środa, 11 lipca 2007

Szkoła o. Rydzyka: lepsza ocena za występ jako publiczność w TV Trwam

- Nazywaliśmy go D.J., Papa Dance, Big Father czy Sam On - mówią "Rzeczpospolitej" byłe studentki Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, w której redemptorysta jest rektorem. Według informatorów gazety, wykłady w Szkole również były nietypowe. Lepszą ocenę można było dostać np. za występowanie w programach TV Trwam w charakterze publiczności.


W toruńskiej Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej odśpiewanie w strojach galowych "Sto lat" w dniu imienin o. Rydzyka zaliczało piętnaście godzin praktyk - pisze "Rzeczpospolita". - Na wykładach pani prorektor Łucji Łukasiewicz najczęściej słuchaliśmy o życiu prywatnym studentów: kto z kim się spotyka, z kim mieszka, co robi poza uczelnią - twierdzi jedna z rozmówczyń gazety. Pani prorektor miała publicznie opowiadać m.in. o przejściach, jakie miała studentka, która zaszła w ciążę.

Informatorzy "Rzeczpospolitej" twierdzą, że na wykładach o. Rydzyka zastępował często dziekan Paweł Pasionek. - On opowiadał przede wszystkim o dziennikarzach i szefach mediów. O ich życiu prywatnym, pochodzeniu, np. komunistycznym - pisze dziennik.

O. Rydzyk miał też dbać o moralność swoich studentów. - Zakochani często określani byli mianem "kupy mięsa z hormonami - czytamy w "Rz". - na jednej z mszy siedziałam z chłopakiem. Najwyraźniej nasz związek bardzo kłuł go w oczy, podczas homilii zwrócił się do nas po imieniu, żebyśmy nie odstawiali cyrku - opowiada jedna ze studentek, która ostatecznie zrezygnowała ze Szkoły po scysji z ojcem dyrektorem.

- Jesteście wrzodami na tyłku, które trzeba odciąć! - miał powiedzieć o. Rydzyk do studentów, których przyłapano po pijanemu. Rozmówczyni "Rz" wstawiła się za nimi i została wyrzucona za drzwi.

asz, Rzeczpospolita
Gazeta.pl
11-07-2007

Brak komentarzy: