środa, 20 czerwca 2007

Jedno słowo - miliard w plecy

Obecny rząd forsuje dziwną ustawę, która może narazić Polskę na miliardowe odszkodowania. Prawnicy ostrzegają: "uwaga, panowie, można w ten sposób nieźle wdepnąć!". Ale kogo interesują opinie prawne...

Projekt ustawy o akcjach pracowniczych w energetyce, nad którym pracuje Sejm, narazi Skarb Państwa na ryzyko wypłaty odszkodowań mogących sięgnąć nawet miliarda złotych - uważają inwestorzy mający w swoich portfelach akcje Południowego Koncernu Energetycznego i holdingu BOT. Rząd nie chce dać im prawa do zamiany tych odkupionych od pracowników walorów na akcje budowanych obecnie holdingów (PKE wchodzi do Energetyki Południe, a BOT - do Polskiej Grupy Energetycznej).

Prawo do konwersji akcji, według nowych przepisów, mają dostać tylko pracownicy energetyki. Zdaniem inwestorów, będzie to niezgodne z konstytucją i unijnym prawem. Na tej podstawie zarówno inwestorzy indywidualni, jak i zagraniczne fundusze dysponujące akcjami BOT-u i PKE zapowiadają zaskarżenie ustawy do sądów i trybunałów. Zarzuty inwestorów i ryzyko wypłaty odszkodowań zniknęłyby, gdyby Sejm podczas prac nad ustawą o energetycznych akcjach do listy osób uprawnionych do konwersji dodał jedno słowo: "akcjonariusze".

Ministerstwo skarbu, które ten projekt napisało, argumentów prawników nie słucha. Ci, którzy współpracują z instytucjami finansowymi, to dla MSP lobbyści. A ci, którzy pracują dla rządu? Przecież też mieli sporo zastrzeżeń. Ba! Swego czasu napisali nawet, że ustawa dotycząca zamiany akcji w energetyce nie nadaje się do dalszych prac prawnych. Ale co tam. Projekt poszedł do Sejmu.

Zobaczymy, co będzie dalej. Ale nie wierzę, żeby posłowie koalicji odważyli się "podskoczyć" i zmienić coś w ustawie. Na przykład dać prywatnym inwestorom takie samo prawo, jakie dzięki ustawie mają dostać energetycy.

Ja rozumiem, że rząd to boli. "Spekulanci", spryciarze, kupili sobie akcje spółek, zanim jeszcze te poszły na giełdę. No to teraz rząd ich za to ukarze. I pewnie to samo chętnie zrobiłby z podmiotami, które się w takich operacjach specjalizują.

Tyle że - jeśli ktokolwiek mnie słucha - wyszukiwanie i kupowanie niedoszacowanych spółek to nie żaden proceder. To zwykły biznes. I na to może powołać się każdy inwestor. A jeśli stać go na milionowe transakcje na energetycznych akcjach, to pewnie będzie go też stać na opłacenie dobrych prawników. I wcale się nie zdziwię, jeśli za kilka lat przyjdzie Polsce płacić odszkodowania.


Justyna Piszczatowska
Parkiet
20-06-2007

Brak komentarzy: