wtorek, 12 czerwca 2007

Polsko, nie wetuj!

Wetując rozmowy w sprawie nowego traktatu, Polska wepchnie Unię Europejską w kryzys - ostrzegł wczoraj szef Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Pötering. Ale premier Jarosław Kaczyński się nie przestraszył

Polska sama skrzywdzi się najbardziej, jeśli zastosuje weto. Bo też potrzebuje solidarności - mówił wczoraj "Gazecie" w Brukseli szef Parlamentu Europejskiego. - Solidarność nie jest drogą w jedną stronę. Nie można być przeciwko wszystkim. Apeluję do polskich przyjaciół, by nie blokowali porozumienia.

To najostrzejsze słowa, jakie dotychczas padły pod adresem rządu Jarosława Kaczyńskiego. I to w dodatku z ust niezwykle przychylnego Polsce polityka CDU - partii Angeli Merkel, kanclerz Niemiec przewodzących teraz UE.

Choć Pötering nie sprecyzował, jak Polska "może się skrzywdzić", dopowiedział to wczoraj przewodniczący Bundestagu, który też brał udział w spotkaniu parlamentarzystów w Brukseli. - Będziemy mieć Europę dwóch prędkości - ostrzegł Norbert Lammert (też z CDU). Część krajów może się integrować szybciej i głębiej, zostawiając maruderów w tyle.

Dziewięć dni przed szczytem UE w Brukseli Warszawa znalazła się w centrum sporu o układ sił w Unii. Aż 25 z 27 krajów Unii zgadza się, by decyzje zapadały tzw. podwójną większością. Polska chce ten mechanizm zmienić, uzależniając siłę głosu każdego kraju nie bezpośrednio od liczby jego ludności, ale wyciągając z niej pierwiastek kwadratowy.

Choć jak dotąd Polskę poparły tylko Czechy, prezydent i premier powtarzają jak zaklęci, że są gotowi umierać za system pierwiastkowy. Polscy negocjatorzy zapewniają, że jest on bardziej demokratyczny i daje równy wpływ na decyzje w Unii obywatelom wszystkich państw członkowskich, bez względu na wielkość kraju. I osłabia pozycję Niemiec, choć tego już negocjatorzy nie mówią głośno.

Polski upór coraz bardziej irytuje partnerów. Ale ostrzeżenia płynące z Brukseli i Berlina nie robią wrażenia w Warszawie. Wręcz przeciwnie: po wczorajszym spotkaniu z kanclerzem Austrii Alfredem Gusenbauerem Jarosław Kaczyński powtarzał, że Unia nie może zignorować polskich postulatów.

Premier zapewnił, że jeśli Polska uzna, iż w jej interesie jest zawetowanie rozmów w sprawie nowego traktatu, to nie zawaha się tego zrobić. Ma jednak nadzieję, że partnerzy zgodzą się na rozpoczęcie rozmów o nowym systemie głosowania.

Presja na Polskę będzie rosła. W czwartek do Warszawy przyjeżdża francuski prezydent Nicolas Sarkozy - zwolennik okrojenia traktatu konstytucyjnego, ale też i utrzymania podwójnej większości. Bracia Kaczyńscy widzą w nim sojusznika, choć dyplomaci w Paryżu czy Brukseli wątpią w to, by poparł system pierwiastkowy. Wielkim sukcesem Warszawy byłoby to, gdyby zgodził się w ogóle o nim rozmawiać.

Polski nie poprze też hiszpański premier José Luis Zapatero, który w piątek przyjeżdża do Polski. Jego kraj przyjął eurokonstytucję w referendum w 2005 r.

W najbliższą sobotę w Berlinie do podwójnej większości będzie przekonywać prezydenta (bądź premiera) kanclerz Angela Merkel. Wszystko rozstrzygnie się już na szczycie, pewnie w nocy z czwartku na piątek 22 czerwca.

Jacek Pawlicki, Konrad Niklewicz
Gazeta Wyborcza
12-06-2007

Brak komentarzy: