Radiowa awantura o listę 500
Redaktorzy Informacyjnej Agencji Radiowej Polskiego Radia protestowali wczoraj przeciwko puszczeniu w serwisie informacji o liście agentów SB. Jednemu z nich zagrożono zwolnieniem z pracy
- Wiceprezes Polskiego Radia Jerzy Targalski powiedział, że wszyscy, którzy mają w tej sprawie wątpliwości, to komuchy, ubecy i przeciwnicy lustracji. Nie przyjmował żadnych argumentów - opowiada jeden z uczestników wczorajszego spotkania wydawców serwisów IAR z kierownictwem publicznego Radia.Spotkania zażądali wydawcy po tym, jak Rafał Brzeski, jeden z dyrektorów IAR, puścił w ubiegłym tygodniu "przeciek" z tzw. listy 500 - sporządzonego przez IPN wykazu osób publicznych uznawanych przez SB za agentów.
Brzeski osobiście przyniósł listę ośmiu nazwisk, twierdząc, że pochodzą z pewnego źródła w IPN. Na liście znajdowali się sami politycy SLD i jeden z PSL.
Redaktorzy Michał Bochenek i Michał Gajewski, którzy tego dnia odpowiedzialni byli za zawartość serwisów IAR, kolejno odmówili puszczenia tej informacji, uznając ją za niewiarygodną.
Wtedy Brzeski, przy pomocy swoich zaufanych ludzi, sam napisał depeszę i umieścił ją w serwisie informacyjnym, z którego korzystają publiczne i prywatne rozgłośnie w całym kraju. Na końcu depeszy napisał, że Polskie Radio wkrótce opublikuje całość listy. Jeszcze tego samego dnia IPN wydał oświadczenie, że nazwiska nie pochodzą z wykazu sporządzonego w IPN.
Sam Brzeski nie był w stanie uwiarygodnić przed zespołem przyniesionych przez siebie informacji. Najprawdopodobniej korzystał z listy sporządzonej w 2004 r. przez byłego rzecznika interesu publicznego Bogusława Nizieńskiego, z której przecieki opublikował kiedyś tygodnik "Głos."
Według źródeł "Gazety" na wczorajszym spotkaniu redaktorzy IAR mówili, że akcja Brzeskiego skompromitowała publiczne medium i uderzyła w jego wiarygodność. - Były też uwagi, że tak naprawdę takie działanie uderza w lustrację oraz IPN - relacjonuje nasz rozmówca.
Brzeski ze spotkania wyszedł. Jego decyzji bronił Jerzy Targalski, wiceprezes Radia. Gajewski - wydawca, na którego dyżurze opublikowano nazwiska z listy i który miał o to największe pretensje - po zebraniu miał się dowiedzieć, że będzie zwolniony z pracy. Pytany przez "Gazetę" odmówił wypowiedzi.
Kilka godzin później w Sejmie toczyła debata nad sprawozdaniem KRRiT, a w rzeczywistości nad kondycją mediów publicznych. PO i SLD po raz kolejny podkreślały, że jak nigdy dotąd zostały upartyjnione i już widać tego konsekwencje, m.in. spada słuchalność radia, a TVP traci doświadczonych i popularnych dziennikarzy. - Koalicja zawłaszczyła media, ale nie robi nic, aby wypełniały misję - mówił Rafał Grupiński (PO).
Mediów publicznych bronił Jacek Kurski (PiS): - Zmiany w mediach publicznych idą w dobrym kierunku, panuje w nich obiektywizm.
knysz, w
Gazeta Wyborcza
28-06-2007
Gazeta Wyborcza
28-06-2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz