wtorek, 19 czerwca 2007

Zakazana lista Kurtyki

Publikowanie listy 500 agentów naruszy prawo - ostrzega prezes Trybunału Konstytucyjnego. Premier: - Niepublikowanie listy to cenzura.


To kolejne starcie władzy wykonawczej z sądowniczą

Lista 500 agentów powstała w IPN, zanim Trybunał uznał, że jest niezgodna z konstytucją. Wczoraj prezes Trybunału Jerzy Stępień oświadczył, że publikacja listy byłaby "naruszeniem porządku prawnego". I dodał: - Mam nadzieję, że wszyscy funkcjonariusze naszego państwa to wiedzą.

To aluzja do prezesa IPN Janusza Kurtyki, który zapowiedział, że mimo werdyktu Trybunału lista agentów ujrzy światło dzienne, np. w pracach naukowych. Kurtyka twierdzi, że na liście są autorytety, osoby publiczne, które "wypowiadają się w kwestiach historycznych i społecznych", a nie mają do tego moralnego prawa.

Kurtyka z zapowiedzi publikacji listy nie wycofał się, choć konstytucjonaliści i członkowie Kolegium IPN uznali, że Instytut powinien listę zniszczyć.

Prezes Stępień ostrzegł więc wczoraj Kurtykę: - Nie można ujawniać listy, nawet jeśli są na niej osoby pełniące funkcje publiczne. Te osoby złożyły oświadczenia lustracyjne. Dopóki sąd nie podważy ich oświadczenia, wpisywanie tych osób na listę agentów byłoby bezprawne.

Trybunał w opublikowanym wczoraj pisemnym uzasadnieniu wyroku w sprawie lustracji wyjaśniał, że publikowanie listy agentów oznacza przyjęcie perspektywy służb państwa totalitarnego oraz zhańbienie umieszczonych na niej osób. Trybunał uznał, że wpisanie kogoś na listę agentów to "przekształcenie materiału operacyjnego SB w dokument IPN mający istotne znaczenie dla praw i obowiązków obywatelskich". Bo jeśli ktoś trafi na listę agentów, to już na zawsze. Nawet oczyszczający go z zarzutu współpracy wyrok sądowy nie oznacza wykreślenia z listy, a tylko adnotację o wyniku procesu.

Słowa prezesa TK oburzyły premiera Jarosława Kaczyńskiego, bo dla PiS lustracja bez listy agentów nie ma sensu: - Prędzej czy później lista musi być opublikowana, Polacy mają prawo do takiej wiedzy. I zaatakował Trybunał: - Nam czasem zarzucano bez najmniejszych podstaw, że ograniczamy demokrację. Demokrację chcą ograniczyć ci, którzy chcą wprowadzić cenzurę, czyli wrogowie lustracji, to oni się boją w Polsce demokracji, bo demokracja ich zmiecie.

To nie pierwszy atak rządu PiS na Trybunał. Tak było, gdy TK uznawał za niekonstytucyjne ustawy uchwalane przez koalicję, np. ustawę medialną, samorządową czy uchwałę o bankowej komisji śledczej. Jeden z liderów PiS Marek Jurek mówił wręcz o prawnym "imposybilizmie", czyli niemożności rządzenia. Dlatego Jarosław Kaczyński, zanim jeszcze został szefem rządu, zapowiadał taką wymianę sędziów TK, by zapadały "bardziej przychylne wyroki dla rządu".

Agnieszka Kublik
Gazeta Wyborcza
19-06-2007

Brak komentarzy: