Złodziej okradł siedzibę ABW we Wrocławiu
Z wrocławskiej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego skradziono laptopa, monitor LCD i twardy dysk komputera. Złodziej nie musiał się mocno natrudzić, bo do siedziby ABW dostał się przez otwarte okno, pisze DZIENNIK.
Sobota, 16 czerwca, ul. Długa we Wrocławiu. Przez otwarte okno do jednego z pomieszczeń tamtejszej delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dostaje się mężczyzna. Po chwili wychodzi z budynku. Z gabinetu ginie twardy dysk komputera, laptop i panel monitora LCD. Na miejsce przyjeżdżają policjanci, ale po kilkunastu minutach bezradnie rozkładają ręce. Złodziej nie zostawił żadnych śladów.
Funkcjonariusze ABW postanowili o wpadce nikomu nie mówić. Tajemnicy nie udało się jednak zachować. Informacje o kradzieży, do których dotarliśmy, potwierdził nam rzecznik prasowy wrocławskiej delegatury ABW. "To prawda" - przyznaje nieco zaskoczony Jarosław Stelmach. "Na żadnym z tych nośników nie było jednak informacji, które mogłyby stanowić tajemnicę państwową lub zagrażać bezpieczeństwu kraju" - zastrzega i dodaje, że o kradzieży została poinformowana centrala ABW w Warszawie "A nasz rzecznik dyscyplinarny wszczął postępowanie wyjaśniające w tej kwestii. W sprawie, a nie przeciwko" - informuje Stelmach.
Na postępowaniu jednak się nie zakończyło. Wszyscy agenci wrocławskiej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dostali też nietypowy rozkaz, żeby po skończonej służbie pamiętać o dokładnym zamykaniu okien: "To nie była żadna nowa instrukcja. Po prostu w zaistniałej sytuacji zostały powtórzone informacje, które już wcześniej znane były naszym pracownikom" - wyjaśnia Jarosław Stelmach.
Ustaliliśmy, że użytkownikiem okradzionego gabinetu może być Zbigniew B., zastępca naczelnika wydziału zabezpieczenia technicznego wrocławskiej ABW. Dowiedzieliśmy się też, że w pamięci jednego z twardych dysków mogły być zapisane szczegółowe plany obserwacji niejawnych, czyli śledzenia podejrzanych osób.
Skradzionych dysków szuka nie tylko ABW, ale i wrocławska policja. Na jakim etapie jest postępowanie w tej sprawie, to oczywiście informacja poufna i pilnie strzeżona. Jak wszystko w Agencji.
"Kiedyś nagrywaliśmy rozmówcę koło komendy wojewódzkiej policji, która mieści się tuż obok siedziby delegatury ABW. Po nakręceniu jednego z rzeczników robiliśmy tzw. przebitki. Wtedy z ABW wybiegł portier, mówiąc, że nie możemy filmować siedziby" - opowiada operator jednej z ogólnopolskich stacji telewizyjnych.A to dopiero początek obostrzeń. Wchodząc do środka, nie wolno mieć przy sobie włączonego telefonu komórkowego, dyktafonu, odtwarzacza muzycznego MP3, laptopa, palmtopa ani żadnych innych urządzeń służących do rejestrowania i przenoszenia informacji. W delegaturze przypomina o tym kartka umieszczona tuż przy drzwiach, a w portierni stoi pudło, w którym wyłączone telefony czekają na swoich właścicieli. Oczywiście o swobodnym poruszaniu się po siedzibie ABW można zapomnieć. Każdy krok obcego jest bacznie obserwowany.
I nic dziwnego, wszyscy agenci w małym paluszku mają zapisy m.in. o ochronie informacji niejawnych oraz zachowaniu tajemnicy państwowej i służbowej. Teraz również o zamykaniu okien.
Dziennik.pl
09-07-2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz