wtorek, 3 lipca 2007

Telewizja cenzuruje swój własny program

Małgorzata Raczyńska, dyrektor TVP 1, wstrzymała materiał o biurze podróży Neckermann w programie "Na celowniku". Reporterzy i producenci dokumentu, który stawia pod znakiem zapytania rzetelność biura, są oburzeni - pisze DZIENNIK.

"Nawet nie widziała tego filmu, a zdjęła go. Jest sezon urlopowy, zapewne wielu Polaków wykupiło wycieczki w Neckermannie, mają prawo dowiedzieć się, jakie niespodzianki ich czekają" - mówią twórcy.

Jak dowiedział się DZIENNIK, Raczyńska podjęła decyzję o nieemitowaniu programu po tym, jak na jej biurko trafił list od szefów biura. Żądali oni wycofania emisji dokumentu, zarzucając jego twórcom jednostronność i grożąc oddaniem sprawy do sądu.

"Łukasz Bajbak, który realizował cały reportaż, był agresywny i arogancki w stosunku do naszych pracowników" - tłumaczy Krzysztof Piątek, prezes Neckermann Polska. "Poza tym według nas tym programem jego producentka Joanna Wąsowska-Klimek chciała załatwić własne interesy, bo wykupiła u nas wycieczkę i w ostatniej chwili, tuż przed wylotem zorientowała się, że warunki jej się nie podobają. Uważam, że załatwianie prywaty przy takiej okazji jest nie fair".

Joanna Wąsowska-Klimek, autorka cyklu "Na celowniku", nie ukrywa, że zawarła umowę z Neckermannem, ale nie jest jedyną, której ta sprawa dotyczy. "Nie uprawiam prywaty, dziennikarz ma obowiązek poinformować o nierzetelności biura. W materiale jest opisywana sprawa moja, ale i innego bohatera, który znalazł się w podobnej sytuacji" - opowiada producentka.

"Chodzi o zapis w umowie, którą klienci zawierają z Neckermannem. Jest tam fragment po niemiecku, który dotyczy powrotu z wycieczki. Zgodnie z nim, jeżeli ktoś ma opłacony pobyt do piątku, wraca w sobotę nad ranem. Oznacza to, że musi opuścić hotelowy pokój najpóźniej do godziny 12 i np. do 3 w nocy, na którą zaplanowano wylot, jest w hotelu nieproszonym gościem. Ewentualnie może przedłużyć dobę hotelową, ale musi to zrobić na własny koszt" - tłumaczy.

Narzekających na usługi Neckermanna nie trudno znaleźć w sieci. W serwisie informacyjnym branży turystycznej od skarg na Neckermanna gęsto. "Brak profesjonalizmu i solidności" - pisze jedna z klientek. "Właśnie wróciliśmy z wycieczki na Kretę. Zupełnie przypadkowo dowiedzieliśmy się, że w piątek o godzinie 11 musimy opuścić hotel, a samolot mamy dopiero następnego dnia o 6.30 rano. Na nasze pytanie, czy mamy z dzieckiem (5 lat) iść na plażę, rezydentka bezczelnie odpowiedziała: tak. Nikt nas nie uprzedził, że będzie taka sytuacja. W efekcie byliśmy zmuszeni dopłacić 60 euro, żeby zostać do rana w pokoju".

Podobne rozczarowanie przeżyła Joanna Wąsowska-Klimek i, jak twierdzi, dla dobra innych ofiar Neckermanna zdecydowała się zrealizować film. Reporter "Na celowniku" pojechał do biura podróży, by spotkać się z rzeczniczką firmy Magdaleną Plutecką-Dydoń. Przypadkiem spotkał tam człowieka, który składał reklamację w tej samej sprawie. "Pracownicy biura nie chcieli pozwolić nam z nim porozmawiać, grozili policją" - mówi Łukasz Bajbak.

Decyzja o zdjęciu reportażu wywołała w telewizji wiele kontrowersji. "Teraz w sezonie urlopowym program mógłby być ostrzeżeniem dla tych, którzy wybierają się na wyjazd z Neckermannem" - twierdzi Wąsowska. "Program był kolaudowany przez prawnika i mojego bezpośredniego szefa Mariusza Pilisa. Nie mieli żadnych zastrzeżeń. Dyrektor TVP 1 podjęła swoją decyzję, choć nie widziała reportażu".

"Pismo od Neckermanna przyszło na trzy godziny przed emisją. Był czas na zwołanie kolegium" - mówi Mariusz Pilis, producent "Na celowniku", który odpowiada za dział reportażu w redakcji publicystyki TVP 1. "W tym materiale nie było żadnych uchybień. Nie rozumiem decyzji o przesunięciu tego w czasie. Telewizja nie powinna działać w ten sposób" - dodaje Pilis.

Małgorzata Raczyńska nie chciała rozmawiać z DZIENNIKIEM. Za pośrednictwem rzecznika TVP Anety Wrony powiedziała, że nie podjęła decyzji o zdjęciu programu, ale o jego wstrzymaniu do czasu zapoznania się ze wszystkimi okolicznościami. W sprawę ma zostać także wprowadzony Andrzej Urbański. "Mamy nadzieję, że prezes ją wyjaśni. Nie pozwolimy, żeby nas ktoś zastraszał czy cenzurował" - mówi Wąsowska-Klimek.

Na pytanie, czy sprawa trafi do sądu, jeśli TVP wyemituje program, Krzysztof Piątek z Neckermanna odpowiada: "Nie widzieliśmy tego filmu, ale z samych zajawek wynika, że jest on przepełniony agresją i nie uwzględnia się w nim naszego stanowiska. Sądzę, że nie spotkamy się w sądzie, bo telewizja go nie wyemituje".

Izabela Marczak, Anna Nalewajk
Dziennik.pl
02-07-2007

Brak komentarzy: