niedziela, 1 lipca 2007

Firmy nie chcą Samoobrony

Czy prezydent podpisze ustawę o ograniczeniach w handlu? Wymyśliła ją Samoobrona, aby walczyć z zagranicznymi hipermarketami. Tymczasem przeciwko ustawie najbardziej protestują... polskie firmy budowlane, samochodowe i meblarskie


Ustawę dwa tygodnie temu przegłosował Sejm. Zakłada ona m.in., że do otwarcia sklepu powyżej 400 m kw. będzie potrzebny wielostopniowy system zezwoleń. To urzędnicy będą decydować, czy sklep można budować, czy nie.

Kwestia dużych sklepów była długo omawiana w koalicji. Według naszych informacji doszło do targu. PiS pod naciskiem Samoobrony poparło w parlamencie ustawę. W rewanżu partia Leppera podniosła rękę za obniżką składki rentowej. Ustawę musi jednak jeszcze podpisać prezydent.

Jak się dowiedziała "Gazeta", w ostatni piątek polskie firmy i organizacje je skupiające - PKPP Lewiatan (zrzesza m.in. firmy z branży samochodowej, meblarskiej) i Związek Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa (należy do niego 21 gigantów producentów cegieł, kafelków, umywalek, zlewów, klejów, zapraw itp.) wysłały apel do prezydenta o niepodpisywanie ustawy.

- Posłowie zapewniali, że ustawa robiona jest przeciw zagranicznym super- i hipermarketom - mówi Marek Kukuryka, prezes Sanitec Koło, największego w kraju producenta wyposażenia łazienek. - Tyle że te przepisy wcale w nie nie uderzą! One się już w większości pobudowały. Stracą polskie firmy, przede wszystkim salony meblowe, salony z ceramiką budowlaną, salony wystawiennicze, bo są to sklepy, które potrzebują dużej powierzchni, aby zapewnić klientom komfortowe warunki.

- W przypadku mojej firmy chodzi o 65 dystrybutorów, którzy mają gotowe plany budowy salonów ekspozycyjnych. Przez tę ustawę może nic nie powstać albo inwestycje zamiast roku będą ciągnąć się latami. To spowolni rozwój polskich firm! I to teraz, gdy mamy tak dobrą koniunkturę - dodaje Kukuryka.

Spore kontrowersje wzbudza też to, że tak wiele będzie zależało od urzędników. - Ustawa jest korupcjogenna - twierdzi Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa. - Mówi, że zezwolenia wymaga powierzchnia sprzedażowa, a nie ekspozycyjna czy magazynowa. Nie ma jednak jasnych definicji, co jest co. Wszystko będzie podlegać interpretacji urzędnika.

Takie same skargi odbiera PKPP Lewiatan od firm samochodowych i meblarskich. Twierdzą one, że po wejściu w życie nowych przepisów o niebo trudniej będzie im otwierać salony w ich branżach.

Lewiatan w swoim liście do Lecha Kaczyńskiego przypomina, że ustawa ograniczająca budowę wielkich sklepów była dwukrotnie negatywnie oceniana przez rząd. Urząd Komitetu Integracji Europejskiej również dwukrotnie stwierdzał jej niezgodność z prawem europejskim. Za niezgodną z konstytucją i prawem unijnym uznało ją Biuro Legislacyjne Senatu, stwierdzając, że "ustawa całkowicie ignoruje unormowania Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i prawa Unii Europejskiej" oraz że "ustawa nie nadaje się do poprawienia i w związku z tym nie powinna stać się elementem polskiego porządku prawnego".

Autorem przepisów ograniczających budowę dużych sklepów jest Waldemar Nowakowski z Samoobrony. Nowakowski jest zaskoczony protestem polskich firm budowlanych. - Nie da się zrobić ustawy z wyłączeniem z niej np. branży budowlanej. Poza tym byłaby to zbędna biurokracja - mówi.

Jak twierdzi, polskie firmy budowlane czy meblowe nie mają się czego obawiać. Bo ustawa... może uchronić je przed bankructwem.

W jaki sposób? - Może się okazać, że na danym terenie jest wiele salonów budowlanych. Inwestor może o tym nie wiedzieć. Postawiłby sklep czy jakiś salon i będzie klapa, bo nie będzie popytu. Ile jest przypadków, że ludzie budują sklep i bankrutują, bo nie przemyśleli wszystkiego. Nasza ustawa uchroni wszystkich przed upadkiem, bo zanim inwestor coś postawi, będzie musiał obowiązkowo zrobić analizy oddziaływania na konkurencję - przekonuje poseł.

Nowakowski od początku prac nad przepisami jest oskarżany przez posłów opozycji o to, że projekt powstał dla jego korzyści. Poseł Samoobrony jest współtwórcą sieci sklepów Lewiatan (nie mylić z PKPP Lewiatan), która zrzesza głównie małe placówki handlowe poniżej 400 m kw. Zgodnie z oświadczeniem majątkowym umieszczonym na stronach Sejmu ma 45 tys. akcji Lewiatana oraz ponad 55 tys. handlowego potentata Eldorado (obecnie Emperia - m.in. supermarkety Stokrotka oraz sieć sklepów franczyzowych Groszek). Są one warte według wyliczeń posła 4,92 mln zł.

Czy prezydent mimo próśb ze strony Lewiatana i branży budowlanej ustawę podpisze? W biurze prasowym Kancelarii Prezydenta nie udało nam się niczego dowiedzieć. Do tej pory Lech Kaczyński z prawa weta skorzystał raz 10 sierpnia 2006 w przypadku nowelizacji kodeksu cywilnego.

Sam Nowakowski jest przekonany, że prezydent ustawę podpisze. - Nie ma podstaw, aby nie podpisać. Polskie środowiska kupieckie już kierują listy do prezydenta, żeby podpisał ustawę - twierdzi Nowakowski.

Co jest w ustawie Nowakowskiego?

Zgodnie z wolą Sejmu otwarcie sklepu o powierzchni sprzedaży powyżej 400 m kw. ma wymagać zezwolenia, za które będzie się wnosić opłatę ekstra 25 zł za 1 m kw. powierzchni handlowej (ale nie więcej niż 0,5 proc. wartości inwestycji). Zgodę na sklep o powierzchni od 400 m do 2 tys. m kw. będzie wydawał nie tylko wójt (burmistrz, prezydent), jak jest teraz, ale także rada gminy lub miasta. Aby otworzyć sklep o powierzchni ponad 2 tys. m kw., ma być potrzebna jeszcze uchwała rady sejmiku wojewódzkiego. Rada ma badać, czy pojawienie się na jej terenie nowego sklepu nie doprowadzi do zakłócenia "równowagi pomiędzy różnymi formami handlu", rynku pracy oraz jak np. wpłynie na rozwój infrastruktury.

Leszek Kostrzewski, Piotr Miączyński
Gazeta Wyborcza
01-07-2007

Brak komentarzy: