Dlaczego Religa chce zlikwidować Centrum Zdrowia Matki Polki?
Łódzkie Centrum ma 130 mln długów, które wciąż rosną. Lekarze muszą przysyłać komornika po swoje trzynastki
To zemsta za nasz strajk - tak lekarze z Centrum Zdrowia Matki Polki komentują decyzję Ministerstwa Zdrowia o likwidacji szpitala. Są zrozpaczeni, bo zaraz dostaną wymówienia. Podkreślają, że tylko w Centrum działają oddziały kardiochirurgii dziecięcej i chirurgii noworodka oraz pediatryczna stacja dializ. - Dlatego naszego szpitala nie powinno się likwidować - przekonują.
Tymczasem minister Zbigniew Religa uważa, że Matka Polka to niewydolny moloch, rodem z lat 70. Kto ma rację?
Matka Polka to faktycznie wielki szpital. W dwóch ogromnych budynkach mieści się 26 oddziałów z tysiącem łóżek. Ale chluba łódzkiego Centrum - klinika kardiochirurgii - ma tylko 15 łóżeczek i jest zapchana do granic możliwości.
Kardiochirurdzy z Centrum mają znakomite wyniki. Mimo że operują więcej dzieci z cięższymi wadami, spada śmiertelność ich pacjentów. Teraz jednak mogą przyjmować tylko te dzieci, które wymagają natychmiastowej operacji ratującej życie. - Nasz oddział wygląda tak samo jak 15 lat temu, zaczynamy balansować na granicy bezpieczeństwa - martwi się prof. Jacek Moll, szef kliniki.
Nie dało się tego zmienić nawet wtedy, kiedy szef konkurencyjnej kliniki z Krakowa wyjechał do pracy w Niemczech. Do Łodzi przyjechały dziesiątki dzieci na pilne operacje. Zabiegów nie można było zrobić w innych ośrodkach i kolejka urosła do monstrualnych rozmiarów.
Tymczasem obok, w tym samym Centrum, działa kilka klinik pediatrycznych, a w gmachu ginekologii są setki łóżek. Dlaczego nie można było przenieść tam oddziału kardiochirurgicznego?
- Potrzebne jest miejsce - odpowiada Ewa Smulewicz, dyrektor ekonomiczny szpitala.
- Przecież w Matce Polce jest dużo miejsca - dociekamy.
Smulewicz: - Tak, ale na korytarzach.
Dyrekcja chciała przenieść kardiochirurgię w miejsce szpitalnej apteki. Operacja miała kosztować 30 mln. - A my mamy 84 mln zł wymagalnych długów - wylicza dyrektor Smulewicz.
Zadłużenie Centrum zwiększa się średnio o 10 mln na rok. Najgorzej było w 2005 r. - wtedy roczna strata Matki Polki sięgnęła 26 mln zł.
- W spiralę zadłużenia wpadliśmy, kiedy wprowadzono ustawę 203 [Sejm nakazał szpitalom wypłacić 203 zł podwyżki, ale nie powiedział, skąd wziąć pieniądze] - mówi Smulewicz.
A co jest przyczyną złej sytuacji placówki?
- Mamy za mały kontrakt w stosunku do naszych możliwości - odpowiada dyrektor.
Chodzi o to, że w części klinik stoją... puste łóżka.
I właśnie to chce zmienić Religa. Zapowiedział, że skarb państwa spłaci długi Centrum i potem dostosuje liczbę łóżek i zatrudnienia do kontraktu. Wtedy szpital nie będzie się zadłużał. Na antenie Radia TOK FM mówił: - 50 proc. oddziałów jest tam niepotrzebnych.
Minister zdrowia wie, że w normalnych warunkach zlikwidowanie oddziału jest niemal niemożliwe. Przekonał się o tym, kiedy upadek groził szpitalom we Wrocławiu i Gorzowie Wielkopolskim. Religa wykorzystał strajk i mówi: przecież to lekarze sami zamknęli szpital. Jego resort już zapowiedział, że wszyscy dostaną wypowiedzenia i odprawy. Od nowa zatrudnieni będą tylko ci, którzy są naprawdę potrzebni. Dyrektor Smulewicz uważa, że z 2,3 tys. pracowników zostanie 2 tys.
Nawet Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy prowadzącego strajk w ponad 200 szpitalach, uważa, że restrukturyzacja jest potrzebna, zastrzega jednak, że nie może się ograniczać tylko do jednego szpitala. - Bo jeśli tak będzie, ludziom stanie się krzywda. Lekarze z Łodzi robili specjalizacje z ginekologii i położnictwa nie dlatego, że było prawdziwe zapotrzebowanie, tylko dlatego, że był ośrodek, który ich kształcił.
Lekarze z Centrum kontynuują strajk, ale w czterech innych łódzkich szpitalach przerwali wczoraj głodówki.
Adam Czerwiński
Gazeta Wyborcza
20-07-2007
Gazeta Wyborcza
20-07-2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz