wtorek, 4 września 2007

Bierny, mierny, ale wierny nie sprawdził się w PZU

Ujawnione przez prokuraturę nagrania z podsłuchów w sprawie przecieku w aferze gruntowej dobitnie świadczą o porażce PiS w polityce kadrowej w spółkach skarbu państwa


- PZU to dość istotna spółka. Nie chciałem robić konkursu piękności, tylko wybrałem człowieka, do którego mam zaufanie - tak w lipcu 2006 r. minister skarbu Wojciech Jasiński tłumaczył nominację Jaromira Netzla.

W PiS nie jest tajemnicą, że bracia Kaczyńscy podzielili między siebie strefy wpływów w spółkach skarbu państwa. Prezydent obsadza kluczowe stanowiska w PKO BP, PZU i PKN Orlen, szefów reszty spółek rekomenduje premier. Prezesem PKO BP był zaufany człowiek Lecha Kaczyńskiego Sławomir Skrzypek (dziś prezes NBP), szefem rady nadzorczej PKO BP został Marek Głuchowski, prawnik z sopockiej kancelarii zaprzyjaźnionej z Lechem Kaczyńskim. Po odwołaniu prezesa PKO BP Andrzeja Podsiadły Głuchowski był nawet p.o. prezesa banku. Jeśli wierzyć Januszowi Kaczmarkowi, to w mieszkaniu jednego z partnerów z kancelarii Głuchowskiego Kaczmarek miał się spotkać z Lechem Kaczyńskim i Ryszardem Krauzem.

Aby zarządzać spółkami skarbu państwa pod rządami PiS, trzeba mieć zaufanie Kaczyńskich i być spoza "układu". Jarosław Kaczyński zdefiniował go jako czworokąt służb specjalnych, polityki, biznesu i mediów. Zaufania Kaczyńskich nie miał Igor Chalupec, w świecie biznesu uznawany za sprawnego menedżera. Stracił stanowisko prezesa Orlenu na rzecz Piotra Kownackiego, dawnego podwładnego prezydenta Kaczyńskiego z NIK. Za bardzo w "układzie" był poprzedni szef PZU Cezary Stypułkowski. Netzel miał być spoza układu. Choć nie miał doświadczenia w ubezpieczeniach, to jemu minister skarbu powierzył zarządzanie największą firmą ubezpieczeniową w tej części Europy. Gdy szef Komisji Nadzoru Finansowego Stanisław Kluza zagłosował przeciwko Netzlowi (szefa PZU musi zatwierdzić KNF), tłumacząc, że nie ma kompetencji, PiS uznało to za zdradę. Politykom nie mieściło się w głowach, że Kluza może głosować wbrew partii, która dała mu stanowisko.

Ujawnione w piątek nagrania rozmów Janusza Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzla pokazują, że stosowana przez PiS polityka kadrowa według zasady "BMW" - bierny, mierny, ale wierny (tego określenia używał o. Tadeusz Rydzyk w swojej szkole podczas wykładów ujawnionych przez "Wprost") ma krótkie nogi.

Netzel zawiódł zaufanie PiS. Przyznał to nawet premier. - Jeżeli chodzi o pana Netzla, to on energicznie bronił polskiego interesu narodowego w PZU - mówił wczoraj w TVN w programie "Kawa na ławę" Jarosław Kaczyński. - No, tylko dał się namówić na coś zupełnie fatalnego, to znaczy na te zeznania, no, to dawanie alibi, to jest sprawa pierwsza. I te dwie rzeczy trzeba od siebie rozdzielić.

Rok temu, gdy media rozpisywały się o niejasnych związkach Netzla z firmą Drob-kartel, której szefów oskarżono o pranie brudnych pieniędzy, politycy PiS zaciekle bronili szefa PZU. - Nic konkretnego nie zostało stwierdzone. A jeżeli to nieprawda, to komu tak strasznie zależy na tym, by natychmiast nastąpiła zmiana w PZU? Myślę, że mamy do czynienia z walką potężnych interesów - mówił prezydent Kaczyński.

Netzla miał rekomendować prezydentowi Marek Głuchowski. Mecenas przyznaje, że obaj dobrze się znają. - Kim ja jestem, żeby prezydentowi polecać czyjąś kandydaturę? - Głuchowski nie chce wprost odpowiedzieć, czy polecał kolegę prawnika.

Po postawieniu przez prokuratora Netzlowi zarzutów minister skarbu odwołał go ze stanowiska. Trwa poszukiwanie następcy. Dziś w zarządzie PZU jest tylko jedna osoba. Żeby podejmować decyzje, zarząd musi liczyć co najmniej dwóch członków.

Poszukiwanie prezesa w PKO BP zajęło radzie nadzorczej osiem miesięcy. Prezesem PKO BP miał zostać Kazimierz Marcinkiewicz, b. premier z PiS. Gdy media zarzuciły mu brak kompetencji, a PiS - obsadzanie spółek swoimi, premier Kaczyński wysłał Marcinkiewicza do EBOiR.

PiS nie będzie łatwo znaleźć kogoś zaufanego na miejsce Netzla. Wśród kandydatów politycy tej partii wymieniają wiceministra skarbu Pawła Szałamachę. Ale stanowisko w resorcie skarbu zaproponował mu Kazimierz Marcinkiewicz, który ostatnio popadł w niełaskę PiS. Zresztą Szałamacha twierdzi, że do PZU się nie wybiera. - Powinienem pozostać w Ministerstwie Skarbu, żeby zakończyć sprawę sporu z mniejszościowym akcjonariuszem, firmą Eureko - powiedział nam wczoraj.

Na giełdzie kandydatów krąży też nazwisko Rafała Antczaka, głównego ekonomisty PZU. Ale i on może się okazać niewystarczająco "swój", bo tworzył program gospodarczy PO w kampanii w 2005 r.

Najlepiej by było, gdyby minister skarbu, który wyznacza prezesa PZU, ogłosił konkurs na to stanowisko. Byłby przynajmniej cień szansy, że ktoś weźmie pod uwagę kompetencje.

Renata Grochal
Gazeta Wyborcza
02-09-2007

Brak komentarzy: