sobota, 18 sierpnia 2007

Nauczyciele czekają na obiecaną ustawę. Pójdą do sądu?

Rząd naobiecywał nauczycielom, że utrzyma ich emerytalne przywileje, ale nie utrzymał. I teraz nauczyciele nie wiedzą, czy wracać do pracy, czy nie. Może będą pozywać rząd do sądu.


Pani Wioletta od 30 lat uczy historii w gdańskiej podstawówce.

Zarabia 2,4 tys. zł (brutto). Mąż od pół roku jest na bezrobociu, czasem łapie pracę dorywczą. A wychowują dwójkę dzieci, nastolatków.

- Z mojej pensji utrzymujemy cały dom, na razie jakoś od biedy starcza. Ale za kilka tygodni będzie tragedia - mówi kobieta.

Pani Wioletta w maju złożyła wypowiedzenie z pracy. I od września ma dostawać 1,2 tys. wcześniejszej emerytury. Chciała pracować jeszcze trzy-cztery lata, ma siły, zdrowie, dobry kontakt z uczniami, ale...

...nie miałam wyjścia. Gdybym nie wzięła wcześniejszej, musiałabym dociągnąć do 60 lat, a w tym wieku to już za wiele nie nauczę. Po za tym miałabym jeszcze niższą emeryturę.

O co chodzi?

Artykuł Karty nauczyciela, która daje nauczycielom z minimum 30-letnim stażem szansę przechodzenia na wcześniejsze świadczenia, wygasa z końcem roku. Nikt nie wie, ilu spośród 40 tys. takich nauczycieli, żeby się załapać na Kartę, odeszło ze szkoły. Musieli to zrobić do końca maja.

Gdyby tego nie zrobili, musieliby pracować do ustawowego wieku emerytalnego: (60 lat kobiety i 65 lat mężczyźni). Ich emerytura wyliczana po nowemu byłaby też niższa o dobre 100 czy 200 zł. Przy nauczycielskich emeryturach (średnio 1250 zł brutto) to kupa forsy. Dlatego - jak już wiemy od pani Wioletty - chcąc nie chcąc, wielu złożyło wymówienia.

Nie uwierzyli kwietniowym zapewnieniom minister pracy Anny Kalaty, a nawet samego premiera Kaczyńskiego, że mogą pracować dłużej i prawa do wcześniejszej emerytury nie stracą. Rząd obiecywał bowiem, że jeszcze w maju wyśle do Sejmu specjalną ustawę, w której przedłuży bezterminowo szanse wcześniejszej emerytury.

Pani Wioletta - i tacy jak ona - miała rację. Rząd nie zdążył, niczego do Sejmu nie posłał.

Nie posłał, ale fason trzymał. W czerwcu nadal zapewniał, że dramatu nie ma. Odpowiedzialny za emerytury wicepremier Przemysław Gosiewski dawał nadzieje, że nauczyciele, którzy wbrew sobie złożyli wypowiedzenia, będą mogli je wycofać. Ustawa, choć spóźniona, w końcu będzie.

I rzeczywiście, w lipcu Sejm przyjął rządową specustawę. Pani Wioletta odetchnęła, ale na wszelki wypadek wypowiedzenia nie wycofała.

I znów miała rację. Bo poprawki zgłosił Senat i specustawa musiała wrócić do Sejmu. Najbliższe posiedzenie - 22 sierpnia, ale w głównym porządku obrad sprawy nauczycieli nie ma. Posłowie mają teraz inne rzeczy na głowie (zgadnijcie jakie).

A czas biegnie. Wypowiedzenia z pracy nauczyciele mogą wycofać praktycznie do końca przyszłego tygodnia, bo dyrektorzy szkół 25-26 sierpnia zwołują rady pedagogiczne i muszą wiedzieć, kto będzie u nich pracował, a kto nie.

Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego: - Dyrektorzy nie mogą czekać w nieskończoność. Jak natychmiast nie będzie specustawy, to uznają, że kto złożył wymówienie, nie pracuje.

Broniarz zapowiada nauczycielskie pozwy sądowe o odszkodowanie od państwa, bo rząd zrobił im wodę z mózgu.

- Nauczyciele mają prawo czuć się oszukani, ale w sądzie raczej nie będą mieli zbyt wielkich szans na odszkodowanie - mówi jednak Zbigniew Hołda, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Bo trudno wyliczyć, ile przez obietnice rządu stracili.

Pani Wioletta nie ma z tym kłopotów: przez trzy dodatkowe lata dostawałaby wynagrodzenie o 1200 zł wyższe niż emerytura. Tyle straci na obiecankach cacankach.

Chyba że jednak Sejm jednak zdąży, a prezydent szybko podpisze.

A może się jednak uda, czyli końcówka optymistyczna

Po południu zapytaliśmy o nauczycieli czterodniową minister pracy Joannę Kluzik--Rostkowską. Zadzwoniła wieczorem: - Interweniowałam w Sejmie. Będę rozmawiała z szefem klubu PiS Markiem Kuchcińskim i marszałkiem Ludwikiem Dornem. Mam nadzieję, że 22 sierpnia specustawa dla nauczycieli będzie głosowana w Sejmie. To teraz dla mnie najpilniejsza sprawa.

Wicepremier Przemysław Gosiewski, odpowiedzialny za emerytury, jest na zasłużonym urlopie. Dziś związki nauczycielskie wysyłają apel do resortu edukacji, pracy i premiera. Dołączamy i my z "gazetową" prośbą w imieniu m.in. pani Wioletty.


Leszek Kostrzewski
Gazeta Wyborcza
17-08-2007

Brak komentarzy: