Pielęgniarki: Zastraszano nas. Rząd: To nieprawda
Byłyśmy zastraszane, karmiono nas kanapkami, nie miałyśmy podpasek, komórki nie działały - żalą się dziś pielęgniarki, które osiem dni okupowały kancelarię premiera. Nikt ich nie straszył, dostawały ciepłe obiady, podpaski były, a telefony działały, o czym świadczy liczba udzielonych przez siostry wywiadów na żywo - odparowuje strona rządowa.
"Urzędnicy i pracownicy BOR byli dla nas mili na tyle, na ile mogli. Najgorsza była arogancja strony rządowej. Byłyśmy zastraszane. Wyniesiemy was, zajmie się wami prokurator - słyszałyśmy. Byłyśmy gotowe na najgorsze" - tak opisuje osiem dni okupacji szefowa związku pielęgniarek i położnych Dorota Gardias.
Obiad czy kanapki?
"Przez pierwsze dni spałyśmy na wykładzinie, położyłyśmy na to karton papieru" - opowiada Gardias. Siostry twierdzą, że dostawały tylko kanapki, a kiedy poprosiły o urozmaicenie posiłków, przyniesiono im... jajka w majonezie.
Kanapki były na śniadania i kolacje. Obiad był zawsze ciepły i pełny - dementuje w dzienniku.pl minister w kancelarii premiera Małgorzata Sadurska. "Ale gdy pielęgniarki domagały się podgrzania parówek czy usmażenia jajecznicy, nie byliśmy w stanie tego spełnić. Kancelaria to nie hotel" - tłumaczy dziennikowi.pl Sadurska.
"Jak na sytuację nielegalnego protestu, pielęgniarki nie miały złych warunków" - podsumowuje w rozmowie z dziennikiem.pl rzecznik rządu Jan Dziedziczak.
(Nie)działające komórki
Kolejny problem to łączność ze światem zewnętrznym. Pielęgniarki twierdzą, że nie miały regularnego kontaktu z koleżankami w miasteczku namiotowym - komórki przerywały połączenia albo w ogóle nie działały. Janina Jaraś, jedna z okupujących kancelarię pielgniarek, twierdzi, że gdy prosiły o przywrócenie łączności telefonicznej, usłyszała odpowiedź: "Łączność jest na zewnątrz budynku".
"O rzekomych problemach z łącznością niech świadczy wielka liczba wejść na żywo do różnych audycji i udzielonych wywiadów przez telefon. A także liczba wysłanych i odebranych SMS-ów" - odpiera zarzuty minister Sadurska. I dodaje, że pielęgniarki miały nawet do dyspozycji telefon stacjonarny.
Strach i podpaski
Minister zapewnia też, że nikt sióstr nie zastraszał. "Zostały tylko oficjalnie poinformowane, że są tam nielegalnie. Dostały też na piśmie wezwanie do opuszczenia budynku. I to wszystko" - tłumaczy Małgorzata Sadurska.
Nie zgadza się także z zarzutami, że pielęgniarkom brakowało ubrań i środków higieny. "Już w pierwszej paczce, którą dostały, były koce i ciepła ubrania. W łazienkach było mydło i ręczniki. Sprawdziliśmy też po sygnałach w mediach, że brakuje im podpasek - nie brakowało, podpaski były" - zapewnia minister i przyznaje, że paczka nie dotarła jedynie w niedzielę. Ale wtedy kancelaria była po prostu nieczynna.
Okrągły stół o służbie zdrowia
"Jak wreszcie zobaczyłyśmy z okien kancelarii miasteczko namiotowe, poczułyśmy, że to jest ten moment na naprawę systemu ochrony zdrowia" - tłumaczyła na konferencji prasowej szefowa związku pielęgniarek. "Chcemy okrągłego stołu na temat służby zdrowia, choć teraz najważniejsze są pieniądze dla pracowników tej służby i to jeszcze w tym roku" - dodała.
Zapytana o kontakty z posłanką Jolantą Szczypińską, Dorota Gardias powiedziała, że pełniła ona rolę ochrony swego rządu. "Chroniła swoją partię, ideologię, mówiła, że tylko ten i żaden inny rząd jest najlepszy dla Polski, o naszych postulatach nie było rozmowy" - mówi szefowa związku.
Dziś po południu siostry znów będą rozmawiać z premierem - tym razem o godz. 17 w Centrum "Dialog". Mówią, że to dla nich dzień nadziei, który zdecyduje, co dalej z ich protestem. Na razie on trwa, a nawet się rozszerza. Przed kancelarią już sześć pielęgniarek odmawia przyjmowania posiłków. Co trzy godziny ma do głodujących dołączać następna.
Wśród nich nie ma już czterech pielęgniarek, które do wczoraj głodowały w kancelarii premiera. Teraz te siostry odpoczywają pod opieką lekarzy w warszawskim szpitalu.
Przedstawiciele strajkujących pracowników służby zdrowia nie ukrywają, że traktują wczorajszą zgodę premiera na spotkanie z pielęgniarkami za przełom. Jednak wszyscy czekają na konkretne wyniki kolejnych rozmów.
Opozycja i Sejm
Szef PO Donald Tusk skrytykował dziś postawę szefa rządu wobec strajkujących pielęgniarek - nazwał je głupotą. Mówił, że decyzja o rozmowach była objawem słabości charakteru. "Zgrywanie politycznego macho nie jest żadną filozofią" - ironizował lider Platformy.
A pojutrze sprawą pielęgniarek zajmie się Sejm. Konwent Seniorów zdecydował, że rząd ma w piątek przedstawić posłom informację o strajku sióstr.
Dziennik.pl
27-06-2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz