piątek, 29 czerwca 2007

"Jarosław Kaczyński to fanatyczny muzułmanin"

Jedna po drugiej niemieckie gazety przypuszczają atak na polski rząd. Dziennik "Der Tagesspiegel" poszedł najdalej. Porównał Jarosława Kaczyńskiego do... religijnego fanatyka. Dlaczego? Bo premier krytykuje swoje karykatury publikowane w Niemczech.

"Król kartofel myśli tak, jak fanatyczni muzułmanie. Polska jest Iranem Europy, rządzona przez fundamentalistów, którzy wyrzucają z siebie groźby" - to chyba najdobitniejsze zdanie z tekstu.

"Krytykując niemieckie media za karykatury na swój temat, premier Jarosław Kaczyński pokazuje, że nie rozumie na czym polega wolna prasa i ujawnia sposób myślenia charakterystyczny dla fanatycznych muzułmanów" - napisał dziennikarz Harald Martenstein w komentarzu zatytułowanym "Ostrzeżenie z Warszawy". Tekst ukazał się na pierwszej stronie dzisiejszego wydania gazety.

"Polska rządzona jest najwidoczniej przez osoby ogarnięte szaleństwem. Wybrano je ze względu na niską frekwencję wyborczą głosami około 20 procent Polaków, większość Polaków nic na to nie może poradzić" - szarżuje komentator.

O co chodzi? O karykaturę, którą w ubiegłym tygodniu wydrukowała ta sama gazeta. Narysowana była na nim Angela Merkel, która w towarzystwie Jarosława Kaczyńskiego zapowiadała, że decyzje w Unii Europejskiej będą podejmowane m.in. większością "50 proc. z pierwiastka kwadratowego ofiar II wojny światowej".

Gazeta pisze o późniejszej reakcji polskiego premiera na rysunek - choć nie podaje, skąd wzięła jego słowa. "Ostrzegam niemieckich rządzących, że Niemcom nie wolno jest tolerować wypowiedzi, które mogą prowadzić do najgorszego: do nieszczęścia w Europie i tym samym do nieszczęścia, które może dotknąć samych Niemców" - miał powiedzieć Kaczyński.

Dziennikarz od razu tłumaczy swoim czytelnikom, co znaczy ta wypowiedź. Według niego to grożenie wojną. "Po raz pierwszy od 1945 roku państwo demokratycznej Europy grozi swojemu sąsiadowi - i sojusznikowi! - w zawoalowany sposób przemocą. Z powodu karykatury! Czy to już obłęd, panie doktorze, czy można to jeszcze uznać za głupotę?" - dramatyzuje.

Martenstein postanawia pouczyć Kaczyńskiego. Twierdzi, że Jarosław Kaczyński nie jest w stanie zrozumieć, czym jest wolna prasa. "Domaga się wprowadzenia w Niemczech cenzury i tego, że zabroni się szydzenia z niego. Ale to właśnie należy do istoty demokracji, rządzący muszą znosić szyderstwo, także ponad granicami" - pisze "Tagesspiegel".

Autor nie oszczędził także kawalerskiego stanu premiera. "W następnej kolejności (Polacy) zażądają, żeby Mirosław Klose i Lukas Podolski w najbliższych mistrzostwach świata grali dla Polski, żeby wszystkie filmy Klausa Kinskiego określane były jako polskie i żeby - aby Jarosław miał wreszcie narzeczoną - wydać Polsce Katię Ebstein (popularna niemiecka piosenkarka i aktorka), która w rzeczywistości nazywa się Karin Witkiewicz. Szczególnie na to ostatnie Niemcy jednak nigdy nie zgodzą się" - kończy swój tekst.


Artur Rumianek
Dziennik.pl
29-06-2007

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Dzięki braciom Kaczyńskim "Tagesspiegel" stał się niezwykle popularny. Nie ze względu na zjadliwe teksty, ale na to, że wywołały one reakcję polskiego prezydenta i premiera. Gdyby zignorowali tą niszową gazetkę piszącą w konwencji "Faktu", sprawa by przycichła. A tak dali redakcji tego pisma to, czego chciała - skandal.