Pielęgniarki wyjdą z kancelarii premiera
Osiem dni było potrzeba, by pielęgniarki mogły się wreszcie spotkać z premierem. Wiadomo już, że po rozmowach w kancelarii cztery siostry wyjdą z budynku. "Premier wyciągnął rękę do pielęgniarek. Trzeba wreszcie przerwać ten pat" - mówił na konferencji rzecznik rządu.
Na rozmowach w kancelarii pojawił się także wicepremier Andrzej Lepper oraz minister pracy Anna Kalata, a także posłanka PiS Jolanta Szczypińska i minister Małgorzata Sadurska.
"Trzeba przerwać ten pat. Dlatego premier wyciąga rękę do strajkujących pielęgniarek. Chce z nimi rozmawiać w kancelarii, przy dobrej kawie" - zapewniał na krótkim spotkaniu z dziennikarzami rzecznik rządu. Wymienił tylko jeden warunek rozmów - po spotkaniu pielęgniarki mają opuścić kancelarię. Pielęgniarki zgodziły się na to - potrzebują tylko czasu, by spakować swoje rzeczy. Nie chciały za to, by na spotkaniu byli fotoreporterzy i kamera.
Jednak do głodujących dołączyła czwarta kobieta, tym razem położna. Dlaczego, skoro premier zgodził się na postulat pielęgniarek? Bo strajkujące nie uwierzyły, że zaproszenie od Jarosława Kaczyńskiego rzeczywiście istnieje.
Siostry, które od ośmiu dni mieszkają w kancelarii, przez cały czas chciały właśnie rozmowy z premierem, i to na miejscu, w jego siedzibie. Szef rządu natomiast cały czas uparcie mówił nie. Tłumaczył, że nie będzie rozmawiał z osobami łamiącymi prawo. A okupowanie kancelarii nazywał przestępstwem.
Cztery pielęgniarki od poprzedniego wtorku okupują jedno z pomieszczeń kancelarii premiera. Wczoraj trzy z nich ogłosiły głodówkę. Czwarta - przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Dorota Gardias - nie głoduje ze względów zdrowotnych. Tłumaczy, że nie pozwala jej na to cukrzyca.
Dziennik.pl
26-06-2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz