wtorek, 4 września 2007

Rządowe podsłuchy prewencyjne?

Piątkowa multimedialna prezentacja prokuratury jednych przekonała, innych nie. Ale jednego dowodzi: urzędujący komendant główny policji i szef wielkiej spółki z udziałem skarbu państwa byli podsłuchiwani. Najprawdopodobniej zgodnie z prawem, czyli za zgodą sądu, bo inaczej prokuratura nie zaprezentowałaby tych podsłuchów publicznie.

Tylko na jakiej podstawie wnioskowano o podsłuch?

Nie mógł być założony z powodu podejrzenia o nakłanianie do fałszywych zeznań, bo prawo nie przewiduje podsłuchu dla wykrycia czy udowodnienia takiego przestępstwa.

Wiemy, że podsłuchiwany był - jeszcze jako wicepremier - Andrzej Lepper. Kaczmarek podczas wyjaśnień przed sejmową komisją ds. służb specjalnych miał mówić, że podsłuchiwano także drugiego wicepremiera - Giertycha. Na tę okoliczność miał na żądanie Giertycha złożyć przed komisją wyjaśnienia b. szef policji Konrad Kornatowski.

To może oznaczać, że podsłuchy zakładano wysokim urzędnikom państwowym czy szefom spółek z udziałem skarbu państwa wręcz rutynowo. A we wniosku do sądu pisano, że to w celu zapobiegania i wykrywania przestępstwa korupcji - bo w takim przypadku podsłuch można założyć.

Sam premier w sobotnim orędziu mówił: "Mój rząd ma niezłomną wolę walki z korupcją. (...) Dlatego jesteśmy gotowi zwrócić się także przeciwko tym, którzy działali razem z nami, udając kogoś innego, niż są w rzeczywistości".

Nie ma jawnych statystyk podsłuchów, a informacje o nich są tajemnicą państwową. Nie dowiemy się więc, czy rzeczywiście podsłuchów zakłada się coraz więcej. Ani ile założonych w trybie nagłym podsłuchów sąd później nie zatwierdza, uznając, że były nadużyciem.

Nie oskarżą Kaczmarka o przeciek

I druga sprawa. Prokuratura przedstawiła Januszowi Kaczmarkowi zarzut składania fałszywych zeznań. A więc prawdopodobnie już wie, że nie postawi mu zarzutu o przeciek.

Dlaczego? Zarzut kłamstwa dotyczy zeznań, jakie Kaczmarek jako świadek złożył w lipcu i sierpniu. Gdyby teraz miał się stać podejrzanym o przeciek - to w świetle prawa nie można mu zarzucić fałszywych zeznań, bo ma prawo do takich zeznań. Nikogo bowiem nie wolno zmuszać do składania zeznań przeciw samemu sobie. Także podstępem - najpierw przesłuchując w charakterze świadka.

Prokuratura musiałaby więc wycofać zarzut o fałszywe zeznania, skoro przestały być przestępstwem.

Nie można oczywiście wykluczyć, że tak zrobi. Tylko po co tak się spieszyła ze stawianiem zarzutu kłamstwa? I zatrzymała nie tylko Kaczmarka, ale też Kornatowskiego i Netzla?

Być może postawienie zarzutu było jedynie pretekstem do zatrzymania i zorganizowania pokazu w prokuraturze. A te miały służyć odebraniu wiarygodności Kaczmarkowi i Kornatowskiemu.

Taką wersję o instrumentalnym potraktowaniu zatrzymania potwierdzałoby to, że z procesowego punktu widzenia nie było potrzebne: wszyscy trzej wcześniej już dwukrotnie zeznawali na tę samą okoliczność, a wszystkie dowody w sprawie zostały już zebrane.

Trzeba też pamiętać, że prokuratura nie złożyła wniosku o areszt tymczasowy, dzięki czemu nie musiała poddać zgromadzonych materiałów ocenie sądu.

Sąd jednak prawdopodobnie zbada jednak zasadność zatrzymania, bo Kaczmarek zapowiada skargę.

Ewa Siedlecka
Gazeta Wyborcza
03-09-2007

Brak komentarzy: