IPN chroni posła Mularczyka?
Adwokackie postępowanie dyscyplinarne w sprawie zachowania posła Arkadiusza Mularczyka przed Trybunałem Konstytucyjnym utknęło w miejscu
Rzecznik dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie od dwóch miesięcy nie może porozumieć się z IPN w sprawie dostępu do teczek sędziów, które poseł Arkadiusz Mularczyk dostał do wglądu w trakcie rozpatrywania przez Trybunał Konstytucyjny w maju ustawy lustracyjnej.
Mularczyk, współautor ustawy, poseł PiS reprezentujący w tej sprawie Sejm przed Trybunałem, walczył o odroczenie wydania wyroku. PiS chciał by wszyscy zobowiązani nową ustawą lustracyjną złożyli oświadczenia lustracyjne do IPN, zanim Trybunał - co powszechnie przewidywano - wyłączy część z nich spod działania lustracji.
Pierwszego dnia rozprawy Mularczyk zażądał - bezskutecznie - wyłączenia czterech sędziów, którzy w przeszłości wypowiadali swoje opinie o idei lustracji.
Drugiego dnia oznajmił, że widział w IPN informacje świadczące o tym, że dwaj sędziowie Trybunału współpracowali z tajnymi służbami PRL-u. I zażądał przerwy w rozprawie. Po paru godzinach prezes TK Jerzy Stępień wyłączył tych sędziów w oparciu o informacje Mularczyka i rozprawa potoczyła się dalej. W jej trakcie okazało się, że to, co jest w IPN na temat sędziów, nie ma większego znaczenia.
- Czy wiedział pan, że sędzia Grzybowski został zarejestrowany już po wyborach 19 czerwca 1989 r.? Czy wiedział pan, że sędzia Jamróz odmówił współpracy z SB z powodów moralnych i został wyrejestrowany jako nieprzydatny? Dlaczego pan zataił przed nami te informacje? - pytał Mularczyka wzburzony prezes Stępień.
- Nie oceniałem tych dokumentów, powiem szczerze, nie pamiętam, co tam było - odpowiadał zmieszany Mularczyk.
IPN tym razem nierychliwy
Okręgowa Rada Adwokacka w Krakowie, gdzie Mularczyk zarejestrowany jest jako adwokat, uznała, że wprowadzając Trybunał w błąd, mógł on naruszyć zasady adwokackiej etyki.
Rzecznik dyscyplinarny mec. Zbigniew Kubicki 15 maja zwrócił się do IPN w sprawie zapoznania się z aktami. Na odpowiedź czekał blisko miesiąc.
Chociaż udzielenie identycznej odpowiedzi marszałkowi Sejmu Ludwikowi Dornowi (PiS), który chciał dostępu do akt dla Mularczyka, zajęło IPN-owi parę godzin.
- Odpowiedzieliśmy rzecznikowi, że powinien złożyć wniosek, jak każdy obywatel. I będzie się mógł zapoznać z aktami w Warszawie - mówi rzecznik IPN Andrzej Arseniuk.
Ale w tym trybie nie można robić kopii dokumentów. - Przed sądem dyscyplinarnym powinienem mieć kopie, żeby je sądowi okazać - mówi "Gazecie" rzecznik Kubicki. - Dlatego zwróciłem się o dostęp w trybie kodeksu postępowania karnego.
Ten wniosek warszawski IPN dostał 11 lipca. Kiedy odpowie? - Kiedy odpowiedź przygotuje nasz dział prawny - mówi Arseniuk.
Posłowi więcej wolno
W obronie Mularczyka stanął marszałek Dorn. Wysłał do rzecznika Kubickiego pismo, że postępowanie dyscyplinarne nie może być prowadzone, bo w czasie postępowania przed Trybunałem wypełniał swoje poselskie obowiązki, a to jest chronione immunitetem materialnym, który uchylić może tylko Sejm i tylko, jeśli został przez posła naruszony interes prawny innych osób.
Jednak zdaniem rzecznika Kubickiego, immunitet nie obejmuje postępowania dyscyplinarnego w ramach adwokatury.
Co na to sam Mularczyk? - W tej sprawie obejmuje mnie immunitet materialny. Zamówiłem ekspertyzę sejmowego Biura Studiów i Analiz, która to potwierdza. Pozwać mogą mnie najwyżej sędziowie Trybunału, gdyby uznali, że naruszyłem ich dobra osobiste. Ale jeśli rzecznik zażąda wyjaśnień czy stawienia się przed sądem dyscyplinarnym - nie będę się uchylał. Chociaż legalność takiego postępowania dyscyplinarnego może budzić wątpliwości - mówi Mularczyk.
Wobec posła wolno mniej
Sam Mularczyk wytoczył prywatny proces karny prof. Andrzejowi Zollowi za wypowiedź w Radiu TOK FM, że wprowadzając Trybunał w błąd, Mularczyk popełnił przestępstwo przekroczenia uprawnień, a także pomówienia sędziów.
- Wygląda na to, że według pana poseł z jednej strony ma być chroniony przed odpowiedzialnością, a z drugiej - przed krytyką. Prof. Zoll nie mógłby pana pozwać, gdyby go pan obraził. Nie sądzi pan, że jest w tym jakaś nierównowaga? - zapytaliśmy posła Mularczyka.
Mularczyk, współautor ustawy, poseł PiS reprezentujący w tej sprawie Sejm przed Trybunałem, walczył o odroczenie wydania wyroku. PiS chciał by wszyscy zobowiązani nową ustawą lustracyjną złożyli oświadczenia lustracyjne do IPN, zanim Trybunał - co powszechnie przewidywano - wyłączy część z nich spod działania lustracji.
Pierwszego dnia rozprawy Mularczyk zażądał - bezskutecznie - wyłączenia czterech sędziów, którzy w przeszłości wypowiadali swoje opinie o idei lustracji.
Drugiego dnia oznajmił, że widział w IPN informacje świadczące o tym, że dwaj sędziowie Trybunału współpracowali z tajnymi służbami PRL-u. I zażądał przerwy w rozprawie. Po paru godzinach prezes TK Jerzy Stępień wyłączył tych sędziów w oparciu o informacje Mularczyka i rozprawa potoczyła się dalej. W jej trakcie okazało się, że to, co jest w IPN na temat sędziów, nie ma większego znaczenia.
- Czy wiedział pan, że sędzia Grzybowski został zarejestrowany już po wyborach 19 czerwca 1989 r.? Czy wiedział pan, że sędzia Jamróz odmówił współpracy z SB z powodów moralnych i został wyrejestrowany jako nieprzydatny? Dlaczego pan zataił przed nami te informacje? - pytał Mularczyka wzburzony prezes Stępień.
- Nie oceniałem tych dokumentów, powiem szczerze, nie pamiętam, co tam było - odpowiadał zmieszany Mularczyk.
IPN tym razem nierychliwy
Okręgowa Rada Adwokacka w Krakowie, gdzie Mularczyk zarejestrowany jest jako adwokat, uznała, że wprowadzając Trybunał w błąd, mógł on naruszyć zasady adwokackiej etyki.
Rzecznik dyscyplinarny mec. Zbigniew Kubicki 15 maja zwrócił się do IPN w sprawie zapoznania się z aktami. Na odpowiedź czekał blisko miesiąc.
Chociaż udzielenie identycznej odpowiedzi marszałkowi Sejmu Ludwikowi Dornowi (PiS), który chciał dostępu do akt dla Mularczyka, zajęło IPN-owi parę godzin.
- Odpowiedzieliśmy rzecznikowi, że powinien złożyć wniosek, jak każdy obywatel. I będzie się mógł zapoznać z aktami w Warszawie - mówi rzecznik IPN Andrzej Arseniuk.
Ale w tym trybie nie można robić kopii dokumentów. - Przed sądem dyscyplinarnym powinienem mieć kopie, żeby je sądowi okazać - mówi "Gazecie" rzecznik Kubicki. - Dlatego zwróciłem się o dostęp w trybie kodeksu postępowania karnego.
Ten wniosek warszawski IPN dostał 11 lipca. Kiedy odpowie? - Kiedy odpowiedź przygotuje nasz dział prawny - mówi Arseniuk.
Posłowi więcej wolno
W obronie Mularczyka stanął marszałek Dorn. Wysłał do rzecznika Kubickiego pismo, że postępowanie dyscyplinarne nie może być prowadzone, bo w czasie postępowania przed Trybunałem wypełniał swoje poselskie obowiązki, a to jest chronione immunitetem materialnym, który uchylić może tylko Sejm i tylko, jeśli został przez posła naruszony interes prawny innych osób.
Jednak zdaniem rzecznika Kubickiego, immunitet nie obejmuje postępowania dyscyplinarnego w ramach adwokatury.
Co na to sam Mularczyk? - W tej sprawie obejmuje mnie immunitet materialny. Zamówiłem ekspertyzę sejmowego Biura Studiów i Analiz, która to potwierdza. Pozwać mogą mnie najwyżej sędziowie Trybunału, gdyby uznali, że naruszyłem ich dobra osobiste. Ale jeśli rzecznik zażąda wyjaśnień czy stawienia się przed sądem dyscyplinarnym - nie będę się uchylał. Chociaż legalność takiego postępowania dyscyplinarnego może budzić wątpliwości - mówi Mularczyk.
Wobec posła wolno mniej
Sam Mularczyk wytoczył prywatny proces karny prof. Andrzejowi Zollowi za wypowiedź w Radiu TOK FM, że wprowadzając Trybunał w błąd, Mularczyk popełnił przestępstwo przekroczenia uprawnień, a także pomówienia sędziów.
- Wygląda na to, że według pana poseł z jednej strony ma być chroniony przed odpowiedzialnością, a z drugiej - przed krytyką. Prof. Zoll nie mógłby pana pozwać, gdyby go pan obraził. Nie sądzi pan, że jest w tym jakaś nierównowaga? - zapytaliśmy posła Mularczyka.
Ewa Siedlecka
Gazeta Wyborcza
09-08-2007
Gazeta Wyborcza
09-08-2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz