piątek, 20 lipca 2007

Dlaczego Religa chce zlikwidować Centrum Zdrowia Matki Polki?

Łódzkie Centrum ma 130 mln długów, które wciąż rosną. Lekarze muszą przysyłać komornika po swoje trzynastki


To zemsta za nasz strajk - tak lekarze z Centrum Zdrowia Matki Polki komentują decyzję Ministerstwa Zdrowia o likwidacji szpitala. Są zrozpaczeni, bo zaraz dostaną wymówienia. Podkreślają, że tylko w Centrum działają oddziały kardiochirurgii dziecięcej i chirurgii noworodka oraz pediatryczna stacja dializ. - Dlatego naszego szpitala nie powinno się likwidować - przekonują.

Tymczasem minister Zbigniew Religa uważa, że Matka Polka to niewydolny moloch, rodem z lat 70. Kto ma rację?

Matka Polka to faktycznie wielki szpital. W dwóch ogromnych budynkach mieści się 26 oddziałów z tysiącem łóżek. Ale chluba łódzkiego Centrum - klinika kardiochirurgii - ma tylko 15 łóżeczek i jest zapchana do granic możliwości.

Kardiochirurdzy z Centrum mają znakomite wyniki. Mimo że operują więcej dzieci z cięższymi wadami, spada śmiertelność ich pacjentów. Teraz jednak mogą przyjmować tylko te dzieci, które wymagają natychmiastowej operacji ratującej życie. - Nasz oddział wygląda tak samo jak 15 lat temu, zaczynamy balansować na granicy bezpieczeństwa - martwi się prof. Jacek Moll, szef kliniki.

Nie dało się tego zmienić nawet wtedy, kiedy szef konkurencyjnej kliniki z Krakowa wyjechał do pracy w Niemczech. Do Łodzi przyjechały dziesiątki dzieci na pilne operacje. Zabiegów nie można było zrobić w innych ośrodkach i kolejka urosła do monstrualnych rozmiarów.

Tymczasem obok, w tym samym Centrum, działa kilka klinik pediatrycznych, a w gmachu ginekologii są setki łóżek. Dlaczego nie można było przenieść tam oddziału kardiochirurgicznego?

- Potrzebne jest miejsce - odpowiada Ewa Smulewicz, dyrektor ekonomiczny szpitala.

- Przecież w Matce Polce jest dużo miejsca - dociekamy.

Smulewicz: - Tak, ale na korytarzach.

Dyrekcja chciała przenieść kardiochirurgię w miejsce szpitalnej apteki. Operacja miała kosztować 30 mln. - A my mamy 84 mln zł wymagalnych długów - wylicza dyrektor Smulewicz.

Zadłużenie Centrum zwiększa się średnio o 10 mln na rok. Najgorzej było w 2005 r. - wtedy roczna strata Matki Polki sięgnęła 26 mln zł.

- W spiralę zadłużenia wpadliśmy, kiedy wprowadzono ustawę 203 [Sejm nakazał szpitalom wypłacić 203 zł podwyżki, ale nie powiedział, skąd wziąć pieniądze] - mówi Smulewicz.

A co jest przyczyną złej sytuacji placówki?

- Mamy za mały kontrakt w stosunku do naszych możliwości - odpowiada dyrektor.

Chodzi o to, że w części klinik stoją... puste łóżka.

I właśnie to chce zmienić Religa. Zapowiedział, że skarb państwa spłaci długi Centrum i potem dostosuje liczbę łóżek i zatrudnienia do kontraktu. Wtedy szpital nie będzie się zadłużał. Na antenie Radia TOK FM mówił: - 50 proc. oddziałów jest tam niepotrzebnych.

Minister zdrowia wie, że w normalnych warunkach zlikwidowanie oddziału jest niemal niemożliwe. Przekonał się o tym, kiedy upadek groził szpitalom we Wrocławiu i Gorzowie Wielkopolskim. Religa wykorzystał strajk i mówi: przecież to lekarze sami zamknęli szpital. Jego resort już zapowiedział, że wszyscy dostaną wypowiedzenia i odprawy. Od nowa zatrudnieni będą tylko ci, którzy są naprawdę potrzebni. Dyrektor Smulewicz uważa, że z 2,3 tys. pracowników zostanie 2 tys.

Nawet Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy prowadzącego strajk w ponad 200 szpitalach, uważa, że restrukturyzacja jest potrzebna, zastrzega jednak, że nie może się ograniczać tylko do jednego szpitala. - Bo jeśli tak będzie, ludziom stanie się krzywda. Lekarze z Łodzi robili specjalizacje z ginekologii i położnictwa nie dlatego, że było prawdziwe zapotrzebowanie, tylko dlatego, że był ośrodek, który ich kształcił.

Lekarze z Centrum kontynuują strajk, ale w czterech innych łódzkich szpitalach przerwali wczoraj głodówki.

Adam Czerwiński
Gazeta Wyborcza
20-07-2007

Brak komentarzy: