poniedziałek, 11 czerwca 2007

Lekarze do biskupa Stefanka: nie jesteśmy terrorystami

Strajkujący lekarze ze Szpitala Wojewódzkiego w Łomży (Podlaskie) poczuli się urażeni słowami biskupa łomżyńskiego Stanisława Stefanka, który ich protest, a także innych grup zawodowych, nazwał "terrorystyczną metodą" osiągania celów.

Uważają, że ta ocena świadczy o braku zrozumienia problemów lekarzy i aktualnej sytuacji w służbie zdrowia. W poniedziałek skierowali w tej sprawie list otwarty do hierarchy.

Przemawiając na zakończenie procesji Bożego Ciała w miniony czwartek duchowny nazwał protesty lekarzy i podobne plany nauczycieli i kolejarzy "znęcaniem się nad zakładnikami na oczach władcy". Zakładnicy to - zdaniem biskupa Stefanka - chorzy, uczniowie, pasażerowie.

Według hierarchy, wykorzystuje się ich jako element wymuszenia na władcy określonych gestów. "To terrorystyczna metoda, coś się nam tu pomyliło" - ocenił cytowany przez KAI hierarcha.

"My, lekarze, nie uciekamy od prawdy, a prawdą jest, że w tym kraju rządzący zapewniają społeczeństwu opiekę zdrowotną, uciekając się do trwającego wiele lat, świadomego i cynicznego wyzysku pracowników medycznych, w tym lekarzy, przy milczącej akceptacji innych grup społecznych i również Kościoła" - napisali lekarze w liście przekazanym w poniedziałek biskupowi.

Jak podkreślili w piśmie, podpisanym przez zakładowy komitet strajkowy OZZL w łomżyńskim szpitalu, prawo do medycznego bezpieczeństwa narodu nie może być gwarantowane "niewolniczą pracąń lekarzy. Uważają oni, że dotąd władza ignorowała ich propozycje zmian systemowych i "zawsze naczelnym priorytetem rządzących była walka o głosy wyborców i poparcie społeczneń.

"Nie odeszliśmy od łóżek chorych. Słowa Waszej Eminencji są niesprawiedliwe, gdyż nawet w czasie strajku w szpitalu jest leczonych blisko czterystu pacjentów, a znacznie większej liczbie chorych jest udzielana pomoc w warunkach Specjalistycznego Oddziału Ratunkowego" - napisali lekarze w liście do biskupa Stefanka.

W ich ocenie, władze nie próbują szukać kompromisowych rozwiązań, a media nie przekazują społeczeństwu prawdy o skali i zasięgu protestu.

Protestujący uważają więc, że stanowisko duchownego "poddaje w wątpliwośćń ich wiarygodność i postawę etyczną, pogłębia nieufność pacjentów do lekarzy.

cheko, PAP
Gazeta.pl
11-06-2007

Brak komentarzy: