poniedziałek, 9 lipca 2007

W Iraku utknęliśmy już na dobre

Polskie wojsko miało zostać ewakuowane z Iraku do końca 2007 roku. Tymczasem MON szkoli już dziesiąty kontyngent żołnierzy - poinformował o tym szef resortu Aleksander Szczygło. Czyżby w tajemnicy przed opinią publiczną zapadła decyzja o przedłużeniu misji przynajmniej do połowy 2008 roku? - zastanawia się DZIENNIK

Termin wyjścia polskich żołnierzy z Iraku był już wielokrotnie zmieniany. Pierwszą podawaną datą był styczeń 2006 – tak planował poprzedni rząd. Obecny także był skłonny wojsko wycofać. Jesienią ub. roku ówczesny szef MON Radosław Sikorski mówił, że zwiększenie liczebności kontyngentu w Afganistanie pociągnie za sobą konieczność wyprowadzenia wojska z Iraku. W listopadzie MON przygotował plan przedłużenia misji tylko do połowy 2007 roku. Wkrótce jednak sam Sikorski z deklaracji się wycofał i skierował do rządu wniosek z nową datą – grudzień 2007. To, według prezydenta Lecha Kaczyńskiego, miał być graniczny termin pobytu polskiego wojska w Iraku. W grudniu Aleksander Szczygło, ówczesny szef kancelarii prezydenta, potwierdził go. Informował wtedy, „że proces wycofania wojska powinien zakończyć się do grudnia 2007 r.”.

Ostatni weekend przyniósł niespodziankę: "Przygotowujemy żołnierzy na kolejną, dziesiątą zmianę Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku" -ogłosił w sobotę minister obrony Aleksander Szczygło. Do Iraku polecieli właśnie żołnierze dziewiątej zmiany, zostaną tam do końca roku. Zmiana dziesiąta rozpoczęłaby się na początku 2008 roku. Wniosek? Zostajemy w Diwanii na kolejne miesiące.

Szczygło asekurował się w sobotę co prawda, że nic nie jest jeszcze przesądzone. "Musimy być przygotowani na taką decyzję, jeśli podejmie ją prezydent na wniosek Rady Ministrów" -powiedział. Dodał, że decyzja o wysłaniu wojska zależy przede wszystkim od mandatu ONZ, od prośby władz irackich, poziomu wyszkolenia miejscowej armii i policji oraz od konsultacji z sojusznikami, przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi. Ale informacja o przygotowywaniu dziesiątej zmiany to wyraźny sygnał, jakie są plany prezydenta i rządu.

Wiceszef MON Marek Zająkała przyznaje: "W tej chwili w resorcie obrony nie ma kalendarium wycofania wojsk z Iraku" - mówi DZIENNIKOWI. Zaznacza, że do kolejnego wyjazdu, w 2008 roku, jest szykowanych 800 – 900 żołnierzy. "Osobiście uważam, że nie ma w tej chwili dobrych warunków do pozostawienia Iraku samemu sobie. Wycofanie wojsk koalicji mogłoby tylko pogłębić panujący tam chaos i jeszcze bardziej zdestabilizować sytuację w regionie, co skutkowałoby pogorszeniem globalnego bezpieczeństwa" - dodaje wiceminister.

W tę logikę wpasowują się słowa wiceministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego: "Problemy wewnętrzne, z jakimi borykają się Irakijczycy, nie są problemami, które rozwiązuje się w ciągu roku czy dwóch, ale w ciągu generacji" mówi Waszczykowski. "Musimy zdać sobie sprawę z tego, że operacja w Bośni, pod różnymi egidami, najpierw ONZ, potem NATO, teraz Unii Europejskiej, trwa już dwunasty rok, na wzgórzach Golan siły pokojowe są od 30 lat, w Libanie od 20. Podobnie będzie w Iraku. Pytanie tylko, czy nas na tak długi pobyt w Iraku stać" - mówi Waszczykowski.

Analitycy wojskowi są już niemal pewni, że podjęto decyzję o przedłużeniu misji w Iraku. "Teraz mówi się o 10. zmianie, potem będzie mówiło się o 11., 12., 13., i tak w nieskończoność. Polskiego wojska już dawno nie powinno tam być. Dalszy pobyt nie ma sensu strategicznego, operacyjnego ani szkoleniowego" - komentuje strateg, gen. Bolesław Balcerowicz. Strategicznego - bo Polska, prócz asymetrycznego partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi, nie realizuje tam żadnych własnych interesów, operacyjnego – gdyż przy tej liczebności wojska i przy obecnym mandacie ONZ nie ma możliwości prowadzenia działań operacyjnych z prawdziwego zdarzenia, i szkoleniowego - bo żołnierze, siedząc w bazach, sami się już niczego nie nauczą. "Myślę, że będziemy tam tak długo, jak długo Amerykanie będą nas o to prosić" - konkluduje gen. Balcerowicz.

Dla opozycji słowa ministra Szczygły to woda na młyn. "Ta ekipa nie skorzystała z okazji, że poprzedni rząd uzgodnił z sojusznikami datę wycofania wojsk z Iraku. Przecież zwiększanie naszego kontyngentu w Afganistanie miało się odbywać przy jednoczesnej redukcji wojska w Iraku" - mówi poseł Paweł Graś (PO) z sejmowej komisji obrony. Jego zdaniem Polska powinna brać udział w obu misjach, ale symbolicznie. "Powinniśmy postawić na siły, w których się specjalizujemy, takie jak komandosi, żołnierze zabezpieczenia chemicznego czy Centralna Grupa Działań Psychologicznych zajmująca się współpracą z ludnością cywilną."

A na razie do Iraku wyruszył dziewiąty kontyngent. Liczba żołnierzy - 900 - na razie się nie zmieni. "Tych kilkuset ludzi będzie stacjonować już tylko w jednej bazie, w Diwanii. Drugą, w Al-Kut, oddajemy Gruzinom"- mówi wiceminister Witold Waszczykowski. Oznacza to, że zmniejszy się obszar odpowiedzialności dywizji dowodzonej przez Polaka, gen. dyw. Tadeusza Buka.

Pod naszym nadzorem zostanie tylko prowincja Al-Kadisija, nie będziemy już natomiast odpowiadali za prowincję Wasit. Skutek? Żołnierzom będzie łatwiej utrzymać porządek wokół bazy. Do niedawna w Diwanii do zamachów dochodziło niemal co drugi dzień, a wojsko nie było w stanie wyłapywać terrorystów, bo żołnierzy było za mało. Teraz wszystkie nasze działania skupią się na jednej prowincji.

Izabela Leszczyńska, Adam Liss
Dziennik.pl
08-07-2007

Brak komentarzy: