wtorek, 4 września 2007

Łącznik Krauzego z Samoobroną

Dzięki znajomości z Ryszardem Krauzem Lech Woszczerowicz błyskawicznie zrobił karierę w Samoobronie. To przez niego pieniądze miliardera płynęły na konto związku zawodowego Andrzeja Leppera


Prokuratura podejrzewa, że Ryszard Krauze w nocy z 5 na 6 lipca na spotkaniu w hotelu Marriott przekazał posłowi Samoobrony Lechowi Woszczerowiczowi informację o planowanej akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa.

Woszczerowicz zaprzecza: - Gadaliśmy po przyjacielsku, wypiłem trzy małe szklaneczki whisky i chciałem załatwić prośbę Leppera dotyczącą jego córek. Lepper skarżył się, że młodsza nie dostała się na prawo, a starsza nie może znaleźć pracy w kancelarii prawnej.

Woszczerowicz to jednak nie tylko przyjaciel Krauzego. To także jego łącznik z Samoobroną.

Poznali się w latach 80. w Zakopanem na nartach. Woszczerowicz - z wykształcenia ekonomista po politechnice - od połowy lat 70. miał sklep z butami, wcześniej był kierownikiem gastronomii w gdańskim hotelu Monopol.

- Ryszard chyba nic wtedy nie miał, jeździł maluchem - wspomina. - Do dziś się spotykamy, choć on taki bogaty jest. Często zaprasza dawnych znajomych do domu, a oni podziwiają wnętrza z otwartymi gębami. Opowiadamy kawały, śmiejemy się.

Woszczerowicz trafił do Samoobrony w 2002 r., gdy za pośrednictwem kolegi notariusza poznał szefową partii na Pomorzu Danutę Hojarską.

- Mówił, że podoba mu się nasza walka o los rolników. Jakoś mnie to nie dziwiło - wspomina Hojarska. - Wkrótce zaczął odbierać szefa [Leppera] z lotniska i woził go po Gdańsku. Szybko się zaprzyjaźnili.

- Zafascynował mnie Lepper i ta jego charyzma - wyjaśnia poseł.

Do Leppera mówił "Andrzejku", namówił go do noszenia markowej garderoby i zapraszał na spotkania towarzyskie w zaufanym gronie.

Dzięki tej znajomości syn Woszczerowicza Michał wystartował w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 r. Junior dostał pierwsze miejsce na warszawskiej liście Samoobrony, ale przegrał.

Z rolnictwem Woszczerowicz nigdy nie miał nic wspólnego: prowadził dwa lombardy, podróżował po świecie, bawił się w najlepszych trójmiejskich lokalach i w europejskich kurortach. Długo pracował dla Prokomu (w firmie zatrudniona jest również jego córka), ale nie musiał przychodzić codziennie do biura.

- Byłem aktuariuszem, czyli osobą, która doradza, czy dana inwestycja ma sens, i sprawdza ryzyko jej niepowodzenia - mówi.

Nieźle zarabiał: np. przez dziewięć miesięcy 2005 r. dostał za umowy-zlecenia 80 tys. zł. W kraju zarejestrowanych jest blisko 160 aktuariuszy, ale w spisie nie ma Woszczerowicza. - Bo ja jestem taki mędrek życiowy - mówi.

W marcu 2005 r. pojawił się na imprezie z okazji Dnia Kobiet organizowanej przez Hojarską w Nowym Dworze Gdańskim. Przywiózł Leppera swoim bmw, po czym ze sceny życzył paniom "wszystkiego najlepszego od firmy Prokom i prezesa Krauzego".

- Kim pan jest? - spytałem go wówczas.

- Leppera wożę czasami, ale tak naprawdę to jestem doradcą prezesa Krauzego - odparł. Prokom nie odpowiedział na nasze pytanie, czy Woszczerowicz rzeczywiście reprezentuje firmę.

Wkrótce udowodnił swoje możliwości. Dzięki Prokom Software, głównej spółce w imperium Krauzego, Danuta Hojarska zaczęła uchodzić na Żuławach (gdzie spółki-córki Prokomu mają setki hektarów upraw) za największego dobroczyńcę. Za pośrednictwem posłanki wiejskie dzieci dostały prokomowskie komputery i kilka tysięcy darmowych wejściówek do parku wodnego w Sopocie.

Prokom wpłacał też Samoobronie gotówkę, ale umowy zawierały klauzulę zabraniającą ujawniania sponsora. Przez ponad rok na podstawie umów podpisywanych m.in. osobiście przez Ryszarda Krauzego jego spółka podarowała ok. 100 tys. zł na "cele charytatywne".

Finansowanie partii politycznych przez firmy jest zabronione - dlatego pieniądze szły do Związku Zawodowego Rolników "Samoobrona", którym jak partią też kierował Lepper.

- Nie było mi dane poznać prezesa Krauzego - przyznaje Hojarska. - W zdobywaniu pomocy pomagał nam Woszczerowicz.

Kasa Prokomu poszła m.in. na festyn Samoobrony z okazji Dnia Dziecka i kupno tysięcy cukierków w papierkach z napisem "Samoobrona dzieciom". Działacze schowali je do jesiennych wyborów w 2005 r. i wykorzystali w kampanii do politycznej reklamy.

- Zaprowadziłem Hojarską do Prokomu, a potem ona wyciągnęła od tej firmy tysiące wejściówek do aquaparku, budując swoją pozycję - żałuje teraz Woszczerowicz.

Woszczerowicz wszedł do Sejmu jesienią 2005 r., startując z pierwszego miejsca w okręgu gdyńsko-słupskim. Gdy został posłem, dalej załatwiał wsparcie od Prokomu.

- Ale z pracy dla firmy się wypisałem - zastrzega. - Ryszard pomaga bezinteresownie wielu ludziom, także mnie, moja córka u niego pracuje. Zabiegałem nieraz o drobne wsparcie, nawet teraz mam obiecane komputery, które Prokom wycofuje. Jedną partię dałem niedawno do szkoły w jakimś Koszykowie czy jakoś tam.

Krzysztof Katka
Gazeta Wyborcza
04-09-2007

Brak komentarzy: