Marca. Według Kaczmarka mają oni potwierdzić jego wersję. Ich spotkanie ze speckomisją zaplanowano na piątek.

Opozycja liczy na to, że na wznowionym posiedzeniu w przyszły wtorek poznają stenogram z ich zeznań.

***

Według "Faktów" TVN prokuratura zwróciła się do speckomisji o przekazanie jej stenogramu z relacji Kaczmarka jako materiału dowodowego. Gdyby tak się stało, nie byłoby już możliwości odczytywania tej relacji przed Sejmem. "Fakty" podały też, że ze stenogramu wynika, iż podsłuchiwany mógł być również b. premier Kazimierz Marcinkiewicz. - Nie wykluczam. Żyjemy w państwie Orwella 1984. Warto mieć tego świadomość. Gdy byłem premierem, spodziewałem się, że także wobec swojego szefa służby mogą pełnić taką rolę i taką funkcję - powiedział Marcinkiewicz TVN.

Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski, Dominik Uhlig
Gazeta Wyborcza
29-08-2007

Brak komentarzy: