wtorek, 26 czerwca 2007

Chcą, by zgwałcone też musiały rodzić

Minęły zaledwie dwa miesiące od politycznej burzy, jaką wywołała próba zaostrzenia ustawy aborcyjnej, a wojna zacznie się na nowo - pisze DZIENNIK. Dwie najpoważniejsze organizacje obrońców życia zgłoszą projekt nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny. Według niego rodzić musiałyby też zgwałcone kobiety.

Usunięcie ciąży miałoby być dopuszczalne jedynie w przypadku ratowania życia matki. Dla polityków prawicy i centrum to może być bardzo poważne wyzwanie. A dla opinii publicznej - powrót do budzącego ogromne emocje tematu.

Dwa miesiące temu nieudana próba wpisania do konstytucji zapisu o niezbywalnej godności człowieka od chwili poczęcia wywołała polityczną burzę i skończyła się opuszczeniem PiS przez Marka Jurka. Nie minęło dużo czasu, a organizacje obrony życia zapowiadają dalszy ciąg batalii.

Z obowiązującej teraz ustawy o planowaniu rodziny chcą wykreślić przepis, który dopuszcza usunięcie ciąży w przypadku, gdy jest ona wynikiem gwałtu lub zachodzi prawdopodobieństwo nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby dziecka.

"Jako katolicy akceptujemy jedno uzasadnienie usunięcia ciąży: gdy pojawia się wybór życie za życie" - zaznacza Antoni Zięba, wiceprezes Federacji Ruchów Obrońców Życia.

W znowelizowanej ustawie mają się znaleźć gwarancje znacznej pomocy finansowej dla rodzin wychowujących ciężko chore i upośledzone dzieci. "Projekt wprowadzi dożywotnie renty dla chorych lub niepełnosprawnych dzieci, które nie zostaną zabite przed swoim urodzeniem. Chcemy, żeby renta była równa średniej krajowej" - deklaruje Zięba.

Obrońcy życia konsultują swój projekt ze środowiskami kościelnymi. Zięba zapewnia, że inicjatywa będzie zupełnie apolityczna. "Zbierzemy 100 tysięcy podpisów wymaganych pod inicjatywą obywatelską i w ten sposób nie będziemy utożsamiani z żadną partią polityczną" - zapewnia Zięba.

Inaczej rzecz ujmuje Katarzyna Urban, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka. "Zebranie tylu podpisów z PESEL-ami i adresami może być uciążliwe. Dlatego konsultujemy się też z partiami politycznymi. Na razie nie ma jednak jednoznacznej deklaracji, czy skończy się na inicjatywie obywatelskiej czy projekcie poselskim" - zaznacza Urban.

We wrześniu inicjatywa ma pojawić się w Parlamencie. Przedstawiciele partii prawicowych deklarują pełną pomoc. "Bardzo mnie cieszy ten projekt. Liga Polskich Rodzin będzie takie akcje zawsze wspierać" - zapewnia Andrzej Mańka (LPR).

Powrót tematu obrony życia na pewno nie ucieszy premiera. Poproszony o komentarz Jan Dziedziczak, rzecznik rządu, odesłał nas do Joanny Kluzik-Rostkowskiej. "O Jezu... Znowu chcą coś robić w tej sprawie?" - usłyszeliśmy od wiceminister pracy i polityki społecznej. "Moje zdanie się nie zmienia: uważam obowiązujące rozwiązania za wystarczające. Nie tak dawno historia pokazała, że parlament jest za utrzymaniem status quo. Nic się w tej kwestii nie zmieniło i mam nadzieję, że nie zmieni" - dodaje Kluzik-Rostkowska.

Podobne zdanie ma Jolanta Szczypińska z PiS. "Projekt raczej nie znajdzie poparcia, co widać po doświadczeniach ze zmianą konstytucji. Czy jest sens na nowo rozpętywać wojnę antyaborcyjną? Nie lepiej popracować nad różnymi środowiskami i doprowadzić do tego, żeby ustawowy zapis ochrony życia człowieka był wzmocniony konstytucyjnie?" - mówi.

Opozycja broni obecnych rozwiązań. "Prezydent i premier wypowiadali się przecież, że obecny kompromis jest dobry i nie należy go zmieniać. Intencje obrońców życia są zapewne czyste. To są jednak dyżurne tematy wykorzystywane z pobudek politycznych w intencjach mało czystych. Będzie wokół tego burza" - zapowiada Elżbieta Radziszewska (PO). "Szkoda, że dotąd nikt nie zajął się tym, by kobiety które mają teraz legalne prawo do aborcji, miały alternatywę w postaci pomocy ze strony państwa" - dodaje.

Zdaniem Joanny Senyszyn z SLD projekt nie ma żadnych szans na uzyskanie poparcia w Sejmie. Sama inicjatywa ma jednak jej zdaniem głębszy sens. "To jest gra polityczna ustawiona na to, żeby wzmocnić LPR, która według sondaży nie łapie się do 5-procentowego progu wyborczego i o ponowne zaistnienie w mediach partii Marka Jurka, która okazała się wielkim niewypałem" - komentuje Senyszyn.

Anna Monkos
Dziennik.pl
25-06-2007

Brak komentarzy: